11 listopada: Wszyscy przeciwko wszystkim?

Jeden wspólny marsz, który zakończyć mogłoby kilka niezależnych od siebie wieców. Pomysł niewiele odbiegający chyba od formuły zeszłorocznej, gdy różne grupy szły tą samą trasą, w tym samym czasie, a jednak jakoś zaznaczał się podział (w sensie technicznym) środowisk PiS i Gazety Polskiej oraz narodowców i kibiców. Było czymś oczywistym, że – w miarę politycznej emancypacji RN – podział ten będzie mocniejszy, ponieważ zaostrzy się walka o rząd dusz na prawicy, czy szerzej – w środowiskach patriotycznych. I nie ma w tym niczego złego. Jak sprawę rozwiązać technicznie, pozostaje do negocjacji. Istotne jest to o tyle, że marsz/marsze 11 listopada nie będą szły w próżni, na pewno będziemy mieli też protesty alterglobalistów i ekologów – tu jednak chwilowo nie gorączkowałbym się tak, jak większość komentatorów. Chwilowy sojusz części tych środowisk z „Gazetą Wyborczą” czy „Krytyką Polityczną” (mający też swoich przeciwników) nie znaczy, że jako całość mają one interes we wsparciu rządu Tuska w walce z całą konserwatywną opozycją. Tusk jest dla wielu osób o poglądach lewicowych czy lewackich symbolem zła, jako „liberał” i jest to niechęć równie silna, jak prawicowa niechęć do Tuska – „socjalisty”. Środowiska ekologiczne zaś zraziły się do Platformy kwestią uboju rytualnego, którą Donald Tusk zaszkodził sobie na wielu frontach. Warto będzie przypominać o tym przed 11 listopada.

Przypomnijmy też sobie, że gdy w roku 2004 Warszawa szykowała się na protesty alterglobalistów przeciw Europejskiemu Szczytowi Gospodarczemu, wszyscy spodziewali się najgorszego, a centrum miasta było całkowicie wyludnione i zabite deskami. A były to czasy, gdy co chwila słyszeliśmy o potężnych zadymach w kolejnych miastach całego świata, a i pamięć o śmierci w Geniu Carlo Giulianiego była całkiem świeża. Tymczasem duża tylko w porównaniu do innych tego typu demonstracji w Polsce, ale mniejsza, niż znane z innych głośnych protestów grupa przeszła przez Warszawę i rozjechała się do domów. Oczywiście nie było wtedy żadnej demonstracji prawicowej, za to kilku prawicowców przeszło się na sam protest, bo niby czemu mieliby lubić Europejski Szczyt Gospodarczy?

Być może nie zabraknie, jak co roku „grup sportowych”, którzy gdzieś na obrzeżach pobiją się z innymi „grupami sportowymi”. Być może dojdzie znów do jakiegoś bandyckiego incydentu, jak ten z udziałem Niemców na Nowym Świecie. Natomiast czy organizatorom potencjalnego antyszczytu opłacałaby się wizerunkowo zadyma nie z policją, a z innymi, odbywającymi się tego dnia protestami społecznymi czy demonstracjami antyrządowymi? Naiwnie i dobrodusznie być może, ale śmiem wątpić.

Tymczasem wróćmy do narodowców (a i wolnorynkowców, na ogół sympatyzujących z JKM). Ponieważ na różnych, przeglądanych przeze mnie forach, koegzystują zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości, Ruchu Narodowego i wolnorynkowcy różnych denominacji wiem, jakie jest zdanie sporej części tych osób o PiS. Stawiają oni często następujące tezy:

- PiS jest częścią układu, który powstał przy Okrągłym Stole i w Magdalence, co za tym idzie, jest koncesjonowaną opozycją, blokującą dojście do władzy prawdziwej prawicy i beneficjentem Magdalenki
- PiS odpowiada za zdradę Polski, jaką było podpisanie Traktatu Lizbońskiego, zaś w 2005 roku nie sprzeciwiał się wejściu do UE
- PiS jest partią socjalistyczną
- Lech Kaczyński prowadził politykę uległości wobec Żydów, jako minister zablokował ekshumacje w Jedwabnym, a jako prezydent zalegalizował ponownie B’nai B’rith, dał się też z fotografować w mycce, ze świecznikiem i przy Ścianie Płaczu. Rozpoczął budowę Muzeum Żydów Polskich.

… jeszcze wiele by się znalazło, zarówno punktów dyskusyjnych, jak i zwykłych epitetów. W związku z czym pojawia się pytanie, na które odpowiedź mnie trochę przerasta. Skoro taki niedobry (zdradziecki, socjalistyczny, filosemicki) jest ten PiS, to co złego w tym, że 11 listopada być może nie będzie świętować razem z narodowcami?