W stronę podatkowej rewolucji

Obrazek użytkownika Rzeczy Wspólne
Gospodarka

Końcowy efekt zmian systemu podatkowego powinien mieć wymiar na tyle istotny, aby Polska awansowała z ostatniej do pierwszej ligi podatkowej świata. To jest osiągalny cel i tego typu sukces można byłoby określić rewolucją. W pierwszej kolejności należy przeprowadzić reformy, które są zarazem neutralne z perspektywy wartości ściąganych podatków i upraszczają ich rozliczanie.

 

Łatwo pastwić się nad polskim systemem podatkowym. Nasz budżet oddaje miliardy złotych pobranych nielegalnie podatków (choćby kwestia VAT od samochodów z kratką). Skarb państwa wypłaca miliony złotych odszkodowań za firmy upadłe w wyniku działań urzędników skarbowych. Odsetek przegranych przez skarbówkę postępowań przed sądami administracyjnymi sięga kilkudziesięciu procent. Podatnik ma „do wyboru do koloru” 38 rodzajów deklaracji PIT do komunikowania się z własnym urzędem skarbowym. Polskie przepisy podatkowe są co raz uznawane przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej za sprzeczne ze standardami europejskimi, a co roku okazuje się, że Polska tradycyjnie zamyka stawkę w rankingach przyjaznych jurysdykcji podatkowych na świecie.

Diagnoza polskiego systemu podatkowego jest niezmienna od wielu lat. Czy poprawa wymaga rewolucji?

 

Wysokie C

Premier Donald Tusk rozpoczął prace swojego rządu w 2007 roku od ambitnego exposé: „...chcę, aby to był marsz zawsze w jednym kierunku, zawsze w kierunku niższych podatków i zawsze w kierunku rezygnacji z nadmiernych, często zbędnych danin publicznych, jakie obywatel płaci na rzecz administracji. ... Nie bierze się pod uwagę tego, co najpiękniejsze w wolnej gospodarce, co najważniejsze w wolnej gospodarce. Nie bierze się pod uwagę tego, że wolni ludzie, nieskrępowani zbyt wysokim podatkiem, zbyt skomplikowanymi przepisami, że wolni ludzie wytwarzają coraz więcej dóbr. ... Główny kierunek tych naszych propozycji w tych najbliższych miesiącach to radykalne uproszczenie prawa gospodarczego, prawa podatkowego i trybu poboru składek ZUS”.

Powyższe słuszne postulaty pozostają niestety bardzo aktualne w 2011 roku. Nie doczekaliśmy się obiecanego skoku rozwojowego w podatkach. Cytowane powyżej „radykalne uproszczenie” podatków, które miało coś z ducha rewolucji, nigdy nie nastąpiło.

Istnieje obiektywny miernik jakości naszego systemu podatkowego. Polska w ostatniej edycji corocznego rankingu Banku Światowego i globalnej firmy doradczej PWC „Paying Taxes 2011”, który klasyfikuje państwa pod względem jakości i przyjazności systemu podatkowego, zajęła znów odległą 121. pozycję1. Ranking ten klasyfikuje jurysdykcje podatkowe według czynników takich jak: łączna wysokość obciążeń podatkowych, ilość odrębnych płatności do wykonania w roku przez wystandaryzowane przedsiębiorstwo oraz przybliżony czas, który podmiot ten musi poświęcić na przygotowanie deklaracji podatkowych. Innymi słowy, ranking uwzględnia dokładnie te czynniki, na których słusznie skoncentrował się premier w swoim exposé z 2007 roku.

Efekt reform? W obecnym programie wyborczym PO, wśród licznych dokonań obecnej kadencji wskazuje się optymistycznie, iż według rankingu Paying Taxes „Polska w ubiegłym roku poprawiła swoją pozycję aż o 31 miejsc”. To prawda2 – można by pomyśleć, że jeszcze cztery lata takiego postępu i będziemy pierwsi na świecie. Autorzy programu zapomnieli tylko dodać, że w poprzednich dwóch rankingach... straciliśmy porównywalne 26 miejsc. W pierwszym opublikowanym rankingu „Paying Taxes 2008” Polska zajmowała 125. miejsce. A więc zamiast 31 pozycji w jeden rok zyskaliśmy tak naprawdę cztery pozycje w cztery lata.

Oznacza to niestety, że podczas obecnej kadencji mieliśmy raczej dryf na marginesie błędu statystycznego, niż zapowiadany i co ważniejsze, konieczny dla rozwoju kraju, skok rozwojowy.

 

Bez cudu

Minister Finansów w obecnej kadencji miał dwa cele: obniżyć i uprościć podatki.

Najważniejszą zmianą było podniesienie podstawowej stawki VAT z 22 na 23 proc. Oznacza to, że kierunek „marszu ku obniżaniu podatków” nadany przez premiera może i został utrzymany, ale tzw. „konieczności budżetowe” zmieniły mu zwrot.

Na froncie „radykalnego upraszczania podatków” przeprowadzono wiele zmian legislacyjnych, które łącznie spowodowały od końca 2006 do połowy 2011 roku przyrost objętości przepisów podatkowych o około 25-30 proc. (liczony skrajnie uproszczoną metodą, tj. liczbą stron wydruku podstawowych aktów prawnych).

Część zmian faktycznie ułatwiła podatnikom prowadzenie rozliczeń z fiskusem, a niektóre nawet ułatwiły prowadzenie działalności gospodarczej. Wiele z tych korzystnych zmian było wprowadzonych dzięki niestrudzonej i kosztownej walce polskich podatników o swoje prawa przed sądami administracyjnymi w kraju i w Unii Europejskiej, a nie w wyniku realizacji pomysłów rządzących. Można wręcz powiedzieć, że główne zmiany ułatwiające rozliczenia podatkowe były wprowadzone wbrew woli politycznej Ministra Finansów i zostały wymuszone na ustawodawcy przez orzeczenia sądów administracyjnych podważających polskie restrykcyjne przepisy podatkowe (napisane przez podległych ministrowi urzędników).

Te udogodnienia są teraz w kampanii wyborczej przedstawiane obywatelom jako zdobycze legislacyjne obecnej kadencji. Rząd chwali się skróceniem terminu zwrotu podatku VAT ze 180 do 60 dni, zniesieniem kaucji gwarancyjnej w wysokości 250 tys. złotych dla przedsiębiorców rozpoczynających działalność handlową w Unii Europejskiej, umożliwieniem wysyłania faktur VAT e-mailem bez podpisu elektronicznego i likwidacją 30 proc. sankcji VAT.

Wszystkie powyższe zmiany to wynik przegranych sporów Ministra Finansów przed sądami w kraju i w UE (likwidacja sankcji VAT spowodowana była jedynie strachem przed takim orzeczeniem, a nie samym orzeczeniem). Minister dzielnie bronił polskich złych przepisów podatkowych do ostatniej instancji, ale ostatecznie przegrał i stąd reformy. Rolę reformatorów polskiego systemu podatkowego przejęli więc niespodziewanie podatnicy i sędziowie. Jest to oczywiście sytuacja na dłuższą metę patologiczna.

W obecnym programie wyborczym Platformy Obywatelskiej czytamy: „Chcemy, żeby podatki były możliwie jak najniższe (ale zawsze musimy uwzględniać konieczność utrzymania równowagi finansów publicznych), a ich płacenie jak najprostsze”. Obecnie używane sformułowania pozbawione są już więc owego optymistycznego „radykalizmu” znanego z exposé premiera sprzed czterech lat.

Ewidentnie po przebytej kadencji z ducha „Yes we can!” pozostała refleksja „I really thought we could”.

Obiecana na przyszłą kadencję „likwidacja deklaracji PIT” jest dziś jedynie wirtualnym hasłem wyborczym i można się obawiać, że spełni wyłącznie rolę znanych nam z przeszłości sloganów typu „3 razy 15,” czy „zniesienia ulg”.

 

Opór systemu

Brak istotnych reform ma swoje racjonalne uzasadnienie.

Minister Finansów to zazwyczaj naukowiec z dziedziny makroekonomii. Zgodnie z tak określonym obszarem kompetencji, osoby te naturalnie koncentrują się na bezpieczeństwie finansów publicznych i pobudzaniu wzrostu gospodarczego poprzez odpowiednie kształtowanie struktury wydatkowej budżetu. W konsekwencji wszelkie reformy podatkowe są postrzegane jako zagrożenie dla stabilności dochodów budżetowych. Dlatego też w Polsce, od połowy lat 90., nie zdecydowano się na realną zmianę systemu ingerującą istotnie w sposób poboru i wartości podatków. Działamy według zasady: lepiej utrzymać przestarzały, ale pewny system, niż reformować i ryzykować utratę części dochodów podatkowych.

Ponadto, priorytetem urzędników odpowiedzialnych za faktyczne przygotowanie konkretnych rozwiązań legislacyjnych jest takie kształtowanie przepisów, aby możliwe było skuteczne ściąganie dochodów budżetowych. Kwestia upraszczania przepisów, tak istotna dla przedsiębiorców, nie jest w procesie legislacyjnym brana pod uwagę. W efekcie formułowane są często przepisy, których skomplikowanie uniemożliwia jednoznaczną interpretację przez statystycznego podatnika.

Oznacza to, że organy państwa uczestniczące w procesie legislacji podatkowej nie są nakierowane na racjonalizację i upraszczanie prawa podatkowego. Eliminacja tej przeszkody wymaga konsekwentnie egzekwowanej woli politycznej na szczeblu premiera lub ministra finansów. Jak do tej pory tego typu działań nie zaobserwowaliśmy i to nie tylko w upływającej kadencji.

Podatnika, ustawodawcę i organy skarbowe łączy bowiem trójkąt skomplikowanych relacji. Podatnik pragnie płacić niewiele, łatwo i szybko, ustawodawca chce w gąszczu przepisów zachować przymiot racjonalności, a organy skarbowe, na które spada niewdzięczna rola faktycznego poboru podatków, chcą mieć najszersze możliwe kompetencje weryfikacji rozliczeń i nacisku na podatników. W konsekwencji, prawo podatkowe to test sprawności państwa. Dobre prawo podatkowe to dowód przemyślanej i egzekwowanej polityki, a złe to znamię pozostawienia podatków ich własnemu rozwojowi, bez jednoznacznie określonych priorytetów.

 

Kręta droga do celu

Zatem: czy rewolucja podatkowa? Odpowiedź jest jasna, ale złożona. Niewątpliwie końcowy efekt zmian systemu podatkowego powinien mieć wymiar na tyle istotny, aby Polska awansowała z ostatniej do pierwszej ligi podatkowej świata. To jest osiągalny cel i tego typu sukces można byłoby określić rewolucją. Biorąc jednak pod uwagę napięty obecnie stan finansów publicznych, wszelkie działania reformatorskie, których skutki są ciężkie do oszacowania, powodują wzrost ryzyka spadku dochodów budżetowych, co z pewnością odbije się negatywnie na koszcie obsługi zadłużenia publicznego. Dlatego też, w pierwszej kolejności, należy przeprowadzić reformy, które są zarazem neutralne z perspektywy wartości ściąganych podatków i upraszczają ich rozliczanie. Polskie przeregulowane prawo podatkowe daje wyjątkowo wiele możliwości tego typu usprawnień.

Kolejne oraz dużo trudniejsze działanie powinno być poprzedzone postawieniem pytania: kto i w jakich proporcjach powinien utrzymywać nasze wspólne państwo? Polska musi dojrzeć do otwartej dyskusji nad strukturą obciążeń podatkowych oraz wypracować konsensus społeczny w tej dziedzinie.

 

Paweł Gruza (ur. 1977), ekspert prawa podatkowego, szef Zespołu ds. Polityki Podatkowej Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego (prawo finansowe). Od 1999 roku roku zajmuje się zawodowo tematyką podatkową (Instytut Studiów Podatkowych, Arthur Andersen, Ernst & Young), obecnie jest członkiem zarządu spółki MMR Consulting – Spółki doradztwa podatkowego. Słuchacz i wykładowca licznych szkoleń w kraju i za granicą (ustawodawstwo Unii Europejskiej, międzynarodowe planowanie podatkowe, wyspecjalizowane programy szkoleniowe z zakresu VAT). Autor i współautor licznych publikacji.

1 Dla porównania 121. pozycja w rankingu „podatkowym” to dwukrotnie gorzej niż np. pozycja polskiej drużyny narodowej piłki nożnej w rankingu FIFA, co do poziomu której każdy Polak ma wyrobione zdanie (polska piłka zajmuje daleką 65. pozycję na świecie).

2 Abstrahując od drobnego błędu w wyliczeniu – Polska awansowała o 30 pozycji.

Brak głosów

Komentarze

można osiągnąć poprez rzeczową analize wydatków-
Powszechnie utyskuje się na "utylizację"(grabienie przez uprzewilijowane środowiska) środków w ramach tzw. programów -
Większość wydatków topi się w działaniach pozorowanych.

Kwerenda: funduszy celowych ,agencji i ministerstw.

W/s ostatnich działań z watem.
Powinna iść rzeczowa analiza skutków uzyskania przychodów.
Podniesienie watu spowodowało drożyznę.
Rząd i spolegliwi ekonomiści tłumaczą to ogólną sytuacją światową -
Czy naprawdę inflacje powodują czynniki zewnętrzne.
Inflacja jest sprzymierzeńcem rządu -
wielokrotnie na przestrzeni ostatnich 20 lat podnoszono ten temat i? -
Wnioskuje.
Kolejnym ekipom jest na rękę taki bałagan -
można ukryć
1. nieudolność i marnotrawstwo
2. pozostać za zasłoną czynników zewnętrznych.

Nie wierzę w uczciwe intencje rządzących- dla nich będziemy zawsze dojnym bydłem.
Nawet największa Opozycja traktuje Obywatela jako przedmiot a nie podmiot Państwa.

w latach reform Grabskiego - Polska mogła oprzeć się w na zasobach narodowych .
Dlaczego nie jest to możliwe dziś ?
Powód. Oto filozofia jaką kierują się włodarze :
"Kolejne oraz dużo trudniejsze działanie powinno być poprzedzone postawieniem pytania: kto i w jakich proporcjach powinien utrzymywać nasze wspólne państwo? Polska musi dojrzeć do otwartej dyskusji nad strukturą obciążeń podatkowych oraz wypracować konsensus społeczny w tej dziedzinie."

Nikt nie przedstawia oferty - tani sklep z usługami państwowymi.
Tanie- nie musi znaczyć złe.
Tanie- racjonalne i pobudzające rozwój, realne przedsięwzięcia i ralny wpływ na politykę gospodarczą.

Tymczasem, rządzący oferują nam przedpłaty na usługi -

Vote up!
0
Vote down!
0
#198291