ANTYKOMUNIZM – BROŃ UTRACONA - 2; Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Obrazek użytkownika Redakcja
Kraj

Nie podszywajmy się pod metafizykę, nie nadymajmy się, mówmy o rzeczach prymitywnych językiem prymitywnym – postulował Zbigniew Herbert w „Hańbie domowej” Jacka Trznadla. To dobra rada, gdy wypada mówić o komunizmie, lub próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie zadane przed kilku laty przez prof. Krasnodębskiego: czy trzeba jeszcze zwalczać komunizm, czy antykomunizm ma jeszcze sens?
Jeśli przyjmiemy za prawdziwe opinie o „śmierci” komunizmu, jest oczywiste, że postawa antykomunistyczna traci jakikolwiek sens. Nie można przecież walczyć z czymś, co nie istnieje. Broń antykomunizmu byłaby wówczas orężem Don Kichota, widzącego w poczciwych wiatrakach demoniczne potwory.
Nie obędzie się zatem bez odpowiedzi na pytanie - czym był/jest komunizm? Pamiętając o postulacie Herberta jestem przekonany, że nie warto zagłębiać się w filozoficzne rozważania, by odpowiedzieć na to pytanie. Tym bardziej, że komunizm filozofią nigdy nie był.
Nie sposób jednak - nim ocenimy przydatność antykomunizmu uciec przed próbą zdefiniowania zjawiska, przeciwko któremu antykomunizm ma być bronią.
Już sama tylko wielość koncepcji komunizmu powinna wywoływać podejrzenia u ludzi trzeźwo myślących. Dla jednych był przecież szlachetną utopią, dla innych ideokratycznym totalitaryzmem; jedni wywodzili jego podstawy z moralizmu, inni z nihilizmu; według jednych zrodził go idealizm i humanizm, zdaniem innych wulgarny materializm i ucieczka od wolności; jedni widzieli w nim fałszywą religię, inni oświecającą gnozę. Dla jednych komunizm to sama ideologia, dla innych doktryna polityczna i ekonomiczna. Ważne jest – na co zwrócił uwagę prof. Ryszard Legutko, że spór o komunizm zaangażował niemal wszystko, co w dziedzinie myśli zrodziła tradycja zachodnia, a tym samym rzucił cień zwątpienia na cały dorobek tej tradycji.
Myślę, że rozmaitość definicji komunizmu dowodzi, iż ludzie są gotowi wymyślić każdą brednię, byle tylko usprawiedliwić swoje najniższe instynkty i żądzę panowania nad innymi ludźmi. Nie warto zatem analizować ideologii komunizmu (tym bardziej, że była prymitywna), lecz samą rzeczywistość, nie warto zajmować się badaniem historii idei, lecz historią na której komunizm odcisnął swoje piętno. Pod jakąkolwiek myślą, którą stworzył komunizm kryło się atawistyczne pragnienie władzy jednej grupy ludzi nad drugą, każda jego teoria wynikała z planu panowania nad światem, a każda aktywność była nakierowana na realizację tego zbrodniczego planu.
Dlatego komunizm musiał być prymitywny, kłamliwy i cyniczny – by posługująca się nim grupa ludzi mogła dokonać aksjologicznego oszustwa a tym, którzy do niej przystąpią dać skuteczne narzędzia do walki o władzę i „rząd dusz”. Musiał tworzyć świat ułudy i chaosu, świat, w którym nie obowiązywały żadne normy i zasady – by grupie swoich zwolenników zbudować przestrzeń, w której będą mogli realizować własne interesy.
Cokolwiek powiedziano i zrobiono w komunizmie, każda jego zbrodnia, kłamstwo i manipulacja miała jeden, podstawowy cel – władzę nad człowiekiem, władzę nad światem.
Dlatego podstawowym błędem jest doszukiwanie się w komunizmie filozofii, ideologii czy politycznej doktryny. Wszystkie one stanowiły wyłącznie narzędzie dla realizacji celu – nigdy cel sam w sobie. Gdy było to konieczne - zostały przyjęte i zastosowane, gdy okazały się zbędne - zmieniono je lub odrzucono. „A czymże jest nasza teoria – nauczał Trocki - jeśli nie po prostu narzędziem działania? Tym narzędziem jest dla nas teoria marksistowska, bo aż do dziś nie wymyślono lepszego.”
Wszystkie służyły temu tylko, by dać alibi mordercy, psychopacie, złodziejowi i oszustowi, by usankcjonować każdą patologię i zbrodnię – na tyle przekonująco, by ukryć podłoże najniższych instynktów, żądzę władzy, bogactwa, dominacji.
Gdy w ten pragmatyczny, zgodny z obserwacją historyczną i znajomością ludzkiej kondycji sposób spróbujemy spojrzeć na komunizm, staje się oczywiste, że w wymiarze historycznym był zawsze pewną grupa ludzi dążących do absolutnej, totalitarnej władzy nad innymi ludźmi – grupą, która przyjęła określoną ideologię oraz zbiór użytecznych teorii politycznych lub ekonomicznych, by użytkować je zgodnie z własnymi interesami i potrzebami.
Lew Trocki wprost wyznał - „Materializm dialektyczny nie zna dualizmu środka i celu. Cel w sposób naturalny wynika z samego historycznego ruchu. Środki są w sposób organiczny podporządkowane celowi. Najbliższy cel staje się środkiem dla celu bardziej odległego”.
To zatem, co definiowano dotąd jako komunizm, będzie tylko określeniem pomocnym w opisaniu działalności tej grupy – podobnym do pojęcia terroryzmu lub przestępczości zorganizowanej - nigdy zaś, nie może zastępować prawdziwego sensu tych działań. Błąd wielu definicji zdaje się polegać na tym, że objawy nazywają mianem choroby, a formy aktywności grup posługujących się komunizmem biorą za niego samego. Innymi słowy – definiowano komunizm poprzez jego atrybuty zewnętrzne, formę lub skutki, nie zaś poprzez wewnętrzną logikę celów.
Jest zatem rzeczą całkowicie oczywistą, że komunizm nie mógł „umrzeć” – ani w roku 1989, ani w latach następnych. Nie mógł – ponieważ komunizm to ludzie, tworzący poszczególne grupy interesu, organizacje, czy rządy państw. Wszystko, czego ludzie ci używali – ideologia, semantyka, system polityczno-ekonomiczny, aksjologia, ale też struktury w których funkcjonowali – nazywano błędnie komunizmem. Ich likwidacja lub przeobrażenie nie mogło mieć wpływu na przetrwanie komunizmu, ponieważ dotyczyło wyłącznie dotychczasowej formy – funkcjonalnej powłoki, nigdy zaś nie dotykało istoty – czyli ludzi, którzy komunizmem się posługiwali.
Zmiana nazwy ZSRR - na Rosja, PRL – na III RP, SB – na UOP, I sekretarza - na prezydenta, Komitetu Centralnego – na rząd, gospodarki socjalistycznej – na rynkową, itp. – nie ma najmniejszego znaczenia. Podobnie jak likwidacja jednych struktur w miejsce drugich; rezygnacja z ideologii w miejsce pragmatyki, zastąpienie haseł – programami politycznymi. „Oddanie” władzy, wycofanie wojsk, zniesienie cenzury, rezygnacja z przywilejów – nie mogła mieć znaczenia, skoro zachowano nietkniętą, wewnętrzną treść komunizmu.
Wszystko, czego byliśmy świadkami w latach 80 –tych i początku 90-tych, co działo się w świecie komunistycznym i miało doprowadzić do jego „śmierci” - było tylko zmianą jednej formy na drugą, a jednocześnie – ogromną, rozpisaną na wielu wykonawców mistyfikacją, podczas której zastąpiono zużyte, zbędne narzędzia innymi, przydatnymi w warunkach zmieniającej się rzeczywistości. Nie sposób jednak przyrównać tego procesu do ewolucji – ona bowiem zakłada rozwój w stronę form wyższych, przy jednoczesnej zmianie cech gatunkowych. Tu – zmieniono formy, lecz zmiany nie dotknęły samego „gatunku” - czyli ludzi używających komunizmu.
Wsparto ten proces środkiem, którym komunizm posługuje się najlepiej: dezinformacją i propagandową manipulacją; rozłożono go na tysiące poszczególnych zdarzeń, zaangażowano setki czynnych zwolenników i miliony nieświadomych uczestników, uwiarygodniono postaciami ludzi dobrej woli i żywiołowymi reakcjami społeczeństw.
Warto zauważyć, że transformacja grup interesu, zwanych polskimi komunistami (choć oni sami od dawna tak się nie nazywali) odbyła się dla nich bezproblemowo. Żadnych kłopotów nie nastręczyła rezygnacja z ideologii; bezboleśnie pożegnano się z gospodarką planową , zmieniając ją na rynkową, socjalizm zastąpiono demokracją, a dotychczasowe sojusze innymi. Ludzie tych grup interesu niemal natychmiast stali się żarliwymi bojownikami o wolność, piewcami demokracji, zwolennikami NATO i Unii Europejskiej. W ciągu krótkiego okresu dokonali niebywałego „skoku cywilizacyjnego”, często wyprzedzając tradycjonalistyczne, niepostępowe społeczeństwo. Używane wobec nich określenie – postkomuniści, było wyjątkowo użytecznym kłamstwem, ponieważ sytuowało ich w rzekomym „okresie przejściowym” - między komunizmem, a demokracją, podczas gdy nadal mamy do czynienia wyłącznie z komunistami.
Odradzanie się komunizmu pod różnymi nazwami i w różnych mutacjach dowodzi, że jest istotnie "nieśmiertelny" w tym sensie, że odwołuje się do najniższych i pierwotnych skłonności człowieka.
Ta dostosowawcza zdolność mimikry, właściwa w świecie przyrody dla prymitywnych (a żywotnych) organizmów, warunkuje często ich możliwości przetrwania - jest zatem konieczna w grupie, odwołującej się do atawistycznych potrzeb i dążeń.
Niezmienni bowiem pozostali ludzie, korzystający z narzędzi komunizmu i cele, które przed sobą postawili. Z tej przyczyny proces, który obserwowaliśmy przed 20 laty nie mógł doprowadzić do żadnego końca komunizmu. Już tylko jedna, najbardziej widoczna cecha tych przemian dowodzi prawdziwości wniosku.
Powszechne zaniechanie rozliczenia zbrodni komunistycznych i oczyszczenia Europy z komunistycznej przeszłości jest dostatecznie mocną przesłanką, świadczącą o zachowaniu przez komunistów, już nie tylko „życia”, ale przede wszystkim ogromnej strefy wpływów i możliwości oddziaływania. Jednocześnie to samo zaniechanie nie dotyczy narodowego socjalizm i faszyzmu – mutacji tożsamych z komunizmem, które poświęcono na „ołtarzu historii” w celu ochrony głównego nurtu. Ta jaskrawa różnica w traktowaniu obu totalitaryzmów (a mamy do czynienia tylko z odmianą jednej koncepcji) to jeden z politycznych i moralnych paradoksów naszych czasów, niezrozumiały dla tych, którzy uwierzyli w „śmierć” komunizmu.
Jest również oczywiste, że z tej perspektywy postawa antykomunistyczna jest konieczna, a pytanie o jej wartość staje się bezprzedmiotowe. Trzeba jednak uściślić: jakie cele stawia sobie dziś komunizm, gdzie i w jakim obszarze działają jego grupy interesu, oraz czym dzisiaj powinna być postawa antykomunistyczna. To już jednak temat na kolejny, ostatni tekst.

CDN...

Brak głosów