Chińskie jedzenie

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

Poczułem ochotę na chińskie jedzenie. I sobie przypomniałem, że w Hotelu Garnizonowym jest reklama jednego z takich lokali. Więc się tam udałem, aby złorzyć zamówienie. Reklmę znalazłem na stole.
Pani z recepcji dzwoniła, ja podawałem jej numer telefonu. W trakcie podawania tego numeru zaczęliśmy o czymś dyskutować. Potem znowu wróciliśmy do numeru. Byłem pewien, że telefoniczny już podałem. A teraz chodzi o numer dania. I taki recepcjonistce podałem, a ona go wystukała w telefonie. Potem mi ten telefon podała.
W słuchawce usłyszałem słabiutki głosik, starszej zapewne, pani. Byłem pewien, że Chinki:
- Halo, kto mówi?
- Chciałem zamówić wołowinę w sosie słodko-kwaśnym.
Znowu usłyszałem jej głosik. Jakby się miała za chwilę przekręcić. Ale widocznie Chinka, czy tam Wietnamka, niezbyt dobrze znała język polski i nie była pewna siebie:
- Nie mam sił Ci robić żadnego sosu.
Cóż, zdarza się. Choroba nie wybiera. Więc kulturalnie się spytałem, chcąc zakończyć rozmowę, kiedy zamierza znowu otworzyć interes?
Usłyszałem:
- Ty, Janek, chyba do reszty już zgłupiałes. Pieprzysz jak potłuczony.
Co tu dużo mówić. Zgłupiałem. Zwłaszcza powodowany bezpośredniością starszej Pani. I nie byłem, do cholery, żadnym Jankiem! Dobrą chwilę jeszcze trwała ta rozmowa, zanim się zorientowałem w pomyłce. W końcu, czerwony ze wstydu, odłożyłem słuchawkę telefonu. Recepcjonistka spytała:
- Zamówiłeś?
Przecząco pokręciłem głową.
- Dlaczego?
- Jeść mi się odechciało.
- Tak nagle?
Ciężko westchnąłem:
- Tak nagle.

Brak głosów