Detektyw

Obrazek użytkownika Budyń78

Wczoraj we "Wprost", a jeszcze wcześniej w sieci pojawiła się wiadomość o dość mocnych podejrzeniach wobec Krzysztofa Rutkowskiego, który ponoć utrzymywał kontakt z porywaczami i mordercami Olewnika, a także w porywaczami kilku innych osób, których rodziny Rutkowskiego wynajmowały. Zainteresowanych odsyłam do "Wprost". Tygodnik pisze, że detektyw lubi dyskredytować osoby, które mogą go o coś oskarżać, ostatnio przegrał nawet proces z jedną z takich osób. Dziennikarze nie rozwinęli jednak tego wątku, a wydaje się być o tyle ciekawy, ze detektyw o różne podejrzane działania oskarżał także rodzinę Olewników. Syn załatwiać miał za grube pieniądze pozwolenia na broń, ojciec - sponsorować kampanię wyborczą Zbigniewa Siemiątkowskiego. Nikt tym tropem jednak nie ruszył, teraz zas okazuje się, że Rutkowskiemu dyskredytacja Olewników jest jak najbardziej na rękę, ponieważ prawdopodobnie wyłuszał od rodziny pieniądze, jednocześnie nie podejmując żadnych działań w tej sprawie.Rutkowski jest jedną z tych postaci, których los idealnie nadaje się na scenariusz filmu o III RP. W roku 1989 lansowany przez media na bohatera - skutecznego detektywa z zagranicy (biuro założył w Austrii), który skutecznie walczy z bandziorami, kradnącymi Polakom auta. Coraz szybciej zdobywający sławę i popularność, ukoronowaną po kilku latach własnym programem w TVN. Wtedy wydawało mi się to podejrzane jako nieprofesjonalne. Detektyw pozwalający filmować całą swoją pracę w danej akcji nie nastawia się na profesjonalizm, a na show. To jednak kwestia etyki zawodowej, która sama w sobie nie jest tematem tego tekstu. Kilka razy oglądałem ten program, jednak nie wydał mi się ciekawy i nie zostałem jego wiernym widzem. Rutkowski telewizyjną popularnośc zdyskontował karierą w polityce, zostając posłem Samoobrony. Dopiero wtedy gdzieniegdzie zaczęła przebijać się informacja o przeszłości Rutkowskiego, który w roku 1989 nie był człowiekiem znikąd, a wręcz przeciwnie - byłym ZOMO-wcem, do tego deklarującym dumę z faktu służby w znienawidzonej i skompromitowanej formacji. W sejmie niczym szczególnym się nie zapisał, z partią Leppera na dłuższą metę się nie związął, lądując we frakcji Romana Jagielińskiego, nazywaną "ściekiem" czy też jakimś innym, równie miłym określeniem, z racji grupowania głównie osób zbyt skompromitowanych w swoich macierzystych klubach, takich jak poseł SLD Andrzej Jagiełło. W miarę rosnącej popularności PO Rutkowski coraz częściej mówił, że widzi siebie w tej partii, jednak ostatecznie w roku 2005 kandydował do senatu z ramienia PSL, tym razem - bezskutecznie. Później zaczęły się jego kłopoty - został aresztowany pod zarzutem prania brudnych pieniędzy. Później zniknął prawie z mediów, czasem przypominały o nim tylko z jednej strony kolejne wiadomości o dziwnych sytuacjach, w które był zamieszany, z drugiej jego oskarżenia wobec polityków PiS, nigdy nie mające dalszego ciągu. Stał się też częstym bohaterem tabloidów i Pudelka z racji licznych romansów i próby oświadczenia się dwóm kobietom naraz. Warto poczytać o jego działalności na tym polu, ponieważ całkiem sporo można z niej wywnioskować o tym człowieku. Teraz zaś jego nazwisko wypływa w sprawie będącej dla wielu osób symbolem patologii i bezsilności III RP...Podsumujmy. Pomimo służby w ZOMO i braku jakich kolwiek moralnych wątpliwości wobec niej, Rutkowski od roku 1989 kreowany jest na mocnego, twardego macho - wręcz ikonę popkultury. Skuteczny detektyw, lew salonowy, pożeracz serc niewieścich, wreszcie - twarz napoju energetycznego "Rutkowski patrol", który na rynek miała zamiar wprowadzić jego była żona. Ciekawe jest, na ile w karierze jego biura detektywistycznego pomagały mu znajomości z poprzedniego systemu, ale nigdy nie spotkałem się z takim pytaniem. Między ZOMO a biurem detektywistycznym była jeszcze agencja ochrony Sekuritas, posądzana - jak zresztą wiele agencji - o esbeckie korzenie. Lansowany w mediach, by stać się gwiazdą TVN, wreszcie posłem. Jak się okazuje przez cały czas prawdopodobnie zamieszany w działalność przestępczą. Takich III RP kreowała nam na bohaterów. Dziś teoretycznie na przegranej pozycji, wciąż jednak z upodobaniem cytowany przez media i pokazywany w telewizji. Jeszcze w 2007 obracał się w towarzystwie Piotra Tymochowicza. Znów prubuje sił w polityce, choć ostatnie doniesienia raczej mu w tym nie pomogą. Kandyduje w wyborach uzupełniających do senatu, tym razem z ramienia własnego komitetu wyborczego. Tę próbę powrotu do polityki przegrał zdaje się już na starcie, dając się nabrać na prowokację "Faktu". W sytuacji, gdy tacy ludzie przez ostatnich kilkanaście lat nadają ton polskiej polityce i masowej wyobraźni, nie ma się co dziwić, że ekspertem sejmowej komisji zostaje ubek, policja bije świadka demonstracji, a przy okazji niewygodnego reżysera używając metod znanych z przesłuchań ZOMO, a ABW organizuje wielką akcję, by skompromitować opozyjnych polityków z sejmowej komisji a przy okazji zadbać o to, by prawda o śmierci Popiełuszki nie wyszła nigdy na jaw.PS. Jerzy Stachowicz zrezygnował z funkcji doradców sejmowej komisji. Kogo teraz wskaże mecenas Widacki? Grzegorza Piotrowskiego? Ireneusza Kościuka?

Brak głosów