Uczczenie ofiar zbrodni katyńskiej w Budapeszcie: Polak, Węgier — dwa bratanki...

Obrazek użytkownika Roland von Bagratuni Budapeszt
Świat

Na kanwie artykułu "Uczczenie ofiar zbrodni katyńskiej w Budapeszcie", opublikowanego w Nr 17 z 25 kwietnia 2012 "Gazety Polskiej"

Losy naszych narodów od tysiąclecia są podobne i wspólne! Mieliśmy wspólnych królów, byliśmy w unii personalnej i nie tylko historycy, dziennikarze, literaci, poeci i filmowcy obu krajów z rzewnością wspominają wszystko to, co nas łączy! Rewolucja Węgierska 1956 r rozpoczęła się w Poznaniu 28 czerwca i stąd bardzo wielu Polaków udało się na Węgry pomagać Braciom. Kiedy pod koniec lat siedemdziesiątych powstała NSZZ Solidarność, serca Węgrów zaczęły mocniej bić. Oczywiście bossowie węgierskiej komuny od razu, bez przestudiowania programu Solidarności, powiedzieli: NEM! (nie) i Solidarność ogłosili organizacją "wywrotową" itd. Bo czerwoni naziści bali się wszystkiego, co polskie! A mimo tego, a może właśnie dlatego my — opozycjoniści, robiliśmy swoje!

Po dojściu do władzy Gomułki, w Polsce jak grzyby po deszczu zaczęły "oddolnie" powstawać najróżniejsze towarzystwa przyjaźni z narodami. Nikt nie oponował nawet powstania towarzystwa przyjaźni z Francją czy USA, podczas kiedy na Węgrzech oficjalnie tylko Towarzystwo Przyjaźni Węgiersko-Sowieckiej (zresztą agenda KGB) miała możliwość istnienia! Jako pierwsze powstało w Poznaniu Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Węgierskiej, które swoją ideę aktywnej przyjaźni z Braćmi-Węgrami "wyeksportowało" do wielu miast PRL. To predestynowało mnie do próby "oddolnego" powołania na Węgrzech w 1970 r Towarzystwa Przyjaźni Węgiersko-Polskiej. Zebrałem ponad 1500 członków-założycieli, śmietankę węgierskiej kultury i nauki, ale cóż: bezpieka była nieco szybsza i miałem szczęście, że nie trafiłem za to do więzienia, chociaż próbowano mnie deportować gdziekolwiek. Bez skutku. (wide: http://prepedia.wikia.com/wiki/Roland_Antoniewicz , http://karpatiharsona-mszpesmeciarek.blogspot.com/2012/01/12-grzechow-gownych-rolanda) Nie było gdzie! Władze PRL odmówiły, chociaż nie tak dawno bezpieka na siłę próbowała mnie uprowadzić do PRL za "nielegalną ucieczkę przez zieloną granicę" — gdyby zgodzili się na moją deportację do PRL, ot, dopiero byłaby z tego "rewolucja"! No i podśmiechujki, czego nikt z bossów PRL nie chciał...

Władze czerwonych Węgier naprawdę strasznie bały się Polaków i wszystkiego co polskie, bo na Węgrzech niekiedy było nawet gorzej jak w Związku Sowieckim! Z jednej strony dyktator Kádár (prawdziwe nazwisko: Czermanek czy Lupták — był nieślubnym dzieckiem, pospolitym złodziejaszkiem) hodował mit "gulaszowego komunizmu", z drugiej absolutną wierność sowieckim okupantom. A Polacy żyjący na Węgrzech, przede wszystkim ci, którzy nie sprzedali swoich dusz czerwonym diabłom, a także Węgrzy - zapaleni polonofile byli więc największym niebezpieczeństwem dla Kádára. Nic więc dziwnego, że wielu skrycie pomordowano, albo spróbowano zabić (ja sam cudem przeżyłem kilkanaście zamachów), a gremialnie wszystkich wymienionych bardzo surowo kontrolowano! Oczywiście przy służalczej pomocy esbeków z Ambasady PRL na Gorkij fasor 16 w Budapeszcie! Non-stop nasłuchiwano nasze telefony, obserwowano każdy jeden nasz krok, pisano o nas tomy raportów (które w przededniu upadku komuny spalono, bo byłyby wspaniałymi dokumentami dowodowymi dla prokuratur obu krajów w późniejszych procesach karnych przeciwko esbekom i ich czerwono-nazistowskim bossom z WSPR i PZPR...), co po chwila wzywano do KEOKH (biuro kontroli cudzoziemców - organ bezpieki) i do Ambasady PRL. I nie pomogło! (Na szczęście i tak udało mnie się zebrać dostateczną ilość takich dokumentów!)

Dzięki właśnie "wywrotowym" polskim ideom, komuna jako pierwsza padła właśnie na Węgrzech!!! Pierwszym Premierem III Republiki Węgierskiej nie przypadkowo został mój kuzyn — dr.József Antall junior (zmarł na chłoniak Hodgkina, chociaż przyczyny są do dzisiaj nieznane, nie wykluczam, że otrzymał tą chorobę jako "podziękowanie" od Sowietów za rozwalenie RWPG i Układu Warszawskiego!), który polonofilstwo odziedziczył od swojego ojca, a mojego ojca chrzestnego — ministra dr.Józsefa Antalla seniora, który podczas drugiej wojny światowej był komisarzem rządowym d/s uchodźstwa polskiego, pomagając "luksusowo" przetrwać wojnę ponad 140 tysiącom Polakom. Nie będę powtarzał faktów opracowanych i opublikowanych przez wielu wspaniałych historyków jak i naocznych świadków tamtych dni. Ale jedno jest pewne: wtedy przyjaźń polsko-węgierska złożyła egzamin na celująco!

Ja sam upamiętniłem Katyń "nielegalnie" produkując ulotki demaskujące tą zbrodnię czerwonych nazistów, jak i ulotki potępiające Pakt Ribbentropa-Mołotowa i IV. Rozbiór Polski. Bo do tego zobowiązywało mnie pochodzenie! Sprawa polsko-węgierska dzisiaj. Właściwie tak naprawdę mówiąc bez ogródek: nic nie zmieniło się. O tych prawdziwych obustronnych bohaterach do dzisiaj milczą rządy obu krajów, chociaż wiedzą o wiele więcej nawet od nas — uczestników wydarzeń! Nie słyszałem jeszcze o tym, że w RP gdziekolwiek odsłoniętoby pomnik tym węgierskim ochotnikom, którzy pod dowódctwem Padłego na Polu Chwały pod Lwowem mojego dziadka — płk.Zygmunta Antoniewicza (mjr.Ferdinánd Leo Miklóssy i inni), walczyli w Wojnie polsko-bolszewickiej przeciwko Sowietom, czy tym Węgrom, o których pisze Jerzy Stefan Stawiński w "Węgrach" i pokazuje Andrzej Munk w "Eroice". Mógłbym wyliczać w nieskończoność, jak do dzisiaj lekceważą władze obu krajów wspólnych bohaterów! Włącznie z ZUS i Urzędem d/s Kombatantów! Albo wbrew konstytucyjnemu obowiązkowi ochrony praw, nie bronią żyjących w drugim kraju swoich obywateli, represjonowanych i zniesławianych do dzisiaj od czasów komuny przez esbeków i czerwonych nazistów!

Czwórka Wyszehradska do dzisiaj jest "stowarzyszeniem przeżuwaczy kitu" (vö Ferenc Molnár: "Chłopcy z placu broni"), chociaż wiele mogłaby zdziałać w obrone naszych interesów, dyskryminowanych przez władze unijne w Brukseli! Daleko jej do podobnego Beneluxu czy sojuszu państw skandynawskich! Stosunki i działalność czysto formalna, nie produkująca absolutnie żadnych namacalnych wyników! Pierwszoplanową przyczyną tego jest zawsze fakt aktualnych rozbieżności w interesach politycznych. Bo kiedy w dwóch państwach członkowskich przy władzy jest prawica, w dwóch drugich grasuje lewica! Nie ma więc wspólnego języka! A to jest kategorycznie źle! Dochodzą jeszcze do tego problemy mniejszości w drugim kraju, na przykład w Słowacji i Węgrzech, czy w Czechach i Słowacji... A przecież tak naprawdę my rozumiemy się wzajemnie najlepiej! Bo mamy te same problemy, podobną przeszłość i przyszłość!

Szczęść Boże!

Brak głosów