46 rocznica śmierci sierż. "Lalka"

Obrazek użytkownika Żołnierze Wyklęci
Historia

46 rocznica śmierci sierż. Józefa Franczaka ps. "Lalek" - ostatniego żołnierza Niepodległej Polski.

„Bez ofiary życia kilku tysięcy takich jak Oni, powojenna historia Polski byłaby jakże bardziej zawstydzająca”.
H. Pająk

Marzec 1945 r. Józef Franczak „Lalek” w II Armii Wojska Polskiego tuż przed dezercją.

21 października 1963 roku w obławie funkcjonariuszy SB i ZOMO we wsi Majdan Kozic Górnych na Lubelszczyźnie zginął Józef Franczak „Lalek”, ostatni żołnierz podziemia niepodległościowego. Został wydany w ręce bezpieki przez krewnego zwerbowanego do współpracy z SB. Jego siostry, dopiero 20 lat później, mogły złożyć ciało [pozbawione przez komunistów głowy] w rodzinnym grobowcu.

Sierż. Józef Franczak „Laluś”, „Lalek” był ostatnim partyzantem polskiego podziemia niepodległościowego. Jego życiorys jest typowy dla wielu z pokolenia Kolumbów. Urodził się w 1918 roku w małej podlubelskiej wiosce Majdan Kozic Górnych. Nie mając środków na dalsze kształcenie zgłosił się do Szkoły Podoficerskiej Żandarmerii w Grudziądzu, a następnie służył w Równem na Wołyniu. We wrześniu 1939 roku walczył z Sowietami, udało mu się zbiec z niewoli i powrócić w rodzinne strony. W czasie okupacji niemieckiej był żołnierzem ZWZ i AK, dowodził drużyną, a następnie plutonem. Prowadził też zajęcia w konspiracyjnej szkole podoficerskiej. Po wkroczeniu Armii Czerwonej znalazł się w szeregach organizowanego przez komunistów „ludowego” WP. Stacjonował w Kąkolewnicy, gdzie Sąd Polowy II Armii „ludowego” WP skazywał na kary śmierci byłych żołnierzy AK. Prawdopodobnie w pierwszych miesiącach 1945 roku zdezerterował. Początkowo ukrywał się w okolicach Łodzi, a następnie na Pomorzu.

"Laluś" jako żołnierz żandarmerii Wojska Polskiego. Zdjęcie z czerwca 1939 r.

Rozpoznany, powrócił w rodzinne strony, ale tutaj już w czerwcu 1946 roku wpadł w obławę grupy operacyjnej wojewódzkiego UB w Lublinie. Podczas transportu uciekł wraz z dziewięcioma innymi aresztantami, zabijając m.in. trzech funkcjonariuszy bezpieki. Na krótko dołączył do jednego z pododdziałów zgrupowania mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Na początku 1947 roku zgłosił się do oddziału kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Po akcji ujawnieniowej z wiosny 1947 roku został dowódcą jednego z pododdziałów. Wraz ze swoimi partyzantami (było ich zazwyczaj od czterech do sześciu) patrolował podległy mu teren na pograniczu powiatów lubelskiego i krasnostawskiego; zbierali informacje dotyczące aresztowań i operacji przeprowadzanych przez aparat represji, a także na temat osób współpracujących z UB oraz najbardziej gorliwych funkcjonariuszy UB i MO. Z powodu małej liczebności patroli działalność zbrojna w owym czasie była znacznie ograniczona. Sprowadzała się do zasadzek na małe patrole milicyjne, akcji ekspropriacyjnych oraz wykonywania kar chłosty lub śmierci na konfidentach i aktywistach komunistycznych. Patrole musiały ciągle uchodzić przed ścigającymi je grupami operacyjnymi UB–KBW. Po stratach w zasadzce z maja 1948 roku jego pododdział przestał istnieć. Z pięciu partyzantów poległo dwóch, a dwóch zostało rannych (z których jeden zmarł). Bez szwanku wyszedł jedynie „Laluś”. W kolejną zasadzkę wpadł sam w Wigilię 1948 roku. W czasie walki ranił jednego z milicjantów, sam też został ranny w brzuch. Od tego czasu nie posiadał już zorganizowanego pododdziału zbrojnego, ale utrzymywał łączność z kontynuującymi walkę zbrojną. Jego towarzysze ginęli w walce lub wpadali w ręce UB w wyniku kombinacji operacyjnych. Jemu nadal udawało się umykać przed tropiącymi go funkcjonariuszami UB, niejednokrotnie dopisywało mu niesamowite szczęście.

1947 rok. Narada dowódców patroli. Od lewej: Stanisław Kuchcewicz „Wiktor”, prawdop. kpt. Zdzisław Broński "Uskok", Józef Franczak „Lalek”, Walenty Waśkowicz „Strzała”.

"Lalek" nie budował świetnie zamaskowanych bunkrów, aby przebywać w nich przez wiele miesięcy. Był w ciągłym ruchu, często zmieniając kwatery. Jak szacowali funkcjonariusze UB/SB, jego siatka współpracowników liczyła około dwustu osób, co jest liczbą imponującą, tym bardziej że za udzielanie pomocy tak „niebezpiecznemu bandycie” groził kilkuletni wyrok więzienia. Franczak poważnie zastanawiał się nad skorzystaniem z uchwalonej 27 kwietnia 1956 roku amnestii i powrotem do normalnego życia. W rozmowie z jednym ze swoich współpracowników miał powiedzieć, że gdyby miał gwarancję, że otrzymałby wyrok mniejszy niż 15 lat więzienia, to zdecydowałby się na ujawnienie. Jednak po konsultacjach z jednym z lubelskich adwokatów zrezygnował, bo ten miał mu wyjaśnić, że za popełnione przez niego przestępstwa groziła mu kara dożywotniego więzienia. W rozmowach ze swoimi współpracownikami mówił, że w najbliższym czasie w Polsce musi dojść do zmiany ustroju, a on zrobi wszystko, aby do tego dotrwać. Pragnienie powrotu do normalnego życia powodował związek z Danutą Mazur z Wygnanowic, z którego 11 stycznia 1958 roku urodził się syn Marek. Oboje podejmowali próby sformalizowania swojego związku. Kończyły się one niepowodzeniem, gdyż księża, obawiając się prowokacji SB, odmawiali udzielenia ślubu. Funkcjonariusze UB/SB używali przeróżnych sposobów, aby go wytropić. Pozyskiwano konfidentów, którzy z jednej strony mieli penetrować jego rodzinę i środowisko pomocników, z drugiej próbowali ustalić jego kryjówkę. W domach członków najbliższej rodziny „Lalusia” oraz jego najbliższych współpracowników instalowano aparaturę podsłuchową; w zabudowaniach sąsiadujących organizowane były tzw. zakryte punkty obserwacyjne, w których dwóch – trzech funkcjonariuszy spędzało po kilka tygodni w oczekiwaniu na pojawienie się „Lalusia”. Bezskutecznie.

Na początku 1963 roku funkcjonariuszom Wydziału III SB KW MO w Lublinie udało się wyselekcjonować człowieka, który mógł przyczynić się do ujęcia lub likwidacji „Lalusia”. Był to Stanisław Mazur – bratanek ojca Danuty Mazur, mieszkający wtedy w Lublinie. Na podstawie „materiałów kompromitujących” oficerom SB udało się go zwerbować jako tajnego współpracownika; nadano mu ps. "Michał". Przez kolejne miesiące dojeżdżał do Wygnanowic, spotykał się ze swoimi krewnymi, a jednocześnie współpracownikami „Lalusia”. Jako bliski krewny darzony był przez nich zaufaniem. W sierpniu 1963 roku udało mu się spotkać z „Lalusiem”. Przez następne trzy miesiące SB przy pomocy TW „Michała” coraz bardziej osaczała „Lalusia”. 20 października 1963 roku agent wyposażony w aparaturę podsłuchową spotkał się z „Lalusiem”. W okolicy oczekiwała grupa likwidacyjna złożona z dziesięciu oficerów operacyjnych SB i 60 funkcjonariuszy ZOMO. Akcja zakończyła się fiaskiem z powodu awarii środków łączności posiadanych przez agenta, trudnych warunków terenowych oraz wyznaczenia spotkania na wieczór. Następnego dnia rano TW „Michał” przekazał swojemu oficerowi prowadzącemu, że poprzedniego dnia udało mu się ustalić markę i numer rejestracyjny motocykla, którym „Laluś” został przywieziony na spotkanie.

21 października 1963 roku zorganizowano grupę operacyjną składającą się z dwóch oficerów SB i 35 funkcjonariuszy ZOMO, którą dowieziono w okolice wsi Majdan Kozic Górnych. O godz. 15.45 zabudowania Wacława Becia – właściciela motocykla – zostały okrążone. „Laluś” zauważywszy zbliżającą się obławę, próbował – udając gospodarza – przejść przez linię obstawy. Gdy został wezwany do zatrzymania się, wydobył pistolet, oddał kilka strzałów i zaczął uciekać. Przebiegł ok. 300 metrów, po czym został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł. W prosektorium Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie przeprowadzono sekcję zwłok i pozbawiono je głowy, a następnie złożono w bezimiennym grobie na cmentarzu komunalnym przy ul. Unickiej. Dzięki pomocy pracownika cmentarza rodzinie udało się ustalić miejsce pochówku. Dopiero w 1983 roku siostry „Lalusia” przeniosły prochy do rodzinnego grobowca, na cmentarzu parafialnym w Piaskach.

21 października 1963 rok. Pośmiertne zdjęcie Józefa Franczaka, wykonane przez UB po zastrzeleniu "Lalka" w Majdanie Kozic Górnych.

11 maja 2007 r. z inicjatywy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość Obszaru Wschodniego w Lublinie oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa odsłonięto w Piaskach pomnik Ostatniego Partyzanta RP – sierż. Józefa Franczaka ps. „Lalek”.
17 marca 2008 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński nadał Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, pośmiertnie, ostatniemu żołnierzowi wyklętemu Józefowi Franczakowi ps. "Lalek". Józef Franczak odznaczony został za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej w 90. rocznicę swoich urodzin. Odznaczenie odebrał syn Marek Franczak.

21 października 2008 roku. Marek Franczak, syn „Lalusia”, przy pomniku ojca na cmentarzu w Piaskach.

GLORIA VICTIS !!!

Więcej na temat życia i walki sierż. Józefa Franczaka "Lalka" czytaj:

Linki zewnętrzne:

Strona główna>

Brak głosów