Aleksander Ścios: BO ZŁYCH INACZEJ POKONAĆ NIE MOŻNA…

Obrazek użytkownika Redakcja
Historia

„Porwanie księdza Jerzego Popiełuszki – znanego kapłana w parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu w Warszawie - budzi głęboki niepokój. Z jednej strony istnieje obawa o jego życie, z drugiej strony istnieje obawa, że porywanie pewnych osób może się stać w naszym kraju metodą rozgrywek politycznych.

Posiadane dotychczas wiadomości o okolicznościach porwania, wskazują na to, że sprawcy działali z motywów politycznych. Każde porwanie człowieka spotyka się z potępieniem. Tym bardziej wymaga napiętnowania porwanie kapłana, który pełni służbę społeczeństwu”. –  głosiło oświadczenie Episkopatu Polski z dn.22 października 1984 roku. Bardzo ważne oświadczenie.

Przypominam te słowa, gdy pojawia się oczekiwana od dawna publikacja IPN-u -  „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982–1984”, tom 1. Książka zawiera informacje powstałe w czasie śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie przeciwko ks. Jerzemu Popiełuszce. Ich uzupełnienie stanowią dokumenty wytworzone przez Urząd ds. Wyznań, notatki służbowe funkcjonariuszy SB, plany czynności operacyjno-śledczych oraz doniesienia tajnych współpracowników SB wykorzystywane przez komunistyczną policję polityczną do inwigilacji kapelana „Solidarności”. Gdy we wrześniu 1983 r. wszczęto śledztwo przeciwko księdzu, materiały zgromadzone przez SB - właśnie donosy, podsłuchy, nagrania z kazań, zdjęcia i inne - były wykorzystywane przez prokurator Annę Jackowską do postawienia mu zarzutów.

W sposób zupełnie naturalny, uwagę mediów przykuwają te fragmenty publikacji, które dotyczą ujawnienia sieci agenturalnej działającej w otoczeniu księdza Jerzego. Dobrze się stało, że historycy IPN-u przecinają wszelkie wątpliwości, co do osoby księdza Henryka Jankowskiego, rozstrzygając, iż to on był kontaktem operacyjnym "Libella" vel "Delegat". Choć od czasu znanej publikacji Piotra Adamowicza i Andrzeja Kaczyńskiego w „Rzeczypospolitej”, można było z dużym prawdopodobieństwem zidentyfikować postać KO Delegat, obecne, oparte na mocnych, naukowych dowodach orzeczenie, stanowi ważny  krok w ujawnianiu ponurej prawdy o polskiej rzeczywistości.  Dobrze również, iż książka zawiera odtajnione dane personalne tajnych współpracowników bezpieki, w tym księdza Andrzeja Przekazińskiego (TW „Kustosz”), Tadeusza Stachnika ( TW „Tarcza”, „Miecz”),że ilustruje szczególnie podłe działania księdza Michała Czajkowskiego oraz wskazuje na współpracę hierarchów Kościoła – bp Kazimierza Romaniuka, bp.Alojzego Orszulika, abp Jerzego Dąbrowskiego (TW „Ignacy”) -  z policją polityczną PRL.

Nazwiska te – o czym nie należy zapominać - pojawiają się w kontekście kilkuletnich, wielowątkowych działań bezpieki, skierowanych przeciwko księdzu Jerzemu i są dowodem jak ważną rolę w prześladowaniach i represjach wobec kapelana Solidarności powierzono sieci tajnych współpracowników, w tym również agentury ulokowanej w Kościele.

Ten aspekt publikacji IPN-u – w kilka tygodni po haniebnym „zamknięciu” lustracji przez polskich hierarchów – przypomina, że nawet skala systemowego fałszu IIIRP, podniesiona do racji stanu, nie może uchronić przed prawdą.

Myślę jednak, że stałoby się bardzo źle, gdyby temat IPN-owskiej publikacji został zdominowany przez medialny szum, wywołany ujawnionymi w niej nazwiskami współpracowników bezpieki. Zwykle bowiem ( a szczególnie w IIIRP) dzieje się tak, że przekaz medialny ma za zadanie przykryć, a nie ujawnić niewygodną dla państwa prawdę i bywa wykorzystywany do kanalizowania uwagi na ściśle określone, choć dalekie od istoty sprawy elementy. Książka „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982–1984” zawiera właśnie tego rodzaju przekaz, który wydaje się być wyjątkowo niewygodny dla elit IIIRP. Już tylko fakt, że tak słynące z poszanowania prawdy media, jak TVN, czy „Dziennik” oraz wielu publicystów zawodowo fałszujących polską rzeczywistość podejmują wyłącznie temat ujawnionych nazwisk konfidentów, roztrząsając przy tym rzeczy oczywiste, powinien skłaniać do głębszej refleksji nad publikacją IPN-u.

Rozpoczynając ten tekst cytatem oświadczenia Episkopatu z roku 1984, podkreśliłem zdanie, którego sens już wówczas wywołał sprzeciw i wzburzenie wielu środowisk. Na tyle zdecydowany, że członkowie NZS-u planowali nawet zorganizowanie wiecu przed siedzibą prymasa, a dość powszechnie w kręgach opozycji niepodległościowej zaczęto oskarżać kardynała Glempa o „trzymanie z władzą, nie z narodem”.

W oświadczeniu bowiem, powtarzano tezę PRL-owskiej propagandy, że ksiądz Jerzy był tak naprawdę działaczem politycznym, a jego porwanie stanowiło element walki politycznej.

Dlaczego to właśnie zdanie z deklaracji polskich biskupów warte jest przypomnienia, w kontekście obecnej publikacji IPN-u? Ponieważ zawierało ono jedno z podstawowych kłamstw komunistycznej propagandy – nie tylko w stosunku do działalności księdza Jerzego – ale w stosunku do wszystkich działań represyjnych, jakich doświadczał polski Kościół w latach okupacji sowieckiej. Było identycznym kłamstwem, jak to twierdzenie propagandysty z PAP-u, który 27 października 1984 pisał, iż „porwanie księdza Popiełuszki było prowokacją polityczną. Obecnie montowana jest kolejna prowokacja, cała seria prowokacji”; jak stanowisko Rady Krajowej PRON, w którym mogliśmy przeczytać - „rzeczą smutną jest fakt, że są ludzie, którzy nie czekając na ostateczny wynik śledztwa, z góry przesądzili sprawę i zgodnie z celami prowokacji wzywają do wystąpień, do aktów nienawiści, do działań szkodzących krajowi, ukrywając swe intencje pozornym przyłączaniem się do modlitwy Kościoła i jego troski o porwanego”,; jak słowa z artykułu Jacka Kuronia, ze 107 numeru „Tygodnika Mazowsze” - „A więc gen. Jaruzelski rozpoczął walkę ze swoim aparatem. Żeby mógł ją skończyć i umocnić się, musi mieć spokój społeczny. Jeśli damy mu ten spokój nie żądając nic w zamian, to oczywiście nie będzie musiał nam nic dać. Dlatego trzeba naciskać na władzę, ale w taki sposób, aby nie stało się dla niej konieczne zastosowanie terroru.”.

Było kłamstwem, ponieważ morderstwo na księdzu Jerzym nie miało niczego wspólnego z aktem politycznym. Nie wynikało z działalności politycznej kapłana, a sprawcy nie działali z żadnych„motywów politycznych”. Wiedział to Kościół, wiedziała ówczesna władza. Wie o tym dziś „elita” IIIRP.

Nie można zapomnieć, że systemowa walka z Kościołem katolickim, a w szczególności z duchownymi, prowadzona była zawsze pod sztandarem zwalczania „rozpolitykowanego kleru”. I choć komuniści starali się przekonać społeczeństwo, że nie walczą z całym Kościołem, religią czy Bogiem,  działalność  duchowieństwa stanowiła dla nich zagrożenie ideologiczne, na tyle ważne, że w  jednym z dokumentów  SB  księży  nazwano wprost  „nosicielami  obcej  nam  ideologii”. Gdy, dbając o pozory legalizmu władza stawiała duchownych przed sądami, starała się zawsze pokazać społeczeństwu, że nie represjonuje księży za głoszone przez nich prawdy wiary, za wierność Ewangelii, za głoszenie słów prawdy - lecz rozprawia się z rzekomymi przestępcami, winnymi szpiegostwa, nadużyć  finansowych, -  ogólnie  łamania obowiązującego w Polsce Ludowej prawa.  Bardzo wyraźnie widać tutaj analogię do  metody  stosowanej w  latach  30.  przez nazistów, którzy walkę  z  Kościołem  prowadzili  w  myśl  hasła  „Nie  męczennicy,  lecz  przestępcy”.  Tym samym celom służyło nagłośnienie pokazowych procesów „duchownych-przestępców” , które miało odsunąć  niebezpieczeństwo  przybierania przez Kościół szat męczeństwa. Obraz księdza – rozpolitykowanego agitatora, zaangażowanego w polityczne spory i podziały – służył komunistom jako doskonały pretekst do zwalczania Kościoła, do walki z wiarą i przesłaniem Ewangelii.

Dokładnie ten sam obraz miał wyłonić się z akt śledztwa, prowadzonego przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie w roku 1983 – którego dotyczy tom 1 publikacji historyków IPN-u. Gdy w grudniu 1983 r. ks. Jerzy został aresztowany, bezpośrednim powodem zastosowania tej sankcji były "antysocjalistyczne" i "wybuchowe" materiały znalezione w mieszkaniu przy ul. Chłodnej. Gdy 12 lipca 1984 r. skierowano przeciwko niemu akt oskarżenia, posłużono się artykułem 194 kodeksu karnego, który mówił o działaniu przeciwko porządkowi publicznemu.

Włączone do akt donosy tajnych współpracowników bezpieki, przedstawiały księdza jako kapłana zaangażowanego politycznie, karierowicza, żądnego politycznego przywództwa, podkreślały jego antykomunizm, mówiły o „krnąbrności” wobec władz kościelnych i państwowych, wskazywały na wypowiedzi i działania o rzekomo politycznym kontekście. Ten obraz, wyłaniający się z meldunków TW i KO nie był tworzony na potrzeby propagandy komunistycznej, nie stanowił projekcji życzeń esbeków. Sądzę, że tak naprawdę myśleli, tak postrzegali księdza Jerzego ludzie współpracujący z policją polityczną, w tych kategoriach widzieli rzeczywistość i dzieło Kapelana Solidarności.

"Z donosów wynika, że wielu duchownych nie było w stanie go zaakceptować, był dla nich chodzącym wyrzutem sumienia" – napisał we wstępie książki Jan Żaryn.

Tak samo jak oni, opisywali żoliborskie msze za Ojczyznę funkcjonariusze komunistyczni - „Na spektakle te składają się spreparowane urywki poezji i prozy polskiej o wydźwięku politycznym”. Pieśni śpiewane w kościele, mają również charakter „polityczny i antypaństwowy. […] „Ks. J. Popiełuszko staje się inspiracją dla różnego rodzaju ekstremistów”.– pisał towarzysz Jerzy Śliwiński - dyrektor Wydziału ds. Wyznań przy Urzędzie Prezydenta Warszawy.

Dla rzeszy donosicieli, oplatających zdradziecką siecią księdza Jerzego, jego rzekome „politykierstwo” i zaangażowanie w pomoc opozycji, miało usprawiedliwiać ich własną podłość, miało dawać alibi aktom pospolitej zdrady. Było wyborem „dialogu” z władzą, prowadzenia z nią moralnie niepewnej, „dyplomatycznej gry”, świadczącej jakoby o politycznej dojrzałości i pragmatycznym nastawieniu, przedkładającej „dobro Kościoła” nad utopijne mrzonki. Był to w pełni świadomy wybór wizji świata, w którym wszystko ma wymiar względny, a dobro i zło nie istnieje. W tak zamkniętej rzeczywistości nie ma miejsca na świętość, a męczeństwo za wiarę zdaje się być wyborem szaleńca.

Ksiądz Jerzy, podczas mszy za Ojczyznę 27 maja 1984 roku wygłosił kazanie, którego treść musiała doprowadzić do wściekłości władców PRL-u. Ale stokroć mocniej jego słowa obnażyły nędzę postaw tych wszystkich, którzy poszukiwali „kompromisu” z ówczesną władzą. Powiedział m.in.:

„W dużej mierze sami jesteśmy winni naszemu zniewoleniu, gdy ze strachu albo dla wygodnictwa akceptujemy zło, a nawet głosujemy na mechanizm jego działania. Jeżeli z wygodnictwa czy lęku poprzemy mechanizm działania zła, nie mamy wtedy prawa tego zła piętnować, bo my sami stajemy się jego twórcami i pomagamy je zalegalizować".

Nie przypadkiem, w procesie beatyfikacyjnym księdza Jerzego najwięcej wątpliwości budziło to, czy można go uznać za męczennika za wiarę. Część hierarchów, w tym prymas, skłaniała się początkowo do wersji, że zginął z przyczyn politycznych. Nie wiemy, czy tymi wątpliwościami należy tłumaczyć fakt, że prymas odmawiał złożenia zeznań w procesie. Warto natomiast przypomnieć, że ówczesna postawa kard.Glempa spotkała się z uznaniem władz partyjnych. Wynika to ze stenogramów XVII Plenarnego Posiedzenia KC PZPR, które miało miejsce cztery dni przed wyłowieniem zwłok księdza Jerzego.

 „Myślę, że (...) prymas potrafi współdziałać z nami, żeby w interesie ogólnym, w interesie narodu, nie dopuścić do nieobliczalnego biegu wydarzeń” – mówił wtedy gen. Wojciech Jaruzelski.

Nie sposób nie dostrzec, jak słowa z komunikatu PAP-u z 27 października 1984 roku, zatytułowanego „Przeciw prowokacji”, sugerujące, iż w akcie porwania księdza Jerzego „chodzi o zburzenie spokoju w Polsce. Chodzi o przerwanie początków procesów normalizacji stosunków z Zachodem. Chodzi o skłócenie za wszelką cenę państwa i Kościoła, o wymuszenie konfliktu” – współbrzmią z ówczesną postawą wielu hierarchów Kościoła.

Zatem, wszystko – byle nie męczeństwo, byle nie uznanie, że zginął męczennik za wiarę i prawdę, że doszło do starcia dobra ze złem, a czyn sprawców wynikał z najniższych, nienawistnych pobudek. Jeśli zginął - to dlatego, że „politykował”, że „nie zachował ostrożności”, „był nieposłusznym mitomanem”, który „konspirował dowartościowując jakiś manieryzm, który zawsze reprezentował”.

Tak widzieli to donosiciele, tak postrzegali liczni biskupi, tak uzasadniała komunistyczna propaganda. Ten obraz, aż nadto wyraźnie wyłania się z treści ostatniej publikacji IPN-u.

Dlatego zawsze, gdy słyszę w moim kraju tak chętnie formułowany pogląd, jakoby ten czy ów ksiądz zbytnio „wtrącał się do polityki”, a Kościół „powinien zajmować się modłami, nie zaś angażować w sprawy polityczne” – wiem, że mordercy księdza Jerzego pozostawili w umysłach moich rodaków haniebny testament  swojej obecności.

Wielu historyków zwracało uwagę, że relacje władz komunistycznych z Kościołem uległy zasadniczej zmianie po zabójstwie księdza Popiełuszki. Mimo, iż oświadczenia hierarchów z tego okresu wyrażają sprzeciw wobec zabójstwa kapłana, próżno poszukiwać w nich wskazania winnych zbrodni lub potępienia prawdziwych intencji inspiratorów. Można odnieść wrażenie, że z chwilą zabójstwa Kapelana „Solidarności” odblokowały się możliwości porozumienia, usunięta została przeszkoda oddzielająca od siebie dwie, przeciwstawne siły. Otworzyła się droga do „historycznego kompromisu”. Powstał nienazwany obszar, w którym mogło nastąpić przedziwne spotkanie katów i ofiar, gdzie zatarto różnicę między dobrem i złem, a nakazy moralne i etyczne sprowadzono do poziomu własnej miernoty, nieludzkiej pychy i kazuistycznego zaprzaństwa. Ten obszar, „płaszczyznę porozumienia” nazwano później IIIRP.

Jest rzeczą niezwykle charakterystyczną, że niedawna decyzja biskupów polskich o zakończeniu nigdy niedokonanej lustracji wpisuje się w tę samą „filozofię” postrzegania rzeczywistości - w konformistycznych kategoriach korzyści i strat,  poprzez wizję osiągnięcia pozornych efektów propagandowych, fałszywie pojmowanego realizmu, mającego uzasadnić antyewangeliczny lęk przed prawdą i świętością.

Książka historyków IPN-u pokazuje, że ksiądz Jerzy zginął, ponieważ na drodze swojej świętości spotkał ludzi, którzy jego postawę wierności Ewangelii odebrali jako zagrożenie. Wielu z nich, w tym ludzie tego samego Kościoła, któremu służył kapłan z Żoliborza nie potrafiło, nie mogło zaakceptować takiej postawy. Woleli widzieć w nim zaangażowanego politycznie kapłana, niż dostrzec prawdziwą, przerastającą ich wielkość. Zbyt mocno obnażała ich własną nędzę, zbyt wyraziście kontrastowała z ich załganą, ograniczoną wizją świata. Wzbudzała nienawiść – jak zawsze, gdy zło czuje się zagrożone dobrem.

Oni przegrali, nie rozumiejąc słów Juliusza Słowackiego – „Panie! Bo złych inaczej pokonać nie można, Tylko w śmierci godzinie miłością anioła”.

Ich przyziemna, tchórzliwa logika, musiała przegrać z logiką wiary.

 

„To nie jest książka o donosicielach, to książka o świętości ks. Jerzego” - określił publikację IPN-u abp Kazimierz Nycz. Jest w tym zdaniu zawarta głęboka mądrość, która nakazuje, by nie kończyć drogi na jednych słowach księdza Jerzego, zanotowanych po spotkaniu z prymasem Glempem -  „Zarzuty mi postawione zwaliły mnie z nóg. SB na przesłuchaniach szanowała mnie bardziej”, lecz dostrzec następujący po tym zdaniu dopisek: „Nie jest to oskarżenie. Jest to ból, który uważam za łaskę Boga prowadzącą do lepszego oczyszczenia się”.

Oni  - chcąc budować własne państwo na zabójstwie Kapłana - przegrali i wciąż przegrywają ze świętością księdza Jerzego.

 

 

http://www.rzeczpospolita.pl/tematy/plus_minus_a_1.html

http://www.rzeczpospolita.pl/tematy/plus_minus_a_3.html

http://www.rp.pl/artykul/153227,281268_Esbeckie_gry_wokol_ksiedza_Jerzego_Popieluszki.html

http://cogito62.salon24.pl/379830.html

http://www.kurierlubelski.pl/module-dzial-viewpub-tid-9-pid-68250.html

http://info.wiara.pl/wydruk.php?grupa=4&art=1147839887

http://cogito62.salon24.pl/385219.html

Brak głosów

Komentarze

To najbardziej demaskatorski tekst Aleksandra Ściosa. Wstrząsający opis lęku przed prawdą i roli konstytutywnej tego lęku w najnowszej historii Polski i w kształtowaniu postaw części wpływowych elit inteligenckich. Dla mnie jest to tekst nader ważny. Pozwolił mi lepiej zrozumieć mechanizm degradacji intelektu.

Piotr W.

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr W.

]]>Długa Rozmowa]]>

]]>Foto-NETART]]>

#16616

Kard. Glemp mówił o Delegacie, że jest to osoba świecka.

Vote up!
0
Vote down!
0
#16645

o grzechu duchownych, biskupów, tylko o zbrodniczości systemu komunistycznego.

Vote up!
0
Vote down!
0
#16647