Towarzysz generał wart jest mszy?

Obrazek użytkownika Mieszczuch7
Kraj

Wbrew temu, co usiłuje nam wmówić prezydencki minister Nałęcz, pogrzeb towarzysza gen. Jaruzelskiego nie jest wcale planowany jako skromny żołnierski pochówek. Niestety, nie każdy bohatersko poległy żołnierz miał taką państwową,  na szczególnym cmentarzu - Powązkach, ceremonię z prezydentem i przedstawicielami rządu, wojskową orkiestrą i salwami. Jaruzelski nie przyniósł chwały mundurowi polskiego żołnierza, a szybkie awanse zawdzięczał tchórzliwej współpracy z Sowietami. Nałęcz więc inaczej, pokrętnie argumentuje, nie żołnierskimi zasługami, ale tym, że Jaruzelski był prezydentem. Tak samo argumentuje warszawski Ratusz: tylko formalno-prawne uzasadnienie decyzji, że spełnia on wymogi do państowego pochówku, bo pełnił ważne funkcje w państwie. Ani zająknięcia się co do meritum, jak on te funkcje wykorzystał do budowania własnej pozycji oraz swojej kamaryli, za cenę jakich cierpień i ofiar własnego narodu!

Do polityczno-medialnego kłamstwa zaprzęgnięto też Kościół, co szczególnie odrażające.  Abp Głódź nakazuje nam w tej chwili milczenie przez szacunek dla zmarłego - jaki szacunek, za co szacunek? Czy wolno zdrajcę i mordercę honorować uroczystą mszą pogrzebową, odprawianą przez biskupów,  w Kościele Polowym na Długiej, jak jakiegoś bohatera? Tak, właśne tam, gdzie przy Barbakanie  łapano, pałowano w stanie wojennym studentów i niedaleko od miejsca zakatowania Przemyka... Czy to nie jest dla nas policzek, albo prowokacja?

Abp Głódź mówi: "Co do pogrzebu. Według mnie należą mu się honory wojskowe, bo był generałem – tego mu nikt nie odbierze ani nie zakwestionuje. Natomiast co do żałoby narodowej, to jest to sprawa prezydenta i zostawiam tę kwestię bez komentarza." Dziwnie, niezrozumiale brzmią te słowa wobec powszechnie znanych zarzutów wobec towarzysza generała, plamiącej mundur krwi ofiar jego doniesień do sowieckiego oprawcy, ofiar praskich z 68', robotników gdańskich z grudnia 70' i ofiar stanu wojennego. Generalski stopień Jaruzelskiego jest mu od dawna odbierany,  kwestionowany,  środowiska patriotyczne od dawna domagają się jego degradacji, podobnie jak i Kiszczaka. Dlaczego abp Głódź wydaje się byc ślepy i głuchy na te głosy? I dlaczego kwestię ogłoszenia żałoby narodowej pozostawia Komorowskiemu, uzależnionemu od skompromitowanych WSI, całkowicie lekceważąc opinię wiernych tego Kościoła, narodu polskiego?

Nie przekonują mnie doniesienia o tym, że podobno Jaruzelski przyjął przed śmiercią ostatnie namaszczenie - nie wierzę w jego szczere, prawdziwe nawrócenie. Nie był on w stanie wejść do kościoła podczas pogrzebu matki, ani frontowych kolegów,  przez całe życie demonstrował wrogość wobec Kościoła.

Abp Głódź tłumaczy swój "wielkoduszny" stosunek do Jaruzelskiego wieloletnią bliską zażyłością i otrzymywanymi drogocennymi prezentami,  zabytkowymi modlitewnikami, takimi jak starodruk z 1587 r. pt. "Drogi do Nieba". Pytanie w jaki sposób Jaruzelski wszedł w ich posiadanie? Według świadectwa innego towarzysza - gen. Huszczy, Jaruzelski te "białe kruki" po prostu "zbierał"  z bibliotek na szlaku bojowym. Mówiąc wprost abp Głódź przyjmował złupione, skradzione dorgocenności. Jak widać, niektórzy hierarchowie kościelni w zamian za cenne dary i datki gotowi są zapomnnieć o tym, że pochodzą one z niegodnych rąk i źródeł. Przyjmują je bez odrazy i jeszcze bez zażenowania się tym chwalą publicznie...  I tak sobie myślę, że papież Franciszek powiedziałby w tym miejscu, że to już nie jest zwykły grzech, ale  najgorszy - korupcja, zepsucie.

 

]]>http://www.niedziela.pl/artykul/9645/Abp-Glodz-po-smierci-gen-Jaruzelskiego]]>

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)