Psychologia wpływu na dobranoc

Obrazek użytkownika Budyń78
Kraj
Ciekawe, ile tym razem procentów przybędzie Platformie w ramach zaklinania rzeczywistości przez sondażownie? PO od pewnego czasu ma spore kłopoty, które trudno już sprowadzić do myślenia życzeniowego zwolenników PiS. Kryzys, pomału atakujący kolejne gałęzie gospodarki, brak konkretnych reform i spektakularnych osiągnięć - to wszystko wciąż nie odbija się na sondażach, co każe powątpiewać wielu osobom w ich prawdziwość. Wiarygodności tychże nie służą też powiązania właścicieli i dyrektorów czołowych sondażowni. Powinno więc spadać a nie spada, rozwiązanie zagadki narzuca się zaś samo. Zapewne w sondażach faktycznie trochę się Platformie dodaje, jednak przy próbach oszacowania faktycznego poparcia dla rządzacej partii należy uwzględnić bardzo ważny czynnik, z którego istnienia zdają sobie sprawę zleceniodawcy zawyżonych notowań. Z konformizmu. Konformizm może działać na dwa sposoby i prowadzić do twóch skutków. Pierwszy efekt działania konformizmu, szeroko omawiany przy okazji każdych wyborów, to deklarowanie poparcia dla tej siły politycznej, która w danym momencie wydaje się modna, przy faktycznym poparciu tej, która akurat jest passe. Ten konformizm najczęściej fałszuje dane zbierane bezpośredjnio podczas wyborów, zaniżając poparcie dla Kwaśniewskiego i SLD z jednej, zaś PiS z drugiej strony. Ten czynnik jest bardziej nieprzewidywalny. Jest jednak konformizm drugi i to jego dokarmianiem zajmują się sondażownie i media. To podtrzymywanie ludzi w przekonaniu, że większość wciąż popiera PO i że jest to oczywisty wybór tych grup społecznych, do których potencjalny wyborca aspiruje - wykształconych, odnoszących sukces, po prostu - lepszych. Dawniej, by cieszyć się opinią "inteligenta" trzeba było sporo czytać, trochę pisać i dużo wiedzieć. Dziś wystarczy w zasadzie wskazać właściwą odpowiedź w jednym jedynym teście zamkniętym, która to odpowiedź podawana jest przez media i dyżurne autorytety w trakcie nieustających telewizyjnych i prasowych korepetycji. Gdy sygnały z zewnątrz zaczynają zagłuszać wyidealizowany przekaz, na początku można je po prostu ignorować, jednak w miarę narastania zakłóceń trzeba zmienić strategię. Dziś media zaczynają pokazywać, ze rzeczywistość nie jest tak różowa, inaczej straciłyby resztki swojej wiarygodności. Tym ważniejsze jest podtrzymanie efektu granfalonu, czyli uczestnictwa w wykreowanej na potrzeby wywołania porzadanego wpływu grupy. Stąd kolejne sondaże pokazują nieustające poparcie dla prawidłowej opcji. Wyborca, choć ma wątpliwości, widzi, że inni, w tym jego autorytety i wzorce, trwają w swoim wyborze, więc i on będzie trwał, być może nawet zawstydzi się chwilowymi wątpliwościami. Ta manipulacja jest nad wyraz skuteczna, gdyż łączy w sobie sprytnie kilka dobrze opisanych technik wpływu, takich jak wspomniany granfalon, użycie autorytetów, a także, choć nie wprost - granie kompleksami. Aktualne kłopoty Palikota, kłótnia o rezygnację z prowadzenia interesów przez posłów PO czy skandale z udzialem Misiaka i Pawlaka to kolejne niepokojące rysy na wizerunku. Trzeba wiec znów podbić poparcie w sondażach. "Innym to nie przeszkadza, więc i mi nie powinno" pomyśli widz Szkła Kontaktowego, a mechanizm zadziała kolejny raz... Dobrych snów.
Brak głosów