Piłam kawę z Wolandem

Obrazek użytkownika bożena
Blog

Bloger, czy też blogerka Oda (Salon24) tak mocno się przejęła moim wczorajszym wpisem na temat ateizmu, że postanowiła nadać temu rangę dabaty na S24. Po ilości komentarzy wnioskuję iż spokojnie mogę powalczyć o popularność z "Inicjatywą" A.M. Nicponia, którą kiedyś był on ogłosił. Nieskromnie sądzę, że odzew byłby większy:-) Ale jeszcze mniej efektywny.
Coś mni jednak nie dawało spokoju i sporządziłam taką oto notkę w odpowiedzi.

„Oto właściwe mniemanie o Nowym Testamencie.
Jezusa Chrystusa w ogóle nie było na świecie.
Zatem nie było komu konać i zmartwychwstawać.
I nie było o kim Ewangelii pisać”
Nowyj Zawied zawiet biez izjana jewangielisty Diemjana, agitka opublikowana w „Prawdzie”, Moskwa 1925.
Nie spodziewałam się, że moja notka wywoła takie echo na S24. W zasadzie została sporządzona w pięć minut, a inspiracją do niej były informacje z wp.pl, a przede wszystkim debilne i chamskie komentarze pod nimi, sporządzone zapewne przez zbuntowane nastolatki. Ostatnim moim przypuszczeniem było, że wywoła ona iście ontologiczną dyskusję i spory o uniwersalia.
No, ale jak mówił Woland: „[…] ten, który jeszcze niedawno sądził, że o czymś tam decyduje, spoczywa sobie w drewnianej skrzynce, a otoczenie, zdając sobie sprawę że z leżącego żadnego pożytku mieć już nie będzie, spala go w specjalnym piecu. A bywa i gorzej – człowiek dopiero co się wybierał do Kisłowodzka [….], zdawałoby się głupstwo, ale nawet tego nie może dokonać, bo nagle nie wiedzieć czemu, poślizgnie się i wpadnie pod tramwaj! Czy naprawdę […] ten człowiek sam tak sobą pokierował? Czy nie słuszniej byłoby uznać, że pokierował nim ktoś zupełnie inny?”
Losy mojej notki zupełnie mnie zaskoczyły. Ja nimi nie kierowałam. Oczywiście proszę nie uznawać tego za mój dowód na istnienie Boga
Zazdroszczę niektórym, którzy tyle wysiłku poświecili, żeby uświadomić mi, że jestem w błędzie – bład mój polega na tym iż w swoim wstecznictwie, głucha i głupia, wyznaję jeszcze wiarę w Boga i nie wstydzę się o tym mówić .
I nie zazdroszcze.
Zazdroszcze, bo osoby są odważne i nie boją się ustawiać siebie w szeregu z osobistościami takimi jak św. Tomasz z Akwinu, Arystoteles, Kant, św Anzelm, Nietzche……(kolejność przypadkowa), i wielu wielu innych. Ja wymiękam, nie czuję się na siłach. Bo nawet koło filozofii nie leżałam..
I nie zazdroszczę. Bo wiele komentarzy kojarzyło mi się z pewnym wierszykiem „…poszedł biedaczysko, szukać tego, co jest bardzo blisko…” Poznajecie? (przepraszam za uproszczenia, ale nie pamiętam dosłownie)
Czy ja potrzebuję naukowych dowodów na istnienie Boga? Nie. Wystarczy mi obserwować świat, słuchać historii ludzi, czytać (niekoniecznie książeczkę do nabożeństw)
„To co zwykliśmy nazywać snem i ułudą, jest może symbolicznym poznaniem tajemniczego wątku, który ciągnie się przez całe nasze życie, spajając je we wszystkich jego przemianach; lecz biada temu, kto sądzi, że przez owo poznanie zdobył moc stargania nici przewodniej i podjęcia jej wraz z ciemną potęgą, co nad nami włada [..]” , Diable eliksiry, Ernst Theodor Amadeus Hoffmannn (1776 – 1822)
Znalazłam też w jednym z komentarzy takie oto zdanie „Sama Hipoteza istnienia Boga jest tak mało prawdopodona, iż nie jest nawet warta poważnego rozpatrywania". Ci, których wcześniej wymieniłam, zapewne przewracaja się w grobach. A może ryczą ze śmiechu?

Brak głosów

Komentarze

że na S24 jest jeszcze podtytuł "Oda do Diabła". mam nadzieję,że nie zablokują mi konta za "...wyjątkowo wulgarne..."itd. :-))))

Vote up!
0
Vote down!
0
#10954