Prof. Rybińki – ekonomista, czy „jajcarz”?

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

Prof. Krzysztof Rybiński pisze często. Przeważnie mądrze i ciekawie, ale czasem potrafi wymyślić coś takiego, że nie mogę załapać, czy to na poważnie, czy może robi sobie tylko zwykłe „jaja”.

I nie wiem, czy to tylko taki specyficzny „talent” satyryczny pana profesora, czy zupełnie świadomie wkładany - przysłowiowy kij w mrowisko.
Co ciekawe - po nagłośnionym przez media pomyśle prof. Rybińskiego, dotyczącym tzw. „stypendium demograficznego” wydaje się, że nie tylko ja mam z tym problem.
Ale może po kolei.
Pierwszy raz na taki „satyryczny” tekst profesora trafiłem w lipcu zeszłego roku na portalu „salon24.pl”. Publikacja nosiła tytuł „Rzecz o polactwie” i była chyba dziełem o zacięciu socjologicznym z elementami sensacji i czarnego humoru. Po przeczytaniu uzmysłowiłem sobie, że autor odkrył, a może nawet wynalazł i poddał wnikliwej obserwacji coś zdecydowanie gorszego i bardziej niszczącego Polskę niż Platforma i całe stada „lemingów”.
To „coś” miało odpowiadać za to, że w Polsce nic się nie udaje, że jest taka gęsta i nieprzyjemna atmosfera, że upadają przedsiębiorstwa i w ogóle za całe zło. Tego paskudnika nazwał prof. Rybiński - „polaczkiem”, a całe zjawisko „polactwem”.
O zjawisku „polactwa” autor pisał tak:
„Polactwo jest zjawiskiem, którego koszty przewyższają koszty wszystkich chorób razem wziętych”. Widzicie więc, że było się czego bać.
Szkodnika „polaczka” autor scharakteryzował zaś tak:
„Polaczka charakteryzuje pięć podstawowych cech: skrajna nieufność, czerpanie satysfakcji z nieszczęścia innego Polaka, najlepiej sąsiada lub współpracownika, wybiórcza ślepota, impulsywna nienawiść do innych Polaków, szczególnie, jeżeli odnieśli sukces oraz chęć udowodnienia sobie, że jest się ważnym” .
Gdyby to napisał red. Lis, czy np. któryś z publicystów GW, to wiedziałbym, że chodzi o polski „ciemnogród”, czyli generalnie elektorat PiS-u. Kogo wytropił i tak „żartobliwie” pan profesor scharakteryzował - do końca nie wiem. Trop zgubiłem gdzieś w połowie artykułu.
Teraz wrócił pomysł prof. Rybińskiego sprzed paru miesięcy dotyczący „demograficznego stypendium” i został nagłośniony przez media głównego nurtu, jako pomysł PiS-u i jego eksperta od spraw ekonomicznych – prof. Rybińkiego.
Czy PiS-owi było to potrzebne? Widać nie, skoro media prorządowe nagłaśniają ten pomysł np. tak: „PiS i Rybiński proponują 1 tyś. zł. na dziecko. Prof. Orłowski: to propozycja o charakterze fantastycznym.”
Powyższy tytuł wygrzebałem z „Lisiej” nory, czyli z portalu „naTemat.pl.”
Z kolei prof. Jadwiga Staniszkis w RMF.FM mówi:
„...żal, że pomysł Rybińskiego nie został wyeksponowany, nie potraktowano go poważnie”.
Co o tym może myśleć niewyrobiony politycznie i zagubiony w wielkim świecie informacji szary człowiek, ot - chociażby taki, jak ja?
Po roku 1989 mieliśmy już wiele pomysłów na to, jak nas uszczęśliwić. Patron lotniska w Gdańsku obiecał każdemu Polakowi przecież po 100 milionów (po denominacji 10 tyś. zł).
Z kolei dobrze wiemy, że nikt nie byłby w stanie dać nam tyle, ile obiecał nam Premier Tusk. To, co obiecywał Premier już wtedy wydawało się szczytem łgarstwa. Ale tylko tak się wydawało, bo w końcu po wygranych przez PO wyborach, okazało się jednak, że to był raczej szczyt łatwowierności i głupoty wyborców Platformy.
Teraz pojawił się pomysł prof. Rybińskiego na to, by odwrócić trend w dzietności polskiego społeczeństwa. Tysiąc zł. na każde nowonarodzone dziecko, co miesiąc i tak do ukończenia 18 roku życia. Każdy przyszły rodzic by tak chciał. 216 000 zł na każde dziecko w ciągu 18 lat, to jest naprawdę coś. Od razu widać, że przy prof. Rybińskim, Lech Wałęsa to „cienki Bolek”, a i Premier Tusk ze swoimi obiecankami musi się schować - najlepiej do „tuskobusa”. Historia pokazała, że spora część polskiego społeczeństwa, to ludzie dobrzy i łatwowierni. Wykorzystał to Gierek, wykorzystał Wałęsa i z dobrym dla swoich planów skutkiem wykorzystuje Tusk. Ale chyba na nim już powinno się to definitywnie skończyć.
Ktoś może mi zarzucić oderwanie od życia, albo zanucić fragment piosenki - „naiwny, jak dziecko we mgle”. I znając realia uprawiania polityki będzie miał pewnie rację.
Ale mimo to - myślę, że wykorzystywanie ludzkiej naiwności, to nie jest właściwa metoda ani na budowanie uczciwych relacji ze społeczeństwem, ani na prowadzenie polityki, choć wiem, że niecne praktyki prowadzą czasem do sukcesów wyborczych.
A wracając do realiów.
Uważam i pewnie w tym nie jestem odosobniony, że niezbędnym czynnikiem do tego, by w przyszłości mogło być w Polsce lepiej (i to dotyczy niemal każdej dziedziny życia), jest odsunięcie Platformy od władzy. Jeśli to się nie uda, to wszystkie, nawet najlepsze pomysły na poprawę sytuacji w Polsce będą akurat tyle warte, co obiecanki Premiera Donalda Tuska.
Moim zdaniem najpierw trzeba przekonać do siebie wyborców, aby zrozumieli, że głosując na platformę ludzi nieuczciwych i zakłamanych, wyrządzają krzywdę nie tylko sobie, ale i innym. W tym - swoim dzieciom i wnukom. Wiem, że nie da się przekonać tej grupy ludzi, która na platformerskich rządach nieźle się utuczyła i która kosztem pozostałej części społeczeństwa, zgarnia do siebie nienależne jej profity. Jednak pozostałych trzeba przekonywać i przyciągać do siebie.
Czy akurat rozdawnictwem pieniędzy, choćby nawet na najbardziej szlachetne cele? Tu jestem sceptycznie nastawiony. Myślę, że podstawą powinna być determinacja i dobry pomysł na stworzenie miejsc pracy dla wszystkich, którzy chcą pracować. I uczciwa zapłata za wykonywaną pracę. I to jest rzecz najważniejsza, co słusznie zauważył Jarosław Kaczyński podczas ostatniej debaty „Teraz Rodzina”. Wycofanie się z podwyższenia wieku emerytalnego, to kolejna sprawa. Myślę, że PiS po zdobyciu władzy wywiąże się ze swojej obietnicy w tym względzie.
Czy jest jeszcze w Polsce ktoś, kto nadal wierzy w obietnice Premiera Tuska i jego ekspertów, że dla wszystkich po 65 roku życia będzie praca i że emerytury będą wyższe?
Jeśli tak? - To współczuję.
Koniecznie trzeba postawić na tworzenie miejsc pracy, bez przekrętów, rozkradania i marnotrawienia środków, a wtedy naprawdę wiele problemów, przed którymi stoi Polska i polskie społeczeństwo rozwiąże się samoistnie.
Bo pomyślcie tylko – 2,5 miliona ludzi wyjechało już z kraju za pracą, przynajmniej dwa razy tyle jest jeszcze w kraju bezrobotnych i nie ma dla nich pracy. A w większości to ludzie młodzi i wykształceni. Mogliby w kraju pracować - dla siebie i dla pomyślności całego społeczeństwa, gdyby tylko była tu dla nich dobra praca. A jej, jak wiemy nie ma i przy tym rządzie nigdy nie będzie, bo po co Platforma miałaby tworzyć nowe miejsca pracy, skoro krewni i znajomi dobrze płatną pracę już mają. Czasem nawet na kilku etatach.
Pomyślcie - tyle rąk i głów się marnuje, a mogliby pracując - godnie żyć i jednocześnie pomnażać majątek i siłę Polski.
Ile nas, jako państwo, kosztowało samo wykształcenie takiej liczby osób? Czy nie szkoda tych ludzi i tych pieniędzy? Czy taki jest plan Europy i naszego pro europejskiego rządu dla Polski. Czy tak właśnie Polacy mają budować dobrobyt Europy? Stanowiąc siłę roboczą dla innych nacji, potrafiących zadbać o swoje, narodowe interesy?
No to płaćmy za każde dziecko, budujmy żłobki i przedszkola, kształćmy nasze pociechy i dbajmy o to, by rodziło się nas więcej i więcej. Obiecajmy nawet dodatkowo każdemu, kto ukończył 18 rok życia, darmowy bilet do wybranego kraju UE, USA lub nawet Australii. Jak już szaleć, to idźmy na całość. Co tam polska gospodarka, naród i jego dobrobyt.
Europa i świat przyjmą każdą ilość dobrze wykształconej polskiej „siły roboczej”. Za „frico”.

Na jak długo jeszcze wystarczy nam pieniędzy? Jak długo uda się jeszcze pożyczać?
Nie sądzę, żeby prof. Rybiński nie zdawał sobie z tego sprawy, lub o tym nie myślał – więc co? Poważna propozycja ekonomiczna, kij w mrowisko, czy zwykłe „jajcarstwo”?

Brak głosów

Komentarze

"Poważna propozycja ekonomiczna, kij w mrowisko, czy zwykłe „jajcarstwo”?"

Najpierw pytanie: czy wiesz, ile dzieci w Polsce jest chronicznie niedożywionych?

I to również w rodzinach, gdzie nawet oba rodziciele pracują.

I drugie: Czy wiesz, że parlament w Hiszpanii uchwalił po 400 euro dla każdego bezrobotbego i jest to prawie dwa razy więcej, niż najniższe wynagrodzenie u nas?

Obawiam się, że jak większość naszej pseudoelity ekonomicznej, nie masz bladego pojęcia o sytuacji ekonomicznej Polaków,

Staniszkis w tym przypadku ma rację i ma rację Rybiński. 1000 zł - to jest dobry punkt wyjścia do dyskusji. Powinna to być kwota maksymalna, na którą nas stać!

Vote up!
0
Vote down!
0

Stasiek

#335040

"Najpierw pytanie: czy wiesz, ile dzieci w Polsce jest chronicznie niedożywionych?"
Nawet, gdyby to było tylko jedno dziecko, to byłoby i tak o jedno dziecko za dużo. Tylko, że przyczyny tego niedożywienia są różne, a najpoważniejsza moim zdaniem, to ta, że dla rodziców, a przynajmniej jednego z nich nie ma pracy godziwie opłacanej. Powtórzę, bo może ktoś nie doczytał - godziwie opłacanej. To, co napisałem w notce, wcale nie wyklucza przypadków rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, gdzie dodatkowa pomoc państwa jest niezbędna i konieczna. Nie wiem, czy Pan zwrócił uwagę, że pomysł prof. Rybińskiego nie dotyczy akurat tych dzieci aktualnie, chronicznie niedożywionych, tylko tych, co się dopiero mają urodzić.
"I drugie: Czy wiesz, że parlament w Hiszpanii uchwalił po 400 euro dla każdego bezrobotbego i jest to prawie dwa razy więcej, niż najniższe wynagrodzenie u nas?"
Odpowiem również pytaniem. Czy rzeczywiście parlament Hiszpanii powinien w tym, co stanowi- stanowić dla nas wzorzec? Rzeczywiście w stosunku do Hiszpanii mocno jeszcze odstajemy. Tak w wielkości długu publicznego, jak i w pomysłach na moralność i model rodziny.
I jeszcze jeden fragment wypowiedzi.
"Obawiam się, że jak większość naszej pseudoelity ekonomicznej, nie masz bladego pojęcia o sytuacji ekonomicznej Polaków"
Dlaczego zostałem akurat przyrównany do naszej ekonomicznej "pseudoelity"? Nie wiem. Czy to miało mnie obrazić, czy to tak tylko z grzeczności?
Napisałem, co myślę i nie bronię nikomu myśleć inaczej.
Proponuję spokojnie sobie usiąść, ochłonąć i może jeszcze raz dokładnie przeczytać. I przemyśleć.
Serdecznie pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#335050

"Powtórzę, bo może ktoś nie doczytał - godziwie opłacanej"

Są różne działania, które należy podjąć, można dyskutować, co ważniejsze - godziwa praca od zaraz, czy najpierw wogóle praca. Niepotrzebnie się Pan "jeżysz", to jest dyskusja? Pański głos wpisuje się po prostu w ten nurt ekonomistów, których nie poważam.

Naszą sytuację można przyrównać do stanu "wojny ekonomicznej' i są potrzebne odważne i mądre działania. Propozycje Rybińskiego wpisują się w te propozycje i potrzebna jest rzeczowa dyskusja, a notka pańska raczej wykpiwa, podobnie jak ironizuje facet poniżej. I tyle w temacie.

Vote up!
0
Vote down!
0

Stasiek

#335063

Za Rybińskim, podobnie jak za Keynes'em nie przepadam (z różnych powodów).  Ale czasem jednemu i drugiemu nie sposób odmówić racji.

Nie wiem, na ile kwota Stypendium im. Rybińskiego była przemyślana, ale moim zdaniem jest to rzecz na tyle poważna, by przynajmniej z niej nie drwić. Raz że jest problem społeczny: wyż demograficzny wśród Polaków w... UK i okolicy. Dwa - że tak wydawane pieniądze uruchamiają bardziej skutecznie "mnożnik inwestycyjny" niż - zgódźmy się choć raz - tak na prawdę niewielu Polakom potrzebne autostrady (jak kto uważa inaczej, to niech sobie stanie na wiadukcie A2 czy A4 i policzy, ile samochodów nimi przejeżdża). Nie mówiąc już o Basenie Narodowym, który nie ożywił nawet podwykonawców.

Skąd wziąć 90 miliardów? Nie wiem, ale mniej więcej (a chyba więcej) połowa tej kwoty, to płace urzędników, których przypomnę "strasznie zbiurokratyzowany" PRL zostawił w spadku jakieś 125 tys., dziś ilu ich jest - chyba nawet rosyjski wywiad tego nie wie.

Stypendia demograficzne to wydatek porównywalny z wysiłkiem wojennym - chodzi o byt narodu.

   

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>ro</p>

#335043

Tak, jak napisałem - uczciwie opłacanej i dla każdego, kto jej potrzebuje?
Czy nie lepiej na to przeznaczyć, przynajmniej część z tych pieniędzy, które ewentualnie można by w jakiś sposób wygospodarować? A mówimy tu o naprawdę dużych sumach.
Nie sądzi Pan, że to lepszy pomysł?

Vote up!
0
Vote down!
0
#335053

Też nie wiem, na ile prof. Rybiński dokładnie wyliczył kwotę stypendium. Może to powinna być mniejsza kwota: 700 lub 500 zł?
Jedno jest pewne - jeśli jakiekolwiek pieniądze trafią do polskich rodzin, w większości wydane zostaną tutaj, w Polsce, przyczyniając się do ożywiania polskiej gospodarki. Jest to pewien sposób na interwencjonizm państwa, ale taki, który pomaga nie kolesiom, tylko tym, którzy rzeczywiście potrzebują pomocy.
Poza impulsem dla demografii, może to być impuls dla rozwoju rodzimej przedsiębiorczości.

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5

Vote up!
0
Vote down!
0

...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5

#335102

10 000 brzmi jeszcze lepiej.

Pozdrawiam z 10.

Vote up!
0
Vote down!
0
#335051

stworzyć miejsca pracy?Każdy nowy/stary ekonomista o tym mówi ale pozostaje to pytaniem dalej otwartym.Czy przecietnego młodego człowieka w obecnej sytuacji stać na otworzenie własnego biznesu?Napewno nie ale idąc dalej; w jaki sposób miał by funkcjonowac ten biznes skoro większośc społeczenstwa nie ma pieniędzy a ci co je posiadają szybciej polecą do Londynu ,Berlina lub Moskwy zamiast korzystac z polskiego rynku.Cały czas obrzydza sie polskie wyroby jednoczesnie chwaląc zachodnie.Dlaczego np Czechom lub Słowakom opłaca sie wydobywac wegiel w byłej polskiej kopalni a polakom się to nie opłacało?Takich pytań sa setki i nikt nie porusza tych tematów natomiast szafuje dodatkami rodzinnymi w okreslanych sumach.Czy to wszystko jest normalne?Przy założeniu że wróci z wysp prawie 2,5 miliona obywateli i każdy otworzy jakiś biznes to kto z tego biznesu skorzysta?Nikt i nie jest to realne z powodów czysto ekonomicznych,czyli mzonki i dyrdymały.Zostawmy ludzi na wyspach niech oni tam sobie zyja a zajmijmy sie własnym bagnem bo ono się poowieksza w zastraszającym tempie.Wczorajszy kapuś,donosiciel konfident jest obecnie autorytetem a nawet wyżej.Dowódca policji zaczyna bać się filmu i zabrania jego ogladania czy to jest normalne?Wszelkiej masci zboczency urządzają sobie jakieś marsz/parady,a z nimi na tym przedstawieniu dewiacji paradują tłuste polityczne osobistości,które decydują o naszej przyszłości.Czy to jest normalne?

Vote up!
0
Vote down!
0

Jeszcze zaświeci słoneczko

#335068

Dlaczego od razu drwimy z pomuslow inwestycji w narod?

Czemu ekonomisci debilnie rechocza slyszac pomozmy polskiej rodzinie?

Rozne Lewiatany i KPP wydzieraja ryja LIBERLIZM,LIBERALIZM elastyczny kodeks pracy ,praca do smierci bez emerytury a samemu juz sciela luksusowe gniazdka

Kiedy POLSKA BEDZIE DLA LUDU-OBYWATELI TEGO KRAJU a URZEDNIK BEDZIE PRACOWAL DLA NAS I W NASZYM INTERESIE?

Dzis pozostajemy jako obywatele pod zarzadem urzedow ale one reprezentuja interesy RZADU,MINISTERSTW,POLICJI,ADMINISTRACJI ale nie tego kraju-bo gdy tylko krzykniemy,podniesiemy glos nasylaja na nas zbirow,tajniakow lub na demonstracjach prowokatorow.

SALON ZBIROW ma swoja sluzby,policje,media i latwo skory nie odda chyba ze MY SAMI po ta POLSKE WYJDZIEMY

Vote up!
0
Vote down!
0
#335073

"Dlaczego od razu drwimy z pomysłów inwestycji w naród?"
Co może być lepszą inwestycją w naród niż budowa silnej, uczciwej, polskiej gospodarki dającej krajowi silną pozycję na arenie międzynarodowej, a polskim rodzinom nowe miejsca pracy i poczucie bezpieczeństwa.
Tylko, że musi się za to zabrać uczciwsza władza niż ta "platformiana".
Pozdrawiam serdecznie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#335131

Rybiński pisze ciekawe rzeczy w ostatnim "W sieci", a to co pisze opiera się na koncepcjach analizy ukladów postkolonialnych. Na takich koncepcjach oparte są teorie "predatory state"(państwa drapieżczego), ktore zostały przedstawione w "Rzeczach wspólnych".

Ponadt na temat pomysły stypendium demograficznego wypowiedział się pozytywnie, w Gościu Niedzielnym, prof.Witold Kieżun, a ten jest autorytetem trudnym do zakwestionowania.

Vote up!
0
Vote down!
0
#335150

Przecież mają niemal w każdej sprawie różne zdania. I żaden z nich nie ma patentu na nieomylność.
A ja po prostu próbuję zrozumieć.
- Polska ma ponad 1 bilion zł długu i dodatkowo dość wysoki deficyt budżetowy. Roczne odsetki z tytułu długu dobijają do 50 miliardów zł.
- Aby system emerytalny mógł się zrównoważyć, corocznie z budżetu zasila się go kwotą ponad 40 milionów zł. I nic tu nie zmieni na lepsze bezsensowne podniesienie wieku emerytalnego. Naszych pieniędzy w ZUS-ie po prostu nie ma.
- Majątek narodowy w większości wyprzedany.
- Rejestrowane bezrobocie na koniec stycznia wynosiło 14,2% i pnie się ostro w górę.Ile jest w Polsce bezrobotnych nierejestrujących się i tych wyrzuconych poza rejestr w celu sztucznego obniżenia stopy bezrobocia? Nikt tego nie jest w stanie podać, ale na pewno niemało.
- Setki tysięcy ludzi na tzw. umowach śmieciowych. Wpływ do sektora emerytalnego – zerowy.
- 2.5 miliona Polaków wyemigrowało z Polski za pracą (głównie ludzie młodzi i wykształceni). Na ich pracy bogacą się inne kraje. Wpływ do polskiego budżetu z ich pracy jest zerowy. Fakt - niektórzy przysyłają do polski część zarobionych pieniędzy. Wpływy do budżetu i systemu emerytalnego - zerowy.
- Nie mamy wizji, co do tego, jak zapewnić ludziom pracę, zwłaszcza młodym. Prawdopodobnie też wyjadą za pracą.
Nie rozumiem, co może zmienić propozycja, by na każde nowo narodzone dziecko wypłacać miesięcznie 1 tysiąc zł., może oprócz lekkiego pobudzenia popytu.
Jeśli w rodzinie są już inne dzieci, to będzie to jakaś dodatkowa zapomoga. Przy obecnych cenach „luksusu” i tak nie będzie.
Na co pójdą te pieniądze? Mam nadzieję, że przede wszystkim na żywność, ubranie, wychowanie i wykształcenie. Może i na leczenie. Chyba jednak każdy z nas zdaje sobie sprawę z realiów życia w Polsce. Więc myślę, że spora część z tego wydana zostanie na utrzymanie całej rodziny. A więc: część na zakupy w Tesco, Auchanie, Biedronce, Lidlu itp., część pójdzie na gaz do Gazpromu, część na energię do Vatenfalla, część może na spłatę kredytu do któregoś z niemieckich, lub francuskich banków.
W rodzinach "patologicznych" - nie muszę nawet pisać na co pójdą te pieniądze.
A młodzi ludzie bez pracy, jeśli są poważni nie założą rodziny, bo nie wyżyją, nawet jeśli urodzą się im bliźniaki.
A nowo urodzone dzieci, jak mają biednie teraz, tak i będą miały - no może trochę lepiej.
Na jak długo to starczy? Nie wiem. Załóżmy, że do osiemnastego roku życia.
A potem - wyjadą z kraju, bo tak, jak nie potrafiliśmy zapewnić pracy im rodzicom, tak samo oni w Polsce jej nie znajdą. Chyba, że będzie nadal rządzić Platforma, a one się do niej zapiszą.
Przerażająca perspektywa?
Efekt: ludzie otrzymali demograficzne stypendium. Przez 18 lat nieco pobudzona zostanie konsumpcja. Większość z tych pieniędzy i tak przejmą zagraniczne firmy. Wykształcone dzieci znajda się u naszych sąsiadów za granicą. Dług państwowy - jak w USA. Emerytur brak.
A co z Polską? - Będzie, ale chyba tylko w archiwum u Lisa.
Żartuję? Oczywiście, że żartuję, bo Platforma nie może tak długo rządzić.
Przesadzam? Oczywiście, że przesadzam, ale nie tak bardzo. Zresztą robię to tylko po to, by bardziej uwypuklić, że pomoc rodzinom, która moim zdaniem też jest niezbędna, musi być bardziej przemyślana niż rzucenie im datku na dziecko ( nawet w wysokości 1 tys. zł).
Przepraszam za może zbyt lekkie momentami podejście, do tak poważnej sprawy. Inaczej nie umiem.
Pozdrawiam wszystkich.

Vote up!
0
Vote down!
0
#335223

boldandcharm
Proszę przedstawić swoje propozycje, gdzie w obecnej sytuacji widzi Pan możliwość rozwoju silnej, polskiej gospodarki, która da Polakom godziwą płacę i zastymuluje odwrócenie trendów demograficznych? Gdzie mają powstać, Pana zdaniem, dobrze opłacane miejsca pracy i gdzie widzi Pan perspektywę dynamicznego rozwoju popytu i podaży?
Przy obecnym stopniu dewastacji polskiego przemysłu, kultury, handlu, nauki, zubożeniu i rozwarstwieniu ekonomicznym społeczeństwa - jedyne działanie ratunkowe, jakie może podjąć państwo ( nie to obecne, ale lepsze, przyszłe) to odwrócenie za wszelka cenę demograficznego armagedonu. Polacy bowiem w zamysłach wielkich ojców nowego światowego ładu, nie mają być wąską kastą posiadaczy, ale dopasowanym liczbowo do potrzeb, szarym, pracującym motłochem.
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

boldandcharm

#335306

Poruszył Pan tu wiele ważnych kwestii, z którymi się zasadniczo zgadzam.
Ale z jednym będę polemizował. Pisze Pan:
„Przy obecnym stopniu dewastacji polskiego przemysłu, kultury, handlu, nauki, zubożeniu i rozwarstwieniu ekonomicznym społeczeństwa - jedyne działanie ratunkowe, jakie może podjąć państwo ( nie to obecne, ale lepsze, przyszłe) to odwrócenie za wszelka cenę demograficznego armagedonu.”
Ma Pan rację, że kraj jest w fatalnym stanie, a przyszłość nie rysuje się różowo.
Odwrócenie trendu demograficznego jest rzeczywiście bardzo ważne, ale nie za wszelką cenę. Dalej nie uważam, by było to jedynym działaniem ratunkowym państwa. Dzieci same nie uratują ani Polski, ani polskiego społeczeństwa. Chyba, że uznamy, że nasze pokolenie nie zrobi nic innego by Polskę ratować, bo nie potrafi, albo mu się nie chce. W takim razie rzeczywiście jedyna nadzieja w naszych przyszłych dzieciach. Ale przy takim podejściu – to raczej płonna nadzieja.
Kraj rzeczywiście jest na skraju przepaści i choćbyśmy pracowali ile sił, to dla naszych dzieci i wnuków też jeszcze zostanie wiele do naprawy. To my musimy zacząć naprawiać i myślę, że samo urodzenie dzieci i ich wykarmienie nie wystarczy. Jeśli nic w tej sprawie, jako państwo i społeczeństwo nie zrobimy – to nasze dzkeci nie będą już nawet miały czego naprawiać.
I dalej: Co nam nawet po dwukrotnie liczniejszym narodzie, jeśli nie będzie już Polski, tylko sami Europejczycy i wielka polska emigracja rozsiana po całym świecie.
Bo nasze elity i władza nie ma żadnego dobrego planu dla Polski i Polaków. Dla tych dzieci, które mają się w Polsce rodzić – też nie ma.
Mamy za to setki ekspertów, specjalistów, doradców rządowych, profesorów, komisji, ciał doradczych i różnych instytutów. Wszyscy mądrzy, świetnie wykształceni i jeszcze lepiej opłacani.
A pan mnie pyta o pomysł na naszą gospodarkę i miejsca pracy. Może za połowę tej gaży, którą oni otrzymują byłbym w stanie wymyślić więcej niż oni wszyscy razem wzięci. Myślę, że i Pan nie wypadłby za takie pieniądze w tych zawodach gorzej. I myślę również, że to całe gremium też ma masę pomysłów, jak to można by zrobić, tylko po co się wychylać, gdy nie było rozkazu, a płatnik każe głosić co innego, niż podpowiada profesjonalizm. Jest i spora grupa fachowców, która ma dobre pomysły i się z nimi nie kryje. Ale kto ma ich wysłuchać i te pomysły realizować? To byłaby tytaniczna praca a tym nasz rząd jest najmniej zainteresowany.
Ale można by się za te problemy wziąć, tylko naprawdę trzeba chcieć coś w tym kierunku zrobić. Na razie jakiekolwiek działania naprawcze się tylko markuje. Dla pijaru. Prawdziwe działania idą w przeciwną stronę.
Dla mnie sprawa jest oczywista. Jeśli nie zacznie się działać w kierunku poprawy polskiej gospodarki, jeśli nie stworzy się odpowiednich warunków prawnych i instytucjonalnych dla rodzimego przemysłu, to będziemy narodem niewolników. Jak kiedyś Żydzi.
Tylko, że nasz „Mojżesz” prowadzi nas akurat w coraz bardziej dotkliwą niewolę ekonomiczną i polityczną. A jeśli my nie mamy żadnego dobrego pomysłu na przyszłość dla naszych dzieci, tylko taki, że mają się rodzić?
To, co im powiemy? Dobrze że jesteście, teraz może przez 18 lat nie będziemy głodować. A potem co? Czy to jest jakaś pociecha, że jeszcze tak nie było, aby jakoś nie było?
Serdecznie pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#335426