Mity o wolnym rynku: Państwo musi zacząć inwestycje

Obrazek użytkownika Maras245
Gospodarka

Do poruszenia tej kwestii pobudziły mnie słowa z odpowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na parę komentarzy internautów. Padły tam min słowa o tym, że bogactwo nie bierze się z powietrza. Z tego typu argumentacją można spotkać się w przypadku np. czy można było odbudować Polskę po II wojnie światowej oraz czy można to zrobić w wielu przypadkach związanych z różnego rodzaju kataklizmami czy wojnami.

Argumentacja jak najczęściej pada to taka, że nie ma kapitału, który pozwolił by na odbudowę gospodarki i państwa. A jeżeli ktoś z śmie stwierdzić, że jest to jest traktowany jako czubek z wariatkowa. W związku z tym muszę zadać banalne pytanie. Czy kapitałem nie jest praca ludzi? Oczywiście, że jest. Mogę wręcz powiedzieć, że jest wspomnianym powietrzem. No i należałoby do tego dodać nawet drobne oszczędności czy też kosztowności. Naprawdę drobne. I to naprawdę przynosi bogactwo.

prostym przykładem cudu jest Polska na początku lat 90. Kompletne spustoszenie spowodowane funkcjonowaniem modelu socjalistycznej gospodarki. A jednak szybko powstawały nowe miejsca pracy, pomimo tego, że państwowych inwestycji nie było. W 1988 roku wprowadzono tak zwaną ustawę Wilczka. Pozostawiała bodajże tylko 4 dziedziny gospodarki pod kontrolą państwa za sprawą koncesji i tego typu rzeczy. W rok po uchwaleniu tej ustawy powstało 2,5 mln nowych miejsc pracy. Wzrosło PKB.

Z czego to wszystko wynikało? Ano z tego, że państwo przestało przeszkadzać w działaniu. Ani też nie pomagało (nie mówię tu o elitach PZPR bo to inna kwestia). Powstawały firmy, sklepy, były w końcu towary w sklepach. Czy naprawdę kapitał ludzki nie działał?

Oczywiście wielu mogłoby powiedzieć, że gdyby nie państwo nie byłoby dróg, szkolnictwa itd. A ja się pytam skąd wiecie jak by było skoro nie można było tego sprawdzić? Wróżyć z fusów można dużo. Ludzie jeżeli chcą czegoś to umieją to zbudować własnymi rękoma. Trzeba im tylko zaufać. Jak łatwo zauważyć pomimo różnych politycznych frazesów gołym okiem widać, że politycy mają dorosłych ludzi za dzieci, które trzeba prowadzić za rączkę. A jeszcze wielu temu przytakuje z lęku, strachu jacy politycy wzbudzają chociażby prywatyzacją służby zdrowia, ale to raczej już temat na najpewniej następną notkę.

Brak głosów

Komentarze

Zgadzać się z poglądem nie muszę, ale pochwalić głoszenie - nie boli:).
Znaczy, w moim pjęciu, to jest tak: z tą pracą to masz rację. Szkoda, że szkodniki przefukały ten narodowy kapitał, jakim był wzrost mikrobiznesów. Ale nie o tym chciałam.
Nie znam się na ekonomii a wypowiedzi JK przeczytałam dość pobieżnie.
Obserwuję jednak (w tzw. życiu), że istnieje ta zależność, o kórej JK mówił. Tj. jako obywatel mogę się skutecznie, bezpiecznie i "bez ograniczeń" bogacić tylko w kraju...bogatym. W biednym się nie uda - patrz na Rosję, albo najlepiej na początek jej gospodarczej drogi jako Rosji. N.b. w PRL było podobnie - ludzie harowali jak woły a bogacili się w sposób niewspółmiernie mały (lub wręcz ubożeli) w stosunku do ilości (i jakości!) wykonywanej pracy. No bo wyniki ich pracy zjadali nie oni, tylko Wielki Brat. Tak więc niezależność państwowa jest jedną z podstaw trwałego bogacenia się społeczeństwa.
Z kolei (nadal z własnego doświadczenia) - mnie bogacenie się wychodziło najlepiej za tego przebrzydłego PiS - afer było mało, to i gospodarka miała ulgę, szara strefa se przyklapła, deficyt nie był kosmiczny, zadłużenie nie rosło, bilans w handlu zagranicznym mieliśmy OK, itp. Skutkiem tego bogacenie się "robiło się samo", bez szczególnych zachodów (praca przynosiła realne zyski). A że dodatkowo była koniunktura, to każdy debil mógł się wtedy wzbogacić a jak był mądry, to się porządnie odkarmił.
Teraz z kolei: o deficycie do mnie nie mów, bo mi się wracz zabronił denerwować, o zadłużeniu - takoż. Skutkiem czego (deficytu, zadłużenia, wzrostu podatków) gospodarka jakoś słabuje a w efekcie bogacenie się mi nie wychodzi, cieszę się, że nie tracę, tylko zachowuję posiadane walory.

Podsumowanie: istnieje wzajemna, obustronna zależność między bogactwem państwa a osobistą zamożnością obywateli. Na dłuższą metę nie da się być bogatym w biednym państwie (nawet w Twoim przykłądzie o latach 90-tych, to zwróć uwagę, że wtedy JEDNOCZEŚNIE rosły, wspierając się na wzajem: zamożność państwa i ob-li), zaś bogate państwo w jakiś sposób "dopomaga" w osobistym staniu się bogatym.

Vote up!
0
Vote down!
0
#137711

Przykład z życia: Łańcut w XVII i XVIII w. - rezydencja magnacka, której splendor ponoć przewyższał Wersal. Kultura, sztuka i co chesz na najwyższym światowym poziomie. I księżna marszałkowa oraz jej goście narzekający na potworne drogi a raczej błotne dukty, wykroty i inne drogowe przeboje;), którymi do owych splendorów i wspaniałości dojeżdżali. (Że się transport rokoowych mebelków albo weneckiego szkła udało do Łańcuta bez strat przewieźć, to już było tak ważne, że księżna pani w listach do przyjaciółek o tym pisała. Nie wiem, czy akurat to Marie Antośki, ale do innych - tak.) Szkół takoż nie było. Łańcuciaki z zamku miały bony i guwernantki, a potem jeździły po naukę za granicę, Łańcuciaki nie z zamku w ogóle miały się nie uczyć a tylko gnój odwalać z duktów, coby tylko błoto kreacje księżnej marszałkowej brudziło...;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#137713

Otóż zauważ, że w ciągu 1 wieku prawie, że pełnego kapitalizmu nadrobiła niebywałe zaniedbania, wynikające z socjalistycznych pomysłów np. merkantylizmu.
Owszem to był wysiłek, który jednak się opłacił i z którego żyjemy. W XX wieku nastąpiło spowolnienie postępu.
więc wbrew pozoru bardziej powszechniejszą służbę zdrowia nie zawdzięczamy socjalizmowi, tylko dokonaniom kapitalizmu.

Vote up!
0
Vote down!
0
#138173

Dość przypomnieć Grabskiego, pożyczkę i COP. Ludzie ze zdziadziałej Galicji zaczęli się bogacić pracując (nie lżyj ich podejrzeniami, że wcześniej nie pracowali, bo harowali i to ciężko) NA PAŃSTWOWYM. Ręcznie zbudowali fabryki, hutę i resztę. Płaciło im za to państwo (pieniędzmi z pożyczki). Oni potem te pieniądze po raz drugi "rzucili na rynek" kupując coraz wiecej dóbr i usług. W ten sposób zaczęli się bogacić następni. (Idea COP w pewien sposób żyje do dziś, ale to już inny temat.) Fajnie poszło, ale "iskrę zapalną" w postaci inwestycji musiało dać państwo. Tubylcze biedniactwo nie było w stanie (samo z siebie) takich inwestycji podjąć. Tym samym ich możliwości zysku były baaaardzo ograniczone.

Vote up!
0
Vote down!
0
#137716

Skąd wiesz, że GOP nie powstał by prywatny?
Dalej właściwą iskrą jest tylko wolność.
Tego typu inwestycje jako GOP na dłuższą metę spowodowałyby załamanie państwa. Owszem powodowały przyspieszenie, ale na kredyt. A ten już nie łatwo spłacić.

Vote up!
0
Vote down!
0
#138175

COP - GOP inna historia.
co do GOP zbudowano Magistrale Kolejową Śląsk-Gdynia.
Konsorcjum przy udziale kapitału francuskiego.
Miała znaczenie gospodarcze i wojskowe.Pozwoliłą zaktywizować eksport-import w obliczu ciągłej wojny celnej.

COP to koegzystencja publiczno-prywatna.

Państwo nadawało kierunek i stymulowało gałęzie przemysłu.
Państwowe Zakłady Inżynierii (PZinż) miały wprowadzić Polskę w ere motoryzacji .
Chemia i poboczne przemysły (Elektrownia Rożnów) dawały nadzieję na uprzemysłowienie kraju.
Dzięki Eugeniuszowi Kwiatkowskiemu powstawały programy współuczestnictwa Panstwa na jasnych zasadach.
Polski Rząd udzielał koncesje w zamian konkretnych zobowiązań - sprawdziło się to na kilka miesięcy przed wojną .Wówczas nastąpił realny przypływ nowoczesnych środków technicznych.
Brakło może 2-4 lata do zbudowani skutecznej zapory przed zagonami pancernymi niemców.
Po wojnie odtworzono min. dokumentacje "Stara"-

Brakło 2-3 lata i mielibyśmy "komputer" .

Wobec powyższych stawiam 100 przeciw czapce gruszek - W tamtych realiach i z tamtym Rządem . Polska osiągnęła by sukces- można powiedzieć boom gospodarczy .

Vote up!
0
Vote down!
0
#138198