W.Sadurski i inni guru "interpretacji" i "stosowania" prawa

Obrazek użytkownika faxe
Kraj

Profesor prawa W.Sadurski w erystycznych i sofistycznyh wygibasach usiłował udowodnić, ze TK “wyłożył się językowo” interpretując zapis Konstytucji. W wywodach swoich profesor Sadurski przywoływołuje przykłady z Konstytucji ośmieszające prostą wykładnię językową , jak: “Podstawą ustroju rolnego państwa jest gospodarstwo rodzinne” (art. 23). i pyta - Czy oznacza to, że w Polsce zgodnie z Konstytucją, może istnieć tylko jedno gospodarstwo rodzinne?

Oczywiście profesor prawa doskonale wie, że jezeli “gospodarstwo rodzinne” nie ma kwantyfikatora, to przypisuje się mu kwantyfikator ogólny, czyli zdanie to należy czytać: " Podstawą ustroju rolnego państwa jest każde gospodarstwo rodzinne” i wtedy prosta wykładnia językowa jest oczywista, a zadawanie pytań co do wykładni językowej, jak powyżej przytoczone jest sofistyczną i prymitywną manipulacją.
Profesor twierdzi, iż, w konstytucyjnym zapisie przeciez „Chodzi tu bowiem tylko o to, by każdy dzień w którym odbywają się wybory, był dniem wolnym od pracy, a nie o to, by wybory były jednodniowe.”
Jezeli profesor uważa, iż do zdania “wyznacza wybory na dzień wolny od pracy”, winnien TK dodać kwantifikatory ogólne, jak w przypadku podanego powyżej zdania o gospodarstwach rodzinnych, to szkopuł w tym, że po takim zabiegu zdanie to miałoby brzmienie “wyznacza każde wybory na każdy dzień wolny od pracy” i takie odczytywanie tego zapisu byłoby absurdalne, oznaczłoby bowiem, że każde wybory mogą trwać w nieskończoność - w każdy dzień wolny od pracy.

Jeżeli do tego zapisu w Konstytucji nie możemy dopisać kwantyfikatorów ogólnych, jak chciałby profesor Sadurski i zapis ten zgodnie z doktryną rozpatrujemy najpierw posługująć się wykładnią jezykową, to dojdziemy do logicznego wniosku, iż wybory odbywają się w dniu wolnym od pracy, a jeżeli dniem wolnym od pracy jest niedziela – to niedziela jest dniem – jednym, a wiec wybory są jednodniowe.

Ale o tym profesor milczy, dodajac zgrabną propagandową wrzutkę „ „...Nonsens, że rzekomo język Konstytucji wyraźnie nazuje jednodniowość wyborów jest tak oczywisty, że nakazuje zastanawiać się nad prawdziwymi motywami przeciwników wyborów dwu-dniowych, bo przecież nie mogą być aż tak pokręceni...” i dalej „...Może więc – jak podobno PiS argumentował– jest to lęk przed manipulacjami wyborczymi. Ale wtedy najlepiej je ograniczyć przez skrócenie wyborów np. do jednej godziny albo do jednego miasta. Zresztą – jak się na tyle nie ma zaufania do przeprowadzenia wyborów, no to trzeba już za kosy albo widły, nie do urn…”, której tezy i „serwowanie“ nie przystoi profesorskiemu tytułowi.

Widać, iż nawet elitom intelektualnym udzieliło się wszechobecne równanie w dół i zamienianie dobrych manier, zasad merytoryczneji i logicznej argumentacji na tak ‘trendy” - dyskredytowanie interlokutora i w osiągnieciu celu, fair play i jakiś tam innych bzdur – gramy w co wygrywamy. Metoda na wariata – przecież nie mogą być tak pokręceni – no i oszołoma i ciemnioka – jak się nie ma zaufania …no trzeba za kosy albo widły, a nie do urn.

Jest mnie niezwykle przykro, że ci wariaci, oszołomy, ciemnioki i chamy w opinii profesora, tak profesora zawiedli i zamiast za te widły i kosy ...zaskarżyły zapisy w TK. Zresztą nie bardzo jest zrozumiałe, na czym zdaniem profesora, akurat mieliby budować to „tyle“ zaufania do przeprowadzania wyborów bez manipulacji?

Te “interpretacje” prawa i metody dyskredytowania stosowane przez prof Sadurskiego jako żywo przypominają „interpretacje“, „stosowanie“ przepisów prawa i metody dyskredytowania obywateli przez prawników pokolenia profesora – którzy dominują w instytucjach organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości i innych instytucji zajmujacych sie prawem. I o ile publicystyka prof Sadurskiego nie ma na szczęście żadnego realnego wpływu na życie tysięcy ludzi, działania prawników w powyżej przywołanych instytucjach taki mają - i najczęściej tragiczny.

Wezmy na przykład Prokuratorę Generalną, gdzie Prokurator Generalny posiada uprawnienia wywiedzenia kasacji od każdego pelnomocnego wyroku – jeżeli po zbadaniu sprawy, stwierdzi rażące naruszenia prawa procesowego, mogącego mieć wpływ na treść wyroku.

Badając sprawę o zabójstwo, gdzie petent został skazany na dożywocie, PG dokonując oceny zasadności ewentualnego wywiedzenia kasacji w sprawie, odniósł się wprawdzie tylko do kilku zarzutów, (resztę pomijając milczeniem lub ogólnikowym gołosłowiem) z wirtuozerią, której nie powstydziłby się profesor- publicysta.
Na zarzut dotyczący:
faktu błędnego i nieuprawnionego korzystania przez sąd I instancji z niepelnych opinii DNA, które nie zawierały obliczeń statystycznych – integralnej części takich opinii,
faktu, że dwa różne profile DNA tego samego osobnika różnią się, a przecież gdyby były poprawnie badanymi profilami DNA – byłyby identyczne

czyli opinie te, zgodnie z przepisami prawa nie mogły być podstawą fundamentalnych ustaleń faktycznych sądu.
PG po „badaniach aktowych“ doszla do wniosku, że jesli chodzi o pierwszy zarzut, biegły nie mógł określić „prawdopodobieństwa stopnia pokrewieństwa pomiędzy badanymi osobami, ponieważ analiza statystyczna obarczona byłaby błędem i nie wie czy dałaby wiarygodny obraz, jednak na żądanie sądu doprecyzował, że stopień tego pokrewieństwa wynosi 98-99%...”
W swietle powyższego – jeżeli biegły nie zrobił badań statystycznych i analizy tychże, nie mógł tym bardziej „doprecyzować na żądanie sądu“ ani kogokolwiek innego - stopnia pokrewieństwa – z tej prostej przyczyny, że takie doprecyzowanienie wymagało właśnie wykonania badań statystycznych i analizy tychże.
Jakby nie dość absurdu w tej części zdania z pisma PG, osoba redagująca te krętactwa, nie rozróżnia pojęć - prawdopodobieństwo stopnia pokrewieństwa i stopnia pokrewieństwa, a róznica jest zasadnicza.
Stopień pokrewieństwa podaje się w w liniach i stopniach, a nie procentach. W linii prostej występuje tyle stopni, ile jest zrodzeń, nie licząc przodka. Tak więc w relacji rodzice — dzieci występuje jeden stopień. Stwierdzenie, że stopień pokrewieństwa wynosi 98-99% jest bez sensu. Natomiast prawdopodobieństwo pokrewieństwa można wyznaczyć tylko przez obliczenia statystyczne – prawdopodobieństwo przypadkowej zgodności lub iloraz prawdopodobieństwa, a tak na marginesie obydwie te wartości nie są podawane w %

Z wyjaśnień biegłego podczas rozprawy:
Sędzia: Czy określenie bliski krewny obejmuje również inne stopnie pokrewieństwa, niż syn?
Biegły: Myślę, ze nie dalej niż drugi stopień pokrewieństwa....
Drugi stopień pokrewieństwa nie oznacza syn, bowiem syn to pierwszy stopień pokrewieństwa, a więc nie jest prawdziwe twierdzenie PG - iż biegły doprecyzował ten stopień pokrewieństwa na 98-99% – biegły stwierdził na 100%, iż nie był to syn badanej kobiety, (abstrahując oczywiście od faktu, iż i to stwierdzenie było nieuprawnione, bo nie poparte obliczeniami i analizą statystyczną , a przytaczam je tylko, jako ilustrację meandrów rozumowania prawników GP)

Suma sumarum wracając do zarzutu - jeżeli biegły nie mógł wykonać obliczeń i analizy statystycznej - czyli nie mógł wykonać niezbędnych badań, aby ta opinia była pełna, jedynym logicznym wnioskiem jest, że opinie te nie mogły być podstawą ustaleń sądu, albowiem były niepełne. Przy czym nieistotny dla tych rozważań jest powód, dla ktørych biegły nie wykonanal obliczeń i analizy statystycznej – na marginesie biegły nie twierdził, że analiza obarczona byłaby błędem – takie twierdzenie byłoby absurdalne.

Jest oczywistym, iż pozostałe sofistyczne dywagacje opisane w powyższej wiwisekcji, nie mają żadnego znaczenia w ocenie faktu – czy opinia biegłego była pełna i mogła stanowić dowód winy w procesie o zabójstwo, czy też była niepełna i sądy I i II instancji rażąco naruszyły przepisy prawa procesowego, co byłoby podstawą do wywiedzenia kasacji. Ale odpowiedzi na takie pytanie i jej uzasadnienia – czyli jedynej kwesti, która ma znaczenie prawne w przypadku tego zarzutu pismo GP nie zawiera. PG tworzy zasłonę dymną dla faktu, że z jakichś nieznanych powodów, postanowił ten ewidentnie uzasadniony zarzut ukryć i zignorować.

Drugi zarzut dotyczący różnic w profilach DNA tego samego osobnika - wg. odpowiedzi w piśmie PG “nie jest prawdziwy, ponieważ w obydwu wypadkach fragment THO1 jest identyczny ma wartość 8.” Każdy maturzysta wie, że kazdy fragment DNA ma dwie wartosci dziedziczone po każdym z rodziców, a więc twierdzenie PG jest absurdem. Rzeczywiście jedna wartość jest identyczna w obu profilach - ta ósemka – natomiast druga wartość różni się. Ale o tym PG taktownie milczy.
Jeżeli w dwóch badaniach profilu DNA tej samej osoby, jakikolwiek fragment jest różny – to oznacza to, że conajmniej jedno z tych badań jest niepoprawne. W tej sprawie jeden z tych profili był porównywany z profilem domniemanej matki, aby ustalić, czy był to syn tej kobiety. Nie wiadomo na jakiej podstawie zdeterminowano, który z profilii jest poprawny i porównywano go z profilem DNA domniemanej matki, a wynik tego porównania był fundamentalnym dowodem winy oskarżonych. Przecież nie ma żadnej - mogącej mieć wartość naukowego dowodu – metody stwierdzenia, który fragment był wyznaczony poprawnie, po za powtórzeniem badań. Badań nie powtarzano! Innymi słowy, biegły nie mógł porównywać profilu DNA domniemanego syna z profilem DNA domniemanej matki, ponieważ nie znał prawdziwego proflu tego domniemanego syna.

W przypadku tego zarzutu, faktem jest, że w dwoch badaniach profilu DNA fragment THO1 jest inny – akta sprawy zawieraja te informacje. Czyli sądy I i II instancji naruszyły rażąco przepisy prawa procesowego, opierając swoje ustalenia faktów w sprawie na podstawie: opinii porównawczej nieznanego biegłemu profilu DNA domniemanego syna z profilem DNA domniemanej matki, co było sprzeczne ze stanem aktualnej wiedzy z zakresu biologii, sprzeczne z zasadami logiki i zwykłego zdrowego rozsądku, bo przecież jest oczywistym, iż nie jest możliwe porównywanie nieznanych wartości, czy wartości zdeterminowanych ...no właśnie czym, na dwoje babka wróżyła - losowaniem pomiędzy dwoma profilami? Nie wiadomo z jakiego powodu, PG odrzuciła ten zarzut i podpierała swoją decyzje ordynarnym kłamstwem i absurdem.

Dla wyjaśnienia dodam, że badania te mają fundamentalne znaczenie w identyfikacji ofiary. Sąd na podstawie powyższych dowodów i szeregu innych,( których nie podaję ponieważ PG nie odniósł się do nich w swoim piśmie - a stwierdził tylko gołosłownie i ogólnikowo iż wszystkie dowody w sprawie były prawidłowo przeprowadzone) ustalił, że ofiara był to T.S, zaginiony znajomy oskarżonych, podejrzany o podłożenie bomby w domu jednego z oskarżonych. Wszystkie dowody identyfikacyjne były takiej samej „jakości“ jak powyższe i nie ma żadnego przekonywującego dowodu, że znalezione i uznane za S szczątki,to rzeczywiście zaginiony S.

PG powoływała się też na przeróżne przepisy kpk uniemożliwiające wywiedzenie kasacji.

I tak np. zarzuty, iż Sąd Apelacyjny rozpatrujący sprawę po kasacji, nie zastosował sie do zapatrywań prawnych SN i nie zrealizował zaleceń SN co do procedowania, poprzez podtrzymanie wszystkich ustaleń faktycznych sądu meriti, łacznie z tymi które Sąd Najwyższy uznał za rażąco błędne, co jest rażącym naruszeniem prawa i podstawą do wywiedzenia kasacji, PG stwierdził, iz SN w wroku kasacyjnym (...)miał tylko na względzie potrzebę bardziej wnikliwego zanalizowania przez sąd odwoławczy dowodów z zeznań świadków, w tym w szczególności dowodu z eksperymentu procesowego (...)

Z dyspozycji art. 523 & 1 kpk wynika, iż Sąd Najwyższy uznając zarzuty kasacji nie mógł i nie miał “...na względzie tylko potrzeby bardziej wnikliwego zanlizowania...”! albowiem kasacja może być wniesiona i w tym wypadku - uznana tylko z powodu uchybień wymienionych w art.439, lub innego rażącego naruszenia prawa, jeżeli mogło ono mieć istotny wpływ na treść orzeczenia. SN skasował pierwszy wyrok sądu odwoławczego i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia.

PG, zamiast rzetelnej analizy i oceny – czy zarzuty te mają podstawy, stwierdził, de facto, że to SN naruszył prawo, ponieważ uznał kasację nie jak nakazuje prawo – z powodu razących naruszeń prawa, ktore miały wpływ na treść wyroku, ale tak sobie li tylko ze względu napotrzebę bardziej wnikliwego zanalizowania dowodów.

Zastanawiający jest tylko fakt, że jezeli taki był wzgląd Sądu Najwyższego, dlaczego ten wzgląd został sformułowany w wyroku kasacyjnym tak:
Sąd Apelacyjny dopuścił się:
• Rażącej obrazy art. 211 k.p.k w zw. z art. 7 k.p.k i art. 457 & 3 k.p.k dotyczącej akustycznego eksperymentu procesowego przeprowadzonego przez Sąd meriti.
“...Z protokołu omawianego eksperymentu wynika, iż J.R nie mógł słyszeć (…) rozmowy przeprowadzonej w garażu pomiędzy K.A i J.W (…) błędna ocena dowodu z eksperymentu procesowego, stanowi rażące naruszenie art.211 kpk w zw. z art. 7 kpk, które mogło mieć istotny wpływ na treść wyroku, gdyż dowód z omawianych wyjaśnień J.R został oceniony przez Sądy I i II instancji jako w pełni wiarygodny i stanowił podstawę ustaleń faktycznych w zakresie odpowiedzialności (...) J.W (...). W toku ponownej apelacji wniesionej przez J.W (...) Sąd Apelacyjny winien szczegółowo rozważyć wyżej wymienione uwagi...”
• Rażącej obrazy art. 457 & 3 k.p.k
“...Trafny jest również zarzut rażącej obrazy art. 457 & 3 kpk, który nakłada na sąd odwoławczy obowiązek podania, czym się kierował wydając wyrok oraz dlaczego uznał zarzuty i wnioski apelacji za niezasadne...”
• Obrazy art. 433 & 2 k.p.k w zw. z art. 457 & 3 k.p.k w związku z zarzutami kwestionującymi wiarygodność dowodów obciążających z zeznań świadków: tutaj SN wymienia nazwiska 13 świadków
„.. w toku kontroli (...) Sąd Apelacyjny winien zgodnie z art. 433 & 2 kpk w zw. z art. 457 & 3 ponownie ocenić zarzuty apelacji kwestionujące wiarygodność pozostałych dowodów obciążających skazanych, mianowicie świadków…”
“...Apelacje...kwestionowały wiarygodność dowodów obwiniających skazanych, w tym głównie podstawowego z wyjaśnień J.R(...) Sąd Apelacyjny wbrew wywodom apelacji uznał te wyjaśnienia za w pełni wiarygodne (...) stwierdzając, że o winie J.W świadczą głównie zeznania J.R. Przedstawiony fragment uzasadnienia dowodzi powierzchownej kontroli apelacyjnej i to nie tylko z uwagi na błędną ocenę eksperymentu …”
• Sąd Najwyższy miał również wątpliwości co do daty zabójstwa, co do okresu przetrzymywania ofiary i miejsca przetrzymywania, ponieważ z zeznań J.R jak i z zeznań świadka incognito, wynikało, że ofiara została zamordowana w kilka dni po porwaniu w domu A.S
„...Także świadek incognito (...) zeznał, iż S. był przetrzymywany w domu (A.S - dop. mój) przez kilka dni i nie przeżyl tortur. Ewentualne ustalenie dużo krótszego okresu pozbawienia wolności, oraz zmuszania do określonego zachowania się T.S ( z czasu blisko dwóch miesięcy do dwóch – czterech dni) może mieć istotne znaczenie dla odpowiedzialności skazanych...”

Aby orzeczenie winy oskarżonych rzeczywiście mogło być udowodnione – Sąd Apelacyjny ponowny nie mógł ograniczyć się do podtrzymania orzeczenia Sądu Okręgowego, albowiem orzeczenie to - jak wskazał Sąd Najwyższy zawiera fundamentalne sprzeczności, nie jest logiczne, zgodne z wiedzą i zdrowym rozsądkiem.

Czyli na zdrowy chłopski rozum wyrok SA po kasacji, chociażby z powodu nie usunięcia dowodu z podsłuchanej rozmowy i wszystkich ustaleń faktycznych, jakie poczynił sąd I instancji na podstawie tego dowodu – jak nakazywał wyrok SN, podtrzymane przez SA orzeczenie, opiera sie na dowodach, że nieżyjąca od 20 kwietnia 1999r ofiara - wg zeznań z podsłuchanej rozmowy, była przetrzymywana w P. do 6 czerwca 1999r – gdzie była torturowana, straszona smiercią i zmuszana do odpowiednich zachowań, a w końcu zamordowana najpóźniej 6 czerwca 1999r ( SA zmienił tę datę po kasacji na 26 maja, natomiast wcześniej tak sądowi meriti jak i temu sądowi “umknęło”, że byłoby to niemożliwe, ponieważ jeden z uznanych za sprawcę zabójstwa od 28 maja przebywal w areszcie) Fundamentalna większość orzeczenia sądu meriti jest oparta na nie mającym podstaw w dowodzie z tej rozmowy, fałszywym ustaleniu, iż T.S od chwili zaginięcia, żył około 6 do 8 tygodni, podczas gdy z zeznania faktycznie wynika, ze zył 2-4 dni. Nie mżna udowadniać przecież faktów, które nawzajem się wykluczają.

PG nie odniósł sie merytorycznie do tych zarzutów, a tylko ograniczył swoją ocenę do zdezawuowania zarzutów, bagatelizując wyrok kasacyjny SN.

Wszystkie zarzuty, wg oceny PG, są „subiektywnym odczuciem skarżacego, do którego ma prawo“, natomiast „badania aktowe“ nie potwierdzają tych zarzutów. Wydaje sie, że definicja „subiektywizmu“ stosowana przez PG, odbiega zasadniczo od powszechnie stosowanej, natomiast wyniki “badań aktowych“ i brak ustosunkowania się merytorycznego do zarzutów, a serwowanie w odpowiedzi pospolitych łgarstw, absurdów oczywistych dla średnio inteligentnego, sofistycznych wygibasow itp. – świadczy o fasadowości i inkwizycyjności oceny PG podstaw do wywiedzenia kasacji w tej sprawie.

Brak głosów

Komentarze

Gawronski Rafzen
Ekskomunika powinna być realizowana za każdym razem gdy wybrani biorą udział czynny lub bierny w uchwalaniu praw niezgodnych z dekalogiem. Tylko problemem są TW mający tajne umowy ze zbuntowanymi.

Vote up!
0
Vote down!
0

Gawronski Rafzen

Uwaga! Zawarte treści są zakazane dla wszelkich patriotów z okrągłego stołu.

#172238

Gawronski Rafzen
Fałsz intelektualny jest bronią okrutną, ponieważ popełniany na osobach mających zaufanie do instytucji publicznych.

Vote up!
0
Vote down!
0

Gawronski Rafzen

Uwaga! Zawarte treści są zakazane dla wszelkich patriotów z okrągłego stołu.

#172236