Durczok bardziej grodzki od Grodzkiej

Obrazek użytkownika grzechg

Ciemną nocą już, obejrzałem sobie rozmowę Kamila Durczoka z Aleksandrem Smolarem i Markiem Jurkiem na temat małżeństw panów z panami i pań z paniami, a dodatkowo sporo mówiono również o adopcji dzieci przez takie nowoczesne pary. Homofobia już na wstępie wyłazi ze mnie jak nic, przepraszam, ale nic na to nie poradzę. W tej rozmowie na antenie stacji TVN 24, ani Smolar, ani Durczok, w żaden sposób nie poradzili sobie z liderem Prawicy dla Rzeczypospolitej.

Niby nic takiego wielkiego, spierać się z Markiem Jurkiem w sprawach dotyczących moralności, natury ludzkiej, wartości, jest skazane z góry na porażkę, nawet jeśli w studiu siedzi obok sam Aleksander Smolar. Jeszcze trudniej zrozumieć redaktora Durczoka, który stanął bez najmniejszych oporów po stronie par homoseksualnych, czego nie uczynił z kolei profesor Smolar, ale on jest po prostu inteligentniejszy od dziennikarza stacji odwiertów kłamstw całą dobę, delikatnie to ujmując. Niby nic, niby taka sobie kolejna rozmowa o homo i homofobii, jakich wiele, i u nas i zagranicą. A jednak było w niej coś szczególnego. Była to totalna niemoc dziennikarza wobec spokojnych i wyważonych argumentów Marka Jurka, była to niemoc całej postępowej filozofii bez granic.

Lider prawicy przytoczył praktyki stosowane w Wielkiej Brytanii (na co dzień), polegające na tym, że nie oddaje się dzieci do adopcji tradycyjnym małżonkom, jeśli krytycznie wyrażają się o homoseksualizmie. Jednym słowem, jeśli ktoś nawet toleruje jak najbardziej związki homoseksualne, ale nie podoba mu się ten typ ludzkiego seksualizmu, jest w takim Londynie skazany na to, że dziecko prędzej dostanie kochająca się Pani z Panią, albo Pan z Panem, niż on i ona. Kamil Durczok, na wizji już przecież dobre kilkanaście lat, uczepił się, kompletnie bez sensu, pytania, co jest lepsze: Czy oddanie dziecka do tradycyjnej rodziny, gdzie będzie na bite, czy też do wspaniałej, kochającej się rodziny Rysia i Krzysia? (???!!!)

Gdyby to była świeżo upieczona absolwentka warsztatów TVN 24 pod tytułem „Wiem wszystko i jestem piękna”, można byłoby ewentualnie zrozumieć powtarzane przez Durczoka, co najmniej trzy razy, to kuriozalne pytanie. Wyraźnie wyluzowany Jurek, odpowiedział więc też pytaniem: Czy lepiej jest oddać dziecko do niedoskonałej, czasami prowadzącej spory, tradycyjnej rodziny, czy też oddać je parze homoseksualnej, gdzie będzie bite? No i bęc, pełen pad na twarz Durczoka. Dobrze, ze czas antenowy się już kończył. O ile Aleksander Smolar starał się polemizować z Jurkiem z poziomu akademickiego, o tyle Durczok jechał z poziomu palikotowego w jego dolnych rejestrach. Posłużył się demagogią, założył a priori, jak wszyscy zwolennicy adopcji dzieci przez pary homoseksualne, że jak już dziecko trafia do Basi i Kasi, albo do Rysia i Krzysia, to będzie tam miało życie jak w Madrycie. To był tylko jeden z wielu, pyszny prztyk, Marka Jurka, do tego zadany z elegancją, ale prosto między oczy redaktora. Do tego Durczok, tak jak lewacy z całej postępowej Europy, kojarzy przeciwników małżeństw homoseksualnych (nie związków partnerskich bynajmniej) z Kościołem Katolickim. I znowu pudło. I znowu kompromitacja na wizji, bo przecież opór przeciwko zrównaniu w świetle prawa tradycyjnych małżeństw heteroseksualnych z homoseksualnymi daleko wykracza poza katolicyzm, w ogóle poza religię. A jeśli chodzi o adopcję dzieci przez gejów czy lesbijki, podziały są obecne także na europejskiej lewicy. Wyszedł z tego programu Durczok Porażka. Wyszła z niego Stacja Porażka. Dziennikarz, który w takie polemicznej rozmowie, z zasady, powinien być bardziej moderatorem, powinien inspirować ewentualnie swoich gości, okazał się bardziej grodzki niż sama Grodzka. Chciał zabłysnąć, ale skompromitował się.

Niby to też nic wielkiego, bo takich kompromitacji jest na Wiertniczej dużo, ale podczas omawiania tak trudnego tematu, wydawałoby się, że trzeba trochę starej, naszej, chrześcijańskiej refleksji, nawet jeśli w głowie już siano nowego, wspaniałego, świeckiego świata GW. Ani Durczok, ani Smolar, nie powiedzieli nic przekonywującego na rzecz adopcji dzieci przez gejów. No bo co mieliby powiedzieć? Smolar umiejętnie lawirował sięgając do filozoficznych źródeł, więc się nie ośmieszył, zresztą pewnie doskonale wie, że dzieci wychowywane przez dwójkę radosnych chłopaków, to po prostu jest nienormalne, bo jakie wzorce mają oni przekazać „swojemu” dziecku?

-My, wiesz, jesteśmy chłopakami, kochamy się bardzo, ale jak chcesz być hetero, nie mamy nic przeciwko temu, nasz drogi synku – mówi Tata i Tata do dziecka. Potem dziecko idzie do szkoły i spotyka się z innymi uczniami. Ci, jak to w szkole, pytają się: -A co robi Twoja Mama? No i dajmy na to, mały Sławcio odpowiada, zgodnie z wymogami edukacji seksualnej od czwartego roku życia, że u niego Mamą to jest Rysio, a Tatą to jest Krzyś. Koleżanki i koledzy są pełni zachwytu, a ponieważ edukacja od czwartego roku życia działa już całkiem nieźle, mnożą się pytania: - Sławciu, a jak oni to robią? A mogą mieć dzieci? Bo Pani od orgazmu łechtaczkowego jeszcze nam o tym nie mówiła. I tu nasz biedny Sławcio się zastanawia, myśli, prawie rwie włosy, aż w końcu mówi: - Wiecie co, w TVN 24 mówią całą prawdę, całą dobę. Pooglądajcie sobie, to się dowiecie….

Brak głosów

Komentarze

odmawianie homoseksualnym tatusiom prawa do orgazmu lechtaczkowego. to powinno sie ustawowo im zagwarantowac.

Vote up!
0
Vote down!
0
#352890

Jestem całym sobą przeciwny związkom homoseksualnych.Takie moje prawo.Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

wojtek

#352919