Żyjemy w dzikim kraju, czy tylko jesteśmy rządzeni przez „dzikich”?

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

Dawno zapomnieliśmy o analfabetyzmie, żyjemy w jednym z większych europejskich krajów, mamy XXI wiek i podobno jesteśmy suwerenni. Mało tego, jak głoszą niektórzy, żyjemy w systemie demokratycznym i mamy dobrze poukładane stosunki z sąsiadami. Wszyscy nas lubią i nikt się z nas nie śmieje.

Patrzę, słucham i nie rozumiem. Ze mną chyba jest coś nie tak. Czemu ja się nie cieszę?

Jak podaje RMF-FM do końca roku, ze względów oszczędnościowych, ma zostać zlikwidowanych kilkaset posterunków policji w mniejszych miejscowościach. Wcześniej wymyślono likwidację sporej części sądów. Wygląda na to, że rząd niemal całkowicie zlikwidował w mniejszych miejscowościach przestępczość. Czemu mnie to jednak nie nastraja optymistycznie? Może dlatego, że nikt z małomiasteczkowych złodziei czy bandytów nie jest mi bliski. Rzecznik policji tłumaczy ten pomysł tak: „według badań przeprowadzonych na zlecenie Komendy Głównej Policji mieszkańcom małych miejscowości najbardziej zależy na tym, żeby mieć szybki kontakt telefoniczny z funkcjonariuszami i aby patrol na miejscu zdarzenia pojawił się tak szybko, jak tylko będzie to możliwe. Stąd te zmiany.” Na posterunki nie ma pieniędzy – na głupie badania są. A gdyby tak zostawić tylko jedną komendę, np. w Warszawie, to mieszkańcy małych miejscowości i tak mieli by przecież to, na czym im według słów rzecznika zależy najbardziej. Przecież i w tym przypadku byłby szybki kontakt telefoniczny i patrol na miejscu zdarzenia pojawiłby się tak szybko, jak tylko będzie to możliwe. Rzecznik byłby jeszcze bardziej szczęśliwy i jeszcze większe byłyby oszczędności. A myślałem, że ze zmianą „milicji” na „policję” podniósł się też poziom intelektu, przynajmniej osób na wyższych stanowiskach. Jak widać, oni są już tak mądrzy, że mają nas wszystkich za „milicjantów” w cywilu.

Na portalu „wPolityce” tytuł: „Nominacja prezesa PKP Cargo na przewodniczącego rady nadzorczej PLL LOT jest postępowaniem nieetycznym”. Co w tym nieetycznego? Facet ma zawód „prezes-przewodniczący” i w papierach pewnie pieczątkę „swój”, a ostatnio przecież pociągi też wylatują w powietrze.

Jak głoszą rządowi eksperci i uwikłane w propagandę media: - żyjemy dłużej, dłużej też musimy pracować. Dlaczego, jak słyszę te wyssane chyba z dwudziestego pierwszego ich palca brednie to wolałbym nie żyć tak długo, zwłaszcza w świecie przygotowywanym nam przez nich?

Na stronie rządowej „emerytura.gov.pl” przez cały czas znajduje się informacja, że „wiek emerytalny będzie podnoszony od 2013 r. co cztery miesiące o jeden miesiąc” oraz że „poziom 67 lat dla mężczyzn zostanie osiągnięty w 2020 r. zaś dla kobiet w 2040 r.”. I tak też przedstawiał to Premier Tusk w swoim expose oraz podczas tzw. konsultacji społecznych. Zapis we wprowadzonym pod obrady sejmu projekcie ustawy w sprawie emerytur jednak stanowi, że wiek emerytalny będzie wzrastał o jeden miesiąc co trzy miesiące. Daje to poziom przejścia na emeryturę w wieku 67 lat dla mężczyzn już w 2018 r., a dla kobiet w 2033 r. Powiedziałby ktoś, że Pan Premier kolejny raz oszukał i okłamał Polaków. Ja uważam, że Premier Tusk nie kłamie – gdy się pomyli. Można zapytać, dlaczego mając takie poszanowanie dla prawdy i uczciwości oraz takie mniemanie o naszej inteligencji, nie poszli po bandzie i nie przekonywali w konsultacjach, że wiek emerytalny będzie obniżony? Myślę, że tu jest właśnie haczyk. Jeśli ktoś teraz powiedziałby, że platforma to partia oszustów bez żadnych zahamowań, to mają na niego paragraf.

Jak głoszą niektóre, „niezależne” media Chińczycy po przeprowadzonych rozmowach rządowych wpompują w nasz rynek ok. 80 miliardów dolarów. Biorąc pod uwagę te 300 miliardów euro, które nam obiecali z Unii Europejskiej Premier Tusk do spółki z prof. Buzkiem i Januszem Lewandowskim, będziemy mieć na plusie ok. 360 miliardów euro. Jak nam bank światowy odda jeszcze z odsetkami pożyczone mu na wsparcie bogatszych państw UE te 6, czy jak podają niektórzy 8 miliardów euro, to będzie dopiero odbicie. Chociaż, myślę, że tym co jeszcze wierzą platformie i jej mediom, naprawdę nieźle już musiało odbić.

Żeby można było dopuścić ruch pojazdów na budowanych autostradach, które norm „autostradowych” nie spełniają, uchwalono dodatkową spec-ustawę.

Żeby szybciej przepchnąć ustawę emerytalną przez sejm powołano z kolei dodatkową spec-komisję. Jakże, pewnie brakuje teraz platformie w sejmie polskiego „Anodina”, spec-przewodniczącego komisji, byłego posła Sekuły. Przecież on mógłby ustawę pozytywnie zaopiniować i przegłosować w komisji, bez jednego głosu sprzeciwu, już na pierwszej przerwie, gdy tylko członkowie komisji wyszliby na śniadanie, czy obiad.

Jedną ze sztandarowych inwestycji – budowę części autostrady A2, po przymuszonej do rezygnacji firmie COVEC, powierzono bez przetargu spółce DSS, za kwotę przekraczającą kontrakt z firmą COVEC o 200 milionów zł. Przynajmniej tak podają media. Spółce w załatwianiu kontraktu podobno „doradzał” były premier Kazimierz Marcinkiewicz, znany bardziej z tego, że ma młodą żonę i ostro wali (oczywiście w Prezesa PiS). DSS nie płaci podwykonawcom (tak samo, jak uprzednio COVEC), autostrady jak nie było, tak nie ma, a sąd ostatnio ogłosił upadłość likwidacyjną spółki DSS. W stosunku do pana Kazimierza firma była całkowicie wypłacalna (jak podają media, otrzymał za „doradzanie” ok. 64 000 zł). Pan Kazimierz to ma „szczęście” – przyjaciele w PO, nowa - młoda żona i pełna wypłacalność. Dlaczego nie potrafię nawet mu pozazdrościć?

Jak donoszą media Polska jest za rządów platformy i PSL-u cyfryzowana na niespotykaną wcześniej i nawet gdzie indziej skalę. Jak się okazuje jest „cyfryzowana” na taką skalę, że zajmują się tym już nie tylko firmy informatyczne i odpowiedni urzędnicy, ale nawet prokuratura i niemal wszystkie służby specjalne. Mimo takiego zaangażowania, na razie nie są w stanie dojść do tego, kto - ile wziął, i chociaż przynajmniej w przybliżeniu określić ilu ich było? Kraj nam się rozwija, to i jak podaje prokuratura - sprawa jest rozwojowa. Co najciekawsze, dzieje się to nie tylko teraz, ale działo się także za czasów, kiedy mieliśmy powołaną do walki z korupcją spec-Ministrę – niezapomnianą tropicielkę pisowskich śledzi, niezmordowaną w walce z poprzednim rządem, Julię Piterę. Niezależna prokuratura, w swych niezależnych opiniach głosi, że w Smoleńsku nie było zamachu, bo nie znaleziono na to dowodu. To, że tak właściwie, dowodów na zamach nie szukano, jest dla prokuratury mało istotne. W końcu rosyjscy prokuratorzy też nie znaleźli. Zgodnie z tą linią orzecznictwa w platformie i urzędach państwowych nie ma korupcji, bo Julka nie znalazła na to żadnego dowodu, chociaż ona akurat szukała. Sprawdziła nawet wszystkie szuflady w biurkach, które zostały po urzędnikach PiS-u. To jest oczywiście tylko moja opinia. Nie chcę przez Julkę być oskarżony o kłamstwo i obrazę. Mogła przecież specjalnie, nawet przy świadkach jakąś szufladę, o której wiedziała, że nic w niej nie ma - opieczętować i jej nie otwierać. I sprawę w „rozgrzanym” sądzie miałaby wygraną. A to by świadczyło, że kłamią tylko przeciwnicy platformy. Zawsze, nienawistnie i przy tym bezczelnie.

Prezydent Komorowski w ramach akcji „Majówka z Polską” zachęca „do wspólnego przeżywania radości z naszych polskich dokonań”. Co mi jest? Dlaczego ostatnio z polskich dokonań nie potrafię przeżywać radości? I to mimo tego, że Pan Prezydent, ze swoim nieodpartym urokiem do tego mnie zachęca. 

 

Brak głosów