Kraj plebiscytów

Obrazek użytkownika tonymld
Kraj

My nie żyjemy w demokratycznej i wolnej Polsce, jak nam się to wydaje. Zaraz niektórzy lewacy byli by gotowi sprawić, abym jako reakcyjny rewolucjonista zamilkł na wieki. Ale należy zmierzyć się z faktami, które nie są nam na rękę. Teoretycznie Polska to wolny kraj, tak jak teoretycznie żyje nam się lepiej. Jednak jak dobrze wiemy teoria i praktyka to czasami niemal dwa rożne światy, a stosunek miedzy nimi określają rządzące elity - niekoniecznie rządzące formalnie krajem (np. politycy), a mogą to być media bądź inne ośrodki władzy czy zniewolenia.

Wolna Polska musi mieć fundament. Tak jak prawie każdy kraj mamy konstytucję i wszelkie quasi demokratyczne instytucje i mechanizmy kontroli są w niej przewidziane. Jednak to nie znaczy, ze od razu jest demokratycznie. Przecież PRL biorąc stricte ustawę zasadnicza, był demokratyczny ALE właśnie w teorii.

Pewnie zastanawia czytelnika, dlaczego nazywam Polskę krajem plebiscytów i przedstawiam negatywny wydźwięk tego stwierdzenia? Przecież plebiscyt czy referendum to jeden z najbliższych i (niby) uczciwych instrumentów demokracji bezpośredniej, co często jest przypominane w wypadku Szwajcarii. Jednak plebiscyty o których ja chcę napisać, nie rozwiązują problemów, nie zmieniają kraju. W zasadzie nic nie robią poza zmianą ludzkiej percepcji, tak aby myśleli tak, jak trzeba.

Napiszę więcej. Rola takich plebiscytów to odwrócenie uwagi obserwatorów od spraw istotnych. Dzięki skupieniu się na rzekomych problemach rządzący mogą odetchnąć z ulgą, gdy “marionetki” oglądają kolejny odcinek telenoweli “Trudna miłość Donaldinha”, w której tytułowy Don w odcinku 823 musi wybrać kogo kocha, czy swoją dawną miłość Bronka czy młodziutkiego kochanka, który bardzo niedawno odkrył czym jest prawdziwa miłość i oddanie, przechodząc do partii miłości. W wypadku tego drugiego Don nie jest pewien, czy młodzieńcem dalej nie targają wypaczone namiętności, jak docinanie watah. Bo młody jest zmienny jak kobieta i mógłby w wypadku zdrady zranić swoich bliskich.

I choć telewidzowie, czy marionetki mają dany wybór, to jednak owy wybór demokratyczny nie jest. Całe przedstawienie jest tak zaplanowane, aby obserwatorzy myśleli, że wszystko może się zdarzyć i to od nich zależy, kogo poprosi do tanga już wcześniej wspomniany Don. Nauczony złymi doświadczeniami z przeszłości Donald wie, że trzeba zadbać o wszystkie szczegóły, aby nie dopuścić do sytuacji, gdy “głupi ludzie wybierają głupich” jak miało to miejsce w 2005 roku. Aby misja mogła się powieść, potrzebna jest także pomóc innych, niż rządowe, ośrodków władzy. A dzięki temu, że “byt kształtuje świadomość” mediokracja w2ykorzystuje swoją pozycję i kształtuje świadomość (w zasadzie ją skutecznie deformuje) tak aby partia miłości, pomimo organizacji quasi pogromów dla swoich przeciwników, dalej była widziana jako partia jeszcze większej miłości. Sprawiają oni, że sprawy wydaja się być słusznymi i walka np. z PiSiorami to ta słuszna i konieczna walka, co usprawiedliwia nawet największe podłości.

Celem plebiscytów jest dalszy podział społeczeństwa i utrzymanie obecnego statusu quo. Oczywiście nikt nie planuje rozwiązać problemów. Owy zapał do walki o lepszy kraj, został wyparty przez walkę o byt na scenie politycznej. Społeczeństwo dalej pozostaje podzielone i zajęte udziałem w kolejnych to plebiscytach poparcia lub negacji (stosunek do zachowań posła Palikota, wyśmiewanie się z prezydenta). A nikt z rządzących nie myśli o problemach. Jak pokazały afery, TKM jest dalej żywotnym odbiciem intencji naszych rządzących. Ba co więcej, oni są w stanie bezpardonowo nazwać nas dzikim krajem i jakże niewielkie jest moje zdziwienie, że ludzie nawet nie protestują. No, ale najwidoczniej, ciemny lud wszystko kupi…

Wszyscy jesteśmy świadkami odprawianych seansów nienawiści. Nawet nie jest już ważne DLACZEGO. W wilczym pędzie, jedna sensacja goni nową. Mamy komisję śledczą, która miała zająć się sprawą niebagatelną - aferą. Jednak jestem święcie przekonany, że marionetki już chyba nawet nie pamiętają od czego się zaczęło. A zawziętość opozycji w rozwiązaniu sprawy tłumaczy się brutalizmem politycznym. Zresztą owa komisja moim zdaniem to “burdel”, którego burdel-tatusiem jest Sekuła. Ale nawet to jest nieistotne, ponieważ obawiam się, że skończy się na bezowocnej pracy. Nikt nie zostanie postawiony w stan oskarżenia, nikomu nie spadnie włos z głowy. Nawet nikt nie będzie na tyle honorowy, aby zrzec się immunitetu.

Zwykły Kowalski sfilmowany w trakcie wciągania koki, został by szybko skazany i zamknięty. A biedny Piesiewicz, został przedstawiony jako ofiara szantażu. W państwie prawa i sprawiedliwości, Piesiewicz powinien być skazany za narkotyki, natomiast szantażysta za szantaż i niezgłoszenie zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W takich sprawach senat nie powinien mieć prawa decydować o immunitecie. Tak przecież głosiło jedno z haseł cudownej propagandy.

Zapewne, po zakończonym plebiscycie - prawyborach, czeka nas kolejna fala coraz to ciekawszych plebiscytów. Co stanie się z przegranym w prawyborach. W jaki sposób kandydaci przeciwnika będą wyśmiewani. No i kiedy Palikot zostanie premierem.

Zastanawia mnie jedno, czy Polacy nie mają dość tego cyrku demokracji. Kiedy zostanie osiągnięty punkt krytyczny i Polacy powiedzą: “Dość tego, kurwa”? Pozostaje nam czekać i przyglądać się dalszym plebiscytom.

Brak głosów