Moskiewski nakaz karny

Obrazek użytkownika Anonymous
Idee

Europejski nakaz karny z drugiej strony lustra. Kilka lat temu cała prawicowa blogosfera oburzała się (i słusznie) europejskim nakazem karnym, w imię którego można oddać polskiego obywatela pod jurysdykcję obcych sądów.

Dzisiaj Moskwa próbuje wyrobić sobie podobne prawo metodą kolejnych precedensów i przesuwania swojej jurysdykcji coraz bardziej wgłąb prawa polskiego. Konsekwetnie zwraca na to uwagę i przestrzega nas nieoceniony Antoni Macierewicz (http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ct6U1Am0jYs). Jako że strona reprezentująca państwo polskie uznała winę pilotów prezydenckiego samolotu w spowodowaniu katastrofy smoleńskiej, państwo rosyjskie postanowiło tym nieżyjącym Polakom wytoczyć proces na własnym terytorium i przed rosyjskim sądem. A dalej będzie tak jak w dowcipie o faraonie Ramzesie i sowieckich uczonych. „Jak się dowiedzieliście, że ta mumia to Ramzes?” - pytają uczeni amerykańscy. „No jak to jak?” - oburzają się uczeni sowieccy - „przyznał się”.

Mówiąc serio, łatwo się domyślić jakie mogą być tego dalsze konsekwencje. Prawo rosyjskie zezwala na tropienie „terrorystów” także poza granicami Rosji. Innymi słowy Rosja nie uznaje suwerennosci innych krajów w kwestii udzielania gościny osobom, które z dowolnego powodu państwo rosyjskie uzna za „terrorystów”. Teraz Rosja precedensowo rozciąga swoją jurysdykcję na wszystkich obywateli polskich, zrównując ich status ze statusem terrorystów. Jeśli lot prezydenckiego samolotu nie był lotem wojskowym, tylko cywilnym, to stąd już tylko malutki kroczek do zawładnięcia polskim cywilnym wymiarem sprawiedliwości, z początku w zakresie prawa karnego, a potem w prawie cywilnym. W prawie administracyjnym dotyczącym uchodźców z Czeczenii już w znacznej mierze obowiązuje prawo moskiewskie, gdyż polskie urzędy imigracyjne niejednokrotnie ustalały tożsamość czeczeńskich uchodźców na podstawie opinii nadsyłanych z Moskwy...! Nikt w Polsce odtąd nie może się czuć bezpieczny. Pokazuje to przykład historyczny.

Człowiek w prawie rosyjskim jest od niepamiętnych czasów niewolnikiem państwa, tak zwanym „chołopem”. W dawnych wiekach istniało wiele kategorii takich niewolników, jak choćby ludzie starzy, ludzie nadani, ludzie stradni, ludzie dziedziczni, ludzie roboczy, ludzie pełni itp. Państwo moskiewskie było oparte na niewolnictwie, a jedyną formą emancypacji była kozacczyzna. W niewolę można było wpaść na wiele sposobów: poprzez ożenek z niewolnym, przez niektóre rodzaje pożyczek, najem, przestępstwo, dobrowolne poddaństwo lub kupno i urodzenie w chołopstwie. Ale przede wszystkim można było być pojmanym lub porwanym.

W tym niewolniczym „społeczeństwie” narodziła się sado-masochistyczna koncepcja zniewolenia całego świata już w roku 1439. Gdy Bizantyjczycy zawarli z zachodnim chrześcijaństwem unie florencką, Moskwa – jako jedyne suwerenne państwo prawosławne – uznała się za strażnika ortodoksji i prawego spadkobiercę chrześcijańskiego cesarstwa powszechnego. Od tej pory, a w szczególności od czasu upadku Konstantynopola (1453) Moskale umacniali się w przekonaniu, że ich suwerenność ma charakter absolutny i wykluczający suwerenność innych państw, których podmiotowość uznawali z rosnącą niechęcią i niejako chwilowo. Apetyt rósł w miarę jedzenia. Początkowo nie mogli sobie pozwolić na podbicie całej Europy, więc zaczęli od Litwy, której ruskie ziemie nieustannie uznawali za swoje dziedzictwo. Trudno o bardziej absurdalne roszczenia terytorialne, bo czy jakiekolwiek państwo na świecie żąda oddania ¾ terytorium innego państwa? A jednak przez wieki Moskwa zdobyła to, co chciała z nawiązką, a wojska rosyjskie wkroczyły w 1814 roku do Paryża. Kolejną odsłoną moskiewskiego sado-masochistycznego „uniwersalizmu” był oczywiście bolszewizm, który nadawał Moskwie status lidera świata postępu i egzekutora historycznej konieczności.

Moskiewskie prawo było w ciągu wieków stopniowo, niezauważenie, implantowane do prawa polskiego. O ile wiem, nie powstało żadne opracowanie na ten temat, choć temat jest ciekawy i wart głębszej analizy. Zasygnalizuję tu tylko kilka znanych mi faktów. Na przykład zwróćmy uwagę na istotny fakt, że negocjacje dyplomatyczne toczono zawsze w języku ruskim, który nie miał żadnej oficjalnej, „kanonicznej” wersji, co dawało pole do licznych nadużyć językowych i wysuwania absurdalnych pretensji, opartych choćby o błędy gramatyczne. Inny przykład: na sejmie w 1646 roku wprowadzono do prawa polskiego niebezpieczny precedens nakazujący ściganie i karanie każdego szlachcica, który by na terenie Rzeczypospolitej podawał się za carewicza (konstytucja Deklaracja o Łubie szlachcicu polskim, http://www.wbc.poznan.pl/Content/64550/directory.djvu skan 47-48). Prawo to ograniczyło wolność poruszania wolnemu obywatelowi, którego Moskale ze złą wolą posądzali o ambicje bycia carem (zapis w konstytucji: „tegoż Jana Łubę nigdzie z państw naszych za granicę wypuszczać nie mamy”). Znany jest też zapis pokoju Grzymułtowskiego, dający Moskwie prawo upominanania się o prawa prawosławnych na terytorium Rzeczypospolitej. Zawdzięczamy ten rozkoszny przepis wielkiemu królowi Janowi III Sobieskiemu, którego tak przecież czcimy... No a już klasycznym implantem prawa moskiewskiego były słynne moskiewskie gwarancje dla ustroju Rzeczypospolitej z 1768 roku, których uchwalenie doprowadziło do wybuchu konfederacji barskiej. Wszystkie te prawne manipulacje legalizowały moskiewska samowolę i moskiewskie apetyty w oczach świata, stopniowo demontując polską suwerenność w oczach innych narodów.

Dla poddanych wielkich książąt litewskich, a potem poddanych króla polskiego, moskiewskie apetyty wiązały się z wyjątkowo przykrą dolegliwością, jaką było branie de facto w jasyr jeńców i osadzanie ich na pustkowiach państwa moskiewskiego. Jeńcy automatycznie stawali się niewolnikami w służbie państwa moskiewskiego i zaludniali Syberię. Ta piękna ziemia znaczona jest szlakiem polskich, litewskich i ruskich mogił. Nie pomagały traktaty zawierane po każdej kolejnej wojnie, dotyczące wymiany jeńców. Jeńcy w większości nie wracali do ojczyzny, choć znane są przypadki zbrojnych buntów na Syberii oraz ucieczek dzielnych Sarmatów wszystkich wyznań i narodowości, którzy wędrując nieraz na własnych nogach wiele tysięcy kilometrów, mogli stanąć na granicy Rzeczypospolitej i z płaczem ucałować tę ukochaną ukrainną ziemię, na której ciągle jeszcze mogli się czuć wolni.

Antoni Macierewicz wezwał nas wszystkich, aby przeciwstawić się planom urządzenia w Moskwie procesu nieżyjących polskich pilotów poprzez inicjatywę ustawodawczą, która by to uniemożliwiła. Mam nadzieję, że Pani Ewa Stankiewicz podejmie to wyzwanie. Jako obywatel chętnie się włączę w tę inicjatywę w miarę moich skromnych możliwości i myślę, że każdy z nas aktywnie poprze tę inicjatywę. Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że projekt ustawy powinien przewidywać różne pułapki. Należy bezwzględnie wykluczyć jakiekolwiek ingerencje Moskwy we wszystkie rodzaje prawa, także prawa zwyczajowego i europejskiego, obowiązującego na terenie Polski, jak również w prawo procesowe: karne, cywilne i (a zwłaszcza!) administracyjne. Ponieważ prawo w Polsce w znacznym stopniu stanowią wyroki sądów (zwłaszcza sądów administracyjnych, ale nie tylko), należy i to prawnie zablokować. Trzeba także przewidzieć ewentualność wprowadzenia „moskiewskiego nakazu karnego” tylnymi drzwiami, choćby przez NATO lub Unię Europejską. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że podczas szczególnych zawirowań na arenie międzynarodowej, NATO lub UE podejmą jakieś niebezpieczne zobowiązania, które uderzą w polską rację stanu i umożliwią „moskiewski nakaz karny” a nawet „moskiewski nakaz cywilny” w oparciu o prawo międzynarodowe. Kolejnym krokiem jest wprowadzenie odpowiednich zabezpieczeń w konstytucji. Byłoby ponurym chichotem historii, gdyby instytucje, które miały nas bronić przed moskiewską zachłannością, stały się jej narzędziem.

Jakub Brodacki

0
Brak głosów