Coachem byłam już w kołysce

Obrazek użytkownika tomeks
Blog

Z Iwoną Kubiak, założycielką Akademii Coacha rozmawiał Tomasz Sarwa
Coachem byłam już w kołysce…
Skąd pomysł na Akademie Coacha?
Pomysł urodził się z tego co pamiętam w 2008 roku. Pomysłodawcą jest Energy Group, firma która zajmuje się wsparciem w projektach, wsparciem ludzi w biznesie. A ponieważ coaching to też metoda wsparcia, która dosyć dobrze rozwija się na świecie i coraz lepiej w Polsce, więc zrodził się pomysł, aby taką akademię stworzyć.
Jakie wg ciebie, jako coacha z doświadczeniem, predyspozycje musi mieć coach, żeby mógł ten zawód wykonywać w miarę swobodnie?
Predyspozycje czy kompetencje? Jeśli chodzi o predyspozycje, to coach ma być osobą otwartą, która łatwo nawiązuje kontakty, ponieważ coach pracuje tworząc relacje z klientem i jego siłą jest właśnie relacja. Poza tym dobrze, aby był osobą inteligentną, z poczuciem humoru, świadomą siebie – swoich mocnych i słabych stron. Natomiast kompetencje to umiejętności, które są rozwijane w trakcie Akademii Coacha w Wyższej Szkole Bankowej. Bazujemy tutaj na takich kompetencjach, które są określone w International Coach Federation, czyli światowej organizacji zrzeszającej coachów. Tam jest wyodrębnionych 11 kluczowych kompetencji, takich jak: słuchanie, wpływowe pytania, obecność coachingowa, ustanawianie relacji z klientem, itd. – to są umiejętności, które można poszerzać, rozwijać.
Czy twoim zdaniem coaching w Polsce ma szansę stać się tak popularny, jak w krajach zachodnich?
Tak, zdecydowanie widzę tendencje rosnącą. Sama zresztą rozwijam w Polsce specjalizacje w life coachingu, czyli: coaching dla rodziców, coaching kariery, par, coaching wellness. Już są w Polsce zajęcia, coachowie, którzy się tym zajmują. I też widzę, że zaczyna być coraz większe zainteresowanie coachingiem. Na szczęście następuje również odszyfrowanie tego, czym tak naprawdę jest coaching. Zaobserwowałam, pracując w firmach, że w niektórych z nich coaching kojarzył się ze zjawiskiem „skołczowania”, czyli sposobem motywowania pracownika, od którego pracownik ucieka i nie chce mieć z nim do czynienia! Przez pewien czas coaching kojarzył się negatywnie, natomiast teraz mam wrażenie, że być może przez edukację, przez różnego rodzaju szkolenia, artykuły, literaturę, która już jest coraz bardziej dostępna na naszym rynku, ludzie mają świadomość tego prawdziwego coachingu – coachingu, który jest niedyrektywnym sposobem komunikowania, wiarą w potencjał rozmówcy, ale także rozmową o określonej strukturze. Tej struktury uczymy się na studiach – właśnie dzisiaj była ona głównym tematem zajęć. Mity o coachingu zaczynają więc się rozwiewać i zaczyna być on postrzegany jako bardziej ludzki, bardziej użyteczny.
Czym dla ciebie samej jest coaching i skąd pomysł żeby zostać coachem?
Zauważyłam, że teraz jest taka moda, aby mówić, że coachem było się od zawsze. Więc oczywiście ja też już w kołysce przejawiałam takie tendencje… żartuję trochę, ale faktycznie gdzieś takie zainteresowanie pewnie towarzyszyło mi od dzieciństwa. Natomiast jak to się stało, że zetknęłam się z coachingiem? Przez długie lata pracowałam w obszarze rozwoju osobistego, zawsze byłam zainteresowana rozwojem, a coaching jest dla mnie taką piękną metodą, która honoruje drugiego człowieka – ponieważ coach nie jest na pozycji guru, na pozycji kogoś, kto wie lepiej, kto naprawi, kto poprawi, da rozwiązanie. Coach jest w pozycji partnerskiej, daje przestrzeń, żeby ta osoba, która jest klientem sama znalazła swoje rozwiązanie.
I taki stosunek wobec ludzi podoba mi się najbardziej, on ze mną współgra i stąd coaching, Integracja Oddechem oraz inne moje metody właściwie bazują na tym samym podejściu, także dla mnie są one bardzo spójne.
Kiedy coachuje się trudniej, w wielkich korporacjach czy w coachingu life?
Ciężko to porównywać, zwłaszcza pod względem trudności. To są inne konteksty. W korporacjach zawsze poruszamy się w kontekście organizacji i jej celu. Tam jest trochę inny sposób działania. Tam jest komunikacja trójstronna i dbanie o bezpieczeństwo procesu. W life coachingu natomiast przychodzi osoba, która sama jest i klientem i sponsorem. Jest trochę różnic na poziomie procesowym, natomiast same sesje są do siebie bardzo podobne. Wielu coachów mówi, że w biznesie zajmuje się osobistymi tematami swoich klientów i podobnie – ktoś, kto przychodzi do mnie jako do life coacha, może poruszyć temat zawodowy – ustawienia swojego biznesu, rozpoczęcia działalności, zwiększenia efektywności w biznesie itd.
Pamiętasz klienta, który okazał się prawdziwym wyzwaniem?
Oczywiście zdarzają się takie osoby, które są sporym wyzwaniem. Pamiętam jedną taką osobę, która miała głębokie przekonanie, że ludzie się nie zmieniają, a konkretnie, że ona nie jest w stanie się zmienić. To prawdziwe wyzwanie dla coacha, bo coach bazuje na tym, żeby jednak stworzyć możliwości do zmiany. Jeśli ktoś, gdzieś w głowie ma poustawiane, że nic się nie da zmienić, to ten warunek uniemożliwia cały coaching. Do tej pory się zastanawiam, co w tamtym przypadku mogłabym zrobić lepiej…
Wywiad ukazał się w Gazecie Śląskiej w dniu 30.12.2011

Brak głosów