Anna Hareńczyk Przygody misia Tufiego cz. 5

Obrazek użytkownika tomeks
Kultura

Tufi spał dość długo, a może krótko... Dość, że w końcu się obudził. Przyczyniły się do tego dziwne hałasy. Rozejrzał się ciekawie dookoła. Zobaczył koło siebie ogromny tort. Tufi musiał wysoko zadzierać głowę, żeby dostrzec kolorowe świeczki, które ktos właśnie zapalał. Ale zaraz, zaraz... Tufi zaczął przypatrywać się znajomej twarzy. Był to niewątpliwie ludzki tata. A więc udało się! Tufi znalazł się w świecie ludzi. Krzyknął z wielkiej radości, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Co to, co to?- zaniepokoił się troszkę Tufi – dlaczego mnie nie słyszą?
Ale zaraz się uspokoił. Przypomniał sobie, jak profesor Dziamdziara mówił, że dzieci słyszą misie pluszowe, tylko wtedy, gdy je przytulają i tylko wtedy, gdy jest cicho ( misie pluszowe mówią bardzo cichutko). No, ale coś się dzieje...Tufi chciał wyciągnąć wyżej szyję, ale coś mu przeszkadzało. Była to ogromna, czerwona kokarda, która mu ktoś zawiązał . Tufi pytał tylko siebie po co? Kokarda przeszkadzała mu bardzo, postanowił więc pozbyć się jej. Mimo swoich niezdarnych łapek, udało mu się rozwiązać węzełek i zdjąć niechcianą ozdobę. Pozwoliło mu to na dokładną obserwację tego co się działo. A było to bardzo ciekawe. Do tortu została przyprowadzona dziewczynka, w której Tufi rozpoznał Zuzę.

No tak! – nagle przypomniał sobie Tufi – przecież Zuza ma dzisiaj urodziny! Muszę pamiętać o tym, żeby złożyć Jej życzenia. Ale po co Zuza gasi świeczki? Przecież tak ładnie się paliły. Nic nie rozumiem- po co się je zapala, a potem tak szybko gasi? I wszyscy jeszcze się cieszą...
Ojej, co to?
Misiu poczuł nagle, że ktoś bierze go na ręce i podaje Zuzy. Dziewczynka ucieszyła się bardzo i z radości klasnęła w ręce. Wzięła ostrożnie misia i przytuliła do siebie mocno.
- Mamo, mamo jaki fajny - zachwycała się Zuza.
- Cieszę się, że Ci się podoba- odpowiedziała jej na to ludzka mama.
A Tufi był przeszczęśliwy. Był nie w siódmym, ale chyba w siedemnastym niebie. Dziewczynka tuliła go mocno do siebie i całowała na przemian. Dłonie dziewczynki były ciepłe i bardzo przyjazne. Nagle Tufi został wyrwany z przyjaznych objęć. Dostał się w ręce roześmianego chłopczyka, który go zaczął oglądać ze wszystkich stron.
- Popatrzcie jaki śmieszny misiek! – wykrzyknął – i jakie ma śmieszne łapki!!!
- Pokaż, pokaż - jakiś inny chłopiec wyciągnął ręce.
- Zaraz, tylko sobie go z bliska obejrzę, bo takiego brzydactwa jeszcze nie widziałem.
- Nieprawda, to bardzo ładny misiu - krzyknęła Zuza - i oddajcie mi go zaraz!
- Hej, a widziałeś jaki....
Ale mama powiedziała:
- Dość tego chłopcy. Proszę zaraz oddać misia Zuzi. To jest jej misiu. I ja też uważam, że jest bardzo ładny.
Chłopcy posłusznie podali misia dziewczynce. Z piersi Tufiego wydobyło się ciche westchnienie ulgi. Był trochę oszołomiony wydarzeniami tego dnia. Było mu bardzo przykro, że chłopcy tak niemile o nim mówili. Nigdy nie myślał o swoim wyglądzie. Nie był może królem piękności, ale nie był brzydki. Wiedział to, bo przecież jego Mamie się podobał. Mówiła o nim „moje szczęście ”, „mój ślicznotku”. Mamy przecież nie kłamią... A poza tym, to przecież Zuzi i jej mamie też się podobał. Tufi postanowił, że przy najbliższej okazji musi kogoś spytać o zdanie. A na razie siedział na kolanach Zuzy i rozglądał się. Wokół stołu siedzieli ludzie i rozmawiali, śmiali się, ciągle coś jedli, albo pili... I tak cały czas... Bez przerwy. Tufi poczuł, że boli go głowa. Marzył o cichym kątku, bez hałasu. Przytulił się mocniej do Zuzy i po cichutku poprosił:
- Chodź gdzieś śliczna dziewczynko, gdzie będzie ciszej odrobinko...
No i stał się cud. Zuzia nagle wstała i zaczęła się ze wszystkimi żegnać. Tufi słyszał jak mówiła „dobranoc ciociu, dobranoc wujku, dobranoc babciu i dziadku, i dobranoc tatusiu...”

Potem wzięła misia za jedną łapkę i trochę już senna, wlokąc go za sobą i trzymając mamę za druga rękę szła w stronę jakiegoś pomieszczenia, które mama określiła jako jej pokój. Gdy weszli przez drzwi zapalone zostało światło. Tufi zobaczył pokój w całej okazałości. I zaniemówił z wrażenia. Ściany pokoju były zielone, a na ścianie namalowane były kwiatuszki. Stała też ogromna szafa, w której ułożone były książki. Obok szafy wisiała półka, na której siedziały różne zabawki. Tufi zauważył, że przyglądają mu się ciekawie. Na parapecie okiennym stały różne rośliny - niektóre nawet miały kwiaty. Niedaleko okna stało łóżko, przykryte żółtym kocem w zielone żabki. Cały pokój był oświetlony delikatnym światłem, które przymocowane było do sufitu. Tufi nie wiedział co to takiego, ale nie było to dla niego teraz ważne. Zuza przebrała się do snu i przytulając Tufiego do siebie położyła się do łóżeczka. Jej mama usiadła obok niej, pogłaskała delikatnie po głowie.
- Śpij dobrze maluszku - powiedziała cicho - i niech Ci się przyśni coś miłego.
- Dobranoc mamusiu- odpowiedziała sennie Zuza i zasnęła.
Mama Zuzy wyszła zamykając delikatnie drzwi z pokoju. Zrobiło się ciemno, tylko światło księżyca wpadające przez okno rozświetlało pokój. Tufi poczuł się bardzo zmęczony. Podobnie jak dziewczynka przeżył dość jak na jeden dzień. Mimo iż słyszał szepty zabawek, które siedziały na półce, postanowił zasnąć. W końcu jutro też jest dzień i na pewno zdąży się jeszcze przywitać. Przytulił się do dziewczynki i prawie natychmiast zasnął.

Brak głosów