PAN potępia ekspertów zespołu Macierewicza

Obrazek użytkownika Recenzent JM

Niezależna.pl podaje informację, że Komisja Etyki Polskiej Akademii Nauk ostro potępiła naukowców zaangażowanych w prace zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza.
Gdyby działanie komisji nie było tak żałosne, to nawet można by się z tego pośmiać.

Niezależna.pl pisze m. in. tak:
„W oficjalnym stanowisku komisja ds. etyki w nauce działająca przy Polskiej Akademii Nauk ostro potępiła naukowców wypowiadających się „poza swoją specjalnością”, stwierdzając, że ich zachowanie jest „jednoznacznie nieetyczne i naganne”. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” przewodniczący komisji prof. Andrzej Zoll przyznaje, że „komisja, przypominając o tych zasadach, miała na myśli zaangażowanie uczonych z profesorskimi tytułami w prace zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza”.”

Nie wiem, jak Wam, ale mnie najbardziej spodobał się zwrot, o tym że zachowanie uczonych jest: - „jednoznacznie nieetyczne i naganne”. Wytoczenie takich „armat”, przez tak szacowne grono profesorskie musi budzić respekt. I powiem Wam, że to robi wrażenie.
Jak mnie rzuciło na kolana, to potem przez jakiś czas nie mogłem zebrać myśli. W głowie cały czas dudniło pytanie – czy uda mi się wstać?
Nie jest źle dałem radę, a jak usiadłem to wróciła mi jasność myśli.

Czy zastanawialiście się kiedyś - ile tak naprawdę jest etyki w takiej komisji etyki?
Albo – kto dał tym ludziom moralne prawo oceny innych naukowców, tych którzy w dobrej wierze opowiedzieli się za wykorzystaniem metod naukowych w dojściu do prawdy o przyczynach katastrofy w Smoleńsku?
Pomyślmy - na czym polegała ich wina? Na tym, że bezinteresownie, w imię prawdy naukowej, wykorzystując naukową metodologię, swoją wiedzę naukową i doświadczenie badawcze - zaczęli tę katastrofę badać. Bez państwowych pieniędzy, dotacji i grantów. Najlepiej, jak potrafili i na dodatek za „frico”.
Popatrzcie sami – miało być o winie, a ja piszę o ich zasługach. Myślę, że wielu z nas ich podziwia, za tą bezinteresowność, poświęcenie, dążenie do odkrycia prawdy i odwagę.
Czy to nie dziwne, że aktualnie aby pisać teraz o dążeniu do prawdy – trzeba też pisać o odwadze?
Taki numer można chyba obserwować tylko w platformerskim cyrku.

Myślę, że właśnie takiej odwagi zabrakło ich kolegom naukowcom z PAN-u i wyższych polskich uczelni technicznych. Cóż robi szacowne grono naukowe PAN, gdy brakuje mu odwagi?
Jak widzimy piętnuje tych, którzy się odważyli. Czy to jest etyczne?
Pewnie nie, ale gdy komisja piętnuje, to wiadomo, że być odważnym się nie opłaca.

Drugi zwrot, który mnie pobudził do refleksji to ten o wypowiadaniu się „poza swoją specjalnością”. Zwróćcie uwagę na pewien dysonans? W komisji zasiadają spece od prawa, chemii, biologii, czy literatury. Nawet od metali. Jednak ani jednego etyka.
Wiem mogło być jeszcze gorzej – mógł się trafić jakiś Hartman, czy Środa.
Ale mimo to pomyślmy. Szacowna komisja etyki, bez żadnego etyka w swoim składzie, ocenia etykę postępowania innych naukowców i potępia ich za to, że się wypowiadają „poza swoją specjalnością”.
To jest też świetny numer. I też do zaobserwowania tylko w tym cyrku.
Ale, czy takie postępowanie jest etyczne?

Żeby można było mówić o etyce naukowca, to przyznacie, że w swych ocenach powinien on być niezależny i obiektywny. Nie może on ulegać żadnym zewnętrznym wpływom i naciskom.
Portal pisze w tej sprawie tak:
„Podczas gdy w treści dokumentu pojawiają się zarzuty dotyczące ulegania „wpływom ze strony politycznych, ideologicznych lub biznesowych grup nacisku”, okazuje się, że powiązania ze światem polityki występują w samej komisji ds. etyki w nauce.
Okazuje się np., że jej wiceprzewodniczący prof. dr hab. Maciej Grabski prywatnie jest ojcem wiceprzewodniczącej klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Wśród członków komisji jest też prof. dr hab. Piotr Węgleński – polski biolog i genetyk, który w 2010 r. z rekomendacji klubu parlamentarnego PO został powołany w skład rady programowej Polskiego Radia... Zaangażowania politycznego nie można też odmówić przewodniczącemu komisji etyki prof. Andrzejowi Zollowi, który w latach 1998–2000 był przewodniczącym Rady Legislacyjnej przy premierze Jerzym Buzku (dziś PO), a później był społecznym doradcą ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego w rządzie PO.”

Ja rozumiem, że można być ojcem wiceprzewodniczącej klubu PO. Zawsze to bliska rodzina – nawet, gdy działa w PO. Rozumiem też, że można dostać rekomendację klubu parlamentarnego Platformy, w którym córka kolegi naukowca jest wiceprzewodniczącą. Jak widać można też być doradcą ministra sprawiedliwości w rządzie PO. Dlaczego by nie?
Ale, czy wtedy można się bezstronnie i obiektywnie wypowiadać w sprawach dotyczących przeciwników politycznych? Tak tylko pytam, choć wiem, że standardy Platformy już nie z takimi konfliktami sumienia dawały sobie radę.
Tylko - czy takie działania są etyczne? Ja się nie znam, to nie moja specjalność, Nie należę nawet do żadnej komisji etyki.
Na te pytania o etykę członków komisji, musiałaby więc sobie szacowna Komisja Etyki sama obiektywnie odpowiedzieć. Ale szczerze wątpię, aby było ją stać, aż na tak wysoki poziom naukowego obiektywizmu.

Brak głosów