Czy PiS znowu zepsuł Platformie plany?

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

Z taką opozycją nie da się normalnie rządzić, dlatego nie dziwmy się, że szef MSW zdenerwował się na PiS. Tyle przygotowań i wydanych pieniędzy, a PiS 11 listopada „ucieka do Krakowa”.
W wywiadzie udzielonym „Tygodnikowi Powszechnemu” szef MSW wypowiada takie oto słowa (cytat za wpolityce.pl):
„PiS, moim zdaniem, boi się konfrontacji liczebnej z czymś, co mu nagle wyrosło po prawej stronie. Nie chce wchodzić w licytację, czyja manifestacja jest większa. I ucieka od tej konfrontacji. (...) Uciekają do Krakowa, przy argumencie dla mnie tyleż bolesnym, co humorystycznym. Mianowicie takim, że ponoć boją się prowokacji państwa policyjnego wymierzonej w manifestację pisowską. Uciekają więc do Krakowa, gdzie - jak rozumiem - państwo polskie nie działa... Taki jest wniosek z tego, co słyszałem z ust prominentnych polityków PiS-u.”
Moim zdaniem, to bardzo ciekawa wypowiedź. Rzekłbym, że jak na ministra spraw wewnętrznych – taka nawet dość „konfrontacyjna”, ale i pobudzająca do refleksji.
Dlatego nie ma się co dziwić, że w sieci zaczęto snuć różne domysły. Jedni zastanawiają się, co też takiego mogło wyrosnąć PiS-owi po prawej stronie? Szukają i niczego nie znajdują. Trzeba będzie chyba pana ministra dopytać. Inni zaś podchodzą do wypowiedzi szefa MSW tak, jak on do argumentacji PiS-u – czyli humorystycznie.
Ja spróbuję podejść do słów Bartłomieja Sienkiewicza najbardziej poważnie, jak tylko dzisiaj potrafię i poddać jego wypowiedzi najbardziej obiektywnej analizie, na jaką mnie w tej chwili stać.

Analizując całą tą sytuację z przykładowego punktu obserwacyjnego, znajdującego się w jakimś teoretycznym, normalnym i demokratycznym kraju – cała rzecz wyglądała by mniej więcej tak.
W hipotetycznym, normalnym kraju zbliża się wielkie święto narodowe. W jego stolicy zapowiadane są liczne marsze i manifestacje. Manifestować chce największa prawicowa partia opozycyjna, oraz pozostałe partie. Manifestować chce rzesza narodowców, której przyszywa się łatkę „faszyzmu”. A w takim razie będą również kontr-manifestacje – przynajmniej „antyfaszystów”, tropicieli homofobii, „czerwonych”, „zielonych” i „tęczowo kolorowych”. Udział w kontr-manifestacjach zaproszonych z zagranicy gości z odpowiednim sprzętem i „antyfaszystowskim” oprzyrządowaniem nie jest wykluczony. Na marsz wybiera się też prezydent kraju, może nawet w towarzystwie przyjaciół i wszystkich tych, którym nie wypada mu odmówić. Łącznie z ochroną i obstawą osób może być niemało.
W tym samym terminie w stolicy organizowana jest kosmiczna konferencja światowa, w sprawie naginania globalizacji klimatu. Wyżerka za darmo – więc stawią się goście z całej galaktyki, w astronomicznej wprost liczbie. Spodziewany jest więc także najazd przeciwników globalizacji klimatu w kosmosie.
I wszystko w tym samym czasie, w tym samym, jednym z najbardziej zakorkowanych miast świata.

Jak sobie poradzić z taką wybuchową mieszanką?
Największa partia opozycyjna ogłosiła, że w takiej sytuacji przenosi swoje świętowanie do innego miasta.
I tak sobie myślę, że w normalnym kraju wszyscy by się ucieszyli i byliby szefowi tej opozycyjnej partii wdzięczni.
Oczywiście – wygłupiam się. W normalnym kraju nikomu nie przyszłoby do głowy, aby w dniu narodowego święta organizować kosmiczną konferencję, czy jakieś igrzyska klimatyczne.
Co ja piszę? W normalnym kraju - nikomu w ogóle nie przyszłoby do głowy, by organizować u siebie tak drogą imprezę, która niczego dobrego krajowi nie przysparza i której zorganizowania żadne inne, poważne państwo nie chciało się podjąć.

U nas, na wiadomość o tym, że PiS przenosi swoją manifestację do Krakowa – minister MSW zamiast ulgi, odczuł wzmożoną „boleść”.
Zarzuca PiS-owi, że się „boi”, że „ucieka” i jeszcze się głupio tłumaczy.
Sam nie wiem. Czy chodzi o to, że nie wyszła „ustawka”, czy o to, że pan minister nie ma planów opracowanych dla działań swoich służb w Krakowie?

Brak głosów