Trzy nieciekawe tematy (t.j. PJN, rewolucja, Obama)

Obrazek użytkownika jerry.from.lublin
Idee

Od pewnego czasu przeżywam okres całkowitego rozminięcia się moich zainteresowań z najczęściej podejmowanymi tematami politycznych blogów. Chcąc pozostać w głównym (chciałoby się powiedzieć mainstreamowym) nurcie Salonu24 nie pozostaje nic innego jak zająć się chcąc nie chcąc tymi treściami. By nie wylądować w off Salon24 czy wręcz off off Salon24.

I. Partia Jednej Nocy
Z PJN mam największy problem, od dnia kiedy powstała do dnia kiedy przestała istnieć (ten termin jest płynny, mocno rozciągnięty w czasie) nie mogłem wykrzesać grama energii by coś skomentować lub opisać. Odczucie wyobcowania wobec dziesiątek notek, artykułów i analiz poświeconych pani Kluzik na chwilę osłabiła wieść, że cała będąca nadzieją tak wielu inicjatywa, mieści się na pendrivie Bielana a on zapomniał hasła. Teraz też nie odczuwam schadenfreude bo i postacie tej bajki i cała partia są jak kuleczka w dłoni iluzjonisty amatora. Tajemną mocą Gazety Wyborczej i nade wszystko TVN-u wędrowała z ręki do ręki, pokonując w międzyczasie trzykrotnie obwód ziemi wciąż tkwiąc w spoconej łapce. Jedyną zagadką jest w czyjej dłoni tkwiła kulka Kluzik. Co w sumie nie jest szczególnie ciekawe bo nie trzeba być demiurgiem i Michnikiem w jednym by dostrzec, że nagrodą za „kordon sanitarny wokół PIS-u” będzie miejsce w Kancelarii Prezydenta (ogłoszone jako otwarcie na nowe środowiska i widomy znak „prezydenta wszystkich Polaków”) albo na listach PO (jako sprawicowanie PO po zlewicowaniu przez Arłukowicza). Decyzję już podjęto, teraz tylko kilka dni na teatr cieni i kulka Kluzik objawi się w światłach TVN na wyciągniętej rączce prestigitatora. Szkoda tylko Kowala ale z drugiej strony kto ma być winny jak nie Kowal?

II. Rewolucja oszukanych
Niejeden czytelnik obruszy się na brak wrażliwości na dramat dziejący się od Tunezji po Syrię. Bo jakżeż można ten temat uznać za nieciekawy? No cóż, można. Ale nie dlatego, że nie budzą grozy i współczucia zdjęcia i relacje z krwawych zajść w państwach rządzonych przez różnych mniejszych i większych Kadafich. Powód jest inny, bardziej bolesny. Ludzie walczący na barykadach, wznoszący okrzyki w imię wolności, ginący za swoje przekonania zostaną… oszukani. Brutalnie i bez skrupułów. Po tym jak zrobią swoje, pogrzebią poległych i opłaczą zaginionych. Dziwnym trafem przywódcami rewolucji zostaną jacyś wiceministrowie spraw wewnętrznych, ambasadorzy porzucający w imię rewolucji placówkę w Paryżu czy Waszyngtonie albo jacyś szefowie prowincjonalnych posterunków policji. Nagle oni objawią się jako zbawcy dający nadzieję umęczonym narodom. MFW i Bank Światowy obiecają miliardy a dadzą miliony. Nowi władcy większość ukradną, resztę przeznaczą na wojsko i policję. Po podzieleniu koncesji na wydobycie ropy, gazu czy innego palladu, kraje te pogrążą się w chaosie i biedzie. Będzie tek samo jak przed rewolucją tylko, że gorzej.
Dlaczego tak to widzę?
Świat zachodu nie ma żadnego pojęcia co tak naprawdę się dzieje, i oczywiście robi najgłupsze rzeczy jakie możne zrobić. Do niedawna gdy w tamtych okolicach dochodziło do ruchawki, nawet jak nie wiedział Paryż, Waszyngton czy Londyn zawsze można było liczyć na Izrael tzn. Mossad czy inny Szin Bet. Teraz i oni okazali się pijanymi dziećmi we mgle. Każdy na własny rachunek pogrąża nadzieję zbuntowanych narodów dając im najgorsze co ma. Jedni użyczyli armii, oczywiście w ramach pomocy humanitarnej, pewnie dlatego, że nic tak nie łączy narodu jak obce wojska. Inni wysłali Wałęsę w głębokim przekonaniu że upaćkane kus-kusem brudasy potrzebują wskazania ichniejszego Michnika. Jeśli ktoś uważa że postawienie w jednym rzędzie niewydarzonej operacji wojskowej w Libii i Wałęsy to przesada, to myli się. Oba te zdarzenia wynikają z tego samego. Z pogardy, nieukrywanego poczucia wyższości a przede wszystkim strachu by te stada zarośniętych Beduinów nie zaczęły szukać miejsca do życia w naszej, dostatniej, rozleniwionej części świata. Ludziom w Egipcie, Tunezji czy Syrii o coś chodzi, a zachód ma do zaoferowania to co zawsze, perkal, paciorki, dobre słowo i AK-47, o przepraszam M-ileś tam. Te rewolucje są nieciekawe, bo nieciekawe jest patrzenie na kolejne zawiedzione nadzieje. Na następne niepotrzebne ofiary. I na kolejny zryw który zakończy się smutą i rozgoryczeniem.

III. Obama. Barack Obama.
W pewnym sensie wizyta Obamy nie była nieciekawa, pozwoliła na obejrzenie naszej klasy politycznej bez pośrednictwa kolorowych szkiełek TVN-u. Minister Nowak robiący zdjęcia komórką i wysyłający tekst na Twittera, niczym komentator onetowy chcacy być „Pierwszy!”, Napieralski (szef trzeciej siły politycznej w Polsce) bredzący do Obamy „jestem młody…” a mający lat 37, i oczywiście robiący zdjęcie komórką. Schetyna zagadujący o NBA, Komorowski czekający w drzwiach gdy Obama pojechał zmienić koszulę. Tusk znikający na wszelki wypadek. Kilka minut pod pomnikiem Powstańców Warszawy i kilkadziesiąt pod pomnikiem Bohaterów Getta.
Sama wizyta była jednak tym, co unaoczniło nędzę Polskiej pozycji w światowym rankingu. Jesteśmy gdzieś między Bangladeszem a Czarnogórą, a wszystko to dzięki infantylności i „klasie” naszych polityków, którym „kury szczać prowadzać” a nie pchać się między wielkich tego świata. Bo który z nich jest partnerem dla Obamy? Tusk? Komorowski (koronę Himalajów dzięki wizycie zaczął od nowa, do końca kadencji zdobędzie ją pewnie ponownie)? Schetyna? Nawet ich bezkrytyczni zwolennicy czuja dysonans. Chciałoby się zawołać „Co się stało?” Ale nie zawołam. Sami sobie ich wybraliśmy.
Nie istniejemy w amerykańskiej polityce, bez względu na ładne słowa. Coraz mniej istniejemy w polityce europejskiej. Oglądanie naszego nieładnego upadku połączone z totumfackim podstawianiem nogi do podkucia czyniło tę wizytę niestrawną i nieciekawą.

Jest anegdota o tym jak Laurence Oliver opuszczając Polskę stojąc na schodkach samolotu i uśmiechając się do żegnających go sekretarzy, ministrów, wiceministrów i przedstawicieli „środowisk twórczych” wycedził „Afryka”. Obama pewnie nie powiedział „Afryka”, może dlatego, że jest bardziej związany z Oceanią…

Brak głosów