Smoleńsk - wszystko według schematu

Obrazek użytkownika karakuli
Kraj

W czasach PRL dochodziło do licznych zbrodni dokonywanych przez Informację Wojskową, SB i milicję. Wszystkie one były dokonywane wg pewnego schematu, który pokrywa się z tym, co działo się 10 kwietnia i później w Smoleńsku.
1. Upozorowanie wypadku.
Starano się, o ile było to możliwe, upozorować zdarzenie na wypadek. Nie zwracano przy tym uwagi na to, czy było to prawdopodobne, czy nie. Ot na przykład ktoś wypadł z milicyjnego radiowozu prosto pod koła rozpędzonej ciężarówki, ksiądz wszedł na drabinę i upadł tak niefortunnie, że skręcił sobie kark, ktoś następny wyskoczył z okna komisariatu itd., itp. Kto ciekaw szczegółów, niech poczyta sprawozdanie z prac tzw. "komisji Rokity". To o czym pisze dalej jest oparte głównie na nim.
Podobnie władze ogłosiły, że w Smoleńsku wydarzył się wypadek lotniczy i żadne inne wyjaśnienia nie będą brane pod uwagę.
2. Obwinianie ofiar.
To także należało do schematu. Bardzo często morderstwa były upozorowane na samobójstwa. Podobnie nie liczono się z ich prawdopodobieństwem, jak w przypadku rzekomych „wypadków”. Zdarzało się również, że ofiary pojono alkoholem przed śmiercią, lub oskarżano o jego nadużywanie.
Wszystkie te elementy wystąpiły w „śledztwie” smoleńskim. Winnym miał być kpt. Protasiuk, prezydent Kaczyński, gen. Błasik, którzy nagle przejawili skłonności samobójcze i wspólnie doprowadzili do katastrofy. Nie zabrakło również oskarżeń o to, że prezydent był w czasie lotu pijany.
3. Brak świadków.
Dla morderstw dokonywanych przez komunistycznych skrytobójców miało to ogromne znaczenie. Mimo zachowywania ostrożności zdarzało się, że tacy jednak się znajdowali. Starano się ich wtedy „przekonać”, że widzieli coś innego niż w rzeczywistości. Czasami, jak w sprawie zabójstwa Grzegorza Przemyka, oskarżono ich o sprawstwo czynu i nawet za to skazano. Również podstawiano swoich, rzekomych świadków wydarzeń, którzy zeznawali zgodnie ze scenariuszem opracowanym przez służby.
W Smoleńsku nie dopuszczono na miejsce tragedii dziennikarzy, tym, którym udało się tam dostać, odbierano nagrania. Zaskakujące jest jak skąpą dokumentacją z miejsca zdarzenia dysponujemy. Jedynym niezależnym dokumentem jest, tzw., „film Koli”. Zastanawiające jest, że do dzisiaj nie znamy jego autora, – chociaż władze rosyjskie przedstawiły ich nawet dwóch, ale żaden nie okazał się wiarygodny. Do tego mamy zeznania, które ewidentnie zostały odpowiednio przygotowane, a nawet ostatnio, odwołanie już złożonych pół roku temu zeznań.
4. Fałszywe sekcje zwłok.
W przeprowadzanych po zabójstwach sekcjach zwłok, lekarze orzekali naturalne przyczyny śmierci, nie zwracając uwagi na ślady wskazujące na to, że ofiary były przed zgonem bite i torturowane. W przypadku księdza Niedzielaka, orzeczono, że był to nieszczęśliwy wypadek. Ponieważ jednak był to już rok 1989, przeprowadzono nowe oględziny lekarskie, w wyniku, których okazało się, że ksiądz został brutalnie zamordowany. W czasach PRL byłoby to niemożliwe.
W „wypadku” smoleńskim mamy do czynienia z jeszcze większą hucpą. Do dnia dzisiejszego nie przekazano protokołów z sekcji zwłok ofiar, a Polakom zabroniono otwierać zalutowane trumny. I nakaz ten o dziwo jest respektowany przez organy „niepodległego” państwa polskiego.
5. Niszczenie dowodów i zacieranie śladów.
Nie będę się tu rozpisywał. Jak jest – każdy widzi. Uwaga ta oczywiście nie tyczy się lemingów – oni nigdy niczego nie dostrzegają, dopóki nie zobaczą tego w TVN lub nie przeczytają w GW.
6. Oprawa propagandowa.
Wersję oficjalną przekazywał do wierzenia bydlak z wielkimi uszami w czasie cotygodniowych konferencji dla dziennikarzy zagranicznych. Następnie była ona upowszechniania przez telewizję, radio i prasę, które znajdowały się pod całkowitą kontrolą reżimu.
Dzisiaj mamy trochę inną sytuację. Bezpośrednio po tragedii TVP była jeszcze niezawisła od rządu. Stąd mogły powstać takie filmy jak „Solidarni 2010” i programy „Misji specjalnej”. Z gazet obiektywna była jeszcze (i częściowo jest, ale nie wiadomo jak długo) Rzeczpospolita. Istnieją też media całkowicie od reżimu niezależne: R. Maryja, Nasz Dziennik, Gazeta Polska i przede wszystkim Internet. Wydawałoby się, że mamy lepszą sytuację, niż w czasach gdy prawdę mogliśmy poznać wyłącznie wsłuchując się, przez charkot zagłuszarek, w zachodnie rozgłośnie radiowe. Mam jednak wrażenie, że obecnie w kłamstwa władzy, wierzy znacznie więcej ludzi, niż było to w czasach PRL.
Mógłbym napisać znacznie więcej na temat podobieństw „katastrofy” smoleńskiej ze zbrodniami służb specjalnych PRL i innych demoludów. Wydaje mi się, że tyle wystarczy. Analogie są czytelne i wyraźne. Im dłużej trwa to „śledztwo” tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie był to żaden wypadek, tylko celowe i skrupulatnie zaplanowane morderstwo.

Brak głosów