Pudzianowski - na premiera

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kraj

Prominentny działacz SLD - R. Kalisz mimo oficjalnego zaprzeczania, trochę się "sypnął" u Rymanowskiego w sprawie aspirowania tej partii do rządzącej koalicji. Bardziej istotne są jego wypowiedzi "analityczne" w stosunku do PO i jej lidera; niczym Petroniusz do Nerona (który kazał mu spalić wiersze przez niego napisane) prawi pod adresem D. Tuska, że popełnił kardynalny bład, ale jaki - otóż taki, że nie wychował sobie następcy. Jest to w gruncie rzeczy wyraz najwyższego uznania, pochwała subtelna i wyrafinowana. Nic dziwnego, że takie i inne pochwały, zagraniczne nagrody, wywody niektórych "dziennikarzy", publicystów i blogerów zawróciły premierowi w głowie. Usłużne sondażownie natychmiast zarejestrowały odwrócenie spadkowego trendu PO w oczach opinii publicznej - po wiekopomnym drugim (czy trzecim) expose. Całkiem nie liczy się zgodna opinia ekspertów ekonomicznych, że oczywiście, takie lewarowanie, takie multiplikowanie kapitałów, a raczej możliwości kredytowania jest stosowane na świecie, ale w gruncie rzeczy sprowadza sie do zastawiania posiadanych aktywów państwowych, które należy później wykupić, lub być pozbawionym prawa posiadania, a zatem będzie to w istocie (najprawdopodobniej) dalsza wyprzedaż narodowego majątku.
Premier Tusk ufny w efekt swojej mowy tronowej, poszedł na całość, powrócił do megalomańskiej tezy, iż nie ma z kim przegrać, ale tym razem, to nie kwalifikacje wynikajace z wyksztalcenia stawiają go w pozycji niezwyciezonego, nie - wykorzystał swoje walory fizyczne, stawiają go one na pozycji niezagrożonej - cyt:
"Jak patrzę na liderów partii, które konkurują z koalicją rządową to to nie są jakieś szczególne okazy energii i nie czuję szczególnych kompleksów. Jeśli któryś z liderów partyjnych chce się ze mną zmierzyć np. na 10 km, żeby porównać możliwości fizyczne, jestem dla każdego z nich do dyspozycji."
Takich słów nie powstydziłby się August II Mocny, który ścinał rapierem łby bykom (chociaż znalazł się prosty człowiek z gminu, który robił to lepiej), ani Piotr I, który wyspecjalizował sie w ścinaniu łbów... nieprawomyślnym bojarom. Może te porównania są nieadekwatne, bardziej chyba pasuje wspomniany Neron - poeta, lub zmarły niedawno przywódca Korei Północnej - twórca wspaniałych oper (wielbionych przez cały naród). Teraz jako najważniejsze kryterium i legitymację do sprawowania władzy nasz premier upatruje w kondycji fizycznej, ściśle biorąc w konkurencji wytrzymałościowej. Chyba sie przeliczył; wprawdzie nie poddał się konkurencjom siłowym, gdyż wiadomo - cieżarowców, bokserów, kuturystów ci u nas dostatek i każdy z nich z takim chuchrą nie miałby co robić, ale bieganie też stało się modne nad Wisłą i prawdopodobnie zebrało by się kilkaset tysięcy Polaków i sporo Polek z lepszym czasem na 10 km od D. Tuka. Cóż. wg jego własnych kryteriów, każdy z nich byłby lepszm premierem, z lepszą energią. Tu mamy kłopot. Oczywiście nasz premier nie w ciemię bity, zawęził udział w konkurencjach biegowych do liderów partii politycznych (starannie przedtem ocenił ich kondycję). Ciekawe, czy dopuściłby do zawodów "nominowanych" przez owe partie "premierów". Tu w wsród trojga konkurentów dałbym mu zaszczytne miejsce na pudle - brązowy medal. Prof. Glinski ma pas dżudoki o wysokim stopniu czerni, a europoseł Cymański zdublowałby D. Tuska na każdym dystansie.
Uprawianie sportów, bieganie - są wielce chwalebne u polityków, powiedziałbym nawet, że konieczne; trzeba mieć ogromną kondycję, by wytrzymać przewlekłe nasiadówki, konferencje, czy posiedzenia - nie ma nic bardziej szkodliwego dla organizmu - to każdy rozumie, ale czynienie z tego argumentu przemawiającego za politycznym wyborem - to dziecinanda i brak odpowiedzialności, można to potraktować w kategoriach pewnego rodzaju dowcipu. Taki rodzaj dowcipu nosi miano "dowcipu generalskiego".
Gdybym powiedział, że znam człowieka, który ma 20 lat wiecej od premiera i wyzywa go na pojedynek we wszelkich sportowych konkurencjach i gdyby ów człowiek (najprawdopodobniej) pokonałby go w 99 % konkurencji, to co by D. Tusk powiedział. Powiedziałby zapewne, że to mięśniak, maniak kondycji fizycznej i może analfebeta. Ale gdyby sie okazało, że ów człowiek ma jednak dyplomy kilku uczelni, jest ekspertem i memoriały gospodarcze i polityczne pisze od pięćdziesięciu lat i też się niebagatelnie przyczynił do obalenia komunizmu, to co by D. Tusk powiedział. Powiedziałby, że nie każdy ma zdolność do kierowania zespołami ludzkimi. Mogłoby się jednak okazać, że ów człowiek kierował jednak różnymi zespołami i organizacjami, a nawet ma b. wysoki stopień wojskowy. Nie wiem, co by powiedział premier. A jednak ten znajomy nie ma zamiaru ubiegać się o urząd premiera, ani żaden inny urząd, gdyż uważa, że są inni bardziej od niego godni, bardziej wykształceni, bardziej oddani sprawie Polski i gotowi do większych poświęceń, może bardziej przygotowani politologicznie, czy socjologicznie, że rzeczywiste predyspozycje do bycia politykiem nie mają nic wpólnego z wynikami na 10 km.

Brak głosów

Komentarze

ale jak ktoś wyjdzie, krzyknie: Ty Donek, chodź no tu szczylu i powtórz to co mówiłeś! to szczyl, jeśli nie będzie w towarzystwie podobnych mu szczyli, będzie spierdalał znacząc swą trasę ciepłym moczem... bo taka jest natura PO=Pospolitych Obszczymurków...

Vote up!
0
Vote down!
0
#298620

Rownie dobrze mozna by go nazwac Burczymucha, poziom samozachwytu podobny.

Vote up!
0
Vote down!
0
#298621