Anna Hareńczyk Przygody misia Tufiego cz. 9

Obrazek użytkownika tomeks
Kultura

Lato powoli odchodziło, by wrócić za rok. Nadchodziła jesień. Dni bywały coraz krótsze, noce chłodniejsze. Park w lecie zielony, powoli zmieniał swe kolory na żółte, pomarańczowe, czerwone i jeszcze innych sto barw. Tufi chodził po liściastym dywanie jak po kobiercu i szukał kasztanów. Chciał zrobić parę kasztanowych ludzików, jako prezent dla Almy. Alma była coraz bardziej smutna. Zaczęły się kłopoty ze znalezieniem jedzenia - ludzie coraz rzadziej odwiedzali park, więc musiała szukać jedzenia poza parkiem, na pobliskich osiedlach. Takie eskapady nie zawsze kończyły się sukcesem. Bywały dni, że Alma nic nie znajdowała, a wtedy głodna szła spać. Misiowi krajało się serce, gdy widział jak smutna przychodziła do ich domku. Wprawdzie nadrabiała miną, ale Tufi widział, że nie było za dobrze.
A co będzie zimą?
Dlatego, żeby poprawić sobie, ale najbardziej Almie humor szukał kasztanów i żołędzi, by zrobić figurkę misia i pieska. Zajęty był bardzo i nie zwrócił uwagi na dziwne ożywienie jakie zapanowało wśród ptaków. Szczebiotały, szczebiotały bardzo czymś przejęte. Co chwila tylko patrzyły na misia i kręciły główkami, ale nie przylatywały do niego. Kiedy Tufi znalazł się pod dębem, ptaszki nie wytrzymały- na chwilę przerwały obrady i wszystkie obsiadły najniższą gałąź kasztanowca. Tufi, słysząc szum skrzydeł ptaków zdziwiony podniósł głowę, a widząc dziwne zgromadzenie ptaków odezwał się do nich:
- Dzień dobry, piękne ptaszki. Czy możecie mi powiedzieć co się stało, że tutaj sobie tak siedzicie i tak dziwnie mi się przyglądacie?
Ptaki niespokojnie się poruszyły i coś zaczęły mówić jeden przez drugiego, lecz gwar był taki, że Tufi nic nie zrozumiał.
- Przepraszam, ale nic nie rozumiem. Czy ktoś może mi powiedzieć co się takiego stało? Bo coś się chyba stało, gdyż jeszcze nigdy nie widziałem Was tak poruszonymi.
- Masz rację, coś się stało - smutno zagruchał gołąb.
- Tak, tak - przytakiwały inne ptaki.
- A czy możecie mi powiedzieć co takiego? - Tufi był coraz bardziej cie-kawy, ale po trochu i zaniepokojony, gdyż ptaszki wcale nie wyglądały na wesołe. Zwykle rozszczebiotane i radośnie śpiewające, dziś, owszem, hałasowały, ale tak jakoś smutno.
Ptaki przez chwilę się naradzały, w końcu pierwszy przemówił gołąb:
- Opowiem Ci historię, która zdarzyła się dziś rano. Jak zwykle udałem się w poszukiwaniu okruszków chleba, bo jak sam wiesz do parku przychodzi mniej ludzi, więc mniej jest jedzenia. Jesień przyszła i choć jest na razie łaskawa i kolorowa, to...
- Ojej, ten to będzie gadał historię swego życia - przerwał czupurny wróbelek - zaraz tu uśniemy, czy możesz mówić szybciej?
- Ale szybciej nie potrafię - zagruchał trochę zawstydzony gołąb.
- Może ja spróbuję - zakrakał kruk, a ponieważ wszyscy uważali, że kruk jest bardzo mądry, nagle umilkli.
Kruk zatrzepotał skrzydłami i przyfrunął na koniec gałęzi bliżej misia.
- Zdarzyło się to rano, kiedy dzieci szły do szkoły. Przechodząc przez jezdnię, mała dziewczynka, która właśnie pożegnała się z tatą, potknęła się i upadła. Jej tata widząc to chciał jej pomóc - jednak ktoś okazał się szybszy... Chwycił dziewczynkę i w ostatniej chwili wypchnął ją na chodnik, przed jadącym samochodem. Wszystkim serce zamarło, a najbardziej to chyba ojcu i tej małej dziewczynce. Gdyby na miejscu zdarzenia nie było naszego bohatera, być może inaczej by się to skończyło. A tak...
Czarny ptak zamyślił się, a wraz z nim wszystkie pozostałe ptaki. Tufi stał pod drzewem i z zapartym tchem słuchał opowieści o bohaterskim czynie.
- I co się stało z tym bohaterem? Czy samochód nie zrobił mu krzywdy?
- No właśnie, ta historia na razie nie ma swego końca... Bo samochód potrącił odważnego ratownika, ale nie wiemy co się stało. Może najlepiej opowie o tym wrona, bo była najbliżej...
Wrona smutno pokręciła głową:
- Niewiele widziałam, bo koło dziewczynki zaraz było pełno ludzi. Ten pan, co jechał autem, które potrąciłoby dziewczynkę wysiadł i razem z tatą dziewczynki wsadzili ranną... rannego bohatera do samochodu i gdzieś pojechali.
- Powiedziałaś ranną - powiedział Tufi - to dziewczynka była ranna?
- Widzisz...- odezwała się po krótkiej ciszy gołębica- widzisz, tym bohaterem była Alma.
- Alma? Moja Alma? - Tufi był przerażony – gdzie Ona teraz jest, muszę to wiedzieć!!!
- Teraz niczego się nie dowiemy, ale kilka wróbli poleciało w ślad za autem i jak tylko coś będą wiedzieć to dadzą znać.
- Nie martw się misiu - odezwała się milcząca kawka - na pewno wszystko dobrze się skończy.
- Idź do domu i czekaj na wiadomość od nas. I nie martw się - powiedział kruk - my teraz polecimy i spróbujemy się dowiedzieć czegoś więcej.

I ptaki, pocieszając jeszcze misia, odleciały w różne strony. Tufi został sam. Różne myśli krążyły mu po głowie. Martwił się bardzo o swoją przyjaciółkę. Poszedł do domku, ale nie potrafił usiedzieć na miejscu. Krążył w kółko i głośno rozmyślał:
- A jak Alma mnie potrzebuje, a ja tu siedzę bezczynnie? Na pewno chciałaby, żebym był przy niej. Może ją coś boli? Może chce pić? Muszę ja odnaleźć! Nie będę czekał , bo to nic nie da. A ptaki i tak mnie znajdą.

Stanął przy drzwiach i ostatni raz popatrzył na małe mieszkanko. Nie wiedział kiedy tu wróci razem z Almą, więc na wszelki wypadek pożegnał je machając łapką na „ do widzenia”.
- Idę teraz szukać Almy, a ty tu czekaj na nas. A gdyby ktoś tu chciał zamieszkać to mu pozwól, drogie mieszkanko. Do widzenia.

I Tufi szybkim krokiem ruszył na poszukiwania Almy.

Brak głosów