Poszlaki

Obrazek użytkownika Smok Eustachy
Kraj

Dziękuję za słowa krytyki. Za krytyką słuszną - bardziej. Za niesłuszną mniej - ale niech mają. Nie piszę kto i gdzie bo ten i ów wbije się jeszcze w pychę a po co? Faktycznie nie brałem akurat pod uwagę  ostatnim (ale tylko w nim - podejmowałem temat kiedyś!) wpisie poszarpanych blach, BRAKu leja po uderzeniu w błoto, WSZYSTKICH zabitych,  braku jakichkolwiek pojazdów na przewiezienie Gości do Katynia, etc etc. Rekapitulując: nigdy nie jest tak, że wszystko się zgadza i zaskakuje, no chyba że w powieści A. Christie. Tam pamiętają dokładanie co kto robił co do minuty. W normalnych sprawach nigdy tak nie jest. Jak się zeznania zgadzają, to znaczy że się umówili, czy wręcz zmówili. Dlatego napisać pragnę o poszlakach:

Poszlaka, jak nas poucza Wikisłownik to fakt nieudowodniony, który jednak przemawia za określoną interpretacją czegoś, bądź, niebezpośredni dowód na uwikłanie, winę, itp.

Jedna poszlaka niewiele znaczy, ale jak się zgromadzi ich wiele to już o czymś świadczą. Szczególnie na początkowym etapie dochodzenia, gdy nie wiadomo, czego się chwycić. Ważne jest tu doświadczenie, bo często po omacku szukamy punktu zaczepienia. Czegoś co nie gra. Oceniamy też prawdopodobieństwo różnych zdarzeń.

Wyobraźcie sobie, że co jakiś czas ktoś wypada z helikoptera czy samolotu i przeżywa. Albo wyskakuje ze spadochronem, ale ten się nie otwiera. Są to wypadki rzadkie i mało prawdopodobne. Zajść muszą okoliczności dodatkowe, jak drzewa, zaspy itp. Dziwnym by było przyjęcie takiego wariantu wypadku apriorycznie jako podstawowego.

Tymczasem Klich, Lasek, Szeląg wciskają nam mniej-więcej coś takiego. Dziwnym jest, że nikt nie przeżył (chociaż może przeżył, ale nikt nie ratował?), dziwnym jest stan wraku, dziwne jest przesunięcie ogona o 40 metrów. Pancerna brzoza. I teraz zaskakuje, że przyczepili się do najmniej prawdopodobnej hipotezy, zamiast się puknąć w główki. Jak wiadomo swoich ludzi nawet nie mogli być pewni, o czym świadczą obecne przecieki. Odnieśli sporo sukcesów. Udało się usłużna media obsadzić Hypkim, Osieckim, Klichem, wspieranymi przez element w osobie np. Łozińskiego. DO tej pory nasza wiedza o tym ,co działo się po katastrofie na miejscu i w Moskwie jest ograniczona. Udało się nie dopuścić do sekcji, przeciągnąć je jak się da najdłużej, etc.

II
Pisałem ostatnio, że na dwoje babka wróżyła. Sens jest taki, że zawsze jest alternatywa, ale uznajemy ją za nieprawdopodobną. Aby zilustrować tą tezę napisze, że nie da się udowodnić, że wszechświat nie został stworzony 4 000 lat temu. Mógł zostać stworzony i 2 godziny temu, my z odpowiednią fałszywą pamięcią wsteczną, każdy atom z właściwym pędem i w odpowiedniej cząsteczce itp.

Co do Narutowicza, to uznani, że nie było na niego zamachu wymaga nieprzytomnych spekulacji, a to że zabito sobowtóra, a to spisek w którym jest tysiące ludzi, składających zgodne acz fałszywe zeznania. A on naprawdę pośliznął się w łazience.

Jeśli ktoś tu łapie klimaty maskirowki to dobrze łapie. Wykorzystuje ona ten prosty mechanizm pompując fantastyczne spekulacje. Ale tylko do pewnego poziomu. Hipoteza, że Kaczory w ogóle nie istniały nie znajduje u nich uznania. Albo że Okęcie istnieje. Może mamy do czynienia z gigantyczną mistyfikacją, nawet jak ktoś widział Okęcie to to była makieta. Nie ot jest jednak ważne.

Próbowałem tłumaczyć tzw "Grupie Gini", że z maskirowką trzeba umiejętnie. Nie ma bowiem żadnej płaszczyzny porozumienia między zwolennikami lądowania w Mongolii, a zwolennikami niewylotu delegacji z Warszawy. Powinni się wziąć za łby już dawno a nie robią tego bo konsolidują ich nieprzytomne ataki. Jak już pisałem wiele razy maskirowka jest tak skonstruowana, żeby wkręcać pisiorów i większość jej zwolenników to nie żadne prowokatory, ale wkręcone pisiory.

Brak głosów