Antoni Kocjan - as wywiadu

Obrazek użytkownika Redakcja
Historia

Dla pokrzepienia serc i ducha niepodległości.

Specjalnie dla Niepoprawnych:
Marek Baterowicz z Austrralii

ANTONI KOCJAN – as wywiadu

Wiemy jak ogromny był wkład Polaków w zwycięstwo nad hitlerowską Rzeszą. Polscy matematycy złamali kod Enigmy, a dostarczone Anglikom dane przyczyniły się walnie do penetrowania planów wroga. Polscy lotnicy wygrali bitwę powietrzną o Anglię, co przyznają generałowie RAF-u i brytyjscy piloci. Mówił o tym też król Jerzy VI, a później królowa Elżbieta. Nasze armie na lądzie również miały swój znaczący udział w bitwach jak pod Monte Cassino czy Tobrukiem. Znamy to dobrze, znamy. Natomiast zbyt rzadko wspominamy Antoniego Kocjana, rodem z Olkusza i oficera Armii Krajowej, który zadał Niemcom cios niezwykle dotkliwy, a zdaniem wielu też decydujący o wyniku wojny. Zresztą – jak zobaczymy – był on efektem także wspaniałej solidarności bojowej żołnierzy AK, ich brawurowej odwagi i poświęcenia, choć ich akcje koordynował właśnie Kocjan.

Inż. Antoni Kocjan był słynnym przedwojennym konstruktorem szybowców, które zdobyły sobie wielką popularność jak „Czajka”, „Komar”, „Orlik” czy „Wrona”. Skonstruował także motoszybowiec „Bąk”, coś w rodzaju powietrznego motocykla. Był znany w kraju i za granicą. Polska młodzież rwała się do latania, szybowce zaś stanowiły pierwszy krok w tym kierunku. Z tej szkoły latania wyrastali piloci, którzy potem wezmą udział w bohaterskiej kampanii wrześniowej, wreszcie w dramatycznych bojach pod niebem Anglii i nad Kanałem La Manche. Inż. Kocjan stał się jakby ich ojcem chrzestnym, to on – dzięki swym szybowcom – otworzył im drogę pod obłoki.

W latach okupacji inż.Kocjan – pracujący w jednej z komórek wywiadu AK - swoją uwagę skupił na wiadomościach z kręgu lotnictwa, a zwłaszcza niemieckiego przemysłu zbrojeniowego w tej dziedzinie. Sam dysponował wielką wiedzą na tym polu, a przypadkiem – w styczniu 1943 roku - trafił do niego meldunek od Polaka z Królewca, członka podziemia, wywiezionego tam na przymusowe roboty. Człowiek ten podsłuchał w knajpie rozmowę między niemieckimi lotnikami, z której wynikało, że Niemcy robią doświadczenia z nową, potężną bronią, mogącą obrócić Londyn w gruzy.

Inż.Kocjan natychmiast wysłał do Królewca wywiadowcę w mundurze niemieckiego kolejarza, który – przy sznapsach z niemieckim lotnikiem – ustalił, że eksperymentów z nową bronią dokonuje się gdzieś w rejonie Szczecina. Idąc dalej tym tropem wysłano tam człowieka, który odkrył, iż na wyspie Uznam znajdował się ośrodek doświadczalny przemysłu lotniczego. Inż. Kocjan natychmiast powiadomił o tym Londyn, gdzie wiadomość wzbudziła zainteresowanie i domagano się bliższych szczegółów. Jednak okolice Szczecina i Świnoujścia były pilnie strzeżone, a Niemcy nie zatrudniali w portach polskich robotników. Mimo tego, wywiadowcy wysłani przez Kocjana, ustalili w końcu, że dostawy materiałów i sprzętu są kierowane do miejscowości Peenemunde na wyspie Uznam. Po tej wiadomości inż. Kocjan przystąpił do ostatecznego etapu rozpracowania niemieckich terenów, gdzie przeprowadzano eksperymenty z nową bronią. Zebrał w Warszawie najlepszych wywiadowców z całej Polski, władających biegle niemieckim. Przygotowano trzy ekipy, a najliczniejsza z nich miała stworzyć bazę wypadową w Szczecinie. Druga miała zapewnić oparcie w Świnoujściu, a trzecia – ustanowić zakonspirowany punkt w Międzyzdrojach. Rozdano role, a wywiadowcy z AK jechali tam w mundurach SS, Wehrmachtu albo jako niemieccy kolejarze. Mimo perfekcyjnej znajomości języka wroga, Polacy byli narażeni na ogromne ryzyko dekonspiracji. Wiedzieli o tym wszyscy biorący udział w tej niebezpiecznej grze, a inż. Kocjan szczególnie niepokoił się o los wysłanników, których zadaniem było dotrzeć do bazy w Peenemunde.

Po kilku tygodniach bezowocnych usiłowań inż. Kocjan uznał, że trzeba znaleźć inne rozwiązanie, tym bardziej że depesze słane z Londynu domagały się szybkich informacji. Anglia była nadal zagrożona ze strony Luftwaffe, a wieści o nowych typach broni budziły niepokój na wyspie. W tej sytuacji inż. Kocjan postanowił wysłać z Warszawy swych wysłanników wprost do bazy w Peenemunde. W tym zuchwałym przedsięwzięciu cennym pretekstem było zamówienie na wykonanie sprzętu lotniczego dla wojsk niemieckich, stacjonujących w Generalnej Gubernii. Dwaj wywiadowcy zaopatrzeni w stosowne dokumenty, mówiący jak rodowici Niemcy, wyruszyli w mundurach SS-manów, a ich celem było dotrzeć wprost do zakładów na wyspie Uznam.

Wysłannicy inż.Kocjana – po paru dniach pobytu w ośrodku Peenemunde – nakreślili plany obiektów, a specjalnym kolorem oznaczono te obiekty, do których wstęp był wzbroniony. Po powrocie z tej niezwykle ryzykownej wyprawy odpowiednie materiały o „latających robotach” ( Hitler domagał się tysiąca pocisków dziennie!) przekazano do Londynu. I oto – w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 roku – angielskie samoloty zjawiły się nad Peenemunde. W tym gigantycznym nalocie brało udział blisko 600 bombowców RAF-u, a bazę i zakłady zbrojeniowe w Peenemunde obrócono w perzynę, łącznie z wyrzutniami. Zginęło wielu fachowców, konstruktorów latających pocisków V-1, śmierć poniósł również gen.Jeschonek, szef sztabu Luftwaffe. Pracowali tam Oberth, von Braun, a też wynalazca V-1 Heinz Bunse. Później okazało się, że na wyspie Uznam Niemcy badali broń atomową, w roku 1943 byli bliżej jej tajemnicy aniżeli Amerykanie. A w ataku na Peenemunde zginęło kilku wybitnych fizyków niemieckich, jak np. gen. von Chamier-Gliszinski. Dzięki inicjatywie inż. Kocjana, także odwadze jego ludzi, nie tylko opóźniono o ponad pół roku produkcję V-1, ale przerwano doświadczenia nad konstrukcją bomby atomowej. Kocjan był jednym z herosów tej wojny, a w prasie polskiej w Ameryce nazwano go – nie bez racji – człowiekiem, który wygrał wojnę.

Po zniszczeniu bazy w Peenemunde Niemcy przenieśli eksperymenty z V-1 na teren GG, a sztab Hitlera z wiosną 1944 r. przewidywał produkcję aż 5 tys. pocisków dziennie. Jednak i tam nowy ośrodek rozpoznali ludzie Kocjana. Już w listopadzie 1943 r. odkryli poligon doświadczalny w okolicach Mielca, a w styczniu 1944 ustalono, że prowadzono tam badania nad V-1, a jeden z pocisków – zagubiony w trakcie eksperymentów - Polacy przemycili do Anglii. Przesłano też raport o V-2. Mimo represji Gestapo, które aresztowało wielu ludzi podziemia, wywiadowcy Kocjana nadal działali. A sam Kocjan pracował ponadto nad produkcją broni, amunicji i materiałów wybuchowych. Był nawet współtwórcą „plastiku”. W wyszarzałym paletku „letnio-zimowym” , w cyklistówce na głowie inż Kocjan poruszał się po ulicach Warszawy, pełnych patroli SS, zmieniając często adresy, a do swej żony na Saskiej Kępie zaglądał raz na tydzień, by – jak mówił – zmienić bieliznę. Bóg chronił go długo, lecz w lipcu 1944 r. został aresztowany i więziony na Pawiaku. Wkrótce wybuchło powstanie, a Polacy walczyli w jakże nierównym boju z Niemcami zamiast zachować siły na wroga, który czaił się pod stolicą. Inż. Kocjana rozstrzelano 13 sierpnia, bohater tej wojny już z Domu Ojca oglądał daremny zryw powstańców. Cześć Jego pamięci! A dzisiaj technikum w Olkuszu nosi imię Antoniego Kocjana, co jest skromnym zaledwie hołdem wobec ogromnych dokonań tego patrioty. W PRL-u kręcono durny serial o przygodach kapitana Klossa, a nikt nie pomyślał, by przenieść na ekran prawdziwe wyczyny inż. Kocjana i jego wywiadowców.

Marek Baterowicz

Brak głosów

Komentarze

I tego nie dowiesz się od Komorowskiego czy Tuska,dla nich bohaterowie Polscy nie istnieją,ale stawianie POmników Bolszewikom,walka z krzyżem,oraz niszczenia korzeni Polskich,to robią najlepiej,naród bez korzeni i bez tradycji przestaje być narodem

Vote up!
0
Vote down!
0
#201961

wciąż znamy zbyt mało historię i bohaterów.

Vote up!
0
Vote down!
0
#202001

Dziękuję.O takich bohaterach powinno uczyc na lekcjach historii ,również kręcic filmy.I jak nie byc dumnym że do takiego Narodu sie przynależy .Proszę o więcej ,dla pokrzepienia .

Vote up!
0
Vote down!
0

jagoda

#202008

W Warszawie jest ulica im.Antoniego Kocjana!

Vote up!
0
Vote down!
0

ART73WAWA

#202038

Ruda jest w Warszawie na Bemowie ul. inż. Antoniego Kocjana, mam, że tego Bohatera.

Vote up!
0
Vote down!
0

Ruda

#202042

"W PRL-u kręcono durny serial o przygodach kapitana Klossa, a nikt nie pomyślał, by przenieść na ekran prawdziwe wyczyny inż. Kocjana i jego wywiadowców".
Tak sowiety, jak i Zachód starali się jak najszybciej
"zapomnieć".
Sowiety, aby wciskać nam swoich debilnych Stirlitzów.
A Zachód, aby uniknąć moralnej czkawki, po tym jak sprzedał
Polskę wschodnim bandytom.
Ale my, musimy o Bohaterach pamiętać.
I zacząć Ich naśladować, aby odzyskać Niepodległą Polskę.
Pozdrawiam serdecznie

"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma

Vote up!
0
Vote down!
0
#202091