Jeszcze raz o Ochotniczych Formacjach Obrony Terytorialnej

Obrazek użytkownika Synteza
Kraj

Wiadomo, że nie ma co liczyć na Wojsko Polskie po Smoleńsku, ani na polityków miłościwie innym panujących. Jak więc można było by przygotować się na ewentualnych konflikt zbrojny lub kolejną Targowicę i likwidację Polski? Należało by stworzyć kilkuosobowe grupy bojowe, które teoretycznie studiowały by zagadnienia związane z kontrwywiadem i obsługą broni oraz wzajemną psychologiczną pomoc dla inwigilowanych lub pomoc materialną dla prześladowanych, a z czasem przez współdziałanie takich grup zawiązać stowarzyszenie i wspólnie doprowadzić do ustanowienia prawa, które pozwoli na utworzenie Ochotniczych Formacji Zbrojnych tzn. Obrony Terytorialnej lub Gwardii Narodowej. Polska ma bogate doświadczenia z tego typu organizacjami w okresie zaborów, okupacji faszystowskiej i sowieckiej – podstawowym ich problemem był brak dostępu do nowoczesnej broni oraz zdrady wynikające z brutalnych przesłuchań przez co wykrwawiały się nadmiernie i ostatecznie nie osiągnęły zamierzonych celów. Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała by gdyby takie AK lub WiN powstały w czasie pokoju miały odpowiednią bazę sprzętową i zaplecze logistyczne oraz edukacyjne. Samo ich istnienie było by dla Polski lepsze w zapewnieniu nam pokoju i uznania na arenie międzynarodowej niż iluzoryczne członkowstwo w NATO, które obecnie sprowadza się praktycznie do szpiegowania na rzecz Rosji – np. przykład z brakiem części oprogramowania na polskich F-16, które amerykanie nie chcą nam dać, bo są pewni, że trafi ono do FSB/GRU. Grupy „bojowe” miały by wewnętrzny podział tzn. każdy członek po wstępnym rozeznaniu ukierunkowywał by się na konkretną broń lub środki łączności np. karabiny maszynowe, broń wyborowa, ręczna broń przeciwpancerna lub przeciwlotnicza, miny przeciwczołgowe i granaty, karabinki i dywersja. Oprócz tego szkolono by się z zakresu udzielania pierwszej pomocy oraz rozpoznawania wrogiej agentury i propagandy (tzn. takiej, która chciała by pozbawić nas niezależności i katolickości w Europie). Oprócz znaczenia globalnego, miało by to również znaczenie lokalne tzn. integrowania społeczeństwa i poczucia wspólnoty, którego tak bardzo brakuje w zatomizowanym społeczeństwie opartym na konsumpcji lub jego pragnieniu, bez wartości i zasad. Ochotnicze Formacje Zbrojne są więc najlepszym środowiskiem budowania patriotyzmu i zarazem praktykowania postaw chrześcijańskich opartych na wzajemnej pomocy i obronie. Zamiast żyć w ciągłym strachu można żyć w gotowości oddania życia za innych tak jak uczy tego Jezus z tą jednak różnicą, że polegało by to również na zabijaniu złych ludzi, którzy jednak, gdybyśmy ich nie powstrzymali zrobili by jeszcze więcej zła np. mordów, gwałtów, grabieży – wystarczy sobie przypomnieć co działo się na Pradze podczas Powstania Warszawskiego lub na Wołyniu, gdzie nie zdołano obronić ludności cywilnej z braku odpowiednich struktur i wyposażenia samoobrony. Oczywiście można przyjąć postawę św. Franciszka z Asyżu lub Maksymiliana Maria Kolbe, ale zasadniczo jest to droga dla osób, które nie mają rodziny, której muszą bronić i się o nią troszczyć (kochać), a to można osiągnąć tylko przez współdziałanie na poziomie lokalnym i ogólnym w skali kraju. Bardzo polecam czytać książki o metodach inwigilacji i walki, jakie stosowały kolaboracyjne oddziały UB i KBW wobec organizacji podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego, co pozwala zmierzyć się z tym co ewentualnie nas czeka, jeżeli dobrze się do tego nie przygotujemy, a historia lubi się powtarzać, czego Polska jest dobitnym przykładem.

Brak głosów