[książka]Ryszard Legutko - "Antykaczyzm"

Obrazek użytkownika Redakcja
Idee
Wydawnictwo M przesłało nam wiadomość o nowej książce prof. Ryszarda Legutki "Antykaczyzm". Poniżej informacja wydawnictwa i fragment książki.
prof. Ryszard Legutko „Antykaczyzm. Studium polskiej choroby” Autor opisuje genezę zjawiska, skupiając się początkowo na zdarzeniach z końca 2005 roku, związanych z upadkiem rozmów koalicyjnych między PO i PIS. Niszcząca siła tego zjawiska spowodowała przede wszystkim obalenie najbardziej podstawowych standardów życia politycznego. W opisie szczególne miejsce zajmuje opis przejawów i skutków stosowania podwójnych standardów w debacie publicznej oraz zanik racjonalności wyborcy w podejmowaniu decyzji politycznych – „atrofia rozumu politycznego”. Upadek dobrych obyczajów, granic przyzwoitości, dobrego smaku, języka określany jest mianem „postępującego triumfu chama”. Zasadnicza część tekstu poświęcona jest jednak próbie znalezienia odpowiedzi na pytanie o powody tego zjawiska: „Moja hipoteza, w największym skrócie, brzmi następująco. Prawo i Sprawiedliwość reprezentuje ten nurt myślenia o polityce i o Polsce, który stoi w opozycji do mocno utrwalonych przekonań, jakie żywią dzisiejsi Polacy: z jednej strony, partia ta próbuje odwrócić niedobre skłonności zakorzenione w naszej tradycji, z drugiej przeciwstawia się błędom popełnionym w aktach założycielskich III Rzeczpospolitej, w trzeciej reprezentuje ten rodzaj myślenia, który w istotnych punktach zaprzecza ortodoksji politycznej, jaka zapanowała w dzisiejszym świecie. Mówiąc inaczej, polityka Prawa i Sprawiedliwości, niezależnie od popełnianych błędów i koniunkturalnych ustępstw, jest dlatego tak wściekle atakowana, że narusza zbyt wiele z uprzedzeń uznanych dzisiaj za święte.” Autor poświęca dużo miejsca wciąż mało dotąd opisywanej polskiej tradycji myśli antyniepodległościowej. „Jest coś takiego jak długie ramię historii i ono tłumaczy wiele z tego, co dzieje się we współczesnej Polsce.” Dodatkowym problemem analizowanym przez Autora jest szczególna sytuacja światopoglądowa w Europie, będąca w Polsce dodatkowym argumentem wspierającym antykaczyzm. „Polityka europejska przesunęła się mocno na lewo, co było bezpośrednim następstwem zwycięstwa rewolucjonistów z roku 1968, a po drugie, wyraźnie zmniejszyła się odległość między lewicą a prawicą. W Europie nie wybuchła zatem i najprawdopodobniej nie wybuchnie w przewidywalnej przyszłości wojna kulturowa, ponieważ „kultura” rozumiana jako zespół podstawowych idei światopoglądowych jest wspólna partiom lewicy i partiom prawicy, przy czym jej główna treść dostarczona została przez nurty lewicowe.” Ostania część tekstu stanowi odtworzenie przebiegu dyskusji wokół projektów lustracyjnych. Spis treści 1. Czym jest antykaczyzm 2. Przeciw naprawie Rzeczpospolitej 3. Przeciw dobrym obyczajom 4. Przeciw bezstronności 5. Przeciw racjonalności 6. Polska choroba: niszczenie wroga wewnętrznego 7. Polska choroba: uzależnienie od zewnętrznych protektorów 8. Polska choroba: płynięcie z głównym nurtem 9. Polska choroba: samoubezwłasnowolnienie elit 10. Czy polska choroba jest uleczalna
1. Czym jest antykaczyzm Antykaczyzm jest najbardziej odmóżdżającą postawą polityczną ostatnich dwóch dekad w Polsce. Nienawiść do Prawa i Sprawiedliwości, w tym do Jarosława i Lecha Kaczyńskich, przekroczyła wszystko, z czym mieliśmy do czynienia w dziedzinie politycznych zachowań i emocji. Nie da się jej porównać ze zwykłą antypatią partyjną. Antypatie towarzyszą nieodmiennie polityce, a ustrojowi demokratycznemu w szczególności. Jedne stronnictwa lubimy, innych nie. Jedni politycy nas denerwują, inni wprawiają w dobre samopoczucie. Z jednych się naigrawamy, a zdjęcia innych wieszamy na ścianach. Jeśli antypatia przekracza pewne granice, to nielubiane partie i nielubiani politycy po prostu znikają lub wchodzą w okres czasowej marginalizacji. Były w III RP okresy, gdy niechęć skupiała się wokół SLD, AWS-u czy Unii Wolności. To pierwsze stronnictwo się odrodziło, dwa ostatnie – nie. Ale z Prawem i Sprawiedliwością jest inaczej. Partia istnieje, miała władzę rządową, ciągle jest blisko niej, zapewne ją znowu zdobędzie, a liczba jej zwolenników to kilka milionów. Nienawiść do niej nie maleje, a wraz z nią odradza się histeria, inwektywy, strach, wściekłość. Padają coraz absurdalniejsze oskarżenia, coraz ostrzejsze słowa, a polityczna głupota osiąga niewyobrażalne rozmiary. Pada niekiedy argument, że wrogość do Prawa i Sprawiedliwości wynika z popełnianych przez to stronnictwo błędów wizerunkowych, taktycznych i strategicznych. Argument ten nie trafia w serce problemu. Oczywiście Prawo i Sprawiedliwość, jak każda partia, popełnia błędy, niektóre politycznie kosztowne, inne do zaniedbania. Ale ich suma, nawet przy nieprzychylnej dla tej partii interpretacji, nie tłumaczy szaleństwa antykaczyzmu, który nie jest i nigdy nie był reakcją, choćby i przesadną, na popełniane przez polityków pisowskich błędy. Należy w nim widzieć zewnętrzny wyraz tego, co dzieje się w świadomości polskiego społeczeństwa. Antykaczyzm stał się głównym punktem orientacyjnym w polskiej polityce, i nie tylko w niej. Żywi się nim dziennikarstwo, publicystyka, a nawet kultura masowa i kultura wyższa. Twórcy czynią go kluczem do interpretacji sztuk, filmów i do wygłaszanych manifestów. Motywuje on wyroki sądowe i orzecznictwo trybunałów. Intelektualiści piszą antykaczystowskie rozprawy i organizują seminaria. Nawet opinia międzynarodowa poprzez wypowiedzi swoich wybitnych przedstawicieli wyraża zatroskanie, nierzadko potępienie, i rutynowo daje wsparcie dla antykaczystowskich inicjatyw. O Polsce wie się poza nią mało, zaś główna informacja, jaka znajduje się w powszechnym obiegu międzynarodowym, dotyczy kaczystowskiego zagrożenia. Obiektem nienawiści nie jest tylko partia polityczna. Ten obiekt jest znacznie szerszy, choć niełatwy do określenia. Obejmuje grupy społeczne, wyobrażenia, zachowania, idee. Nie ma on wyraźnego kształtu ani konkretnej formy. Ale ci, których antykaczyzm opanował, wiedzą, a raczej intuicyjnie wyczuwają, że wróg jest potężny, że jego macki sięgają historii, dotykają fundamentalnych ludzkich przekonań, mają swoje zakorzenienie w świadomości, w odruchach serca i umysłu. Ten wróg, jak przyjmują antykaczyści, powoduje chorobę rozumu i ciała, chorobę indywidualną i zbiorową, stan patologiczny obrażający ludzką racjonalność, polityczną przyzwoitość, doświadczenie i zdrowy rozsądek. Posłużyłem się słowem „kaczyzm” celowo, ponieważ – jakkolwiek nie ma ono użycia powszechnego – zawiera kwintesencję postawy, która je zrodziła. Jest w nim odniesienie nie do nazwiska – w analogii do gaullizmu czy peronizmu – lecz do pogardliwej ksywy z nazwiska uczynionej, do czego trudno znaleźć przeszłe analogie. Nie mówi nic o poglądach ani nie wskazuje przywódcy jako wyraziciela pewnej orientacji politycznej, lecz wyraża stan ducha osoby mówiącej, stan będący mieszaniną drwiny, pogardy, nienawiści i innych negatywnych emocji. Odkrycie źródeł antykaczyzmu jest o tyle ważne, że rzuca światło na stan polskiej duszy. Tak silne emocje mogą się uzewnętrznić tylko wówczas, gdy wyrastają z potężnych źródeł wewnętrznych. Zidentyfikowanie tych źródeł jest być może najważniejszym zadaniem, jakie stoi przed każdym, kto chce zrozumieć dzisiejszą Polskę. W całej ponad dwudziestoletniej historii III RP nie było bowiem zjawiska politycznego o podobnej intensywności. Nie wywołali takiej reakcji komuniści, nie wywołał jej Jerzy Urban czy Wojciech Jaruzelski ani nikt inny o porównywalnym poziomie infamii. Z enuncjacji antykaczystowskich można wyciągnąć wniosek, że nie było w historii Polski ostatnich dekad podobnego zagrożenia wymagającego podobnie silnych reakcji sprzeciwu. Nic podobnego się nie stało, gdy Jaruzelskiego wybrano na pierwszego prezydenta wyzwalającej się z komunizmu Polski ani gdy Kwaśniewski reprezentujący stary aparat komunistyczny został prezydentem, ani gdy wybory wygrywali dawni komuniści. Nie zareagowano, gdy Leszek Miller zakładał za pieniądze pożyczone w Moskwie swoją partię, ani gdy prezydencki minister Kwaśniewskiego przy wdzięcznym rechocie tego ostatniego naigrawał się z Jana Pawła II, ani gdy Wałęsa wyczyniał bulwersujące rzeczy, posługując się służbami, i gdy niszczył obciążające go tajne dokumenty. Dopiero działalność Prawa i Sprawiedliwości uruchomiła masową reakcję sprzeciwu. Dla wielu to kaczyzm właśnie – nie zaś postkomunizm czy największe schorzenia III RP – wart jest tego szczerego i płynącego z najgłębszych rejonów świadomości politycznego gniewu, w którym nieuk i erudyta, pokątny pijaczek i artysta, telewizyjny przygłup i poczciwy inżynier połączyli się we wspólnych odczuciach, gestach, grymasach, znaczących prychnięciach, drwiących uśmieszkach, przekleństwach i nierzadkich atakach furiactwa. Niszcząca siła antykaczyzmu spowodowała obalenie na długie lata najbardziej podstawowych standardów życia publicznego. Wszystkie zasady, dotychczas nabożnie głoszone i uroczyście uznane za najświętsze i nieprzekraczalne, zostały złamane, a gwałtu na nich dokonanego nie tylko nie dostrzeżono, lecz go szeroko zaaprobowano. Aprobatę dla niszczenia zasad wypowiadano czasami cicho, czasami pełnym głosem, a czasami z radosnym wrzaskiem tak jak w czasie rewolucji, gdy niesiony wściekłością tłum wdziera się do budynków i wyrzuca przez okno cenne przedmioty, których unicestwienie warte jest dla niego każdej ceny. Gdy obserwowałem antykaczystowskie szaleństwo przez ostatnie lata, nieodmiennie kojarzyłem je ze sławną sceną z Ogniem i mieczem, gdy czerń kozacka w amoku rozszarpała Tatarczuka i Barabasza. Przy zachowaniu wszelkich proporcji, mieliśmy do czynienia z podobną dziką, niszczącą, nieokiełznaną i nierozumną zawziętością tłumu, głuchego i ślepego na wszelkie świadectwa rzeczywistości, kierującego się wyłącznie tyleż absurdalnymi, co bezkompromisowymi emocjami. Antykaczyzm – faktu tego nigdy dość przypominać – doprowadził wszak do jedynego jak dotąd w historii III RP mordu politycznego. Członek PiS-u Marek Rosiak został zamordowany częściowo za sam fakt osobistej przynależności do tej partii, a częściowo – by tak rzec – in effigie, gdyż główną ofiarą miał być stojący na czele Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Poza Jarosławem i Lechem Kaczyńskimi nie było polityków w historii III RP, na których posypałoby się tyle obelg, inwektyw i obraźliwych insynuacji, a cała ta Niagara niewyobrażalnego grubiaństwa nabrała charakteru normy, stając się trwałym elementem politycznego folkloru dzisiejszej Polski. Politycy, dziennikarze, celebryci, elity oraz zwykli obywatele pobili w atakach na braci Kaczyńskich, a szczególnie na Jarosława po śmierci Lecha, światowy rekord brutalności, często noszącej znamiona okrucieństwa. Nie szczędzono razów rodzinie, nie szanowano najbardziej zasługujących na szacunek odczuć, drwiono ze śmierci, życzono jej, przeklinano, licytowano się w lżących wyzwiskach. Antykaczyzm odsłonił nieznane dotąd społeczne pokłady moralnej brzydoty.
]]>http://www.mwydawnictwo.pl/p/1027/antykaczyzm]]> oprac. B78
5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)

Komentarze

PRomuje POstawy nieludzkie = bagna antyspołeczne; antygospodarcze; antypaństwowe...

Vote up!
1
Vote down!
-1
#357214