Szczupaki schudną przez Donalda Tuska

Obrazek użytkownika box2008
Kraj

Przyznam szczerze, jestem zdziwiony komentarzami odnoszącymi się do efektów minionego szczytu UE. Pomijam całkowicie bełkot rządowych naganiaczy, tłukących swój kontetnt w miliony uzależnionych głów, miałem jednak nadzieję na jakieś ciekawsze analizy ze strony dziennikarzy bardziej niezależnych. Niestety, to co można przeczytać w sieci w zasadzie pomija jedne z najistotniejszych skutków, jaki niesie kompletne załamanie jednego z fundamentów polityki Donalda Tuska.

Na negocjacje budżetowe UE można patrzyć na różne sposoby, jednak najważniejsza jest perspektywa finansowa, dla obywateli i mieszkańców Polski, ale nie tylko. Można ten fakt oceniać na różne sposoby, np. krytykując brak szerszego rozeznania czy aspiracji lub chwaląc zapobiegliwość o własne interesy, ale nie sposób nie przyjąć go za podstawę, gdyż w przeciwnym razie powoduje to wykrzywienie obrazu rzeczywistości. Dla ekipy Donalda Tuska stan ten jest doskonale rozpoznany i wkalkulowany w działanie. Można pokusić się nawet o twierdzenie, że jedną z głównych dźwigni jaką PO wykorzystało do zdobycia i utrzymania władzy było właśnie wyzyskanie tego faktu. Nie ma nic odkrywczego w stwierdzeniu, że całe to gadanie o europejskości, nowoczesności itd. itp. było/jest zwykłym biciem piany, jednak trzeba podkreślić zupełnie poważne podejście do kwestii wydatkowania samych środków jakie podczas tego „bicia” pojawiają się na stole.

Platforma, ze swymi poglądami „liberalnymi”, przedstawiała się jako partner bardziej spolegliwy w przerobie środków z budżetu 2007-2013, dla partnerów krajowych ale również zagranicznych (Niemcy).

Tu dygresja. Pewnym spłyceniem problemu ale jednak rzucającym światło na faktyczną rolę Donalda Tuska w planach naszego zachodniego sąsiada, niech będzie ta wiadomość: ze 100 euro wydatkowanego w naszym kraju z funduszy spójności aż 89 wędruje do Niemiec. Ciekawe, czy wynik ten byłby możliwy przy rządach innej ekipy?

Wróćmy do wątku dla nas najważniejszego, krajowego. Jest w Polsce całkiem spore grono osób, zorientowanych na zysk, które w minimalnym stopniu interesuje polityczna wata kręcona na potrzeby szerokiego elektoratu. Osoby te, choć wcale nie musiały odczuwać bezpośredniego zagrożenia ze strony rządów PiS uznały, że korzystniej będzie gdy ich partnerem w przerobieniu środków, jakie pojawiły się w ramach budżetu UE na lata 2007-2013, będzie PO. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie chodzi o rekiny rynku. Mam na myśli raczej ryby śródlądowe, miejscowe, większe okonie i mniejsze szczupaki. Te osoby, stając się klientami Platformy, zachowały jednocześnie pewną niezależność i zdolność realnej oceny. W wyborach 2011 roku znów poparły Platformę, mimo jej wyraźnych słabości, wierząc, że w obecnej sytuacji daje ona największe gwarancje na utrzymanie dopływu środków związanych z tzw. „inwestycjami unijnymi”. To do niech de facto skierowana była obietnica „załatwienia” tych 300 mld.

Fiasko zakończonego w ubiegły piątek szczytu z całą jaskrawością obnażyło słabość Donalda Tuska i jego ekipy. Przyjęty i realizowany od pięciu lat projekt ścisłego podporządkowania polityki III RP interesom silniejszych sąsiadów (tu konkretnie Niemiec) został właśnie podsumowany na kierunku europejskim. Ludzie, których nie dotyka niemoc państwa, w służbie zdrowia, szkolnictwie, sądownictwie i infrastrukturze, którzy sprawę smoleńską widzą jedynie jako rozgrywkę między wrogimi obozami politycznymi, którzy dość obojętnie godzili się na obniżenie statusu Polski na arenie międzynarodowej, widząc w tym nie tyle fakt pożądany co konieczność, mającą przynieść im wymierny finansowy efekt, ci ludzie mogą we własnej kieszeni przekonać się dziś o skuteczności Donalda Tuska. Bez emocji i całej tej paplaniny o „wspólnocie i solidarności europejskiej” widać najwyraźniej jak kiepski efekt przyniosła polityka Platformy.

Zmniejszenie tortu, liczone w nastu-dziestu mld euro (80 mld euro to poziom porównywalny z budżetem 2007-2013), gdy uwzględnimy przypadający na tę kwotę tzw. wkład własny, nie spowoduje wprawdzie załamania, ale wpłynie na wzrost rywalizacji (koszty i ryzyko w górę) co przełoży się automatycznie na ograniczenie zysków. To nie może się podobać.

Dlatego też tyle mówi się od paru dni o konieczności zmian w sposobie wydatkowania środków, obniżeniem kosztów pozyskania chcąc, choć częściowo, zrekompensować zaznaczone wyżej negatywne konsekwencje, jakie dla pewnej grupy w Polsce niesie przykręcenie kurka z euro.

Na to tło, nieskutecznych działań Donalda Tuska, nakłada się zupełnie inny obraz Jarosława Kaczyńskiego, który startując z pozycji nieformalnej potrafił efektywnie włączyć się w proces negocjacji, wykazując przy tym zdecydowanie lepsze wyczucie i rozeznanie sytuacji wewnątrz UE niż aktualny premier III RP. Choć nie łączy go zażyłość z Angelą Merkel potrafi trafniej, niż Donald Tusk, wyczuć prądy kierujące polityką Niemiec.

Dla osób nie przywiązanych do Platformy Obywatelskiej może to być ważny sygnał.

Brak głosów

Komentarze

 Tak żeby "zrównoważyć" sukces Jarosława Kaczyńskiego to akurat "bez wiedzy" Tuska postawiono wniosek postawienia przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego.

Vote up!
0
Vote down!
0
#310219