"Pozytywny przełom" premiera Tuska jest niemożliwy

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kraj

Można napisać tak; PDT po przeszło sześciu latach rządów opuścił Matrix i dostrzegł niektóre główne problemy nękajace Polaków - bezrobocie, fatalną służbę zdrowia i katastrofę demograficzną. Tych problemów - także wynikajacych ze wskaźników makroekonomicznych jest oczywiście znakomicie wiecej. Dobre i to, że PDT zaczyna coś postrzegać. Minie zapewne dalszych 6 lat, by zrozumiał przyczyny tego stanu rzeczy, albo nigdy nie przyjmie do świadomości, że winę za ten stan rzeczy ponosi on osobiście. Można podopowiedzieć premierowi, że nadał fałszywe priorytety dla działań rządu - przeznaczył zbyt wiele środków na przedsiewzięcia propagandowe i na budowę swojego zaplecza politycznego. Brzmi to dość niewinnie, ale jeżeli w tym "programie" mieści się stworzenie ponad sto tysiecy etatów dla nowych pracowników administracyjnych (dobrze uposażonych), jeżeli wykorzystuje się ponad wszelką przyzwoitość prawną możliwość zawierania kontraktów menedżerskich, w wyniku których poplecznicy obozu władzy otrzymują milionowe (w roku) uposażenie i wielomilionowe odprawy w przypadku zwolnienia, jeżeli się weźmie pod uwagę zadania wykonywane przez tzw. gabinety polityczne funkcjonujące w każdym resorcie (ich zadanie, to czuwać, by stanowiska były zajmowane wg partyjnego klucza - kompetencje zawodowe - to sprawa drugorzędna). Innymi słowy rozbudowa na koszt państwa - czyli nas wszystkich - najliczniejszego ile sie da "mięsa wyborczego". Do kosztownych i niepotrzebnych przedsiewzięć o charakterze reklamowym zaliczyć trzeba budowę fanaberyjnych stadionów i aferalnych Orlików, wielkie i kosztowne zadęcie przy organizacji mistrzostw piłkarskich, przy sprawowaniu prezydencji w UE. Dodać jeszcze można jawne i zakamuflowane wspieranie mediów spolegliwych wobec rządu - też to kosztuje setki milionów, o ile nie miliardów.

Można oczywiście tak napisać i udzielić dobrej rady PDT, że te setki zmarnotrawionych miliardów przeznaczonych na propagandę i umacnianie swojej władzy, gdyby były przeznaczone na rozwiązywanie realnych problemów Polaków - stan państwa nie byłby tak opłakany jak to ma obecnie miejsce. Zdaję sobie oczywiscie sprawę, że nie odkrywam Ameryki - o tym wszystkim PDT doskonale wie i wiedział zawsze, uznał jednak, iż "opłaca mu się" działać tak, jak działał. Cały wysiłek skierował na to, by swoje rzeczywiste cele ukrywać przed opinią publiczną i swoje działania przedstawić w jak najlepszym świetle. Stąd te opowiadane bajki o "zielonej wyspie" stąd ta - w czystym gierkowskim stylu - propaganda sukcesu. Korzystna sytuacja gospodarcza Polski w chwili obejmowania przez niego władzy i europejskie dotacje sprawiły, że na te sztuczki w dużym stopniu Polacy się nabierali. Ogromną rolę w tym robieniu wody z mózgów odgrywały i odgrywają media. Płótno w kieszeniach i wspomniane na wstępie bolączki nękajace Polaków, właściwie sprowadzenie wielu dziedzin do stanu subcywilizacyjnego - nie da sie zagłuszyc żadnym już PR - em.

PDT wychodzi wiec naprzeciw tym "przejściowym" trudnościom - daje zadania ministrom, obiecuje w swoim stylu znaczącą poprawę - już w końcu roku, już za chwilę; takie przyszłe eldorado obiecywał zresztą cyklicznie wraz z min. Rostowskim od sześciu już lat. Na konferencji prasowej PDT zarysował nawet plany wdrożenia niektórych narzędzi przy pomocy których ma owa mityczna poprawa nastąpić - likwidacja umów śmieciowych, darmowe podręczniki dla pierwszoklasistów (śmiech na sali) i kartę wielodzietnych rodzin (coś o ulgach w przejazdach, a np w Rosji dla młodej rodziny jest finansowy zastrzyk odpowiadajacy kwocie ok 50 tysiecy zł). Reszta wypowiedzi premiera, która wg jego słów oznaczała poczatek "pozytywnego przełomu" - to tzw mowa-trawa - żadnych konkretów (będzie rozmawiał z ministrami - ale się wysili).

Najwyraźniej PDT nie zamierza odstąpić od obranego kierunku - liczy na to, że uda mu się przy pomocy tych pozorujacych zabiegów dotrwać do końca kadencji, lub do czasu bezpiecznego wylądowania na eksponowanym europejskim stanowisku. Nie mamy na co liczyć, zresztą - rzeczywisty przełom byłby możliwy pod warunkiem dokonania personalnej wymiany partyjnych totumfackich na specjalistów i likwidacji przynajmniej kilkudziesięciu tysięcy niepotrzebnych stanowisk urzędniczych. Takie zmiany są niemożliwe do dowykonania z jednoczesnym utrzymaniem się przy władzy PDT. Ta rozrośnięta sitwa w obliczu zagrożenia nie kiwnie palcem w obronie swojego dotychczasowego "dobrodzieja" w przypadku, gdyby zgroził ich interesom.

Konkluzja jest nieubłagalna - tylko odebranie władzy temu rządzącemu układowi może uratować Polskę, a Polakom przywrócić ich godność.

Brak głosów