Skutki uboczne

Obrazek użytkownika szczurbiurowy
Kraj

Od dłuższego już czasu widać, że spór o Polskę jaki toczy się pomiędzy „nami” a „nimi” nie jest sporem, ale wojną kulturową.

Na samym początku, gdy ze zdumieniem patrzyliśmy na fiasko rozmów koalicyjnych w 2006 roku wydawać by się mogło, że to tylko niepohamowana ambicja Donalda Tuska rozwaliła plan wspólnego rządzenia tych dwóch partii, które pozostały na placu boju po spektakularnym upadku SLD na skutek afery Rywina.
Potem jednak zobaczyliśmy, że jednak to nie rządza władzy, ambicje czy cokolwiek takiego indywidualnego, lecz z góry powzięty plan determinuje działania tych ludzi.  I wszystko to co stało się później po tamtych wyborach układa się jak w łamigłówce, zazębia się i teraz już właściwie widać cały obrazek tego puzzla z którym mamy do czynienia.
Otóż to, co widzimy po 5 latach rządów Platformy Obywatelskiej w postaci kolosalnego zadłużenia, likwidacji przemysłu, katastrofalnego obniżenia poziomu nauczania w oświacie, zapaści usług publicznych – to wszystko są skutki uboczne. Skutki uboczne powstałe w wyniku dopuszczenia do władzy przez naród ludzi jak najmniej nadających się do zarządzania czymkolwiek, a tym bardziej średniej wielkości krajem odbudowującym się po dziesięcioleciach okupacji sowieckiej.
Te skutki uboczne odczuwane przez nas na własnej skórze są na tyle uciążliwe i absorbujące uwagę, że nie dostrzegamy tego, od czego owe skutki pochodzą, a co tylko momentami jest dostrzegalne w ogólnym jazgocie medialnym i migotaninie działań rządowych. Jedna z rzadkich okazji dostrzeżenia tego była parę dni temu, podczas głosowania nad związkami partnerskimi, czy jak się to nazywa.
Uczestnicy całego tego projektu zwanego oficjalnie Platformą Obywatelską od początku chwalili się, że ich organizacja jest pluralistyczna, że jest tam możliwa wielość światopoglądów, a wszystkich łączy myślenie wolnościowe.  A więc z jednej strony w jednej organizacji mógł być libertyn-apostata poseł Palikot i pobożny poseł Gowin – ot taki sobie szeroki wachlarz poglądów.
Jeśli jednak uważnie analizować przebieg wydarzeń, to widać, że Palikot i wszystko to co wiąże się z tym nazwiskiem było  głównym narzędziem działań Platformy – chodziło o radykalną zmianę mentalnościową polskiej polityki, tak radykalne obniżenie standardów, aby postępki do tej pory niewyobrażalne stały się powszedniością. Znieważanie przeciwników politycznych, a przede wszystkim śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego było środkiem do celu i celem jednocześnie, które równocześnie osiągano  – „zniszczenie godnościowych podstaw tej prezydentury” i wprowadzenie nowego obyczaju politycznego, który rzutuje na całe życie społeczne. Mówiąc zupełnie wprost – chodziło o wprowadzenie do obiegu publicznego pojęć i zachowań, które do tej pory funkcjonowały jedynie w środowiskach marginesu społecznego lub izolowanych społecznościach dewiantów. Wyprowadzono na wierzch, na powierzchnię życia, to co do tej pory dla polskiego obyczaju było nie do przyjęcia, co wprawdzie było gdzieś głęboko ukryte (jak w każdej społeczności) lecz nie akceptowane publicznie.
Dlaczego to zrobiono?
Platforma Obywatelska jest partią rewolucyjną sensu largo. Partią rewolucyjną, która ma na celu przebudowanie życia polskiego w kierunku radykalnie libertyńskim. Ta rewolucja jest celem, a skutkami ubocznymi – obsadzenie przez dyletantów z tej partii wszystkich kluczowych stanowisk, a w konsekwencji ogólna zapaść cywilizacyjna.
Rewolucja libertyńska przeprowadzana w Polsce idzie niepostrzeżenie, ponieważ skupiamy się właśnie na skutkach ubocznych. Kwestia związków partnerskich nie jest bynajmniej „tematem zastępczym”. Owszem, w doraźnej taktyce politycznej, działa jak przykrywka niewygodnych tematów, jednak z punktu widzenia prawdziwej polityki – to jest wehikuł, który ma doprowadzić do przebudowy społecznej, do zbudowania nowego społeczeństwa i nowego człowieka.
W tym kontekście należy widzieć rozmaite wydarzenia ze sfery prawodawstwa, zachowania polityków, deprecjonowanie polskiej tradycji itd. Polska i Polacy z ich cywilizacją są zwornikiem cywilizacji łacińskiej, czy raczej tych resztek, które z niej pozostały w Europie. Polska położona w centrum kontynentu, pomiędzy wschodem, który jeszcze  opiera się permisymizmowi (a dlaczego to zupełnie inna historia – kto chętny wiedzieć niech przeczyta Golicyna) i zachodem, który już zgnił do reszty – Polska zachowuje jeszcze w znacznej mierze tradycyjne wartości. Zniszczenie tej ostoi otworzy wrota piekieł, mówiąc obrazowo, a politycznie – da wolną drogę nowemu komunizmowi, który wzrósł na glebie „politycznej poprawności”.
Tak więc toczy się bój o wszystko. Ustawa o związkach partnerskich jest tylko fragmentem, kolejnym plasterkiem, który ma być odcięty od tego salami, jakim jest cywilizacja europejska. Najpierw związki partnerskie, potem adopcje homoseksualne, potem penalizacja krytyki, a na końcu obozy reedukacyjne dla ludzi nie akceptujących nowego wspaniałego świata. A gdzieś w perspektywie „komory eutanazyjne” dla nieproduktywnej ludności.
Przesada?
Rewolucyjna zmiana społeczna rozpoczyna się od małych zmian życia codziennego. Totalitaryzm francuski w po rewolucji 1789, rosyjski po 1917 , lub niemiecki w 1933 zaczął się od zmiany nazw, zmiany obyczajów, zmiany ról społecznych – niby nic wielkiego, ale wystarczy ruszyć pojedyncze kamienie u podstaw konstrukcji społecznej, jakimi na przykład są role dwóch płci lub obyczaje z nimi związane, a wszystko się posypie. To samo dotyczy tradycyjnej rodziny. A jak już się posypie, to wtedy można na nowo rozdysponować pozycje społeczne i beneficja – jak w każdej rewolucji.
Do osiągnięcia tego celu służą rozmaite działania – od antyrodzinnego systemu podatkowego, poprzez zniszczenie usług społecznych, publiczne bluźnierstwa, likwidację przemysłu (dla likwidacji centrów oporu społecznego), aż do procesów wytaczanych  red. Terlikowskiemu za „politycznie niepoprawne” wyrażenia. W konsekwencji powstanie zastraszona masa ludzka przyjmująca bez oporu nowe stosunki społeczne, bez oporu, ponieważ głównym problemem będzie utrzymanie jako tako godnej egzystencji, a sprawa wolności stanie się drugorzędna.
Jak zatem możemy przeciwdziałać?
Przemysł medialny, który jest awangardą rewolucji  przeprowadzanej w Polsce jest wrażliwy tylko na jeden środek rażenia – bojkot. Ta awangarda rewolucji jest finansowana przez tych, których ta rewolucja ma dotknąć bezpośrednio – przez polskie rodziny, które wydają pieniądze na produkty reklamowane w rewolucyjnych środkach masowego przekazu. A więc bojkot programów, telewizji, czasopism i gazet które propagują treści tej  rewolucji  spowoduje, że firmy finansujące te środki przekazu wstrzymają to finansowanie i kampania propagandowa, „wbijanie miliona gwoździ w milion desek” ustanie.
Kto ma wezwać do bojkotu?
Odpowiedzmy sobie samo na to pytanie. Jest jeden „Wielki Nieobecny” w Polsce. I milczy.
 
 
+++
Zapraszam na stronę www.szczurbiurowy.pl gdzie można zapisać się na listę wysyłkową mojego newslettera. No i oczywiście proszę wejść na stronę Reduty Dobrego Imienia, gdzie można przeczytać mój tekst na temat powołania organizacji społecznej mającej na celu walkę ze zniesławieniami dotykającymi Polaków i Polskę. Na tej stronie jest formularz do wypełnienia i można przystąpić do Reduty.
 
Brak głosów