Czy to są służby poważnego czy POważnego państwa

Obrazek użytkownika 35stan
Kraj

Dzisiejszy ND zamieszcza rozmowę z ppłk.Krzysztofem Dacewiczem, funkcjonariuszem Biura Ochrony Rządu, który 10 kwietnia 2010 r. był na służbie w Smoleńsku.
Relacja ta jest dowodem nieistnienia niezależnego państwa polskiego i jego instytucji.
Z treści wypowiedzi ppłk. wynika, że on nie zdaje sobie sprawy, iż działania organów państwa i jego instytucji w sprawach związanych z wizytami z 7 i 10 kwietnia 2010 roku w Katyniu obnażają przerażający stan państwa i jego instytucji, oraz potwierdzają marionetkowy jego charakter.
Oto kilka tych wypowiedzi:
1. Sprawa przygotowania wizyt:
- "Gdy dojechaliśmy do Smoleńska, bodajże śp. pan Mariusz Kazana poinformował nas po jakimś czasie, że niestety strona rosyjska - ta, która miała przybyć do nas z Moskwy - ze względu na złe warunki atmosferyczne nie przyleci. Oczywiście z wyjątkiem lotniska mogliśmy wtedy obejrzeć wszystkie punkty w Smoleńsku oraz w Katyniu, które związane były zarówno z jedną, jak i z drugą wizytą polskich władz państwowych."(mogli obejrzeć "wszystko" z wyjątkiem lotniska!!!!!!!)Dlaczego: "Raz, że nie ma przedstawicieli Federalnej Służby Ochrony i innych służb. Dwa, że jest to teren wojskowy i strona rosyjska powiedziała, iż nie życzy sobie tam naszej obecności."
"Wie pan, my jako BOR nie byliśmy grupą osobno ustalającą pewne rzeczy. Biorąc udział w takim rekonesansie, musieliśmy brać pod uwagę to, co ustala Protokół Dyplomatyczny i jedna, i druga kancelaria."

"W dniu wizyty premiera Tuska? To znaczy, że w Smoleńsku nie było pirotechnika?
- Nie. Strona rosyjska dokonywała wszelkich sprawdzeń pirotechnicznych.

A polskie BOR jak weryfikowało te sprawdzenia?
- Jest jedna podstawowa zasada: każde państwo podejmujące ponosi pełną odpowiedzialność, i to należy też do naszej oceny. Jeżeli bierzemy udział w takim rekonesansie, patrzymy, czy ta strona podejmująca jest stroną wiarygodną i czy dokona wszelkiego rodzaju zabezpieczeń. Mój przełożony Jarosław Florczak po naszym rekonesansie w Smoleńsku - gdy nie było przedstawicieli służb rosyjskich - następnego dnia wziął udział w spotkaniu w "Białym Domu" u premiera Putina. Doszedł on do wniosku, że 7 kwietnia udział naszego pirotechnika jest zbędny. Dlaczego? Tego się już nie dowiemy, bo Jarka nie ma wśród żywych."

"Dlaczego zgodziliście się na taki warunek, pozbawiając się broni? Jak chronilibyście premiera czy prezydenta w przypadku choćby ataku terrorystycznego?
- My jej się nie pozbawiliśmy, taka była decyzja naszych przełożonych, że lecimy bez tej broni. Uznali, że broń w tym momencie jest nam tam niepotrzebna.

A Rosjanie w trakcie zabezpieczenia wizyty Władimira Putina na Westerplatte też nie mieli broni?
- Mieli. Ale są państwa, które przylatują do naszego kraju i mają zgodę na wszystko. Tu nawet nie chodzi o takie mocarstwa, jak Stany Zjednoczone, Izrael czy Rosja. Są mniejsze państwa, a nie ma zasady wzajemności. Mamy takie państwa, nawet w naszym regionie, gdzie nie uzyskujemy zgody na wwóz i posiadanie broni służbowej. I to jest zwyczajowo działające od wielu lat."

2. Sprawa ochrony w dniu 10 kwietnia

"-O której godzinie dowiedział się Pan o katastrofie?
- Około godz. 9.00 naszego czasu podeszła do mnie w Katyniu polska dziennikarka, która zwróciła się do mnie z pytaniem, czy słyszałem, że samolot z prezydentem ma jakieś kłopoty. Odpowiedziałem, że nic nie wiem, nie słyszałem, ale zaraz pójdę i postaram się czegoś więcej dowiedzieć. Poszedłem od razu do pana ministra Jacka Sasina i mówię: "Panie ministrze, czy pan coś wie na temat jakichś problemów z samolotem?". Odpowiedział: "Pan też coś słyszał? Ja też coś słyszałem, ale nie znam szczegółów". Wtedy próbowaliśmy wykonywać telefony.

Gerard K. skontaktował się z Panem?
- Nie, bo wystąpiły jakieś zakłócenia telefoniczne. Gerard K. próbował się z nami połączyć, ale żaden z telefonów nie dzwonił. Dopiero po paru minutach dodzwonił się do swojej żony, która też z nami była w Katyniu, i poinformował ją o katastrofie, a ta nam tę informację przekazała."

Funkcjonariusze ochraniający śp. Prezydenta dowiadują się o katastrofie samolotu po......19 minutach i to od ....dziennikarki!!!!!!!!!!!!!!
Nie mogą się skontaktować pomiędzy sobą, bo telefony były blokowane!!!!!!!
To jak nazwać takie działanie Rosjan, jak nie zamach i sabotaż polskich przedstawicieli władz i ochrony?!!!!!!!

A funkcjonariusz nie widzi w tym tych znamion zamachu ni bredzi o "zwyczajowych praktykach"!!!!!!!!

Brak głosów

Komentarze

35stan, POważnego, POważnego !

ZABILI WIĘC BREDZĄ !
Zero wątpliwości.
Od samego początku.

MNIEJ NIŻ ZERO !!!

Vote up!
0
Vote down!
0
#238155