Gruzja płonie, polityka siły ma się dobrze.

Obrazek użytkownika DoktorNo
Świat

Jako student wkuwałem różne koncepcje bezpieczeństwa w Europie, jakiejś trójkąty, drabiny, tabele, diagramy, popijając to wszystko literową zupą

ONZ, KBWE, OBWE, UE, NAACP, PdP, NATO, WNP itd. zakąszając multilateralizmem i prawami człowieka, to wydawało się, że mam przed sobą coś, co gwarantuje trwały ład w naszej części świata, oparty na dyplomacji i porozumieniu.

Ale dziś, gdy Gruzja stoi w ogniu, widać wyraźnie, że za Bugiem polityka siły ciągle jest żywa, a Rosja robi to, czego obawiano się w latach 90-tych zeszłego wieku. Rosja restauruje swoją potęgę, co próbowała zrobić dwa razy w Czeczenii, ponosząc klęski i równając z ziemią tą republikę. Prosze Państwa, instytucje międzynarodowe okazały się słabe, ani UE, ani NATO same z siebie nic nie zrobią. Wszystko jest ciągle w rękach mocarstw.

Z tego też względu zarówno teza o końcu historii, jak i wizja ładu na Wschodzie okazały się bałamutne. Polityczny realizm, rozumiany jako szkoła stosunków międzynarodowych, przywiązująca wagę do siły, sojuszy i równowagi ma się dobrze. Kenneth Waltz i Hans Morgenthau ciągle żywi!

Chyba nie muszę dodawać, jakie to ma konsekwencje dla polityki zagranicznej Polski. Chęć związania się z krajami Zachodu, także na płaszczyźnie bilateralnej, wydają się obecnie bardzo rozsądne.

Od lewej: Kenneth Waltz i Hans Morgenthau - przedstawiciele nurtu realistycznego w powojennej nauce o stosunkach międzynarodowych.

Brak głosów