Kompleks medialno-polityczny a Lemingi.

Obrazek użytkownika DoktorNo
Kraj

17 Stycznia 1961 roku, odchodzący z urzędu prezydent USA Dwight Eisenhower wygłosił pożegnalne orędzie do narodu. Mówił w nim min. o zagrożeniu komunizmem, uzasadniając potrzebę utrzymywania licznych sił zbrojnych, jednocześnie jednak domagając się pewnej równowagi w wydatkach rządowych na cele strategiczne. Jeden fragment jest szczególnie często cytowany:

W sferach rządowych musimy strzec się przed nabraniem nieuprawnionego wpływu, przewidzianego, lub nie, przez kompleks militarno-przemysłowy. Możliwość katastrofalnego wytworzenia się nieprawidłowej władzy istnieje, i będzie istnieć. Nie możemy dopuścić do tego, aby ta kombinacja zagroziła naszym wolnością i demokracji. Nic nie możemy traktować jako pewne. Tylko czujni i bogaci w wiedzę obywatele mogą doprowadzić do prawidłowego zespolenia się machiny militarno-przemysłowej z naszymi pokojowymi metodami i celami, tak aby bezpieczeństwo i wolność rozwijały się razem.

WikiSource: Eisenhower's Farewell Address

Eisenhower ostrzegał przed stworzeniem się nieformalnych układów na styku przemysłu obronnego i polityki na wskutek wydatków rządowych w tym sektorze. Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach dominowała ekonomiczna myśl J.M. Keneysa, zwolennika interwencjonizmu państwowego. Naturalną koleją rzeczy było wykształcenie się opinii o rzekomo dobroczynnym wpływie zbrojeń i wojny na gospodarkę.

Tyle historia. Czy obecnie w naszym kraju widzimy styk mediów prywatnych i sfer rządowych, podobnych do styku "zbrojeniówki" i rządu opisanego przez Eisenhowera?

Kompleks medialno-polityczny kilka lat temu był związany z istnieniem monopolistycznej pozycji Gazety Wyborczej, roszczącej sobie prawo do bycia "gazetą opiniotwórczą". O fenomenie "Michnikowszczyzny" napisano już wiele, więc nie sądzę że kontynuowanie rozważań nad nią ma sens w nowej sytuacji. Widać wyraźnie ofensywę mediów komercyjnych w Polsce. PO przystępuje do likwidacji TV publicznej poprzez zniesienie abonamentu. A jednocześnie obserwujemy przepływy pieniężne do mediów prywatnych, podyktowane względami Public Relations:

2 mln 548 tys. 411 zł to kwota, jaką rząd Donalda Tuska przekazał wybranym stacjom telewizyjnym za emisję w dniach 28 kwietnia - 15 maja br. reklamówek promujących przyszłe "sukcesy rządu". Pieniądze przetransferowano w ramach kampanii promocyjnej Narodowej Strategii Spójności - serii telewizyjnych spotów typu "wybudujemy autostrady". Największy kawałek finansowego tortu przypadł mediom należącym do koncernu ITI: łącznie telewizje TVN, TVN 24 i TVN 7 otrzymały ok. 1 mln 270 tys. złotych. Ponad 600 tys. zł przypadło Polsatowi i TV 4, mediom należącym do Zygmunta Solorza-Żaka. Środki pochodziły z funduszy unijnych będących w dyspozycji Ministerstwa Rozwoju Regionalnego (…)

Źródło.

Dyrektywy unijne nakazują wskazywanie w publikatorach korzyści wynikających z inwestycji poczynionych przy udziale funduszy unijnych, stąd min. tabliczki w stylu "Sfinansowano ze środków Unii Europejskiej". Jednak tak gwałtowny przypływ gotówki do mediów prywatnych i agencji public relations jest co najmniej podejrzany, zwłaszcza w sytuacji, gdzie do dyspozycji rządu są media publiczne. Orędzie premiera zrobiła prywatna firma ATM za 11 tyś. złotych. W tym samym czasie TVP ma ustawowy obowiązek zrobienia orędzia szefa rządu za darmo; tj. z wykorzystaniem już posiadanych pieniędzy z abonamentu i reklam.

W tej sytuacji trzeba w nowej sytuacji przedefiniować mój termin: z innego określenia "Michnikowszczyzny", na komitywę rządu i mediów prywatnych. Media komercyjne są przyjazne rządowi Tuska z kilku powodów; Po pierwsze, odsunął od rządu PiS, partię której rządy szkodziły interesom wielu wpływowych osób w establishmencie biznesowo-medialnym (np. sprawa Eureko, czy niedawne rewelacje o powiązaniu ITI z SB, sprawa WSI w TVN24 itp.), dwa, zarówno Tusk jak i Polsat/TVN "celują" w powstającą klasę średnią, no i po trzecie, spuścizna po "Michnikowszczyźnie" gdzieś musi się podziać po upadku znaczenia "GW".

Sam jestem ciekaw, jaki próg bezczelności zostanie jeszcze przekroczony przez Tuska i jego gabinet. W ramach przywracania "normalności" wyrzuca się z kuratoriów i spółek skarbu państwa ludzi o "niesłusznych" poglądach politycznych, likwiduje się media publiczne, a wszystko to posypuje się do smaku żałosnym pijarem w stylu "Pan Premier Lata Rejsowym Samolotem", "Panowie Ministrowie Jadą Do Pracy Minibusem", "Prezydent Kaczyński To Alkoholik", "CBA To Policja Polityczna", "Bohaterski Palikot Walczy z Bublami Prawnymi" itp. Oczywiście dziennikarze podważający "sukcesy" rządu mają siedzieć cicho.

Określenie "Lemingi" to trafny termin na elektorat PO; byłem raz na spotkaniu z posłami PO ze studentami; mówili min. o budowie autostrad i likwidacji barier dla przedsiębiorczości. Tłumaczyli min. że są obiektywne trudności, że ZUS to zbyt duża instytucja, aby od razu można by było ją zlikwidować, że budowa autostrad to kwestia czasu itp. Co by było gdyby wtedy przed studentami stali posłowie PiS? Chyba by zostali zmiażdżeni, dosłownie i w przenośni za takie teksty... Młody elektorat PO min. aspiruje do bycia nową klasą średnią. PO jest więc naturalnym wyborem, gdyż od lat jest powiązana z małym i średnim biznesem. Syta klasa średnia potrzebuje stabilizacji, nie w głowie jej "polityka historyczna" ani "interes narodowy" czy "polityka" w ogólności. Ktoś nawet charakteryzował PO jako partie "antypolitycznych" populistów.

Ironia polega na tym, że bezpieczeństwo, wykształcenie itp. tych ludzi są wciąż zależne od tej nielubiane wspólnoty, zwanej państwem. Można powiedzieć, że jest to pogląd quasi-libertariański, "antyetatystyczny" i "antywspólnotowy". Tu nie chodzi o to, czy miejsce nacjonalizmu ma zająć komunitaryzm i patriotyzm lokalny. Przynajmniej w tych dwóch kwestiach jest pole do aktywności społecznej na najniższym szczeblu, w pełni kompatybilna z patriotyzmem. Tu chodzi o to, że "młodzi, wykształceni, z wielkich miast" wyglądają na ludzi kompletnie nie zainteresowanych tym co się dzieje wokół nich. Jak już powiedziałem, jest to efekt tęsknoty za stabilizacją życiową, skupionå na jednostce i najbliższej rodzinie; po części zrozumiałą w świetle problemów ze startem w dorosłym życiu, korporatyzacją pewnych zawodów itp. Można oczywiście z tym polemizować; uważam że debata na ten temat jest ważna, szczególnie na temat, na ile odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada na system edukacji, a na ile na popkulturę krzewiącą hedonizm.

Moim zdaniem antypolityka jest niemożliwa. Przypomina mi to pewne pomysły idei demokracji konsocjalnej Lijpharta. Ideałem w niej jest szeroka koalicja i konsens, zamiast rotacyjnego sprawowania władzy przed kilka partii, w ramach "systemu westminsterskiego". Krytycy koncepcji Lijpharta wskazali na casus Austrii, gdzie znudzeni konsensusami chadeków z socjaldemokratami wyborcy na złość establishmentowi wybrali populistę Haidera. Nawiasem mówiąc, z pism Lijpharta wyłania się ideał demokracji bliski modelowi szwedzkiemu. Ale Polska nie jest zwykłym krajem Zachodu. U nas ważnym pytaniem jest kwestia modernizacji naszego kraju, rozliczenia z przeszłością, zabezpieczenia naszej pozycji na arenie międzynarodowej, itp. Konsensus jest osiągnięty jedynie w kwestii integracji europejskiej, w pozostałych mamy do czynienia z "niewidzialnym klinem"; tu się nie da iść na konsensus. Poglądy się ścierają jak nigdzie indziej. Stabilizacja klasy średniej jest niemożliwa bez społeczeństwa posiadającego stabilny system wartości, opartego na wspólnocie wykraczającej poza podziały regionalne i społeczne.

Zamiast likwidacji barier przedsiębiorczości, gabinet Tuska preferuje "pijar" i spłacanie długów zaciągniętych w medialnym establishmencie. Zamiast reform, otwarcia zawodów itp. - gwarancje nietykalności dla członków korporacji. Zamiast reformy służby zdrowia, a w szczególności NFZtu - dodatkowe obciążenie samorządów, dające pole do nadużyć. Zamiast walki z korupcją - paraliżowanie CBA, i działalność marszałka Komorowskiego, broniącego ludzi podejrzanych o ciemne interesy w Lasach Państwowych. Zamiast polityki zagranicznej - uśmiechy itp.

A Lemingi wciąż marzą o stabilizacji… Oglądając TVN i Polsat.

Brak głosów