Aleksander Ścios: KONTRAKT „ZBIORÓW PRYWATNYCH”

Obrazek użytkownika Redakcja
Historia

Każdemu, co mu się należy - suum cuique – jak twierdzili Starożytni. Zatem i obrońców każdy ma takich, na jakich zasługuje.

Dlatego niespecjalnie zdziwiło mnie oświadczenie ppłk Edwarda Kotowskiego, który występując w obronie dobrego imienia abp. Józefa Kowalczyka napisał: „Abp. J. Kowalczyka będę bronić z całych sił, nawet przed sądem, bo ja znam pełną prawdę o tym, że nasza znajomość miała tylko i wyłącznie naturalny charakter służbowy, wynikający z powierzonych nam przez nasze zwierzchnie władze stanowisk, a rozmowy które prowadziliśmy służyły rozwijaniu bilateralnych stosunków polsko-watykańskich i służyły normalizacji stosunków Państwo-Kościół w Polsce, co ostatecznie się stało".

Zaskakujący natomiast, może okazać się brak reakcji hierarchów Kościoła na głos tego właśnie obrońcy. Jak dotychczas bowiem, nic nie wskazuje, by wypowiedź pana doktora Kotowskiego ( tak obecnie tytułuje się „Pietro”) została odebrana jako „niedźwiedzia przysługa”.

A przecież obrony kontaktu informacyjnego „Cappino” podjął się nie byle kto, bo jeden z najważniejszych „specjalistów” esbeckich ds. watykańskich.

Edward Kotowski zaczynał swoją karierę w policji politycznej PRL od pracy w Departamencie IV MSW, zajmując się „rozpracowywaniem” duchowieństwa najpierw w Olsztynie, a później w Warszawie. W październiku 1978 r., a więc kiedy rozpoczął się pontyfikat Papieża Polaka, por. Kotowski został przez kierownictwo MSW przekazany z pionu czwartego do pierwszego, czyli do tzw. wywiadu PRL. Jego wyjazd do Rzymu nastąpił pod dyplomatycznym przykryciem, czyli esbek oficjalnie pracował w ambasadzie jako II sekretarz, któremu podlegały m.in. wszystkie sprawy konsularne. Kotowski był także pracownikiem Zespołu ds. Stałych Roboczych Kontaktów między Rządem PRL a Stolicą Apostolską. Głównym zadaniem „Pietra” (pod takim pseudo pracował Kotowski) w Rzymie była praca operacyjna ze źródłami informacyjnymi przekazanymi przez Departament IV MSW, pion R, i pozyskiwanie nowych agentów, lub przejmowanie agentów przekazanych mu przez pion IV z Warszawy. Jego pracę w Warszawie nadzorował naczelnik Wydziału XVI departamentu I MSW, płk Kazimierz Walczak. Kotowski zakończył pracę w Rzymie w styczniu 1984 r., już w randze kapitana. Nie wrócił jednak w szeregi SB, lecz został przeniesiony do Urzędu do Spraw Wyznań. Tam zakończył karierę w stopniu majora, na etacie niejawnym jako starszy inspektor, realizując na rzecz Departamentu IV „ważne zadania z zakresu problematyki wyznaniowej ze szczególnym uwzględnieniem odcinka watykańskiego”.

„Pietro” był tzw. oficerem prowadzącym trzech, niezwykle ważnych informatorów bezpieki: „Fermo” – Juliusza Paetza, „Cappino” – Józefa Kowalczyka i „Proroka” – którego personaliów jeszcze nie znamy. O tym ostatnim, ksiądz Tadeusz Isakowicz Zaleski, który natrafił na dokumenty potwierdzające działalność tego „kontaktu informacyjnego”, napisał dziś na swoim blogu, że był najgroźniejszym z agentów działających w Watykanie. Dokonania agenta „Proroka” SB oceniała bardzo wysoko. W jego charakterystyce za lata 1983 – 1984 czytamy: „W okresie podlegającym niniejszej ocenie źródło „Prorok” przekazało ogółem 246 materiałów i informacji depeszowych, z których wykorzystano 97, w tym w informacjach dla kierownictwa partyjno-rządowego (KPR) 66. Najwięcej informacji dotyczyło problematyki watykańskiej (112, z których 39 wykorzystano w opracowaniach dla KPR). Materiały te pogłębiały i rozszerzały nasze rozeznanie, przy czym dotyczy to zwłaszcza tych informacji, które relacjonowały przebieg i rezultaty wizyt członków Episkopatu Polski w Watykanie”. W analogicznej ocenie dotyczącej działalności KI „Prorok” w latach 1985 – 1987 czytamy, że źródło to „przekazało ogółem 405 informacji, z których aż 195 stanowiło podstawę do opracowania samodzielnych bądź zbiorczych opracowań. 73 materiały zostały ocenione jako wartościowe, a 2 jako bardzo wartościowe”. Dotyczyły one m.in. „polityki wschodniej Watykanu, stosunków państwo – Kościół i Watykan – PRL”.

Trzeba pamiętać, że tzw. wywiad PRL – Departament I MSW, był strukturą całkowicie podporządkowaną służbom sowieckim, a wszystkie informacje zdobyte przez watykańską placówkę były natychmiast przekazywane wywiadom Układu Warszawskiego i KGB.

W wywiadzie dla dziennika „Polska”, ksiądz Zaleski definiuje, jaki zakres informacji interesował Kotowskiego i czego dowiadywał się od swoich informatorów:

„Interesowało go, jaki jest rozkład dnia Ojca Świętego, z kim się przyjaźni, kogo przyjmuje na prywatnych audiencjach, jak się zachowuje na audiencjach prywatnych. Znalazłem nawet raport uzyskany od jednego z kontaktów informacyjnych, który opisywał wystrój pokoju prywatnego, w którym papież przebywał najczęściej. Informował bezpiekę bardzo szczegółowo, mówiąc, jaki kolor ma obicie krzesła, na którym siedział papież. Przekazywał informacje o tym, co papież najczęściej jada. Mówił bezpiece, jakie papież zażywa lekarstwa. A także skąd wyjeżdża papamobile. Podawał szczegóły dotyczące budowy auta i jego wnętrza.[…] Czy łatwiej wejść na teren Watykanu z krawatem, czy bez? Na kogo gwardia szwajcarska ma baczniejsze oko? Kiedy i które miejsca parkingowe są wolne? Co robić, gdy popsuje się watykański bankomat i wyświetlą się komunikaty po łacinie? […] Wiemy, że na długo przed zamachem „Prorok” zbierał informacje dotyczące papieża. Pracował od końca lat 70. I był w Rzymie w chwili zamachu na Jana Pawła II. To "Pietro" (Kotowski) przekazywał w swoich raportach szczegółowe informacje dotyczące papieża, uzyskane od swoich kontaktów informacyjnych. Nie zeznał jednak nigdy przed opinią publiczną, jakie metody wywiadu stosował w operacjach de facto prowadzonych przeciwko Ojcu Świętemu”. (podr. moje)

Krakowski historyk IPN, Marek Lasota w artykule „ Lustracja. Kłopoty z Judaszem”, zamieszczonym w Rzeczpospolitej z dn.25.02.2006 roku, pisząc o agenturze ulokowanej w Watykanie stwierdza: „Każda informacja, którą przekazywał tajny współpracownik, miała znaczenie. Teraz uspokajają oni swoje sumienie, powtarzając jak mantrę, że nie mówili nic istotnego. To iluzja”. I dodaje rzecz szalenie istotną: „Kwestionariusz pytań dotyczących kardynała Wojtyły, które SB zadawała swoim tajnym współpracownikom, był niezwykle wyczerpujący. Niektóre są oczywiste - jaki jest jego stosunek do ZSRR. Ale pojawiały się też takie, których sens jest zagadkowy - jakiej marki żyletek używa Wojtyła? […] Pozornie błahe informacje układały się jak puzzle. Powstawał portret figuranta. Otwierały się możliwości operacyjne - szantażu, a niekiedy nawet fizycznego unicestwienia niepokornego księdza”.

Nie trzeba chyba udowadniać, że informacje uzyskane przez tzw. wywiad PRL musiały być niezwykle przydatne w planowaniu zamachu na Ojca Świętego. W strukturze megasłużb sowieckich Departament I MSW, a w szczególności jego wydział III, prowadzący działania na terenie Watykanu, musiał cieszyć się uznaniem moskiewskich zwierzchników. Sieć agenturalna, prowadzona m.in. przez ppłk Kotowskiego stanowiła niezastąpione źródło informacji o stosunkach wewnątrz Kościoła. Żadna inna ze służb państw Bloku Sowieckiego, nie dysponowała takimi możliwościami w zakresie pracy operacyjnej na terenie Watykanu.

Wolno zatem pytać, – czy obecny „obrońca” Kościoła, na jakiego kreuje się Edward Kotowski mógł nie mieć świadomości, że zdobywane od kontaktów informacyjnych przekazy posłużyły służbom sowieckim  do zorganizowania zamachu na Ojca Świętego? Czy tej świadomości mogli nie mieć „Fermo”, „Cappino” i „Prorok”? Ich współpraca z „dyplomatą” Kotowskim trwała przez całe lata 80-te.

Jeśli rozmowy prowadzone przez tego esbeka z KI „Cappino” miały służyć „rozwijaniu bilateralnych stosunków polsko-watykańskich i normalizacji stosunków państwo – Kościół w Polsce”, dlaczego dziś, gdy stosunki te są już „znormalizowane”, ppłk Kotowski nie podzieli się z historykami IPN-u i swoją wiedzą na temat działań operacyjnych prowadzonych przeciwko Janowi Pawłowi II? Brał w nich przecież czynny udział, a prowadzona przez niego agentura dostarczała Sowietom nieocenionych informacji. Czemu zatem i komu służy „specjalistyczna” wiedza pana doktora Kotowskiego? Czyż III Rzeczpospolita, utworzona na mocy porozumienia, zawartego przez szefa ppłk Kotowskiego z grupą koncesjonowanej opozycji, przy współudziale wielu hierarchów Kościoła, nie spełnia jeszcze wymagań esbeckich patriotów?

Może odpowiedź na te pytania przybliży nam publikacja sprzed 5 lat, zamieszczona w poskomunistycznym „Tygodniku Przegląd”, autorstwa Grzegorza Sołtysiaka, zatytułowana

„Jak wybrać Jaruzelskiego” Sołtysiak odkrywczo przypomina, że „ocena obrad Okrągłego Stołu i konsekwencji porozumień wzbudza wiele kontrowersji. Dla jednych była to udana próba ratowania Polski, dla innych - zmowa elit. Podobnie ocenia się wybór gen. Jaruzelskiego na prezydenta PRL.[…] Do tej pory najmniej informacji mamy na temat zachowania się w całej sprawie strony kościelnej i jej oceny obrad Okrągłego Stołu, w tym reakcji Watykanu. A przecież właśnie wtedy rozmowy z przedstawicielami Stolicy Apostolskiej były niezwykle intensywne.[…]Ostatecznie wznowienie stosunków dyplomatycznych nastąpiło 17 lipca 1989 r., nuncjuszem apostolskim w Polsce został mianowany abp Józef Kowalczyk”.

Dla zilustrowania zachowań „strony kościelnej”, autor artykułu w „Tygodniku Przegląd” cytuje dokument zatytułowany „Notatka z rozmowy z biskupem Jerzym Dąbrowskim, Zastępcą Sekretarza Episkopatu Polski, odbytej 23 czerwca, z jego inicjatywy”. To niezwykle interesujący dowód i zachęcam do jego uważnej lektury:

Warszawa, 23 czerwca 1989 r.

Notatka z rozmowy z biskupem Jerzym Dąbrowskim, Zastępcą Sekretarza Episkopatu Polski, odbytej 23 czerwca, z jego inicjatywy.

1. Nawiązanie stosunków dyplomatycznych między PRL i Stolicą Apostolską może nastąpić "w okolicach" daty 1 września 1989 r., a więc w 50. rocznicę wybuchu II wojny światowej i w tę samą rocznicę opuszczenia Polski przez nuncjusza na skutek rozpoczęcia działań wojennych. Obecnie Jan Paweł II, który sam zadecyduje o ostatecznej formule dokumentów z tym związanych, dokonuje przeglądu różnych jej wariantów.

2. O tym jednak, czy dojdzie do tego aktu we wrześniu br., zadecyduje dalszy rozwój sytuacji społeczno-politycznej w Polsce. O ile dojdzie w okresie letnim do powstania realnych przesłanek rokujących "pomyślne skonsumowanie" porozumień tzw. okrągłego stołu, to wówczas niewątpliwie to nastąpi. Jeśli obecna sytuacja "charakteryzująca się tym, że najważniejsze strony tego porozumienia, tak partia, jak i "Solidarność", nie mają siły, aby je zrealizować", utrzyma się, to trzeba będzie szukać innej okazji do tego aktu. Niewykluczone jest, że wówczas sprawa przesunie się w czasie daleko, tj. do 1991 r., tj. do czwartej wizyty Jana Pawła II w Polsce w 200. rocznicę Konstytucji 3 Maja".

3. Jednym z testów dalszego rozwoju sytuacji w kraju będzie rezultat przeprowadzenia wyborów Prezydenta PRL. Kierownictwo Episkopatu uważa, że najlepszym kandydatem byłby tu Gen. W. Jaruzelski, ale pod warunkiem że wybierany byłby spośród kilku kandydatów. To ten wybór uczyni wiarygodnym. Zdaniem bp. J. Dąbrowskiego, wybór Gen. W. Jaruzelskiego jest możliwy, o ile inni kandydaci będą tak dobrani, że na ich tle ten wybór stanie się oczywistą koniecznością. Dodał, że po raz drugi partia nie może już tak się skompromitować, jak to nastąpiło podczas wyborów, i stąd ten wybór powinien być gruntownie przygotowany.

4. Stwierdził, że istotną sprawą jest wybór sposobu głosowania w tej sprawie przez Zgromadzenie Narodowe ("Jeśli np. będzie głosowanie jawne, to senatorowie i posłowie opozycyjni nie będą oddawać głosów na rzecz Generała z uwagi na wiadome zaszłości. Natomiast przy głosowaniu tajnym część z nich będzie oddawać głosy na rzecz tej kandydatury, ponieważ publicznie nie będzie wiadomo, kto jak głosował. Przy tym tajnym głosowaniu istnieje jednak ryzyko, że posłowie partyjni mogą głosować przeciwko Generałowi. Z drugiej strony, nie należy też wykluczać, że to samo zrobią oni i przy głosowaniu jawnym").

5. Stwierdził, że najważniejszą sprawą jest odbudowa partii, "która jest w stanie rozkładu i zbuntowała się przeciwko swojemu kierownictwu". ("A może trzeba ją rozwiązać i odbudować od nowa?"). Dodał, że widoczne jest to, że "obecnie toczy się rywalizacja o przywództwo w PZPR między M. F. Rakowskim a M. Orzechowskim". W odniesieniu do M. Orzechowskiego stwierdził: "Bardzo szybko przeistoczył się w superliberała. Zbyt szybko, stąd ludzie Go nie zaakceptują".

6. Nawiązując do wizyty prof. B. Geremka w Anglii, stwierdził, że popełnił on poważny błąd, zapowiadając "szybkie spotkanie M. Gorbaczowa z L. Wałęsą". ("Jest to nietakt i wobec M. Gorbaczowa, i wobec władz polskich. Widać, że B. Geremek zbyt podniecił się swoimi sukcesami").

7. Rozwój sytuacji społeczno-politycznej w kraju ocenia pesymistycznie. Przewiduje poważne napięcia jesienią tego roku na tle ekonomicznym. Uważa, że "Zachód nie spieszy się z udzieleniem Polsce pomocy, a partia, podobnie jak "Solidarność" L. Wałęsy, jak się okazuje, nie są w stanie wcielić w praktyce porozumień tzw. okrągłego stołu. Co więcej, coraz bardziej widać, że wiele sił opozycyjnych i partyjnych jest przeciwnych tej polityce. która jest rezultatem tego stołu".

 

Otóż ten ważny dokument, o czym dowiadujemy się z treści artykułu pochodzi „ze zbiorów prywatnych” dr. Edwarda Kotowskiego. Jak wolno przypuszczać jest tzw. dokumentem operacyjnym i został sporządzony w zakresie obowiązków służbowych ppłk Kotowskiego. Niezależnie od adresata tej notatki, jej obecność w „zbiorach prywatnych” oficera SB powinna dziwić i niepokoić. Pojawia się pytanie – jakie jeszcze dokumenty ma w swoim posiadaniu Edward Kotowski i czy zawierają równie istotne informacje o „stosunkach bilateralnych państwo – Kościół”? Na jakiej zasadzie dokumenty tej treści znajdują się w „zbiorach prywatnych”? Czy są one znane historykom IPN?

W swoim oświadczeniu, wydanym w obronie abp. Kowalczyka, napisał Kotowski m.in., że „zna pełną prawdę”. To jedyne słowa, z którymi bez zastrzeżeń się zgodzę.

Zgodzą się z nimi również ci ludzie Kościoła,  którzy współpracowali z rezydentem „Pietro”, żarliwie wspierali budowę III RP i zabiegają dziś o „zabetonowanie IPN-u”. Oni wiedzą, czym są „zbiory prywatne”…

 

 

 

Źródła:

http://rp.pl/artykul/255044_Oficer__Pietro__broni_nuncjusza_.html

http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=1456

http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/81900,agent-prorok-szpiegowal-jana-pawla-ii-w-watykanie,id,t.html#material

ZNAMIĘ

http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=artykul&id=4785

Publikacja za zgodą autora.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

W tym samym czasie kiedy uwijano cię przy Magdalence i okrągłym stole mordowano również niepokornych księży. Czy ta krew obciąża tylko komunistów?

Młodzi nie pamiętają, że ksiądz Popiełuszko za swego życia był podobnie traktowany jak dzisiaj ojciec Rydzyk. Oprócz grupy stojącej za księdzem murem, cała wroga machina partyjno-medialna i część hierarchów krytykująca "księdza rozrabiakę i jątrzyciela".

Powoli przebija się jednak prawda, że w tym całym geszefcie z 89 roku hierarchowie polskiego kościoła (agentura) szli z komunistami ręka w rękę i za jakiś czas będzie to przykład zdrady i hańby. Na dziś takim symbolem niech będzie bp Jerzy Dąbrowski ps. "Ignacy".

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#12268

Porównanie Rydzyka do Popiełuszki jest strasznie ryzykowne, i nawet był powiedział niestosowne.

Vote up!
0
Vote down!
0
#12276

Czy, aby na pewno?
Ja doskonale pamiętam te artykuły o bogactwie, przekrętach finansowych, prywacie i garsonierach księdza Jerzego.
Był podobnym "Czarnym ludem" jak dziś Rydzyk z wymyślanymi helikopterami i maybachami.
Podobnie też krytykowały księdza Jerzego "autorytety kościelne".
Faktem jest, że Rydzyk żyje. W tamtych czasach zapewne zatrułby się jakimś czadem, a we krwi stwierdzono by alkohol.

pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#12279

porównanie traktowania księdza Popiełuszki i ojca Rydzyka jest jak najbardziej na miejscu. To rzeczywiście te same metody, a kto wie, może nawet po części ci sami ludzie?

Vote up!
0
Vote down!
0
#262124