Chłopcy z Wołynia

Obrazek użytkownika matka trzech córek
Historia

 Chłopcy, gdzie wy? – Jęczał staruszek, kiedy upowcy napychali mu do rozciętego brzucha kępy mchu. Wkrótce nie mógł już nic powiedzieć, bo banderowski nóż odciął mu język.

Ukraińcy rechotali z uciechy, bo zakończyli krwawą zabawę. Ciało siedemdziesięcioletniego Jana zakopali w płytkim dole i rozpalili na nim ognisko.

 Kogo wołał ten nieszczęsny starzec, kiedy pastwili się nad nim banderowcy?

 Ku jakim to „chłopcom” podążała jego ostatnia nadzieja?

 Łatwo odgadnąć. Któż z nas, czytając wspomnienia osób, które cudem uniknęły śmierci z rąk ukraińskich rezunów, nie pomyślał z goryczą: A gdzie była Armia Krajowa? Dlaczego nie broniła naszej ludności przed prymitywnymi ukraińskimi siepaczami?

 Chłopcy, których przywoływał mordowany Polak, to byli młodzi, uzbrojeni w karabiny ochotnicy „samoobrony” z Brzozowego Grodu na Wołyniu - małej wsi, gdzie mieszkał staruszek.

 Ukraińcy porwali go z pobliskiej łąki, na którą poszedł, by sprowadzić konie do domu. Zaatakowana wieś odparła napaść Banderowców, ale „chłopcy”, nie mieli pojęcia, że jeden z mieszkańców oddalił się nieco, w trosce o swoje zwierzęta.

 Uprowadzono je z resztą i tak, przy okazji okrutnie mordując właściciela.

 

 Książka, którą właśnie przeczytałam, jest gotowym scenariuszem i aż się prosi o sfilmowanie. To, że nie zrobiono tego dotąd wynika z prostej przyczyny. Filmy, które ukazywałyby Polaków w świetle pozytywnym, nie mają siły przebicia w naszym kraju.

 Historia człowieka, który potrafił przeciwstawić się hordom zbójców, który umiał skutecznie lawirować pomiędzy trzema wrogami, nie zatracając przy tym narodowej godności , byłaby zaprzeczeniem tezy, uparcie lansowanej przeciwko dobremu imieniu żołnierzy Armii Krajowej.

 Tym bardziej , z tym większą determinacją należy rozpowszechniać wiedzę zawartą w książkach - wspomnieniach, im zacieklejszy opór stawiają pogrobowcy tamtych morderców, w szerzeniu prawdy o wydarzeniach na Wołyniu.

 Autor książki to oficer AK, Komendant Samoobrony wsi Rafałówka, pobliskiej dla znanego Przebraża. Oba oddziały Samoobrony działając wspólnie i wzajemnie siebie wspierając, ocaliły wiele polskich istnień.

 Komendant Apolinary Oliwa w sposób prosty i rzeczowy przedstawia w swojej książce rozliczne inicjatywy , które przedsiębrał on i jego ludzie, dla pozyskania cennego dla oddziału uzbrojenia i amunicji. Wyjaśnia na czym polegały formy „współpracy” z partyzantką sowiecką operującą na terenie Wołynia.

 Kierując się intuicyjnie znaną maksymą: „Wróg twojego wroga, jest twoim przyjacielem”, zdołał wykorzystać kontakty dla pożytku Armii Krajowej i tamtejszej, polskiej ludności cywilnej.

 Niezmiernie cennym dla mnie osobiście, jest opis sceny – spotkanie z Ukraińcami związanymi z upowską bandą, którzy w popłochu opuszczając swoją wieś, wychodzą wprost pod lufy karabinów oddziału Armii Krajowej.

 Przemówienie, które kieruje do nich dowódca , jest pełne żalu i gniewu. Twarze polskich partyzantów przerażają swoim wyrazem . Nie ma tu jednak żądzy zemsty i odwetu.

 Zdumieni Ukraińcy wracają do swych domów. Nie tak postępują z Polakami ich rodzimi partyzanci.

 Czy umieli docenić gest Polaków? Czy nauczyło ich to czegokolwiek?

 Warto posłużyć się tym „scenariuszem wydarzeń”, choćby ze względu na budowany na współczesnej Ukrainie mit, o ofiarach cywilnej ukraińskiej ludności, które to rzekomo z rąk Armii Krajowej straciły życie.

 Ukazać, na przykładzie rozlicznych akcji przeprowadzonych przeciw Upowcom, jak rozgrywały się te wydarzenia. Opisy tych potyczek są przedstawione w książce „ Gdy poświęcano noże. Tragedia Wołynia”,rzetelnie i jasno.

 

 Losy Apolinarego Oliwy są pełne splotów okoliczności, zagadkowych przypadków i rozlicznych doświadczeń, a przez to, wyjątkowo pasjonujące.

 Po nadejściu Sowietów na początku 1944 roku, wstępując jako ochotnik do I Armii LWP, staje się niejako przykładem – symbolem, każdego, zwiedzionego sowiecką propagandą Akowca. Wielu, podobnie jak on, dało się omamić czerwonym hasłom i w zaufaniu powierzyło swój los w ręce „Wyzwolicieli”, licząc na wspólną z nimi wojnę przeciw niemieckiemu najeźdźcy.

 Wraz z armią dociera do Warszawy, gdzie wiosną 1945 roku sprawuje służbę w komendanturze.

 Wkrótce zostaje aresztowany i skazany za swoją działalność w Armii Krajowej. Sponiewierany, obdarty, brudny i głodny, wraz z innymi byłymi Akowcami, zostaje skazany i wyekspediowany do więzienia poza Warszawę.

 Scenę transportu opisuje tak obrazowo, że każdy filmowiec powinien zwrócić na to uwagę:

 „…25 lipca podjechały kryte samochody. Wyczytano z listy 142 nazwiska i załadowano nas do samochodów. Konwojowała nas moja 7 kompania przekształcona teraz wraz z całą brygadą w Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Dowódcą konwoju był porucznik G., który po przejęciu więźniów kazał otworzyć bramy więzienne.

 Ruszyliśmy na warszawski dworzec. Kilkaset metrów za bramą sierżant Dąbrowski zakomenderował:

 - Siódma kompania, na moja komendę zdjąć plandeki! – Komendę WIĘŹNIA wykonano.  - Jechać przez Warszawę z szybkością pięciu kilometrów! – Tę komendę też wykonano.

Jechaliśmy przez Warszawę wśród rosnącego ciągle szpaleru ludzi, z którego co chwilę dobiegały okrzyki na widok znajomych, może nawet braci, ojców.

 - Wszyscy śpiewać „ Warszawiankę!” – komenderował sierżant Dąbrowski.

Pierwsze strofy płynęły wraz ze łzami żegnających. Jechaliśmy ze śpiewem, a tłum płacząc, szedł za nami. Na dworcu pojawił się wojenny komendant Warszawy major M.

 - Grażdanie – wołał, stojąc na dachu wagonu. - Odejditie, eto Niemcy, oni was mordowali.

 

 Kilka minut później, byliśmy już w pociągu mającym przewieźć nas okrężną drogą przez Dęblin do Wronek. Pociąg ruszył, a zatrzymał się następnego dnia w południe na dworcu w Dęblinie. Wokół transportu ciągle rósł tłum ludzi, którzy podawali paczki, koperty i papier, mówiąc, by listy wyrzucać na zewnątrz, a na pewno dojdą do adresata.

 Jedna z młodych pań podała mi kilka papierosów, gdy zapaliłem, zauważyłem, że jeden jest trochę cieńszy. Gdy go rozwinąłem, przeczytałem:

 - Śledzimy was od Warszawy. Będziecie wolni. W tłumie czeka oddział, w lesie za Wisłą drugi.

  Podałem gryps pułkownikowi Stanisławowi Żurawskiemu.

 - Dywersja na stacji kosztować będzie dużo ofiar – rzekł pułkownik biorąc do ręki papier i ołówek.

 Po chwili podałem odpowiedź owej młodej dziewczynie. Obserwując ją, zauważyłem, jak podała gryps smagłemu, spalonemu słońcem mężczyźnie, który rozwinął go i skinął do mnie głową. Potem wykonał znaczący ruch ręką i ciałem.

 Zrozumiałem, leżeć płasko na podłodze wagonu podczas dywersji. Ta radosna wiadomość szybko rozeszła się pośród 142 więźniów. Zachodziło słońce. Porucznik G. pozwolił na odśpiewanie wieczornej pieśni. Po chwili poprzez żegnający nas tłum popłynęło: - „Wszystkie nasze dzienne sprawy…”

 Po północy pociąg ruszył. Wolno przejeżdżaliśmy przez most na Wiśle. O świcie na dużym zrębie po lewej stronie toru nastąpiła dywersja. Grupa Orlika zaatakowała transport. Konwój nie bronił się. Żołnierze zdawali broń

 - Chłopcy, wysiadać! – padła komenda Orlika.

 Wtedy ktoś z konwoju puścił serię po wagonach, raniąc więźnia. Za moment jednak jego automat zamilkł a martwe ciało zwaliło się na nasyp.

 Po wyładowaniu dano sygnał do odjazdu. Do Wronek jechał już pusty pociąg…”

                                        

                                                Orlik

Armia Krajowa była ogromną siłą. Także na Wołyniu działała sprawnie i skutecznie. Gdyby nie to, że już na początku okupacji, jeszcze sowieckiej, doszło do ogromnej „wsypy” w wyniku której wielu ludzi skazano na śmierć, bądź wywieziono na wschód, sprawa przedstawiałaby się zupełnie inaczej.

 Skuteczność, z jaką wrogom udało się zniszczyć zalążki tamtej konspiracji, jest zdumiewająca. Trudno jednak, jak powiadają, ustrzec się złodzieja we własnym domu, a cóż dopiero szpicla…

 

 Składam hołd kresowym Ofiarom, zapewniając o wiecznej o nich pamięci, a ich Obrońcom – najdzielniejszym z dzielnych - kłaniam się nisko , z należnym im szacunkiem i wdzięcznością.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)

Komentarze

kłaniam uniżenie i z szacunkiem,dzięki za tekst

Vote up!
0
Vote down!
0
#380308

Trzeba niestety pieniędzy by osiągnęły swoje cele
Także reżyserów choć tacy by się znaleźli
Aktorów mniej znanych, znani w dziury wleźli
Czasem wyłażą z nich i udają świnie
Lecz czas ich obżerania już niedługo przeminie
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#380316

ZBRODNIE TUSKA

http://www.youtube.com/watch?v=YLEhp80f2nQ

Vote up!
0
Vote down!
0
#380325

ZBRODNIE TUSKA

http://www.youtube.com/watch?v=YLEhp80f2nQ

Vote up!
0
Vote down!
0
#380326