Michnik ostrzega przed rządami PO?

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

Wielu ludzi uczy się myśleć, zaczynając poznawać otaczający nas świat od tytułów prasowych.
I nie było by w tym może nić nadzwyczajnego, gdyby nie to, że spora część tych ludzi również na samych tytułach kończy.

Co pozostaje w głowach po takiej prasówce? Wiedzy i faktów niewiele - jednak jest to taka wiedza, z którą nie da się dyskutować czy polemizować. Bo, jak przytoczyć jakikolwiek kontrargument, jeśli z drugiej strony argumentów zupełnie brak – mamy zacytowany, jako własna wypowiedź krótki SMS, kilka słów z żółtego paska, lub sam tytułowy przekaz – niepodważalny, choć otoczony wielką intelektualną pustką.
Żeby nie było, że nie staram się nawet zrozumieć naszych tzw. „SMS-owych oponentów”, postanowiłem przeprowadzić stosowne doświadczenie w tym temacie. Jak przystało na prawdziwego i niepoprawnego badacza, postanowiłem ten mechanizm sprawdzić na sobie. Do moich badań wybrałem losowo jeden z tzw. „tygodników opinii”, a mówiąc ściślej samą okładkę tygodnika „Wprost” – tę z Michnikiem. Po przeprowadzeniu wstępnych badań (organoleptycznych) uzyskałem wynik, którego w zasadzie powinienem się spodziewać – tygodnik okazał się w swej treści ciężkostrawny. Przy czym dla zobrazowania całej prawdy muszę zaznaczyć, że nie do końca udało mi się jeszcze całkowicie potwierdzić przyczynę zatrucia. Ale skoro prokuratura potrzebuje na potwierdzenie np. obecności trotylu przynajmniej pół roku, to rozumiecie chyba, że to musi potrwać. Na obecną chwilę nie mam więc jeszcze pewności, czy to wpływ całego czasopisma, okładki, czy może samego okładkowego Adama? Parafrazując prokuraturę – na tym etapie dochodzenie na razie znalazłem tylko elementy wysokotoksyczne, co nie znaczy, że trujące.
Ba - nie wykluczyłem jeszcze nawet najbardziej nieprawdopodobnej hipotezy, że po prostu za dużo namieszałem świątecznych łakoci.
W każdym razie, ponieważ same łakocie nigdy tak na mnie nie działały, więc jest to jakaś przesłanka, aby winą, za moje złe samopoczucie obciążyć jednak tygodnik.
Kiedy już poczułem się lepiej przystąpiłem do kluczowej fazy badania – analizy losowo wybranego tytułu. Właściwie, to tytułu nie musiałem nawet wybierać, bo sam nachalnie narzucał się z okładki.
I znowu nie mam pewności, czy to narzucał się sam tytuł, czy może jednak okładkowy Michnik?
A tytuł brzmiał tak:
„MICHNIK KONTRA FANATYCY”.
Zaraz sobie pomyślałem, że już po fanatykach, bo wiadomo przecież, że Michnik jest niepokonany, w zasadzie wieczny - jak jego ostre pióro. Jeszcze nie było III RP, a on już był. Dawno jest po IV RP, a on ciągle trwa. Pan Prezydent promuje na ulicach „wolność słowa”, a on w sobie właściwy sposób na wokandach sądów tę „wolność słowa” utrwala i konsekwentnie daje odpór. Innym brakuje słów, a on potrafi nawet jednosylabowym słowem uderzyć w fanatyków po wielokroć.
Jednak, gdzieś w zakamarkach mózgu błąkał mi się cień niepewności.
Bo wiadomo, z jednej strony On - Michnik i tu nie może być żadnej pomyłki. Ale z drugiej strony?
O kogo chodzi? Których fanatyków okładka ma na myśli?
To nie przychodzi tak samo z siebie, wiem – tu się musi uruchomić jakiś proces, bo słyszałem, że jak się sam nie uruchomi, to zazwyczaj uruchamia go mecenas Adama.
Włączyłem wyobraźnię, dokładnie tak, jak to robią czytelnicy tygodnika – ten sam poziom wyobraźni, tylko inny - ten sam kierunek, tylko przeciwny zwrot i pojąłem.
Fanatycy - przecież tu musi chodzić o partię władzy - o ludzi Platformy. No, bo jak inaczej można zrozumieć okładkowy podtytuł, który moim zdaniem niesie jednoznaczny przekaz:
„W rozmowie z Najsztubem Adam Michnik ostrzega przed rządami kłamców i cyników”.
To rzeczywiście działa. Samego wywiadu nie musiałem czytać. Nie było potrzeby, skoro od razu do mnie dotarło - co mam myśleć?

Brak głosów