Widziałem wolnych Polaków

Obrazek użytkownika Marcusso
Kraj

Widziałem ich. Prawdziwie wolnych Polaków którzy, niezależnie od dzielących ich na codzień różnic światopoglądowych, ramię w ramię szli w Marszu Niepodległości podążając za wielką biało-czerwoną niesioną przez dziesiątki ludzi. Wielu z maszerujących miało własne bannery i transparenty różnych organizacji: poznać po nich można było że maszerują wśród nas Młodzież Wszechpolska i Obóz Narodowo-Radykalny, ale także NSZZ "Solidarność", "Solidarni 2010", "Wolność i Praworządność" czy Krucjata Młodych pod hasłem "Polska katolicka, nie laicka"; częstym motywem, tak na sztandarach jak również wykrzyczanym było hasło "Bóg, honor, Ojczyzna", najwięcej jednak ludzi niosło biało-czerwone flagi.
Obok mnie szła grupa modlitewna niosąca figurę Jezusa Miłosiernego i prowadząca modlitwę za Ojczyznę i napotkanych ludzi. Nie przeszkadzali ani oni wznoszącym niepodległościowe i wolnościowe okrzyki ani odwrotnie. Kiedy mijaliśmy niewielkie wzgórze które tak amatorscy jak i zawodowi paparazzi wykorzystali aby zrobić filmy i zdjęcia maszerującym, ci ich powitali krzycząc "chodźcie z nami". Ludzie w czcigodnym wieku dla których Radio Maryja jest jedynym oknem na świat szli obok młodzieży uciekającej od coraz większej cenzury w Internet. Pod Belwederem na Marsz czekała delegacja Rajdu Katyńskiego - odważnych patriotów zakochanych w polskości i motocyklach którzy, odwiedzając i obdarowując po drodze Polaków z ukraińskich i białoruskich Kresów, oddali hołd pomordowanym w Katyniu, a w ostatnich dwóch Rajdach także pod Smoleńskiem w motocyklowej pielgrzymce.
W drodze na Marsz ani na chwilę nie miałem okazji zapomnieć że jadę wraz z klubem dyskusyjnym gdyż przez całą drogę tam i spowrotem toczyły się ożywione rozmowy, czasem nawet spory, ale bez obrażania się nawzajem i krzyków które szybko by wymianę myśli zakończyły, na Marszu zaś czułem że choć różne rzeczy dzielą nas, w tym Marszu wszyscy stanowimy jedność, wszyscy jesteśmy "chorzy na Polską", jesteśmy nie zbiegowiskiem czy tłumem, ale wspólnotą. I nikomu w obliczu tej wielkiej sprawy która nas połączyła nie przeszkadzały pomniejsze animozje: kibice Legii i Polonii maszerowali w szalikach swych drużyn, rozjaśniali nam listopadowy mrok palonymi racami, mieli na sobie szaliki swych klubów, ale żaden na drugiego nie rzucił się z pięściami. Podczas Marszu skandowane było m.in. "Roman Dmowski - wyzwoliciel Polski", jednak pod mijanym pomnikiem marszałka Piłsudskiego zamiast pocisków z farbami czy rozbitych jaj było morze zniczy i kwiatów. Nawet na naszym, radiowym przykładzie przekonałem się że zgoda autentycznie potrafi budować wspólnotę o ile nie słuzy, tak jak jeszcze rządzącemu hrabiowi prezydentowi do, mówiąc potocznie, wycierania sobie nią gęby, ale jest prawdziwa i wcielana w życie: oto bowiem Niepoprawne Radio które mam zaszczyt repretentować objęło patronat medialny nad Marszem, zaś dr Ryszrd Opara, twórca "Nowego Ekranu" wobec którego większość radiowej redakcji dyszy odrazą przystąpił, obok wielu wybitnych osobistości, do komitetu poparcia Marszu. Można było? Oczywiście że tak jeśli nas łączy coś co wznosi się ponad tym co nas dzieli - Polska.
Niestety, nie dane było nam uświadczyć płomiennych przemówień organizatorów - najpierw bowiem, z powodu usiłujących nas zakrzyczeć czerwono-różowo-tęczowych zadymiarzy z sierpem, młotem, Che Guewarą i prezerwatywą na sztandarach i w umysłach oraz na prośbę policji Marsz ruszył w drogę zanim ktokolwiek cokolwiek wygłosił, później zaś, kiedy różowi faszyści wdarli się na Plac Konstytucji z którego ruszyliśmy i usiłowali za nami podążać, zrobili tam taką zadymę że po dotarciu na Plac na Rozdrożu pod pomnik Romana Dmowskiego, po raz pierwszy usłyszałem na żywo przez policyjne megafony słowa: "to zgromadzenie jest nielegalne, proszę się rozejść!".
Kiedy wracałem wraz z klubami dyskusyjnymi i sympatykami "Gazety Polskiej" pod pomnik Marszałka przy akompaniamencie młodzieżowej orkiestry dętej z Mogilna, śpiewaliśmy patriotyczne pieśni, pod samym pomnikiem, tak jak wcześniej w znacznie większej wspólnocie na Placu na Rozdrożu zaśpiewaliśmy hymn narodowy, zaś uroczystości zostały zakończone pieśnią "Boże coś Polskę" w wersji wydawać by się mogło że minionej, a jednak coraz bardziej znów aktualnej, z tekstem "Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie".
Tylko co z tego można zobaczyć i usłyszeć w mediach głównego nurtu z których znaczna większość społeczeństwa czerpie wiedzę o otaczającej nas rzeczywistości? Niestety, niewiele. W Radio Zet jak mantrę powtarzane jest o demonstrantach i manifestacji i ani słowa sprecyzowania o jaką manifestację chodzi: tolerancyjną tylko z nazwy czy biało-czerwoną, w RMF kłamią o dwókrotnym zaatakowaniu policjantów przez bliżej niedookreślonych narodowców którzy po rozpędzeniu mieli się przenieść z Placu Konstytucji na Plac na Rozdrożu choć z jednego placu na drugi podążał cały Marsz, w telewizji, za przeproszeniem, publiczniej, prof. Domański z PAN mówi że takie manifestacje są urządzane po to by podzielić ludzi na lepszych i gorszych Polaków, mniejszych i większych patriotów (panie profesorze - wstydziłby się pan!), dziennikarzątka z T. Vision Network rozdzierają szaty nad swoimi ś.p. samochodami, zaś na to co mówią media agorzańskie spuszczę zasłonę milczenia bo mogę tylko westchnąć "Boże, wybacz im - i my też im wybaczmy - bo nie wiedzą co czynią, jak bardzo krzywdzące kłamstwa wygadują". Zresztą wystarczy porównać zdjęcia z mainstreamowych mediów i ich stron internetowych z nagraniami Marszu czynionymi przez samych jego uczestników i organizatorów - różnicę łatwo można dostrzec. Cóż, na profilu społecznościowym Marszu na Facebook w galerii widnieje m.in. dyrektywa Stalina z 1943r. mówiąca że "gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami. Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane stanie się faktem w opinii publicznej". Jak widać - wciąż są chętni do realizowania tej dyrektywy. Do tego jeszcze hrabia prezydent zapowiada wykorzystanie zamieszek do tłamszenie demokracji przez nakładanie na organizatorów i uczestników demonstracji obciążeń nie do udźwignięcia i ustanowienie drakońskich kar za wyczyny... no właśnie, nawet nie wiadomo czy tylko uczestników manifestacji czy także nie zapraszanych na nie prowokatorów którzy, niestety, zgodnie z obietnicami różowych faszystów że zrobią WSZYSTKO aby biało-czerwonemu Marszowi zaszkodzić, i tym razem się znaleźli, zaś a służne media tylko temu pomysłowi wtórują.
Teraz, po Marszu, jednego jestem pewien: cokolwiek by próbowała czynić Bruksela, tak jak ongiś Moskwa z pozostałymi zaborcami czynili przez 123 lata okupacji, polscy patrioci wciąż żyją. Pokazali kiedyś że potrafią podnieść naród z upadku, a teraz że wciąż istnieją, trwają i są gotowi ponieść zarówno ofiarę jak i mozolny trud odbudowy tego co wciąż jest niszczone. Czy jednak doczekamy takiej potrzeby? A jeśli to jak sami wybierzemy i z jakich pobudek? Na to pytanie każdy może jednak odpowiedzieć tylko we własnym imieniu.

Brak głosów