Joe Chal - KATOLICKA GENERALNA SPOWIEDŹ POSŁA!

Obrazek użytkownika Joe Chal
Kraj

Poniższa spowiedź jest polecana całemu Episkopatowi Polski, a zwłaszcza
Kurii Diecezjalnej w Bielsku-Białej

Lipiec 2007 r.

Wersja uaktualniona – Wielkanoc 2012 r.

KATOLICKA GENERALNA
SPOWIEDŹ POSŁA

Były Poseł Piotr Smolana po swojej Antyaferalnej Spowiedzi

przekazuje dalszą część swoich przeżyć związanych tym razem z „doznaniami mistycznymi”, które były jego udziałem za sprawą miejscowego biskupa ordynariusza diecezji Bielsko-Żywieckiej Tadeusza Rakoczego.

W marcu 1999 r. widząc arogancję miejscowej władzy

solidarnościowej powiązanej w sposób oczywisty z miejscową Kurią diecezjalną, która za nic miała pezetperowską przeszłość niektórych kurialnych pracowników na „etatach od regulacji poczęć” – sam doznając pogardy od jednych jak i drugich, pomimo swojej opozycyjnej przeszłości – postanowił odesłać legitymację Akcji Katolickiej do Watykanu wprost do rąk Papieża Jana Pawła II,

z którym los, a może sam Bóg zetknął Piotra Smolanę jako ministranta i lektora w przeszłości wielokrotnie jeszcze jako z kardynałem krakowskim, zaś po wyborze na Papieża odwiedził

go trzykrotnie w Rzymie, za czwartym razem po raz ostatni

na jego pogrzebie w dniu 8 kwietnia 2005 r.

Na pogrzeb Jana Pawła II pojechał w ostatniej chwili po interwencji Antoniego Macierewicza u marszałka Włodzimierza Cimoszewicza,

który złośliwie wykreślił go ze składu delegacji sejmowej.

Na pamiątkę z tego pogrzebu przywiózł sobie fotografię z prymasem Józefem Glempem i kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem.

Był rok 1996. Przyszły kandydat na posła na apel przewodniczącego bielskiego oddziału Akcji Katolickiej – Henryka Keniga - o wsparcie tej organizacji przestąpieniem do jej szeregów – postanowił dać odzew. Zgłosił się do niej i wypełnił deklarację przystąpienia. Prezesem Oddziałowym Akcji Katolickiej był znany działacz społeczny, były wicewojewoda Piotr Moll.

Od 1992 roku funkcjonowała już w Bielsku-Białej Kuria Diecezji Bielsko-Żywieckiej utworzona bullą papieską, co znalazło swoje szczególne usankcjonowanie i odbicie w pielgrzymce papieskiej w Skoczowie w roku 1995 – gdy Papież przy tej okazji nawiedził znane sobie dobrze miasto Bielsko-Biała.

Piotr Smolana borykający się z biedą i niedostatkiem, mający na utrzymaniu wiecznie narzekającą żonę i troje dzieci, zatrudniony od X. 1994 r. do I. 1996 r. w Biurze Poselskim posła Kazimierza Wilka z pensją 250,00 złotych (tak !!! - za taką pensję pracował na pełnym etacie u tego posła) – zaczął widzieć obłudę i zakłamanie ogarniające wszechwładnie nie tylko nową solidarnościową władzę, ale nawet kręgi kościelne. Widział, jak nowy biskup Tadeusz Rakoczy niewiele przywiązuje wagi do ludzi o przeszłości opozycyjnej, szczerze i mocno zaangażowanych w tę działalność, a za nic ma dawną przeszłość pezetperowską innych, którzy zmieniwszy swoje barwy niczym kameleony – znajdowali u niego łaskę i wsparcie w nowej pookrągłostołowej rzeczywistości.

Piotr Smolana tego nie doznał. Oczerniany przez awuesowskich rządców, jako człowiek rzekomo „nawiedzony”, który przyczepia się - nie wiedzieć czemu - do wszelkich szachrajstw, matactw i najzwyklejszych podłych nadużyć materialno-prawnych w wydaniu ludzi często „mocno związanych” z Kościołem – został trwale naznaczony piętnem osoby niepożądanej w tych kręgach z zaszufladkowaniem do jednej kategorii: „persona non grata”.

Nie było sprawą przypadku, że biskup zaczął otaczać się ludźmi pokroju Marka Piotrowskiego – byłym funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa, który zaanonsowany przez niektórych biskupów do Komisji Majątkowej Rządu i Episkopatu – okaże się być tą czarną owcą, która w przyszłości zaszkodzi Kościołowi poprzez prywatne kombinacje gruntami kościelnymi. Był na ten temat już w 2003 r. artykuł w „Newsweeku” pt:„Kościół omotany”.

Osobnym tematem będzie tu osoba dość kontrowersyjnego proboszcza komorowickiego Tadeusza Nowoka (z dzielnicy Bielska-Białej) z parafii Św. Jana Chrzciciela, który mało, że otaczał się kobietami, z których jedna Renata P., opisana w marcu 2001 r. w sławetnym artykule „Faktów i Mitów” - jest obecnie jego kucharką na jego plebanii, bo poprzednią zacną Panią Bronię (dziś już nieżyjącą) odesłał kilka lat wstecz z tobołami do Wodzisławia, gdy dostrzegła łączący ich romans. Jeszcze wcześniej kupił Renacie P. mieszkanie przy ul. Jutrzenki 3 w Bielsku-Białej.

Proboszcz Tadeusz Nowok to osobistość dość wyrachowana: miał wysokie aspiracje, bo robiąc doktorat z dziedziny zupełnie świeckiej (nie związanej z żadną z dziedzin teologicznych, doktrynalnych lub czysto kościelnych) – zamierzał ubiegać się o nominację biskupią na biskupa pomocniczego diecezji bielsko-żywieckiej lub może nawet w jakiejkolwiek innej diecezji. Temu celowi miał służyć wspomniany doktorat i posiadany majątek wielomilionowej wartości.

Proboszcz Tadeusz Nowok jako ksiądz – jest zwykłym ubogim człowiekiem, nie posiadającym snadź żadnego majątku, którego nie mogłaby przejąć nawet kuria na cele kościelne, ale jako prywatna osoba jest posiadaczem wielu działek gruntowych o wielomilionowej wartości. A tych mu - jak na razie - Kuria zabrać by nie mogła, bo są jego prywatną własnością. Pytanie: kiedy i jakim sposobem wszedł w ich posiadanie ?

Wedle książki autorstwa Seweryna Mosza pt.: „Kasa Pana Boga” Ks. Tadeusz Nowok urodził się 28 października 1951 r. w Chorzowie w diecezji katowickiej. Święcenia kapłańskie przyjął w 1976 r. i nawet zapowiadał się na dobrego księdza. Był dynamiczny, prężny i pełen pomysłów. Takim go zapamiętano w katowickiej katedrze Chrystusa Króla, w której pełnił funkcję wikarego w latach 1983-84. To było nie lada wyróżnienie, aby młody ksiądz – zamiast nabierać praktyki w trudnych parafiach robotniczych – dostał ciepłą posadkę u boku biskupa, w tym przypadku pod opiekuńczymi skrzydłami ks. Prałata Henryka Zganiacza, proboszcza katedry – i jak się okaże – dobrego nauczyciela w pełnym tego słowa znaczeniu. Potem były wyjazdy zagraniczne, także pod pretekstem uzupełniania nauki i chęci zdobywania tytułów naukowych. Księdzu Nowokowi od zawsze marzyła się sakra biskupia, a ta wymagała studiów, zwłaszcza w Rzymie.

Tyle tylko, że ks. Nowok bardziej przywiązany był do czerpania z uroków życia niż do przysięgi ubóstwa i oddania duchowego Bogu. Drogą ku wyżynom władzy miała być także funkcja prefekta w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym. Na własne probostwo w diecezji katowickiej od zawsze trzeba było czekać cale lata. Nie wystarczył wymagany wiek minimum 35 lat. W tym przypadku było inaczej. Ksiądz Tadeusz Nowok został najpierw proboszczem w parafii św. Małgorzaty w Bielsku-Białej, gdzie dał się poznać jako znakomity organizator i gospodarz, gdyż za jego to czasów podjęto tu szeroki program remontów.

Kiedy w 1992 r. utworzona została diecezja bielsko-żywiecka, ks. Tadeusz Nowok przeniesiony został do parafii pw. św. Jana Chrzciciela w bielskiej dzielnicy Komorowice. Był zresztą na krótko związany z tą parafią już w 1976 r., po ukończeniu studiów w seminarium duchownym. Ks. Tadeusz Nowok jest też założycielem i dyrektorem Beskidzkiego Radia „Anioł Beskidów”. Był głównym koordynatorem pielgrzymek narodowych do Rzymu: w roku 2000 z okazji Wielkiego Jubileuszu Roku Świętego oraz w roku 2003 z okazji 25-lecia pontyfikatu Papieża Jana Pawła II.

Od lipca 2000 r. był współprzewodniczącym Komisji Majątkowej z ramienia Episkopatu. Choć wybrany został na 5-letnią kadencję, biskupi musieli odwołać go w 2003 r. po ujawnieniu afery w tej Komisji z udziałem znanego nam już Marka Piotrowskiego z dawnej komunistycznej Służby Bezpieczeństwa.

Ks. Tadeusz Nowok jeszcze do niedawna był prawdziwą gwiazdą Kościoła w Polsce. Uchodził za eksperta we wszelkiego rodzaju sprawach gospodarczych, za co był naprawdę lubiany i doceniany przez najważniejszych hierarchów, w tym zwłaszcza ówczesnego biskupa polowego, a obecnie metropolitę gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia, no i oczywiście przez ordynariusza bielsko-żywieckiego, biskupa Tadeusza Rakoczego.

Ks. Nowok zarządzał diecezjalnym radiem „Anioł Beskidów” i potrafił organizować różne źródła finansowania na jego utrzymanie. Właśnie na ten cel, przy pomocy zaprzyjaźnionego z nim byłego SB-eka Marka Piotrowskiego – skupował co bardziej atrakcyjne działki i handlował nimi, by wspomagać finansowo kierowane przez siebie radio. Tak przynajmniej próbowano tłumaczyć nie zawsze zgodną z prawem działalność księdzaTadeusza Nowoka. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że działki sprzedawane były 10-15 razy taniej od ich faktycznej wartości.

Przy organizacji Narodowej Pielgrzymki Jubileuszu 2000-lecia Chrześcijaństwa do Rzymu, której koordynację powierzono ks. Nowokowi, odnowiła się jego dobra znajomość z ekonomem Episkopatu księdzem Janem Drobem. Nic więc dziwnego, że ks. Tadeusz Nowok został współprzewodniczącym Mieszanej Komisji Majątkowej Rządowo-Kościelnej i ze strony kościelnej jemu też powierzono przygotowania do zaplanowanej na maj 2003 r. kolejnej narodowej pielgrzymki do Rzymu, tym razem z okazji Jubileuszu 25-lecia pontyfikatu Papieża Jana Pawła II.

My znamy też księdza Tadeusza Nowoka jako miłośnika innego rodzaju uciech. W rodzinnym Chorzowie do 1997 r. w miarę szczęśliwe życie prowadziła niejaka Renata P. i jej mążAndrzej P. Renata miała jednak większe potrzeby seksualne niż możliwości męża, choć on szkolił się na różne sposoby. Nie zapobiegł jednak poszukiwaniu przez nią różnych doświadczeń seksualnych poza małżeństwem. Renata znajdowała partnerów dzięki ogłoszeniom w prasie erotycznej. Na jedno z nich odpowiedział także wówczas 44-letni Tadeusz, szczerze pisząc, że jest duchownym od 20 lat, do tego kochającym swoją pracę i pragnącym trwać w tym powołaniu do końca swoich dni.

Przedstawił też dokładnie swój opis, a dodać musimy, że jako mężczyzna byłby dla niejednej kobiety bardzo atrakcyjnym partnerem. Wiele parafianek nieraz miewało bardzo grzeszne myśli na wspomnienie swojego proboszcza. Żalił się, że doskwiera mu samotność, że brak mu kobiecej przyjaźni i ma już dość spędzania urlopów wyłącznie w męskim gronie. I wreszcie – zdecydowanie ma już dość „zaspokajania swojej erotyki” w nienaturalny sposób. Tak rozpoczął się romans wart uwiecznienia ekranowego. Niejeden film o trudnej miłości nie byłby tak interesujący, jak opowieść o miłości księdzaTadeusza iRenaty.

W końcu o wszystkim dowiedział się jej mąż. Ksiądz Tadeusz odważnie podjął się rozmowy z „rogatym” chorzowianinem i opowiedział mu o wszystkim, a musiał być bardzo przekonujący, zresztą jak na kaznodzieję przystało, skoro Andrzej nie tylko na wszystko się zgadzał, ale i chętnie z parką ustalał daty i szczegóły ich randek, w tym także wyjazdowych, gdzieś na słoneczne plaże śródziemnomorskie. Aby ta opowieść nie oburzyła zbytnio czytelników książki, autor Seweryn Mosz poprzestał tylko na skróconym opisie i nie odsyła ich do książki „Życie seksualne księży” - Roberta A. Haaslera.

Wspomnieliśmy już o bliskiej współpracy księdza Tadeusza Nowoka z byłym funkcjonariuszem PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa, a potem znawcą rynku nieruchomości i pełnomocnikiem kilkudziesięciu polskich parafii i instytucji kościelnych – Markiem Piotrowskim. Przypomnijmy choć kilka z przykładów tej jakże owocnej współpracy.

W 2001 r. bielska parafia św. Jana Chrzciciela, której proboszczem był ksiądz Tadeusz Nowok, wystąpiła do Komisji Majątkowej współkierowanej przez niego – z wnioskiem o przydzielenie nieruchomości jako rekompensaty za utracone mienie. W dniu 22 stycznia 2002 r. zawarta została w tej sprawie ugoda, na mocy której parafia otrzymała od Agencji Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa cztery działki o łącznej powierzchni 9,5 hektara. Komisja Majątkowa podjęła decyzję w tej sprawie jedynie w składzie czteroosobowym (na 12 członków). Wśród decydujących był oczywiście ksiądz Tadeusz Nowok. Sam z wnioskiem wystąpił i sam dla siebie podjął decyzję. Od razu pragniemy uspokoić co krytycznych Czytelników, których mogłoby oburzyć określenie, że ksiądz Nowok podejmował decyzje dla siebie, bo faktycznie przecież nie działał on we własnym, a instytucji kościelnej interesie.

Bielski pełnomocnik Agencji Adam Mrowiec dokonał wyceny działek, a następnie formalnie przekazał je parafii. Wartość gruntu na jednej z działek wyceniona została przez niego na 2 złote za metr kwadratowy, innej – 10 złotych za metr. Już dwa miesiące po zawarciu ugody działkę o powierzchni 0,33 ha kupił od parafii Jana Chrzciciela za kwotę 33 tysięcy złotych jej proboszcz ks. Tadeusz Nowok już na swoje osobiste cele.

Aby wszystko było w zgodzie z prawem, zapłacił tyle samo, na ile opiewała wycena przygotowana dla Komisji Majątkowej. Drugą działkę kupił od parafii dla siebie prywatnie pełnomocnik instytucji kościelnych, oczywiście nie kto inny – ale właśnie Marek Piotrowski. To była już spora działka – 3,2 ha. I w tym przypadku zastosowano cenę zgodną z wyceną w Komisji Majątkowej: 2 złote za metr kwadratowy. Działki położone były nie byle gdzie, bo pod Dębowcem i Szyndzielnią, a tam miasto planowało wybudować wielkie centrum rekreacyjno-turystyczne.

Teraz żadne zamierzenia inwestycyjne w tym miejscu nie będą miały szans realizacji bez wykupienia działek księdza Tadeusza Nowoka i Marka Piotrowskiego. Według specjalistów od rynku nieruchomości w okolicach Bielska-Białej rynkowa wartość ziemi pod Dębowcem i Szyndzielnią już na starcie wynosiła w owym czasie (2002 r.) nie mniej niż 40 złotych za metr kwadratowy, a przy realizacji inwestycji turystycznych mogła dochodzić nawet do 120 złotych za metr kwadratowy. Dwoma zaledwie decyzjami ksiądz Tadeusz Nowok wydając też zaledwie 33 tysiące złotych nabył prywatnie majątek o wartości minimum 120 tysięcy złotych, czyli cztery razy większej, a Marek Piotrowski majątek wart co najmniej 1,2 miliona złotych – a więc 20 razy więcej niż wydał. Nie pomogły interwencje i śledztwa dziennikarskie.

Choć regionalny szef Agencji Rolnej z Opola oburzony był postępowaniem swojego pełnomocnika w Bielsku-Białej, to prawnie nic zrobić nie mógł. Działek pod Dębowcem i Szyndzielnią odzyskać już nie będzie można. Widać jednak było, że grunty pod Szyndzielnią muszą mieć dla przedstawicieli Kościoła wielką wagę, skoro jeszcze w tym samym 2002 roku Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa przekazała na podstawie decyzji Komisji Majątkowej kolejne cztery działki, tym razem parafii w Grodźcu Śląskim koło Cieszyna. I tym razem bohaterami opowiadania były te same osoby. Wyceny i przekazania działek dokonał Adam Mrowiec z bielskiej Agencji Rolnej, decyzję w Komisji podejmował znów ks. Tadeusz Nowok, a pełnomocnikiem parafii był znany nam SB-ek Marek Piotrowski.

Adam Mrowiec wycenił metr kwadratowy ziemi po 3,24 złotego. Kiedy tylko parafia uzyskała tytuł własności do nieruchomości – Marek Piotrowski posiadający jej wszelkie pełnomocnictwa natychmiast sprzedał całą ziemię. Dwie z czterech działek, o łącznej powierzchni 1,4 ha – kupił osobiście i wyłącznie dla siebie ksiądz Tadeusz Nowok, oczywiście znowu po cenie zaniżonej 3,24 złotego za metr. Ksiądz Nowok kupił ziemię na użytek prywatny bez niczyjej wiedzy, choć zgodnie z prawem kanonicznym powinien był na to uzyskać zgodę zwierzchników z kurii biskupiej.

Ks. Tadeusz Nowok miał jednak pecha. Jego działalnością w Komisji Majątkowej oraz charakteru znajomości z Markiem Piotrowskim od dawna interesowali się dziennikarze, zwłaszcza redaktor Jacek Bazan z TVN oraz tygodnik „Newsweek”. Nie mogąc uzyskać od zainteresowanych jakichkolwiek wyjaśnień dotyczących tych szemranych interesów, zwrócili się oni zarówno do Kurii biskupiej bielsko-żywieckiej, jak i do Konferencji Episkopatu Polski i jej ówczesnego rzecznika ojcaAdama Schulza. W obu instytucjach zapewniano o woli dogłębnego wyjaśnienia sprawy, choć im bliżej było terminów wyznaczonych na jej wyjaśnienie, tym trudniej było skontaktować się z wyznaczonym przedstawicielem biskupa bielskiego Tadeusza Rakoczego.

Także strona rządowa w Komisji Majątkowej wolała milczeć. A przypomnijmy, że był to czas szczególny, bowiem ksiądz Nowok odpowiadał w imieniu Episkopatu za Narodową Pielgrzymkę Polaków dla uczczenia 25-lecia pontyfikatu Jana Pawła II, która właśnie na te dni była planowana w maju 2003 r.

Z natury rzeczy Kościół oficjalny nie chciał komentować żadnych spraw związanych z tak ważnym księdzem. Stronie rządowej tym bardziej nie zależało na podnoszeniu jakichkolwiek kwestii spornych. Tylko dzięki opisanym wyżej transakcjom ksiądz Tadeusz Nowok „kupił” na własne potrzeby 1,73 hektara ziemi wartej według cen rynkowych minimum 680 tysięcy złotych, płacąc zaledwie 15 procent tej kwoty.

Młyny machiny kościelnej sprawę księdza Tadeusza Nowoka mieliły, choć czyniły to jak zwykle bardzo powoli. Ostatecznie ksiądz został w połowie kadencji odwołany z funkcji współprzewodniczącego Komisji Majątkowej, by poświęcić się całym sercem jedynie swojej parafii, gdzie pracuje do dziś, no i może jeszcze Renatce z Chorzowa.

Owocna działalność Marka Piotrowskiego w Komisji Majątkowej i w innych finansowych sprawach Kościoła przedstawiona została szeroko w prasie ogólnopolskiej przy okazji aresztowania Marka Piotrowskiego we wrześniu 2010 r.

Naszych czytelników odsyłamy szczególnie do serii artykułów pod wspólnym tytułem „Anioły i demony” - zamieszczonych w „Faktach i Mitach”. Pewnie poczynaniom Marka Piotrowskiego na rzecz Kościoła moglibyśmy poświęcić co najmniej tak samo obszerny raport jak ten o majątku kościelnym całego Kościoła, ale mamy przeświadczenie, że stworzony on zostanie w formie aktu oskarżenia, który poddany zostanie pod osąd sprawiedliwości – a ta jak wiadomo jest ślepa, więc wierzymy, że będzie obiektywna. Czytelnicy będą mieli na pewno szansę poznania prawdziwej działalności nie tylko Marka Piotrowskiego, ale zapewne także innych wymienionych w naszym raporcie osób. (Koniec cytatu).

Te powyżej opisane okoliczności – które zanim nastąpiły, były przewidziane przez Piotra Smolanę jako następstwo nieodpowiedzialnego zadawania się kurialistów z byłymi SB-kami - były przyczyną odesłania przez Piotra Smolanę swojej członkowskiej legitymacji Akcji Katolickiej do Papieża Jana Pawła II w dniu 20 marca 1999 r. - stały się też przyczyną tego, że dokładnie po ponad 11 latach po latach Piotr Smolana miał prawo przesłać list do wszystkich Kurii Biskupich w Polsce oraz do wszystkich księży diecezji bielsko-żywieckiej następującej treści:

Piotr Smolana
(Poseł na Sejm RP IV kadencji)

Skr. poczt. Nr 15

43-304 BIELSKO-BIAŁA 4

Tel. +48 600-068-403

Bielsko – Biała, dnia 10 października 2010 r.
Motto:

Państwo – jeżeli ma być uczciwe wobec obywateli,

to prawo ma być tak tworzone i tak konstruowane,

aby nie było żadnych luk prawnych, możliwości jego

omijania i tworzenia fikcji prawniczej.

Nieżyczliwość bielskiej prokuratury i jej mściwe działania przeciwko

mojej osobie wywodzą się z faktu, ze przeciwko niej skierowałem do

Ministra Sprawiedliwości interpelację poselską świadczącą o korupcji

w jej szeregach.

Do Jego Eminencji

Ks. Prymasa Seniora KardynałaJózefa Glempa,

Ks. KardynałaStanisława Dziwisza,

Ks. KardynałaFranciszka Macharskiego,

Ks. BiskupaTadeusza Rakoczego

Wszystkich Księży Diecezji

Bielsko-Żywieckiej

W związku z nagłośnieniem tzw.Afery gruntowej jaka zaistniała w ramach pracy Komisji Majątkowej Rządu i Episkopatu – w której czynny współudział miałks. Tadeusz Nowokz Bielska-Białej wraz z byłym funkcjonariuszemSB Markiem Piotrowskim (sprawa była po raz pierwszy opisywana w tygodniku„Newsweek” w2003 r.) -

- zawiadamiam, że z powodu zażyłych stosunków, w jakich znajdowali się byliSB-cy ifunkcjonariusze PZPR zKurią Bielsko-Żywiecką, na znak protestu odesłałem w dniu 20 marca 1999 r. swoją legitymacjęAkcji Katolickiejdo rąkOjca Świętego Jana Pawła II za pośrednictwemkard. Józefa Ratzingera.

Jego Ekscelencja biskupTadeusz Rakoczy znalazł się na „dywaniku” u Ojca Świętego i musiał się tłumaczyć z tego powodu. Jako kolega obecnego kardynałaStanisława Dziwisza nie omieszkał mu przedstawić mnie w bardzo negatywnym świetle, co spowodowało, że wlipcu 2006 r.kardynał nie przyjął mnie w Kurii Krakowskiej, a nawet „spławił” mnie wraz z ewangelickim działaczem charytatywnym (zasłużonym dla Katolickiej Caritas) - panem Gustawem Lorkiem.

Ostrzegałem przed zbytnią poufałością z dawnymi komunistami – ale to nie poskutkowało, za to u biskupaRakoczego zostałem zaliczony do największych wrogów Kościoła – podczas, gdy jest odwrotnie. Zawsze broniłem i bronię księży przed różnymi zarzutami, a gdy ktoś oświadcza złośliwie, że (cytat):„każdy ksiądz nic nie robi” - staram się go wyprowadzać z błędu, wykazując, że w zasadzie kapłan katolicki jest najbardziej zapracowanym człowiekiem.

Dzisiejsza nagłośniona afera gruntowa z udziałemSB-eka MarkaPiotrowskiego iks. Tadeusza Nowoka jest dowodem na to, że miałem rację i miałem prawo odesłać legitymacjęAkcji Katolickiej do Watykanu.

BpTadeusz Rakoczy(jak wspomniałem)miał z tego powodu duże nieprzyjemności (nie zamierzone przeze mnie), był na "dywaniku" uPapieża Jana Pawła II i musiał się z tego tłumaczyć. Przez trzy lata Kuria milczała aż do mojego wyboru na posła, dopiero po trzech dniach - w dniu26 września 2001 r. zadzwonił do mnie jeden z księży kurialnych (imię i nazwisko znam), który zaczął mnie indagować w tej sprawie.

Oberwało mi się za to, bobiskup Rakoczyzaczął mnie oczerniać, gdzie tylko mógł (mam na to dowody), kardynałStanisław Dziwisz też nabrał negatywnego przekonania do mojej osoby - a gdy byłem posłem zostałem zaproszony na pielgrzymkę do Ojca Świętego z udziałem personelu medycznego szpitala im.dra Edmunda Wojtyły, gdyż Papież chciał mi się bliżej przyjrzeć. Było to w dniu18 czerwca 2003 r.

Nie mam żadnego żalu za wszystkie krzywdy, jakie wyrządziła mi Kuria Bielsko-Żywiecka, bo nie było sprawą przypadku, że autorem paszkwilanckiego artykułu pt.„Chłopaki z Samoobrony” wydrukowanego w2002 r. w„Tygodniku Powszechnym” przeciwko mojej osobie – był etatowiec przybudówki kurialnej Kurii Bielsko-Żywieckiej„A-Propos” -Artur Pałyga, skoligacony z byłymSB-kiem Krzysztofem Oremusem, a nawet z wymienionymSB-ekiem Markiem Piotrowskim.

Krzysztof Oremus – kolegaArtura Pałygi, jest tym niegodziwcem, który z nakazu bielskich prokuratorów wysmażył w2004 r. na mnie jako na posła dwa bezprzykładne, paszkwilanckie i absolutnie nie polegające na prawdzie artykuły wydrukowane przez znanego brukowca„Super-ekspress” pt.:„Poseł żądał seksu” oraz„Smolana – oddaj im pieniądze”.

Powyższe co napisałem – może napawać tylko wstrętem i obrzydzeniem – czemu dawał nawet wyraz zmarły 2,5 roku temu św. pamięciKsiądz Prałat Józef Sanak, mój były katecheta. On wszystko wiedział o moich krzywdach, wspierał mnie moralnie, ale nawet przyznawał, że był nieraz zbesztany w Kurii za znajomość z moją osobą i popieranie mnie, jak i obronę mojej osoby – na co mogę przedstawić jego ostatniąOpinię napisaną w dniu20 kwietnia 2006 r.

Tak jak napisałem w swojej tzw.„Katolickiej Generalnej Spowiedzi Posła” sprzed kilku lat - „zamach na moją godność osobistą i niezależność jako polskiego posła został dokonany przez katolicką Kurię do spółki ze wszystkimi mocami ciemności i zła. Niech im wszystkim – kurialistom – sługom Bożym – Bóg wybaczy – bo nie wiedzieli co czynią”.

Przy tej okazji tę moją tzw.„Katolicką Generalną Spowiedź Posła” wysyłam również drogą internetową.

Szczęść Boże,

Piotr Smolana – poseł na Sejm RP IV kadencji

Opisana historia zmagania się Piotra Smolany z przeciwnościami losu, w tym również perypetie z kurialistami, z których najważniejszy kurialista w osobie ekscelencji biskupa Tadeusza Rakoczego dostał się już w 2003 r. pod ostrzał mediów z powodu afery gruntowej w ramach komisji mieszanej Rządu i Episkopatu, a nawet musiał tłumaczyć się przed Papieżem z błahego pozornie faktu odesłania przez jednego z przedstawicieli laikatu katolickiego własnej legitymacji członka Akcji Katolickiej – znalazła nawet swój ciekawy epilog właśnie w Watykanie.

Otóż w czerwcu 2003 r. na osobiste życzenie Papieża Jana Pawła II zaproszono do Watykanu na spotkanie z Ojcem Świętym Dyrekcję wraz z personelem medycznym Szpitala im. Dra Edmunda Wojtyły z Bielska-Białej.

Zamysł był jednakże nieco inny. To Papież Jan Paweł II dowiedziawszy się, że człowiek sławny z odesłania legitymacji Akcji Katolickiej został posłem, a nawet miał wielokrotną styczność z nim, jeszcze jako kard. Karolem Wojtyłą i niewiele późniejszą styczność już po wyborze na Papieża - również w Watykanie w dniu 16 października 1984 r. - co przypomnieli mu kard. Franciszek Macharskiznający Piotra Smolanę osobiście – nakazano Dyrekcji tego szpitala dokooptowanie do składu delegacji właśnie osobę posła Piotra Smolany. Nie zaproponowano wyjazdu do Watykanu żadnemu z pozostałych ośmiu posłów i dwóch senatorów z okręgu Bielsko-Biała.

Papież chciał się przyjrzeć bliżej posłowiPiotrowi Smolanie - z którym rozmawiał kilkakrotnie: w dniu 2 lutego 1977 r. w asyście ks.Józefa Sanaka, potem zaledwie dwa tygodnie później na rekolekcjach przedmaturalnych w seminarium krakowskim w dniu 16 lutego 1977 r. - by ostatecznie przyjąć go w Kurii Krakowskiej na osobistej rozmowie w dniu 30 maja 1978 r. w asyście ks. Stanisława Maślanki.

Wreszcie doszło do spotkania posła Piotra Smolany z Papieżem po 19 latach od jego ostatniej pielgrzymki w 1984 r. W dniu 18 czerwca 2003 r. dane było Piotrowi Smolanie, pełniącemu mandat poselski, klęknąć przed Papieżem w Pałacu Apostolskim. Piotr Smolana przemówił do Papieża następującymi słowami:

- Ojcze Święty – byłem u Waszej Świątobliwości 19 lat temu tutaj w Watykanie, na Mszy Świętej w Grocie Matki Bożej Lourdzkiej w Ogrodach Watykańskich.

Papież odpowiedział mu krótko: - pamiętam.

W tym momencie odezwał się ks. Dr Franciszek Płonka:

- to jest nasz parlamentarzysta z Bielska-Białej.

Papież na to krótko machając ręką:

- a przecież posła Smolanę znamy ...

- + -

Piotr Smolana przeżywając gorycz doznawanych upokorzeń, oplucia w lokalnej prasie w 1991 r. za uczciwą działalność związkową, nawet pełniąc funkcję przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” przy Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Robót Inżynieryjnych w Bielsku-Białej – gdy oszkalowano go mianem rzekomego mołojca i wichrzyciela – postanowił skończyć z obłudą w wydaniu kręgów kościelno-awuesowskich. Wciąż nie wiedział, że Opatrzność nie pozostawi go w osamotnieniu, że niedługo obdarzony zostanie mandatem najwyższego zaufania społecznego, jakim jest mandat poselski.

Widząc, że Kuria bielsko-żywiecka na czele z biskupem nie zawsze chodzącym prostym krokiem, faworyzuje w swoich progach byłych SB-ków i funkcjonariuszy PZPR - z których niektórzy prześladowali w młodych lata jego osobę znaną z opozycyjnego stanowiska w czasach socrealizmu, którzy zbierali wówczas profity za przynależność do jedynej słusznej opcji o zabarwieniu czerwonawo-różowym, a nawet wskazywali na niego palcem, jako tego nawiedzonego – a oni udawali przed biskupem nowonawróconych katechumenów – uznał, że czas skończyć z tą obłudą i pokazać biskupowi, gdzie jest jego miejsce.

Postanowił odesłać legitymację Akcji Katolickiej ze swoim zdjęciem

i podpisem do rąk samego Papieża Jana Pawła II – jako tego, który tę organizację w Polsce po raz pierwszy od czasów przedwojennych reaktywował.

W marcu 1999 r. napisał po angielsku pismo do Kardynała Josepha Ratzingera, przedstawiając bez ogródek swój problem, zaznaczając, że nie może pogodzić się z takim stanem rzeczy – dlatego odsyła swoją legitymację do rąk samego Papieża w przeświadczeniu, że czyni dobrze, że zawsze w życiu czynił dobrze – i prosi o przekazanie jej samemu Papieżowi, aby wiedział, co się w Polsce Pookrągłostołowej dzieje. W piśmie dołączył kserokopię swojego kolorowego zdjęcia, na którym uwidoczniony został z książką w rękach pt: „Moje Życie” autorstwa kard. Józefa Ratzingera.

Kuria Bielsko-Żywiecka zamilknęła dokumentnie. Swoją złość i niechęć zaczęło mu okazywać w sposób nawet dość jawny kilku działaczy miejscowego oddziału Akcji Katolickiej. Zmowa milczenia nastała dokładnie na przeciąg 3 lat – do czasu, kiedy Piotr Smolana nadspodziewanie, czy raczej niespodziewanie został posłem do Sejmu RP.

- + -

Nastał styczeń 2001 roku. Przyszły kandydat na posła, który miał nim zostać dokładnie za dziewięć miesięcy – był zupełnie bez pieniędzy, od 10 lat bez pracy z woli miłościwie rządzącego AWS-u. Był za to czuły na biedę i nieszczęścia przeciętnych ludzi, bo sam tego doznał w życiu niejednokrotnie.

Dowiedział się o kolejnej nieszczęśliwej rodzinie mieszkającej w piwnicy budynku mieszkalnego w centrum Bielska-Białej (ul. Bohaterów Warszawy 12). Pomimo gderliwej żony, która zawsze narzekała, że udziela się społecznie i bezinteresownie na rzecz pokrzywdzonych i upośledzonych – postanowił i tym razem zadziałać, sam będąc mocno ograniczony środkami materialnymi.

Odwiedził więc tę niepełną rodzinę w piwnicy i zobaczywszy kobietę samotnie wychowującą czworo dzieci, z których najmłodsze miało dwa lata oraz dziewięciomiesięczne niemowlę – wysłuchał jej opowieści o bezskuteczności swoich starań o uzyskanie mieszkania przynajmniej o piętro wyżej położone. Nie zapomni nigdy widoku liszajów od wilgoci na twarzyczce niemowlęcia i to skłoniło go do nie zaniechania udzielenia pomocy prawno-materialnej.

Przemyślał sprawę i podkładając się za osobę tej samotnej matki, ułożył dramatyczne pismo przez nią podpisane do ówczesnego prezydenta miasta Bogdana Traczyka, który już w następnym roku przegrał wybory prezydenckie i samorządowe.

Z datą 19 stycznia 2001 r. skierował pismo do niego, zaś w rozdzielniku, oprócz kilku poważnych instytucji, jak Sanepid, biura poselsko-senatorskie Stanisława Szweda (AWS, dzisiaj PiS), Marcina Tyrny (AWS), Zbigniewa Leraczyka i Janusza Okrzesika (UW) – nawet zamieścił również Kurię diecezjalną na czele z rzeczonym biskupem, tego - który miał podobno stać na straży Bożego Miłosierdzia.

Jako były ministrant i lektor, które to funkcje sprawował do samej matury w 1978 roku - wiedział, że w Kościele Miłosierdzie Boże jest głoszone na co dzień, a jej patronką z polecenia samego Papieża ustanowiona została siostra Faustyna spod krakowskich Łagiewnik, której czciciele odmawiają regularnie codziennie o godz. 15.oo koronkę do Bożego Miłosierdzia.

Tę datę 19 stycznia 2001 roku - roku nadspodziewanego wyboru do Parlamentu - poseł zapamiętał jako znamienną. Dokładnie sześć miesięcy później - 19 lipca 2001 r. witałAndrzeja Leppera na pl. Chrobrego w Bielsku-Białej, a trzy miesiące później również dokładnie 19 października 2001 r. składał przysięgę poselską transmitowaną drogą radiową i telewizyjną na całą Polskę.

Na jego widok wtedy w styczniu 2001 r. - kiedy składał pismo w imieniu samotnej matki - w Kurii diecezjalnej rozeszła się pogłoska, że interweniując w sprawie pomocy mieszkaniowej dla tej biednej kobiety - nie czyni tego bezinteresownie, zaś od proboszcza swojej żony usłyszał niebawem jeszcze w lutym 2001 r., że ten dość się nasłuchał w Kurii na jego temat: podobno samych „dobrych rzeczy”.

Następnym razem proboszcz z Chybia wielebny ksiądz Ludwik Lasota zobaczył go jako nowo wybranego posła na pasterce w chybskiej świątyni w grudniu 2001 r. przystępującego do komunii świętej.

Po tej pasterce niebawem odwiedziła posła w jego Biurze Poselskim kobieta w czerni. Poseł Piotr Smolana zdziwił się niepomiernie, gdy ta oświadczyła mu, że zetknął się z nią kiedyś, że starał się jej pomóc w uzyskaniu mieszkania.

Nie poznał jej od razu, a to dlatego, że zafarbowała blond włosy na czarno, a kiedy przedstawiła mu się jako Jolanta Partyka, widząc jej czarny ubiór, domyślił się, że została niedawno wdową, co potwierdziła.

- Czy Pani nadal mieszka w tej piwnicy ?

Gdy otrzymał twierdzącą odpowiedź, zamyślił się i doszedł do słusznego wniosku, że coś z tym miłosierdziem Bożym w wydaniu biskupa zawiodło. Jak mógł hierarcha Kościoła rzymsko-katolickiego nie zareagować na dobro i zagrożone zdrowie wraz z życiem tych dwóch najmniejszych - najmłodszych dzieci ? Czyż Chrystus nie powiedział do Apostołów:

- czegoście nie uczynili temu najmniejszemu z was – mnie żeście nie uczynili i dlatego nie możecie wejść do Królestwa Bożego ?

Powiedział wówczas do tej wdowy:

- proszę wracać do dzieci, ja wiem co teraz mam zrobić. Poślę Pani pocztą pismo poselskie. Niech Pani będzie spokojna.

Poseł długo nie mógł zaznać spokoju. Jak to możliwe, że on - poseł na Sejm RP, na prośby swojego byłego proboszcza i katechety nie pozostawał obojętny - jako nowo wybrany poseł wspomagał finansowo niektóre rodziny, a oto rządca diecezji – niedawno przybyły z Watykanu, wielki pupil Papieża Jana Pawła II okazał się być nieczułym na krzywdę najmniejszych ?

Okazał kamienne serce dla nich ?

Był przecież skutecznie powiadomiony o tym fakcie.

Rzeczywiście – gdyby poseł nasyłał do Kurii na ręce biskupa dziesiątki takich spraw – to Kuria mogłaby w końcu po udzieleniu pomocy pierwszym dwóm przypadkom „wkurzyć” się na niego i orzec w końcu, że od takich spraw jest MOPS, a nie Kuria. Byłaby to nawet święta racja.

Ale to był jeden jedyny przypadek, który skierował do Kurii i liczył na to, że nie zostanie osamotniony w swoim pragnieniu zakończenia męki tych najmniejszych mieszkających w piwnicznej wilgoci. Chodziło o maleńkie dzieci w wieku 9 miesięcy i dwóch lat. Pozostałe nieco starsze w wieku niespełna 10 lat też uznawał za te najmniejsze, których Chrystus bronił w swoich naukach.

Wiedząc, że biskupa łączyły ścisłe więzy z Janem Pawłem II – z którym poseł również miał wielokrotną styczność jako Kardynałem i Papieżem – liczył na to, że pisząc pismo datowane 18 maja 2002 r. - w dzień urodzin Ojca Świętego – skłoni biskupa do uczynku miłosierdzia.

Usiadł przy komputerze i napisał pismo następującej treści:

POSEŁ NA SEJM RP
Piotr Smolana

Klub Parlamentarny Samoobrona RP

Biuro: ul. 1 Maja 47; 43-300 Bielsko – Biała; tel.(0-33) 498 – 48 - 45;

fax (0-33) 498 - 48- 46; e-mail:biuro-posla-smolany@wp.pl

Bielsko-Biała, dnia 18 maja 2002 r.

Prezydent Miasta Bielska-Białej

Pan Bogdan Traczyk

Pl. Ratuszowy 1

43-300 BIELSKO-BIAŁA

Przypominam się o zaległej sprawie sprzed 1,5 roku, kiedy osobiście zaangażowałem się w pomoc prawną dla matki samotnie wychowującej czworo dzieci.

Skarga skierowana do Pana Prezydenta była mojego autorstwa - podpisana została przez Panią Jolantę Partykę. W dniu 19 stycznia 2001 r. została przeze mnie osobiście rozprowadzona do wszystkich przedstawicieli możliwych instytucji, aby wskrzesić w nich chociaż iskierkę ludzkiego współczucia dla tych najmłodszych dzieci.

Z przykrością stwierdzam po tym czasie, że nic nie wskórałem – głusi na los i krzywdę wówczas najmłodszego dziecka w wieku zaledwie 9 miesięcy pozostali wszyscy, którzy poprzybijali pieczątki potwierdzające na odwrocie pisma.

Były mąż Pani Jolanty Partyki zmarł kilka miesięcy temu i ta niepełna rodzina nadal mieszka w piwnicy, i pozostaje na łasce losu.

Mam nadzieję, że mój obecny list wzruszy kamienne serca dzisiejszym możnowładcom na czele z Księdzem Biskupem Tadeuszem Rakoczym i zmieni los tych dzieci na lepszy.

Dla przypomnienia dołączam przedmiotową skargę z dnia 19 stycznia 2001 r.

z poważaniem

Poseł na Sejm RP

Piotr Smolana

Do wiadomości:

1. Adresat

2. Jego Ekscelencja Ks. Bp Tadeusz Rakoczy, ul. Żeromskiego 5, 43-300 Bielsko-Biała.

3. Przewodniczący Rady Miejskiej – Pan Henryk Juszczyk

4. Przewodniczący Komisji Mieszkaniowej - Pan Franciszek Nikiel

5. Zarząd Miasta – Pan Henryk Kenig

6. Senator AWS – Pan Marcin Tyrna

7. Poseł AWS – Pan Stanisław Szwed

8. Senator Unii Wolności – Pan Janusz Okrzesik

9. Poseł Unii Wolności – Pan Zbigniew Leraczyk

10. Śląska Wojewódzka Stacja Sanepid – Bielsko-Biała

11. Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 22 w Bielsku-Białej

12. Dyrektor Gimnazjum nr 3 w Bielsku-Białej

Pismem tym poseł osiągnął cel – samotna matka wychowująca czworo dzieci otrzymała przydział mieszkania zaledwie po upływie tygodnia po tym piśmie - jeszcze w maju 2002 r. To był cud niespotykany, żeby którykolwiek człowiek – nawet będący posłem - potrafił tak skutecznie zainterweniować u władz ziemskich tego świata – nawet w ziemskiej Kurii, która ma podobno nieustanny kontakt z Niebem i jego Namiestnikiem na Ziemi.

Jednakże poseł nie wiedział, że od tego momentu zawarował sobie w osobie biskupa śmiertelnego wroga. Biskup nie mógł znieść takiej zniewagi i obelgi, że ktoś go poucza, czym jest grzech zaniechania i zaniedbania, że ktoś go ubiegł w świadczeniu miłosierdzia, że ktoś dosłownie „utarł mu nosa” i pokazał, jak on „stoi” na straży Bożego Miłosierdzia – o którym usta ma pełne frazesów, o którym to miłosierdziu niemalże w każdą niedzielę prawi w niedzielnych kazaniach – ale aby chociaż niewielkim czynem nie dać mu świadectwa w życiu codziennym ?

Zaczęło się niebawem. Nie darmo panuje w społeczeństwie powszechne przekonanie, że Kościół ma długie ręce, a kler jest mściwy, chociaż Piotr Smolana takiego poglądu nie szerzy. Biskup postanowił nie darować niesfornemu posłowi „kamiennego serca”.

Bo czy sprawą przypadku było, że zaledwie kilka tygodni później w „Tygodniku Powszechnym” poseł zostaje opisany tendencyjnym artykułem pt.: „Chłopaki z Samoobrony” z podtekstem:

Jednakże jeszcze w tym samym 2002 roku, poseł będąc zaproszony na 50-lecie istnienia GOPR do Szczyrku – pojechał tam goprowskim gazikiem, a w nim usłyszał, jak goprowcy celowo przekomarzają się na temat jego ekscelencji:

- czy będzie biskup obecny na tej uroczystości i odprawi mszę w intencji GOPR ?

- no nie – to bardzo wątpliwe. Ekscelencja jest na odwyku i leczy wątrobę !

- ale może jednak pozbierał się już i dojedzie !

- wątpię –na to któryś z innych goprowców– ma wątrobę zajechaną do cna ! Nie pociągnie za długo !

Poseł zbaraniał na te słowa. Nic mu nie było wiadomym do tej pory, aby biskup jego diecezji miał problemy alkoholowe. A może to blamaż ?

Ale przecież sam Papież Jan Paweł II długo nie wierzył w alkoholizm biskupa Śliwińskiego z Elbląga. Dochodziły go słuchy, że ekscelencja Śliwiński zamroczony alkoholem, otoczony młodymi kobietami na lotnisku w Moskwie – zaginął bez śladu na kilka dni. Sprawa by się nie wydała, gdyby podobno nie narobił przedwczesnego rababanu eminencja Prymas Glemp: „że go musiało zwinąć KGB”.

Po tej politycznej awanturze Episkopat polski uspokoił papieża-Polaka, że nic się nie stało, że ekscelencja się odnalazł i nikt go nie porwał. Kościół elbląski zanosił do Boga dziękczynne modły i pienia wraz z miejscowymi diecezjanami, że ekscelencja „zaginął był, a odnalazł się” – a nie został na całe szczęście wywieziony przez KGB na Syberię, gdzie zresztą miał nawiedzić miejscową polską parafię.

Sprawa się rypła – gdy ekscelencjaŚliwiński na nowo nie zdzierżył, nie wytrzymał bez kierownicy i odpowiedniej dawki alkoholowej, i pojechał po pijaku przez miasto do swojej kurii, po drodze najechawszy na żywą przeszkodę jak ongiś minister Sadowski.

Schwytany na gorącym uczynku – nie miał już nic na swoje usprawiedliwienie. Watykan na cichy rozkaz Pontifexa wykopał go z biskupiego stolca i na tym się skończyło. Nawet Sekretarz don Stanislao Dziwisz był bezradny.

Na szczęście dla siebie – biskup bielsko-żywiecki nie jeździ samochodem sam. Po prostu chyba nie ma prawa jazdy, więc sprawa tym razem nieprędko ma szansę ujrzeć światło dzienne. Biskup może czuć się bezpiecznie, ale długo nie mógł czuć się bezpiecznie, dopóki Smolana był posłem.

Gdy więc doszły go słuchy, że poseł jest oskarżany przez zmówionych świadków z bielskiej Samoobrony – Kuria z zadowoleniem zaczęła przyjmować takie nowinki.

Już wcześniej w 2002 roku – niejaki Artur Pałyga – siedzący na etacie w kurialnej przybudówce „A^PROPOS” (Magazynie Społeczno-Kulturalnym) a więc protegowany i bliski współpracownik Kurii Bielsko-Żywieckiej - podszywając się pod dziennikarza z „Rzeczypospolitej” przed byłym katechetą posła – wówczas 90-letnim księdzem Prałatem Józefem Sanakiem (zmarł 12.II.2008 - przyp. P.S.) – usiłował dowiedzieć się nieco negatywów na temat posła Piotra Smolany, niewiele się dowiedział ponad to, że poseł jest człowiekiem na wskroś uczciwym.

To jednak nie przeszkodziło mu oszkalować posła na łamach ogólnopolskiej gazety. Jednakże to nie „Rzeczpospolita” - pod którą podszywał się Artur Pałyga - wydrukowała paszkwilancki artykuł. Odmówiło tego prawdopodobnie wiele innych gazet. Nagonka na posła nie mogła jednak spełznąć na niczym. Trzeba było koniecznie znaleźć gazetę, która wbrew dobrej opinii Księdza Prałata – wydrukuje taki artykuł.

Wybór padł na rzekomo katolicki „Tygodnik Powszechny”. Niewykluczone, że do akcji przeciwko posłowi zaangażowała się Kuria Diecezjalna. Bardzo nieżyczliwy był posłowi Ks. Krzysztof Ryszka – prawa ręka biskupa Tadeusza Rakoczego, obecnie proboszcz przykurialnej parafii NSPJ.

„Tygodnik Powszechny” ziejący nienawiścią do Andrzeja Leppera i Samoobrony bardzo chętnie wziął na swoje łamy artykuł pt.: „Chłopaki z Samoobrony”. Redaktor Naczelny Ks. Adam Boniecki wespół z innymi redaktorami wywodzącymi się z dawnej Unii Wolności – Krzysztofem Kozłowskim i Józefą Hennelową nie mieli żadnych skrupułów, aby upublicznić brednie sfrustrowanego szefa małopolskiej Samoobrony Tadeusza Łobodzińskiego z Oświęcimia.

Tadeusz Łobodziński – niedoszły poseł Samoobrony, kiedy Lepper w ogóle nie zareagował na jego listy po przegranych wyborach w 2001 r. - upatrzył sobie na dłużnika za przegrane wybory osobę nowo wybranego posła Piotra Smolanę, który wybory akurat wygrał, ale w nieodległym Bielsku-Białej.

Łobodzińskiod stycznia 2002 r. już nie chciał zejść z karku temu posłowi. Ubzdurał sobie, że musi z niego ściągnąć haracz za przegrane wybory, bo w innym przypadku nie będzie się nazywał Łobodzińskim.

Ten człowiek Prezydentowi Miasta Oświęcimia Andrzejowi Telce zagroził natychmiastową dymisją, jeżeli nie spełni jego żądań odnośnie wydania zezwolenia na remont walącej się chaty. W przeciwnym przypadku zajmie jego miejsce, gdyż niechybnie wygra wybory prezydenckie i wysiuda go z zajmowanego stanowiska. Dostał w wyborach samorządowych 2002 zaledwie 59 głosów w 59-tysięcznym mieście.

Staroście oświęcimskiemu Adamowi Bilskiemu zagroził wywiezieniem na taczkach polanych gnojowicą, jak tylko zostanie posłem. Niestety nie został.

Nic dziwnego, że podobne podchody zaczął czynić w kierunku posła Piotra Smolany. Czyni do teraz. Ale nic w tym dziwnego:

l z własnym rodzonym synem 42-letnim Piotrem Łobodzińskim jest w ostrym konflikcie od ponad 18 lat i nie pozwala zbliżać się do siebie na odległość 50 m. Przechwalał się takim wyrokiem sądowym.

l z własną rodzoną córką Celiną Łobodzińską-Gąsior – katechetką po KUL-u jest również w ostrym konflikcie od 10 lat i przeklął ją na zawsze za to, że wyszła za mąż za człowieka podobno o wyglądzie mongołowatego downa ślepego od urodzenia.

„Tygodnik Powszechny” nie poczuwał się do żadnej odpowiedzialności za krzywdy wyrządzone posłowi Piotrowi Smolanie – ani nie miał najmniejszego zamiaru wynagrodzić mu tego w jakiejkolwiek postaci.

Artur Pałyga wykonał swoje zadanie i na tym się skończyło. Zmylił wprawdzie Księdza Prałata Józefa Sanaka, że jest rzekomym dziennikarzem „Rzeczypospolitej” - ale czego się to nie robi dla uwiarygodnienia swoich niecnych knowań ? Łobodzińscy za to jeszcze do niedawna nie chcieli zejść z karku posłowi Piotrowi Smolanie. Do końca oskarżali go o czyny nie popełnione, a przegrywane procesy jeszcze niczego ich nie nauczyły.

Ekscelencja biskup Tadeusz Rakoczy popełnił jeden błąd: postanowił zemstę i z niej się nigdy nie wycofał. PosełPiotr Smolana zaledwie kilka dni po wyborze na posła – 26 lub 27 września 2001 r., otrzymał telefon od Kurii biskupiej w Bielsku-Białej, w którym ksiądz o nieustalonym nazwisku (nie zapisał sobie tego nazwiska) sugerował mu, aby wycofał się ze swojej decyzji odesłania legitymacji Akcji Katolickiej do Watykanu do rąk Papieża Jana Pawła II. (Obecnie przypomniał sobie, kto to był: ks. Ignacy Czader– wicedyrektor Caritasu przy Kurii Bielsko-Żywieckiej – przyp. P.S.)

Gdyby w tym momencie Piotr Smolana otrzymał zaproszenie na spotkanie i osobistą rozmowę z biskupem - być może, że wypadki potoczyłyby się inaczej.

Ale nowo wybrany Poseł pamiętał, jak był pomiatany przez kurialistów. Przecież obwieścił mu to zaledwie pół roku wcześniej w lutym 2001 r. Proboszcz z Chybia Ks. Ludwik Lasota (+ 6.XII.2010) : - samych dobrych rzeczy się o panu nasłuchałem !

Poseł Piotr Smolana odpowiedział wówczas księdzu Ignacemu Czaderowi: - dlaczego dopiero teraz reagujecie na mój list do Watykanu z marca 1999 r. ?

- No wie Pan – Panie Pośle – tak się stało, to nie nasza wina – ksiądz na to.

- Moja też nie – odpowiedział na to. - Za bardzo lekceważycie katolicki laikat. Ja swego zdania zmienić nie mogę.

Na tym skończyła się rozmowa, a Kuria postanowiła pamiętać o następnych wyborach parlamentarnych.

Za to w niedalekiej przyszłości w listopadzie 2003 r. doszło do pewnego zdarzenia w Rzymie, kiedy poseł Piotr Smolana po audiencji u Papieża w dniu 18 czerwca 2003 r. znalazł się ponownie w Watykanie na Narodowej Solidarnościowej Pielgrzymce 11 listopada 2003 r.Były Prezydent Lech Wałęsa wraz z Marianem Krzaklewskim i Januszem Śniadkiem natychmiast go rozpoznali i przywitali się w bazylice św. Piotra.

Lech Wałęsa obiecał spotkać się z posłem po powrocie do kraju i dając swoją wizytówkę – poprosił o napisanie uprzedzającego listu. Tylko Lech Wałęsa dotrzymał słowa i przyjął posła Piotra Smolanę w swoim Biurze w Gdańsku w dniu 21 kwietnia 2004 r. Rozmowa trwała pół godziny i Lech Wałęsa żałował, że kilkanaście lat wstecz nie pomógł mu w jego zakłamanej sprawie sądowej z roku 1987.

W czasie tej narodowej pielgrzymki - pewnego popołudniowego dnia listopada 2003 r. - po audiencji generalnej, poseł spacerując nieopodal poza kolumnadą Berniniego w pobliżu jednego z pałaców watykańskich, znalazł się w bezpośrednim sąsiedztwie watykańskiej limuzyny, która zatrzymała się akurat przed tym pałacem.

Wysiadł z niej ksiądz łudząco podobny do księdza Prałata Józefa Sanaka, który swoim wyglądem nie zdradzał kim był - bowiem ubrany był w zwykłą czarną sutannę, czarny płaszcz i czarny beret na głowie. Jegomość przyjrzał się dokładnie Piotrowi Smolanie, popatrzył mu głęboko w oczy i zamyślił się.

Powolnym krokiem odszedł w kierunku pałacu i wszedł do niego.

Poseł Piotr Smolana dopiero gdy ochłonął – zrozumiał, że nie poznał przyszłego Papieża Benedykta XVI - Kardynała Józefa Ratzingera, bo nie miał na głowie czerwonej piuski kardynalskiej. Kardynał być może skojarzył go z pisma i z fotografii, pomimo, że upłynęło kilka lat od tego czasu. Gdy napisał do niego list z opisaniem tego spotkania i przypomnieniem listu z marca 1999 r. – Kardynał odpisał mu do jego Biura Poselskiego świątecznymi i noworocznymi życzeniami.

- + -

Prawdopodobnie poseł Piotr Smolana był obserwowany przez kurialistów i samego biskupa Rakoczego przez całą kadencję. Nie spuszczano z niego oka, jak z największego pupila, a raczej domniemanego wroga. Gdy zasiadł w Sejmowej Komisji ds. Afery Rywina i bezbłędnie przepowiedział, że Adam Michnik dlatego rozpętał tę aferę wspólnie z prezydentem Kwaśniewskim aby obalić rząd premiera Leszka Millera (i słowo stało się ciałem) – musieli być mocno niezadowoleni, że miał takie uznanie u Leppera.

Nie wiedzieli już jednakże – że z komisji tej usunięty został przez Leppera na rozkaz Służb Specjalnych. Być może, że Smolana za dużo wiedział, bo i „chlapnął” kilkakrotnie, że to faktycznie Lew Rywin sam się nasłał do Michnika z łapówkarską propozycją (przecież zaproponował tylko 5 procent z łapówki dla SLD, a nie 50 procent) i że w końcu nie rozchodziło się o 17,5 miliona dolarów USA, lecz o sumę niebotycznie większą – bo wówczas co najmniej o 30–40 miliardów USD ze stratą dla Polski. Kilka lat później żądania żydowskiego lobby wynosiły już 60 miliardów USD.

Tyle żądali adwokaci nowojorscy od premiera Millera, gdy tylko został premierem w październiku 2001 r. – o odszkodowanie za mienie utracone przez polskich Żydów w czasie II Wojny Światowej, który chciał się wykręcić sianem i „odpalić” Izraelowi 10 procent z żądanej sumy.

Za tę niezgodę Miller musiał zapłacić wysoką cenę utraty stanowiska pierwszego ministra – co zostało poniekąd przepowiedziane przez posła Piotra Smolanę w wywiadzie pt.: „Dziesięciu Sprawiedliwych” opublikowanym przez „Rzeczpospolitą” (pod którą podszywał się wspomniany wcześniej Artur Pałyga).

Na jego miejsce przyszedł następny Żyd z polskim obywatelstwem Marek Belka, ale na szczęście ze stanowiska marszałka Sejmu „uciekł” uchodzący za porządnego człowieka - Marek Borowski.

Wciąż brakowało zatem „Świętej Trójcy” do podpisania transzy utraty przez Polskę co najmniej 30 do 40 miliardów USD zdeponowanych przez kolejne postkomunistyczne i solidarnościowe ekipy rządowe na tajnych strzeżonych kontach zagranicznych. Czynione to było wcześniej pod dyktando Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego – o których niewielu wie, że są to agendy żydowskie.

Kiedy w połowie 2005 r. poseł Piotr Smolana napisał do Moniki Olejnik, że jego zdaniem Raport Ziobry w sprawie afery Rywina jest zwykłą Bajką dla Dorosłych – zawarował sobie w nim kolejnego śmiertelnego wroga.

To może tłumaczyć, dlaczego minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zaczął być w sposób nieprzejednany niechętny i nieżyczliwy Piotrowi Smolanie.

Piotr Smolana pozostał posłem niezrzeszonym i osamotnionym w swojej świadomości dziejącego się zła ze szkodą dla Polski. Przygarnął go Polski Blok Ludowy posła Wojciecha Mojzesowicza, aż w końcu z patriotycznych pobudek przystąpił do Domu Ojczystego.

To był już przełom 2004 na 2005 rok. Zbliżały się powoli wybory parlamentarne Anno Domini 2005. Piotr Smolana czuł, że wybory będą trudne do wygrania nie tylko przez Dom Ojczysty, ale nawet przez nowo powstały Ruch Patriotyczny Antoniego Macierewicza iJana Olszewskiego.

Przekonywał Gabriela Janowskiego, aby przejść do PiS-u, gdyż przeczuwał wygraną tej partii. Przepowiedział w marcu 2005 r. posłowi Tomaszowi Markowskiemu, że jego zdaniem, na jesieni 2005 r. nastaną rządy PiS-u z Prezydentem Lechem Kaczyńskim i Premierem Jarosławem Kaczyńskim. Tomasz Markowski tylko tajemniczo się uśmiechnął.

Piotr Smolana pomylił się tylko w jednym: nie przewidział premiera Marcinkiewicza. Jakkolwiek Jarosław Kaczyński obiecał i zapewnił Piotrowi Smolanie ochronę przed uchyleniem immunitetu poselskiego – to jednakże nie miał przystępu do tej partii. A może był w błędzie ?

O co rozchodziło się w nieskutecznej historii uchylenia immunitetu posłowi Piotrowi Smolanie ?

Nie uchylono mu go jako jedynemu posłowi kadencji 2001 – 2005. Nieprawdą jest, że Platforma Obywatelska głosowała za uchyleniem, bo tak zawsze czyni: dowodem na to jest głosowanie tej partii w następnej kadencji, kiedy nie zagłosowała za uchyleniem immunitetu Małgorzaty Ostrowskiej.

W czerwcu 2005 roku Platforma Obywatelska zagłosowała za uchyleniem immunitetu Piotrowi Smolanie, gdyż bardzo na tym zależało ówczesnemu marszałkowi Włodzimierzowi Cimoszewiczowi.

Dobito więc targu: marszałek schowa na długo do szuflady wniosek o uchylenie immunitetu Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej za jazdę po pijanemu, a Platforma w zamian zagłosuje bezwzględnie przeciwko Piotrowi Smolanie.

Nic to nie pomogło, gdyż Smolanę w zasadzie uratowała parlamentarna Lewica i to nie bynajmniej z sympatii do niego: wielu sędziwych rodziców posłów SLD po wysłuchaniu jego wystąpienia z trybuny sejmowej dzwoniło telefonicznie do nich i upominało ich, aby nie ważyli się głosować przeciwko niemu, bo on Piotr Smolana samą prawdę powiedział z trybuny sejmowej.

Około 80 posłów SLD i SdPl wraz z posłami niezrzeszonymi wyłamało się z odgórnego „prykazu” Włodzimierza Cimoszewicza i nie nacisnęło zielonego guzika za uchyleniem mu immunitetu poselskiego.

Stała się zatem rzecz niesłychana: w obronie posła Smolany stanęła wprawdzie prawicowa partia Prawo i Sprawiedliwość, Liga Polskich Rodzin, ale stanęła też 1/3 posłów lewicowych, pomimo, iż miała świadomość, że Piotr Smolana przyłączył się do ultra-katolickiej partii „Dom Ojczysty” najbardziej popieranej przez Ojca Tadeusza Rydzyka.

Wiedział od posła Wojciecha Mojzesowicza, że nie ma przystępu do tej partii również z powodu cyklicznych artykułów prasowych nieustannie szkalujących posła Piotra Smolanę.

Gdy więc zbliżał się termin wyborów parlamentarnych anno domini 2005 – Kuria zaangażowała się w działania zmierzające do falstartu Piotra Smolany w tychże wyborach. Niejaki Kazimierz Mojżyszek z bielskiego oddziału Ligi Polskich Rodzin zaczął dodzwaniać się do Sejmowego Koła Poselskiego Domu Ojczystego, że chce założyć oddział Domu Ojczystego w Bielsku-Białej.

Wciąż nie chciał zauważać, że przecież istnieje poseł z jego terenu.

Gdy nadszedł czas zbierania podpisów w lipcu 2005 r. - o dziwo w kampanię na rzecz Domu Ojczystego w Okręgu Bielskim zaangażowało się tylu osobników w sposób oczywisty powiązany z bielską kurią – że widoczne było gołym okiem, kto za tym stoi. Chodziło o podzielenie Domu Ojczystego, aby posłowi Piotrowi Smolanie zabrakło podpisów.

Do końca – aż do 14 sierpnia 2005 r. trwała podjazdowa cicha wojna przeciwko posłowi Piotrowi Smolanie. Uczyniono wszystko, aby nie doszło do rejestracji jego listy kandydatów na posłów Domu Ojczystego okręgu bielskiego. Zemsta musiała zostać dokonana – Piotr Smolana miał nie zostać posłem za wszelką cenę. Za znieważenie biskupa „kamiennym sercem”, za pouczanie go i uświadamianie o istnieniu grzechu zaniechania wbrew słowom Pisma Świętego.

Forsowany był bezwzględnie działacz AWS-u Stanisław Szwed – faktyczny pupil ekscelencji. I posłem został – bo taka była wola Kurii i Biskupa. Piotr Smolana był od dawna dyskredytowany przez bielski wymiar sprawiedliwości poprzez cykliczną nagonkę prasową z inspiracji bielskiej prokuratury, która do teraz obawia się ujawnienia i zbadania przez Ministerstwo Sprawiedliwości jego interpelacji poselskiej ujawniającej nadużycia tegoż bielskiego wymiaru sprawiedliwości.

W dniu 14 sierpnia 2005 r. - w ostatnim dniu rejestracji kandydatów na posłów w okręgowych komisjach wyborczych - na komórkę posła Piotra Smolany dodzwonił się współpracujący z Domem Ojczystym europoseł Bogdan Pęk.

Krótko, bez zbędnego przekomarzania się oświadczył mu wprost, że dowiedział się o fatalnej opinii, jaką posiada w kręgach miejscowej kurii diecezjalnej – więc lepiej, aby wycofał się z wyborów.

Piotr Smolana nic mu na to nie odpowiedział. Co miał mu powiedzieć ? Że mści się na nim hierarcha kościelny podobno mocno uzależniony od alkoholu - za czyny nie zawinione i nie popełnione ?

Do podzielenia Domu Ojczystego na terenie okręgu bielskiego zaangażowani zostali przez kurię różni nieudacznicy spod znaku Ligi Polskich Rodzin – wydalony z niej radny Kazimierz Mojżyszek, inny radny miejski Józef Heczko i wielu innych, którzy udając szczere zbieranie podpisów – nakazane mieli nie oddać ich posłowi Piotrowi Smolanie, aby jego próba zarejestrowania Listy Domu Ojczystego spaliła na panewce.

Do końca nieszczerze zachowywali się względem niego liderzy Domu Ojczystego, zwłaszcza poseł Ewa Kantor przesiadująca stale na dywaniku ojca Tadeusza Rydzyka – do których doszły negatywne opinie kurialne. Stąd nagłe żądanie opinii dla Piotra Smolany od jego proboszcza, stąd propozycja od Gertrudy Szumskiej startowania z drugiego miejsca, gdyż na pierwsze miejsce usiłował wcisnąć się miejscowy działacz AWS-owski Paweł Kilarski.

Wybory Parlamentarne Anno Domini 2007 również stały się dla Piotra Smolany szlabanem nie do przeskoczenia. Partia Prawo i Sprawiedliwość, która powinna była widzieć w nim naturalnego sojusznika w walce z korupcją – bo był jedynym człowiekiem na terenie Podbeskidzia, który tę walkę podjął jeszcze w latach stanu wojennego, kiedy został z premedytacją i pełną złośliwością ze strony pezetperowskiej Oligarchicznej struktury komunistycznej przegnany z Karpackiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielsku-Białej w 1987 r. - tj. zwolniony w trybie art. 52 KP za ujawnianie korupcji wśród prezesów tej spółdzielni – odesłała go do lamusa historii, pomimo, że zagłosowała przeciwko uchyleniu mu immunitetu poselskiego w dniu 17 czerwca 2005 r.

Prawdziwym powodem takiego potraktowania jedynego posła IV kadencji Sejmu, któremu przygniatającą większością ¾ głosów nie odebrano immunitetu poselskiego, (na 50 posłów wnioskowanych) był ten fakt - że dopiero później usłużni prokuratorzy bielscy donieśli braciom Kaczyńskim, co napisał poseł Piotr Smolana w swojej interpelacji poselskiej z dnia 20 września 2002 r.

Mianowicie obciążył Ministra Sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka - Lecha Kaczyńskiego – (późniejszego zmarłego tragicznie w katastrofie smoleńskiej) Prezydenta RP - odpowiedzialnością za powielenie kłamstw z bielskiej postkomunistycznej prokuratury na skargę bielskiego przedsiębiorcy Jerzego Żaczka z dnia 4 września 2000 r. - która była autorstwa Piotra Smolany, późniejszego posła od 2001 r., który tę skargę powielił w formie interpelacji poselskiej w treści identycznej.

Nadto poseł Piotr Smolana w maju 2005 r. napisał do Moniki Olejnik, że raport posła Zbigniewa Ziobry w sprawie afery Rywina jest Bajką dla Dorosłych, gdyż zupełnie inne były kulisy jej powstania w grudniu 2002 r.

Był jedynym posłem, który bezbłędnie przepowiedział w wywiadzie dla Rzeczypospolitej z dnia 14 stycznia 2003 r., że Adam Michnik po to rozpętał aferę Rywina wspólnie z Prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim – aby obalić nie tyle postkomunistyczny rząd premiera Leszka Millera, co samego premiera Leszka Millera. Słowo stało się ciałem w niespełna półtora roku później, kiedy w maju 2004 r. premier Leszek Miller tonem niemalże płaczliwym oświadczył do kamer telewizyjnych i mikrofonów radiowych, że zmuszony jest ustąpić ze stanowiska premiera, gdyż faktycznie Afera Rywina zaszkodziła mu najbardziej.

Te wszystkie niuanse i przedstawione okoliczności spowodowały pełną blokadę medialną względem posła Piotra Smolany, nie zezwalano na żadne wywiady z jego osobą, ale za to przypuszczono frontalny atak medialny ze strony największych brukowców, jak brukowy „Superekspress” który miał na usługach byłego oficera SB na etacie z Bielska-Białej Krzysztofa Oremusa, który napisał na posła paszkwilanckie fałszywe artykuły pt.: „Poseł żądał seksu” z dnia 8 marca 2004 r. i „Smolana – oddaj im pieniądze !” z dnia 27 sierpnia 2004 r. W sądzie i tak udowodnił, że nikogo nie okradł – sygn. akt IC 92/03.

Jeśli ktoś chce zrozumieć tę katolicką spowiedź posła Piotra Smolany – musi przeczytać lub przejrzeć na wideo jego wystąpienie sejmowe z dnia 16 czerwca 2005 r. w obronie nie tyle swojego immunitetu poselskiego, co permanentnie naruszanej jego godności osobistej za obronę zniszczonego przedsiębiorcy, za ujawnienie faktu okradzenia w biały dzień Bogu ducha winnego człowieka przez bielski wymiar sprawiedliwości do spółki z PKO B.P. – co przedstawił w swojej interpelacji poselskiej z dnia 20 września 2002 r.

Zamach na jego godność osobistą i niezależność jako polskiego posła

został dokonany przez katolicką Kurię do spółki ze wszystkimi mocami

ciemności i zła.

Niech im wszystkim – kurialistom – sługom Bożym – Bóg wybaczy –

bo nie wiedzieli co czynią.

Maurycy Zych

Brak głosów