Młodzi gniewni, oszukani, wykluczeni, czyli mieszanka wybuchowa

Obrazek użytkownika danielik
Kraj

Dzisiaj jednym z największych problemów naszego kraju jest ogromne bezrobocie wśród młodych ludzi. Powoduje ono fale wyjazdów zarobkowych, które z kolei prowadzą do demograficznej katastrofy, której widmo zawisło nad Polską. Wielu twierdzi, że to sami młodzi są winni obecnej sytuacji. Jeśli jest to prawda, to czemu młodzi Polacy radzą sobie na Wyspach Brytyjskich, a nie potrafią poradzić sobie w naszym kraju? A może zachowanie pokolenia obecnych dwudziesto, czy trzydziestolatków z wynika z „wychowania”, jakie zafundowało im nasze państwo i media? Pamiętajmy, że gdy kogoś traktujemy, jak upośledzonego, to ten też tak się zachowuje.

Karmiono nas amerykańskimi serialami, gdzie wszyscy byli młodzi, piękni i bogaci. Wmawiano nam, że wszyscy będziemy gwiazdami, bogaczami. Wmówiono nam, że człowieka poznaje się po marce samochodu, jaki posiada. Zaszczepiono w nas chory konsumpcjonizm. Rodzice, którzy często nie mieli szans na zdobycie wykształcenia, wydawali ostatnie oszczędności, by ich dziecko zdobyło dyplom magistra, który jeszcze niedawno miał jakieś znaczenie. Wiele instytucji wykorzystało fakt, że większość młodych zapragnęła mieć wyższe wykształcenie. Uczelnie prześcigały się w wymyślaniu nikomu niepotrzebnych kierunków, o pięknych nazwach: europeistyka, stosunki międzynarodowe, marketing itp. Młodzi ludzie opuszczali bramy uczelni z nadzieją, że mając w ręku dyplom będą podbijać świat, a okazało się, że mogą żebrać o staż w jakimś urzędzie, zostać na kasjerem w supermarkecie lub harować na dobrobyt Anglików, wykonując pracę, których nikt nie chce…

Ważne, żebyśmy wiedzieli, że obecna sytuacja nie wynika tylko z nieudolnych rządów Tuska, Rostowskiego i spółki. Ta historia zaczęła się wiele lat wcześniej, gdy nasze pokolenie uczyło się chodzić i mówić, gdy przy „Okrągłym Stole” przyklepano wcześniejsze ustalenia. Na wprowadzeniu ustawy Wilczka skorzystali, ci którzy mieli układy i pieniądze, w ten sposób rodziły się fortuny obecnych miliarderów. Ci, którym się udało, ale byli z poza „salonu” lub odmówili mu posłuszeństwa, byli systemowo niszczeni, że tylko wspomnę kazusy panów Kluski, czy Marbota. Później uchwalano kolejne regulacje, koncesje, tworzono nowe instytucje kontrolujące. Wymyślano licencje i certyfikaty, co powodowało, że tylko nieliczni spoza określonego środowiska mogą dostać się do niektórych branż. W ten sposób ludzie, którzy z urzędu dostali licencje i uprawnienia w prosty sposób pozbyli się „nieuczciwej” konkurencji, ze strony młodych, wykształconych, mających świeże pomysły Polaków.

Żeby uzmysłowić, że ten cały system certyfikatów, szkoleń ma służyć tylko instytucją szkolącym i egzaminującym oraz ma na celu zamknięcie dostępu do niektórych zawodów, podam pewien przykład. Mój znajomy chce założyć firmę transportową, jednak, żeby móc to uczynić musi uzyskać certyfikat kompetencji zawodowych przewoźnika drogowego. Co powinien wiedzieć na państwowym egzaminie człowiek, który chce z punktu A do punktu B przewieźć cegły, pustaki i styropian i nie planuje zatrudniać żadnego pracownika? Byłem w ciężkim szoku, gdy dowiedziałem się, że należy udowodnić znajomość zagadnień z prawa cywilnego, handlowego, finansowego, podatkowego ,pracy oraz związane z nim zagadnienia socjalne, znać źródła finansowania inwestycji, organizację i zarządzanie przedsiębiorstwem, umowy międzynarodowe w transporcie drogowym, mieć wiedzę na temat organizacji społecznych i zawodowych w transporcie drogowym itp. W jakim celu ten człowiek ma znać różnicę pomiędzy spółką komandytową, a spółką akcyjną? Nie dajmy się oszukać, że chodzi tu o nasze dobro, jakość usług itp.

Wyrzuceni po za społeczny nawias młodzi ludzie są coraz bardziej sfrustrowani. Wielu mówi, że należy wyjść na ulicę i przepędzić bandę złodziei, którą można spotkać na ulicy Wiejskiej. Ta młodzieńcza frustracja może sprawić ogromne problemy polskiej władzy. Czy to nie dlatego, wszyscy młodzi, którzy nie chcą siedzieć cicho i godzić się na okradanie ich, a także na import chorej ideologii, przez polityków i media wyzywani są od faszystów, a minister Sienkiewicz wypowiada im „świętą wojnę”? Obawiam się tylko, że nasza wściekłość zostanie skierowana w złym kierunku. Wielokrotnie byliśmy wykorzystywanie przez możnych tego świata do swoich własnych celów, większość polskich powstań było przecież inspirowanych z zewnątrz. Nam naprawdę nie potrzeba rewolucji. Te już były w historii świata. Skutki rewolucji francuskiej i październikowej odczuwamy po dziś dzień. Potrzebujemy po prostu normalności…

Naprawdę poradzimy sobie bez tysięcy urzędników wtrącających się w każdy aspekt naszego życia, bez państwowych funkcjonariuszy, których jedynym zadaniem jest ograbienie obywateli. Nie zginiemy bez programów typu „Rodzina na swoim”, które w sztuczny sposób utrzymują popyt, co hamuje naturalny proces spadku cen nieruchomości, nabijając kieszenie banków i deweloperów. Ponadto takie programy, które niby mają pomóc młodym Polakom powodują, że większość nowych mieszkań nie jest własnością Polaków, lecz banków! Natomiast nasze pokolenie staje się niewolnikiem uzależnionym od kredytów, a nie od dziś wiadomo, że taki człowiek nie jest skory do podejmowania ryzyka, jakim na pewno jest rozpoczęcie własnej działalności. Najważniejsze to obniżenie podatków oraz zmniejszenie aparatu gnębiącego polskich obywateli oraz zmniejszenie liczby potrzebnych licencji, czy certyfikatów, które spowoduje spadek bezrobocia i wzrost płac. Tylko, to może spowodować, że Polaków przestaniemy być niewolnikami, że będzie nas stać na zakup dóbr za gotówkę, a nie na 30-letni kredyt… Tylko to może spowodować, że co roku nie będziemy tracili setek tysięcy młodych ludzi, którzy najzwyczajniej w świecie czują się oszukani i już nigdy nie powrócą do kraju, o którego wolność walczyli ich przodkowie...

Brak głosów

Komentarze

jak trafnie Autor zauważył kończą nikomu niepotrzebne kierunki, każdy zdrowo myślący człowiek wie jakie są realia i ma jakiekolwiek pojęcie o potrzebach rynku, ale po prostu idą na łatwiznę. Posiadanie dyplomu przypadkowo wybranej uczelni na kierunku bez perspektyw zatrudnienia mija się z celem. No chyba, że jest to studiowanie dla samego studiowania, a potem jakoś to będzie.

   

Vote up!
0
Vote down!
0
#378645