Tylko po co?

Obrazek użytkownika gw1990
Blog

Mam nadzieję, że i tym razem o tytuł notki nie obrazi się Pan Krzysztof Leski. Pytanie to warto skierować do Zbigniewa Chlebowskiego i kierownictwa PO, które ujawniło listę parlamentarzystów w partii, którzy mają akcje lub udziały w spółkach. "Dziennik" i "Rzeczpospolita" postarały się ją odtworzyć i faktycznie - w kilku opisanych przykładach dochodzi do konfliktu interesów. Zastanawia mnie jednak, czy szukanie małych brudów wśród "swoich" nie jest pod publiczkę, tym bardziej, że Chlebowski ujawniać żadnych nazwisk nie chciał.

Wszystko zaczęło się przecież od senatora Misiaka, który próbował robić interes na polskich stoczniach i tworzył "pod siebie" ustawy. Partia Tuska tego nie odkryła, a dziennikarze. Nie mam o to pretensji do PO, bowiem wszystkich członków nie da się prześwietlić i zeskanować. Nawet pochwaliłem premiera za dobrą reakcję, choć nieco opóźnioną, lekko mówiąc. Tylko, że teraz partia rządząca chce pokazać ludziom, że faktycznie ma inne standardy niż PSL, SLD, czy (o zgrozo!) PiS. Chlebowski zapowiedział niedawno prześwietlenie parlamentarzystów PO pod względem konfliktów interesów i układów - być może po to, by nie wybuchła żadna "bomba" jak w przypadku Pawlaka. Czy mam wierzyć, że szef partii rządzącej wyrzuci tych, którzy wykorzystują swoje wpływy w polityce do robienia interesów? Zresztą, zadziwia mnie, że komuś nie wystarczy dieta poselska i związany z pracą posła lub senatora immunitet. Trzeba doczłapać się do koryta, by mieć więcej. Oczywiście, posiadanie akcji tu i ówdzie i konflikty interesów nie są sprzeczne z prawem. I to stwarza pole do nadużyć.

Janusz Palikot zawsze wywyższał się swoim majątkiem. Ba, nawet niedawno chciał założyć się o helikopter, że Tusk wygra z Kaczyńskim w wyborach prezydenckich. Wiedziałem, że majątek zbił na tanich winiakach, więc nie zdziwiły mnie jego akcje w spółce Żołądkowa Gorzka. Zapewne, sam przed wystąpieniami w telewizji lub na konferencjach prasowych lubi sobie strzelić banię, co by tłumaczyło głupie i pozbawione sensu wybryki. Zostawmy jednak Palikota - kolejny przykład, to Minister w Kancelarii Premiera Rafał Grupiński. Posiada on 9375 akcji TVN i 79,5 tys. akcji PKO BP na kwotę 147,4 tys. zł. TVN może być z siebie dumny. Rozumiem, że to chęć zarobienia pieniędzy kieruje ministrem, ale ironicznie skomentuję - nie dziwię się, że politycy PO tak kochają tę stację. "Dziennik" również pisze, że poseł Norbert Wojnarowski z Dolnego Śląska działa w wielu firmach, a pracuje w sejmowej komisji skarbu nadzorującej państwowe firmy. Jego żona ustawiła się w w spółce Ecoren - własności kontrolowanego przez państwo holdingu miedziowego KGHM. Małgorzata Kidawa - Błońska posiada, zresztą wraz z mężem, udziały w firmie Gambit Productio, zajmującej się kręceniem filmów. Jednocześnie haruje w podkomisji, która zmienia prawo autorskie. I oczywiście - nie widzi żadnego konfliktu interesów.

To tylko niektóre przykłady wśród parlamentarzystów PO. Zbigniew Chlebowski oznajmił, że ponad 30 posłów ma udziały w lub zasiada w radach nadzorczych spółek. Nie jest to grzech, ale na pewno coś niedobrego, byle jakie standardy. Takowe nie są obce żadnej partii i oczywiście - należy je wytępić, jeśli dochodzi do konfliktu interesów, które sprzyjają korupcji. Pytanie tylko - po co Zbigniew Chlebowski dopiero po aferze Misiaka wziął się za prześwietlanie posłów? A skoro już szefostwo PO tego zadania się podjęło, dlaczego nie opublikuje ów listy i czy wyrzuci ich ze swojej partii lub pozbawi stanowisk w komisjach sejmowych (dla przykładu)? Bardzo w to wątpię. Wydaję mi się, że to gra pod publiczkę, by rozmydlić aferę Misiaka i zapewne wielu innych, nie "prześwietlonych". Ciemny lud to kupi i stwierdzi: "mamy partię ze standardami!". Mimo wszystko ufam, że należy on do mniejszości.

Brak głosów