Informatyzacja po polsku. Skandal!

Obrazek użytkownika danielik
Kraj

Informatyzacja powinna służyć społeczeństwu. Dzięki niej powinniśmy szybciej załatwić urzędowe formalności. Żebyśmy wreszcie wkroczyli dumnie w XXI wiek powołano w naszym kraju specjalnie Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, pod jakże światłym przewodnictwem człowieka renesansu, jakim jest niewątpliwie pan Michał Boni.
Nowy twór we współpracy z Ministerstwem Zdrowia i Ministerstwem Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej wziął się za wielką zmianę naszego kraju. Najpierw uszczęśliwiono pacjentów oraz personel medyczny, teraz kursantów, szkoły nauki jazdy i WORD-y. Niestety może się okazać, że kandydaci na kierowców będą czekać na egzamin nawet kilka miesięcy, co jest niebywałym skandalem. Strach, aż pomyśleć jaką kolejną dziedzinę zapragną informatyzować nasi politycy.
Pod pozorem informatyzacji lekarze i personel medyczny zamiast leczyć muszą bawić się w kontrolerów, którzy mają wyłuskać tych którzy nie mają ubezpieczenia zdrowotnego. Koszt wprowadzenia i funkcjonowania systemu prawdopodobnie przewyższy straty NFZ z tytułu leczenia osób nieubezpieczonych.
Dzięki informatyzacji, żeby rozpocząć kurs na prawo jazdy przyszły kursant musi zacząć od odwiedzenia wydziału komunikacji i uiszczenia opłaty skarbowej. Urzędnik (prawdopodobnie zajmujący się tylko tym) założy profil kandydata na kierowcę. Po co? Żeby szkoła nauki jazdy mogła go pobrać, a później przesłać do WORD-u. Gdyby wówczas, kiedy ja uczęszczał na kurs prawa jazdy był taki obowiązek, musiałbym pokonać 40 kilometrów w tą i z powrotem i stracić pół dnia na bezsensowną wycieczkę do starostwa, w celu założenia profilu. To informatyzacja po polsku i ułatwienie życia obywateli, zmniejszenie biurokracji, którą zapowiadało kilka lat temu PO. Kto pokryje koszty tych zmian? Oczywiście kursanci, ponieważ cena egzaminu wzrosła!
Niestety coraz większa informatyzacja naszych urzędów zamiast oszczędzać nam czas powoduje, że kolejki rosną, a do pracy przyjmowani są kolejni urzędnicy. Rewolucja technologiczna w polskich urzędach powoduje odwrotne od oczekiwanych skutki. To prawdziwy paradoks, którym powinni się zająć historycy myśli ekonomicznej. Jak wiadomo wraz z wprowadzaniem nowej technologii w danym zakładzie liczba pracowników powinna spadać, część ich pracy powinny wykonywać maszyny. W polskich urzędach nastąpiło zjawisko odwrotne. Co jest unikatem w skali światowej.
Chciałbym zapytać o sens informatyzacji, w której wyniku i tak praktycznie żadnych dokumentów nie można przesłać e-mailem? Jaki jest sens wypełniania papierowych druczków, które później miła pani przepisuje do odpowiedniego programu? Kiedyś papierek kopiowało się, wkładało do odpowiednich teczek i było po problemie. Było szybciej i wygodniej dla wszystkich.
Należy dodać, że wiele osób, którym kazano obsługiwać komputery nie ma o tym zielonego pojęcia. Trudno mieć do nich pretensje. Zaczynali swoje kariery w czasach, gdy nikt nawet nie pomyślał, jak ważną rolę w naszym życiu będzie pełniła maszyna, mająca pierwotnie być lepszym kalkulatorem. Obsługi komputera nie da się nauczyć w trakcie kilkunastu, czy kilkudziesięcio- godzinnego szkolenia. Cieszą się natomiast informatycy, którzy są wzywani w przypadku takich "awarii", jak skończenie papieru w drukarce.
Informatyzacja w Polsce to fikcja. Służy jedynie producentom sprzętu i programów komputerowych. Otrzymują oni za swoje produkty sumy znacznie przewyższające ich wartość. Co gorsza zazwyczaj programy te nie działają tak, jak powinny, co wywołuje liczne problemy. Ponadto do urzędów trafiają komputery, których nikt przy zdrowych zmysłach nie kupiłby za takie pieniądze. Informatyzacja zamiast minimalizować biurokrację i powodować skrócenie czasu spędzanego w urzędach w Polsce zadziałała odwrotnie. Czasu w urzędach spędzamy jeszcze więcej, papierów do wypełnienia jest równie dużo, żeby coś załatwić musimy i tak stawić się osobiście, urzędników jest potrzebnych więcej i więcej. Dlatego pytam po co wydano te miliardy na komputery i programy? Po co polskie urzędy wydają miliony za energię elektryczną? Po co nerwy pani Krysi, której postawiono na biurku to piekielne urządzenie?

Brak głosów