Pięć prawd dziś

Obrazek użytkownika szczurbiurowy
Kraj

1.Jesteśmy Polakami

 

2.Wiara Ojców naszych jest wiarą naszych dzieci

3.Polak Polakowi Bratem!

4.Co dzień Polak Narodowi służy

5.Polska Matką naszą – nie wolno mówić o Matce źle!
 
Te pięć punktów powstało w marcu 1938 roku, podczas I Kongresu Polaków w Niemczech. Za półtora roku już nie miało być ani Związku Polaków w Niemczech, ani i tych Polaków, którzy uchwalili te „Pięć prawd Polaka”. Nie wiadomo, ilu z 5 tys. uczestników Kongresu ocalało.
 
Spójrzmy teraz na ile te „pięć prawd” jest aktualne dzisiaj, i co one dla współczesnych Polaków znaczą. A zwłaszcza punkt trzeci.
 
Na Krakowskim Przedmieściu pytałem o posklejanie Polski po tym co się stało po 10 Kwietnia (chociaż uważam, że 10 Kwietnia tylko pogłębił to, co stało się z Polakami w ciągu lat poprzedzających). Pytanie o „posklejanie” jest według mnie fundamentalne – ponieważ odpowiedź na nie świadczy o tym, czy Polacy chcą trwać we wspólnocie.
 
Czy Polacy tworzą jeszcze wspólnotę narodową? Co mają wspólnego ze sobą tarasowcy i obrońcy Krzyża, oprócz tego, że posługują się tym samym językiem – ale i to można zakwestionować, jeśli się wsłuchać w volapuck z okolic Zakąsek czy jak się ta knajpa nazywała.
 
I tu można dojść do wniosku fundamentalnego – że podział, który widzimy jest cywilizacyjny. Że po jednej stronie widzimy tych, którzy są zakotwiczeni w cywilizacji łacińskiej, a po drugiej – no właśnie – kto to jest?
 
I ten wniosek byłby uprawniony, gdyby nie jedna, ale za to zasadnicza kwestia – to co widać na ekranach telewizorów to jedynie wycinek rzeczywistości. Tak jakby patrzenie przez długoogniskowego zooma na las – widać pojedyncze drzewa i na podstawie tego widoku wyciąga się wnioski na temat tego czym jest las.
 
Media żyją skrajnościami. Pokazują ekstremizmy i w umysłach Polaków kształtowane jest przekonanie, że podział jest nie do przezwyciężenia (no bo jak dogadywać się z kimś, kto WYGADUJE TAKIE RZECZY!) i że nic się nie poskleja. Tymczasem podstawowym pytaniem, które jako obywatele musimy sobie zadać jest to – o demokrację.
 
Spór polityczny jest w demokrację wpisany z definicji. W demokracji strony sporu walczą o władzę – inaczej to nie ma sensu. I w tym kontekście spójrzmy na dzisiejszo-wczorajsze zaostrzenie atmosfery politycznej w Polsce, tak aby uświadomić sobie na ile to, co widzimy mieści się jeszcze w definicji sporu demokratycznego, a co już poza niego wyszło i jest niczym innym jak awanturnictwem na pograniczu totalniactwa.
 
Z jednej strony mamy cynizm, dalekosiężne planowanie i lewacką histerię, a z drugiej – emocje, poczucie krzywdy i brak gry politycznej. Z jednej strony cynicy i zimni gracze, z drugiej – ludzie pełni dobrych intencji, ale podchodzący do problemu sporu z emocjami, które de facto nie pozwalają na grę polityczną, a tu trzeba grać. Niestety.
 
Podział narodu na zwalczające się obozy jest faktem. Tylko, że to co do niedawna mieściło się (jeszcze) w regułach gry demokratycznej po dzisiejszych oświadczeniach premiera („Żarty się skończyły”) i doniesieniach o tym, że PO chce ukarania opozycji za hasła wznoszone 10.04.2012 – po tym wydaje się, że te granice demokratycznego sporu zostały przekroczone.
 
Opozycja ma prawo wznosić i najostrzejsze hasła – od tego jest opozycją. Rząd ma zawsze większe możliwości wpływania na rzeczywistość, przez sam fakt, że jest rządem. Nikomu nic się złego nie stanie (może oprócz złego humoru, ale to szczegół) jeśli opozycja będzie używała ostrych określeń. Tak już jest, że ostre określenia zwracają uwagę – a o to chodzi politykom. I nazywanie tego przez rządzących nienawiścią jest prostu niezrozumieniem demokracji. Jeśli wolność słowa jest wartością demokratyczną, to dla polityka nazwanie go ostrym słowem powinno być kosztem tego, że jest politykiem i ma możliwość wpływania na rzeczywistość, i kształtowania losów kraju.
 
I tu wracamy do początku tego tekstu. Gdzie w takim razie mieści się te „Pięć prawd Polaka” zredagowanych na kongresie Związku Polaków w Niemczech tuż przed straszliwą wojną, która zmiotła i ten Związek, i tych ludzi, którzy w ten sposób zostawili nam swój testament.
 
Gdzie we współczesnej Polsce można zmieścić ten testament, godząc z jednej strony wolność słowa, a z drugiej – to braterstwo, o które wołanie dobiega nas poprzez druty kacetów, z dołów śmierci w Piaśnicy, głodowych bunkrów Dachau, odbija się od ostrza gilotyny w Moabicie…
 
Lecz nie tylko o słowa chodzi.
 
Chodzi też o czyny.
 
O czyny i o zaniechania czynów.
 
 
 
 
 
---
 
Zapraszam do subskrypcji mojego newslettera. Info o nowościach, tekstach, filmach.
 

 

Brak głosów