III RP - Rzeczpospolita Patologiczna, czyli obdzielanie się nie swoim tortem.

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze. Nie ja wymyśliłem to powiedzenie, ale daje ono statystycznie chyba najtrafniejszą odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie tak pchają się do polityki. Polityka daje wpływ na władzę, a władza rozdziela stanowiska i pieniądze. Wiadomo - „królikowi” na „polu kapusty” żyje się jak w raju, a znajomi „królika” też przecież nie umrą z głodu.
Dużo się ostatnio mówi i pisze o „polu kapusty” o nazwie Elewarr. Jak pisze prasa, pan Andrzej Śmietanko wolał być dyrektorem generalnym spółki Elewarr niż jej prezesem, bo stanowisko prezesa objęte jest tzw. ustawą kominową, która ogranicza zarobki do sześciokrotności średniej pensji brutto w sektorze przedsiębiorstw. Jako dyrektor generalny pan Śmietanko miał kontrakt menadżerski, czyli generalnie chodzi o to, że mógł zarabiać w firmie dużo, dużo więcej. Jako dodatek do pensji pobierał premię kwartalną – w sumie 90 tysięcy rocznie. Ciekawe, ile lat musi pracować człowiek zatrudniony na umowie „śmieciowej”, żeby zarobić tyle, ile rocznie otrzymywał premii dyrektor generalny Elewarru? Oprócz dyrektorowania pan Śmietanko jest członkiem w dwóch radach nadzorczych innych spółek należących do Elewarru. Z tego tytułu zarabia 170 tysięcy zł. rocznie. Pomyślmy, ile lat musi tyrać osoba pracująca za płacę minimalną, aby zarobić tyle, ile otrzymuje rocznie pan Śmietanko tylko za to, że jest członkiem?
Dodatkowo pan dyrektor otrzymywał 3% od uzyskanego przez spółkę zysku. Z tego tytułu otrzymał w zeszłym roku 160 tysięcy zł. Ile lat musi pracować średnio zarabiający specjalista, aby zarobić tyle, ile otrzymuje rocznie jako dodatek od zysku pan dyrektor?
Jak to możliwe w przedsiębiorstwie, którego właścicielem jest państwo, czyli podobno my wszyscy? Kto na to pozwala? Czyj jest w końcu ten tort, którym obdziela się władza?
Jak podaje FAKT, w spółce Elewarr (lub jej spółkach podległych) zatrudnieni są między innymi:
brat posła Eugeniusza Kłopotka (z zarobkiem ok. 7,5 tysiąca złotych miesięcznie), syn posła Stanisława Żelichowskiego (z zarobkiem ok. 9 tysięcy zł. miesięcznie) oraz brat posła Jarosława Kalinowskiego (z zarobkiem 10 tysięcy zł. miesięcznie).
Wydarzenia TV Polsat podały, że pan dyrektor Śmietanko został zdymisjonowany przez prezesa spółki. Patologia została ukrócona. Co ciekawe, nie podano informacji, którą można znaleźć w sieci, że pan Śmietanko ma zapisaną w kontrakcie odprawę, bo po co denerwować ludzi. Lepiej, jak nie wiedzą – wtedy są zdrowsi. Kwota odprawy wynosi ok. 200 tysięcy zł, co stanowi wysokość sześciu jego pensji. Jak policzyć, to tyle właśnie brakowało mu za poprzedni rok do miliona, bo publicyści policzyli, że uwzględniając jeszcze pensję pana Śmietanko, to łącznie zarabiał on w spółce Elewarr około 800 tysięcy zł. w ciągu roku, a chyba nie kradł.
Ile lat potrzebuje minister rządu, aby zarobić tyle, ile zarabiał rocznie pan Śmietanko, były dyrektor generalny, a przecież jeszcze nawet nie „królik”?
Sumujecie te pensje podstawowe, premie, diety poselskie i inne dodatki? Ile lat wam wyszło?
A nieprawda! Jak podaje Polska Grupa Energetyczna, prezesem jej spółek PGE Energia Jądrowa i PGE EJ1 został były minister skarbu Aleksander Grad. Czemu akurat tej spółki? Bo, jak podaje prasa spółka PGE, jest jedną z czterech spółek w Polsce, w której nie obowiązuje ustawa kominowa. Ile więc lat będzie musiał na tym stanowisku pracować, aby zarobić tyle, ile rocznie zarabiał dyrektor Śmietanko? Nie wiem, ale prasa podaje, że Tomasz Zadroga - poprzedni prezes PGE zarabiał 1,5 miliona zł. rocznie, a gdzie mu tam do formatu i profesjonalizmu byłego ministra skarbu, bohaterskiego ratownika polskiego przemysłu stoczniowego. Jak widać, można się jeszcze w Polsce załapać na spory kawałek tortu.
Ale na pewno w innych spółkach skarbu państwa takie patologie nie mają miejsca. Przepraszam – to tylko taki żarcik dla rozładowania nagromadzonych „złych” emocji, czy może raczej drobna dawka czarnego humoru. Więc może teraz w nieco lżejszej tonacji.
Jak podał resort finansów - zadłużenie Skarbu Państwa na koniec maja wyniosło 799,1 mld zł.
W porównaniu z końcem ubiegłego roku zwiększyło się o 3,6%, czyli o 28 mld zł. Na stronie rp.pl informację tę opatrzono tytułem: - „Dług zaczyna rosnąć”. Myślę, że tu, po słowie „zaczyna” mój komentarz jest zbyteczny.
I na koniec, jeszcze tylko jedno pytanie.
Jak myślicie - ile lat będziemy spłacać długi, które zaciągnęła władza, by „królikom” i ich znajomym żyło się lepiej?

Brak głosów