Teheran - ta ostatnia środa

Obrazek użytkownika Patryk Gorgol
Świat

W środę Rada Strażników Konstytucji ostatecznie zdecyduje w/s ważności wyborów.

Prawdopodobny werdykt wydaje się oczywisty. Ciężko przypuszczać, by Rada Strażników sprzeciwiła się Alemu Chameneiowi, przywódcy duchowo-politycznemu Iranu, który już w piątek ogłosił, że wybory odbyły się w sposób prawidłowy, a nowym-starym prezydentm został Mahmud Ahmadineżad. Jeśli w Iranie ma dojść do jeszcze poważniejszych zamieszek – to raczej wtedy. Wbrew życzeniowemu myśleniu części komentatorów, w dużo lepszej sytuacji znajduje się drużyna Rewolucji Islamskiej, która jedynie musi wykorzystać rzut karny. Opozycja nie ma prawdziwych liderów, jej program jest niejednolity, a, jeśli tego mało, brakuje jej jednej, spójnej organizacji.

Na razie protesty ograniczają się głównie do Teheranu. Żarty się skończyły. Ali Chamenei, być może z racji swojego wieku, nie ma poczucia humoru i już pojawiają się pierwsze sygnały, że nie zawaha się użyć siły. Stara się tego unknąć, gdyż wie, iż oznaczałoby długofalowe wzmocnienie opozycji i mnóstwo innych problemów. Jeśli jednak poczuje się zagrożony – wojsko, policja i wierni ochotnicy z Basidż niewątpliwie ruszą do akcji. Opozycjoniści pozbawieni są wsparcia z zewnątrz – Barack Obama wręcz dodaje, że między Ahmadineżadem, a Musawim nie ma wielkiej różnicy światopoglądowej i że funkcjonują w ramach jednego systemu politycznego. Najciekawsze jest to, że ma rację, bo Musawi jest człowiekiem tego systemu politycznego – raczej nie podważa władzy Chameneia.

Kim jest Mir Hosejn Musawi? Bardziej liberalnym kandydatem estabilishmentu, czy reformatorem? Rozstrzygnie się to w dwóch momentach. Wczoraj na Facebooku ogłosił pomysł strajku generalnego – on pokaże realne poparcie dla byłego premiera. O ile nie wierzę w 63% Ahmadineżada, o tyle równie mało prawdopodobnie wygląda taki wynik Musawiego. Drugim testem prawdy będzie reakcja po werdykcie Rady Strażników. Jeśli będzie ona, co jest niemal pewne, negatywna, to stanie przed ciężkim wyborem: rzucić rękawice Alemu Chameneiowi albo zrezygnować i zaapelować do swoich zwolenników o powrót do smutnej, irańskiej rzeczywistości, w której ludzie młodzi nie widzą dla siebie perspektyw. Nie wiadomo też, czy wszyscy ci ludzie, nakręceni wydarzeniami ostatnich dni, rozejdą się w takim przypadku. Mir Hosejn Musawi nie jest antyislamskim rewolucjonistą, ani urodzonym liderem. Nie jestem przekonany, czy ma kontrolę nad tłumem swoich zwolenników. Każda następna zabita osoba wzmacnia determinację demonstrantów.

Jeżeli dojdzie do konfrontacji, będzie ona krwawa. Nie wiadomo również, jak zachowa się bierna, jak na razie, większość mieszkańców. Warto też pamiętać, że zwolennicy Ahmadineżada to nie Yeti, o którym nikt nie widział, ale za to dużo osób słyszało, a prawdziwa siła polityczna. Państwo islamskie trzyma się przy tym bardzo dobrze, jego fundamenty pozostają nienaruszone. Co więcej, wśród protestujących istnieje pewien podział – na ludzi sprzeciwiających się rządom islamskim i na tych, którym po prostu nie podoba się wynik wyborów i uważają, że zostały one sfałszowane.

Musawi, nieoczekiwanie, znalazł się na pozycji rozgrywającego. Sam nie podważa idei państwa islamskiego, a nawet jest jego integralną częścią, ale wśród jego zwolenników zaczynają pojawiać się poglądy antysystemowe. Dopóki wszyscy idą w stronę unieważnienia wyborów, panuje spokój. Co jednak się stanie, gdy te drogi rozejdą się? Jak wielka będzie determinacja protestujących i najważniejsze pytanie – czy nie dojdzie do wydarzeń przypominających tych z 1989 roku z Pekinu, gdzie na protestujących studentów wysłano czołgi?

Ali Chamenei jest zdecydowany, ale nie wydaje się entuzjastą takiego rozwiązania. Podejmie taką decyzję tylko wtedy, jeśli uzna, że demonstracje są niebezpieczne dla jego zwierzchniej władzy. Taki dylemat pojawi się po werdykcie Rady Strażników Konstytucji. Na razie ajatollahowie kontrolują sytuację – protesty są ograniczone, media mają uniemożliwoną swobodę działania, a część opozycjonistów (w tym brata Chatamiego i córkę Rafsandżaniego – to zapewne element szantażu) i dziennikarzy najzwyczajniej w świecie aresztowano.

Jeśli w Iranie ma się wydarzyć coś nieoczekiwanego, to po środzie. Już niebawem okaże się, czy Musawi to prawdziwy lider czy wydmuszka, bo Chamenei jednostrzałowcem ewidentnie nie jest. Konserwatyści trzymają się mocno, a guberantor Teheranu nie wydaje zgody na demonstracje. Ludzie na ulicach ryzykują więc bardzo wiele, ale co zrobią, jeśli Musawi pogodzi się z wynikami wyborów?

Wydaje się przy tym, że skala tego wszystkiego trochę władze zaskoczyła. Obecnie słyszymy jeszcze apele o spokój i rozwagę. Już jednak list szefa policji do Musawiego, w którym ten pierwszy zapowiada stłumienie protestów, pokazuje, że gra wkroczyła w decydująca fazę. Siły są nierówne. Niezależnie od tego irańskie społeczeństwo jest coraz bardziej prozachodnie. W murze powstała pewna dziura, której już nie uda się wypełnić.

- Papierowa rewolucja
- Irańska reglamentacja demokracji
- Obama w Kairze - a może frytki do tego?
- "Change" w sprawie Iranu?

Brak głosów

Komentarze

Musawiemu przydałyby się pieniążki zręcznie przekazane przez któryś z zachodnich wywiadów. W pełni poparłbym taki interwencjonizm.

Vote up!
0
Vote down!
0
#23800

Na nieszczęście dla Irańczyków Obama to nie Clinton ani Bush...

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
K.Wierzyński

Vote up!
0
Vote down!
0

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński

#23805

W mojej opinii jest to nieszczęście dla całego Zachodu.

Vote up!
0
Vote down!
0
#23806

Gdzieś, kiedyś czytałem taką teorię społeczną, że wiek społeczeństwa determinuje jego "rewolucyjne" nastawienie. Czyli, że społeczeństwa młode - gdzie odsetek ludzi w wieku poniżej 30 lat jest przytłaczająco duży - mają naturalną tendencję do rewolty, niszczenia obecnego porządku rzeczy itp. Właśnie to widzimy w Teheranie. Masy młodych ludzi bez żadnych perspektyw mają mało do stracenia, poza własnym niezbyt wesołym życiem. Doskonały materiał na rewolucjonistów.

Moim zdaniem niezależnie od wszystkiego w Irane dojdzie - w sposób nieuchronny - do jakiegoś przewrotu. Jeśli nie przewrót - to wojna. Z Izraelem?

Państwo Islamskie nie jest w stanie porwać do swoich idei tak gigantycznej masy młodych ludzi. Nie jest w stanie zapewnić im jakiejkolwiek sensownej perspektywy życia. Program atomowy, wizerunek Ameryki jako wroga dadzą się utrzymać przez kilka - kilkanaście lat. A co potem? Czyli - co teraz? Albo wojna, albo rewolucja wewnętrzna. Taka jest logika przemian społecznych.

Ostatnie wybory w Iranie skatalizowały tylko naturalne procesy społeczne i uzewnętrzniły ogrom społecznego napięcia... Co dalej zrobią władze Iranu?

Vote up!
0
Vote down!
0
#23871