Wygrani, przegrani i niezawodny "Dziennik"

Obrazek użytkownika Budyń78

Dwa dni temu Podkarpacie odwiedził minister Ćwiąkalski, ostatni z ważnych polityków PO, którzy mieli pomóc w wygranej kandydatowi tej partii do senatu, Maciejowi Lewickiemu. Samego ministra nie słuchałem, wysłuchałem jednak wstępu w wykonaniu miejscowej działaczki PO, której nazwiska, niestety, nie pamiętam. Pani ta mówiła o pewnej wygranej PO, koncentrowała się jednak na ataku na PiS. PiS kłamie w sprawie boiska, które przecież jest, PiS kłamie, ze PO odebrała regionowi unijne pieniądze, a pieniądze te przecież i tak były tylko na papierze (sic!), PiS wreszcie wykorzystuje politycznie śmierć swojego senatora i wmurowuje tablicę ku jego czci w trakcie kampanii, zamiast zaczekać na jej koniec. Wg działaczki Platformy to ostatnie wzbudziło oburzenie nawet członków samego PiS. Wygrana była więc w kieszeni. Co prawda, sondaże wskazywały, że może być z tym różnie, ale i tu pani była spokojna, ponieważ PO miała (aż chce się dodać - "jak zwykle") własne sondaże. Po tym przedstawieniu wzrosła moja wiara w zwycięstwo Zająca, gdyż był to pokaz mocno nieprzyjemnej, aroganckiej i kłótliwej pewności siebie, która może być dobra w rejonie, gdzie partia jest silną strukturą, lecz raczej nie w miejscu, uchodzącym za bastion przeciwnika. Jeszcze kilka dni temu GW dowodziła, ze Zając nie ma szans, a pogrąży go nie tylko masowe poparcie dla Lewickiego, lecz także fakt, że jest przedostatni na liście, podczas gdy największy konkurent w walce o prawicowe głosy ją otwiera. Jak wiemy, stało się inaczej. Zając wygrał znaczącą większością, Lewicki był drugi, zaś Jurek zdobył całkiem sporo głosów, nie tyle jednak, by zagrozić liderowi. Dla wszystkich liczących się stron walka o Podkarpacie była sprawą prestiżową. PiS chciał potwierdzić swoją dominację w tym rejonie, PO - pokazać, ze PiS stracił poparcie już nawet tam, gdzie dotąd był najmocniejszy, Jurek zaś walczył z PiS o rząd dusz. Marka Jurka trudno uznać za przegranego, jego pozycja się raczej nie zmieni, pokazał, ze ma swoich zwolenników - w niektórych powiatach zajął nawet drugie miejsce, jednak potwierdziło się to, co pisała większość komentatorów, jest za słaby, by walczyć z Prawem i Sprawiedliwością. PO jest zaś wielkim przegranym. Niska (choć jak na wybory uzupełniające wręcz przeciwnie - całkiem spora) frekwencja pokazuje, że nie można już raczej liczyć na mobilizację "wszyscy przeciw PiS". Sztucznie wykreowane poczucie zagrożenia znika i już nie chce się wszystkim, a zwłaszcza młodzieży, biec znów na wybory. Zadanie zostało wykonane, teraz już nie interesujemy się polityką. PiS wygrał i na pewno zwycięstwo było mu teraz bardzo potrzebne. Chciałbym, by wynik z Krosna pozwolił wreszcie załapać nowy wiatr w żagle i przerwać powyborczy marazm. Dla Platformy zaś powinien być to kubeł zimnej wody wyrywający z sondażowego snu. Jestem jednak przekonany, że politycy tej partii zajmą się raczej bagatelizowaniem porażki, niż analizowaniem, co ona dla partii oznacza. Wróćmy na chwilę do frekwencji. Przedstawiana jest jako bardzo niska (niekiedy wręcz zaokrągla się ją w dół, do 10%), jednak jak na wybory uzupełniąjace jest jedną z większych. Ludzie z reguły takie wydarzenia ignorują, a do urn trafiają głosy właśnie ok. 10% wyborców. Na koniec niezawodna strona Dziennika. W nocy (ok. godziny 2) pojawiła się na niej wiadomość pod tytułem "Miażdżące zwycięstwo kandydata PiS", jednak nie jest to dla redakcji informacja ważna, więc próżno obecnie szukać jej na pierwszej stronie wydania internetowego. Warto jednak znaleźć, gdyż redakcja postanowiła sprawić zwolennikom PiS i Marka Jurka dodatkową radość. Zobaczcie zresztą sami:

Brak głosów