Tusk tragiczny?

Obrazek użytkownika wyrus
Blog

Mamy kolejną modę na globalne ocieplecie, co zapewne spowodowane jest tym, że za chwilę kierownicy państw europejskich przegłosują albo nie, pakiet, który ma uratować świat przed zagładą.

Ja na globalnym ociepleniu nie znam się zupełnie i pewnie nigdy już się nie poznam; trudno, postaram się jakoś żyć. Jest mnóstwo dziedzin, na temat których nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem tego, co wiedzą Eine i Arkadiusz Jadczyk, nie wiem tego, co wie pandada i nie wiem tego, co wie Kataryna, żeby pozostać w naszym, salonowym środowisku. Coś tam za to wiem w swoich dziedzinach i tak to się wszystko kręci.

W sprawie globalnego ocieplenia najbardziej kompetentnymi są ci, którzy najlepiej znają się na kwestiach takich, jak globalne ocieplenie. Stwierdzenie to może wyglądać na idiotyzm, ale myślę, że warto stwierdzić, co stwierdziłem.

Tych, którzy najbardziej znają się na globalnym ociepleniu będę w tej notce nazywać naukowcami. Naukowcy, mówiąc z grubsza, prezentują różne stanowiska:

1. To człowiek, produkując CO2, czy co tam jeszcze, ma istotny wpływ na wzrost globalnego ocieplenia i człowiek może sprawić, żeby globalnemu ociepleniu zapobiec.
2. Człowiek przyczynia się do wzrostu globalnego ocieplenia, ale cokolwiek by zrobił - i tak nie może globalnemu ociepleniu zapobiec.
3. Działalność człowieka nie ma istotnego wpływu na wzrost globalnego ocieplenia.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jak się robi cieplej, to dobrze. Im cieplej na dworze, tym mniej trzeba grzać w chałupie i tym mniej trzeba smrodzić przy tym grzaniu; tym mniej CO2, czy czego tam jeszcze, muszą wypuszczać w powietrze ciepłownie, a zatem - im cieplej na świecie, tym mniej trzeba zanieczyszczać środowisko.

Sprawa jednak nie jest taka prosta (albowiem nic nie jest takie proste), bo nie chodzi tylko o to, że jak jest cieplej, to można mniej grzać. Chodzi też o to, że jak jest cieplej, to się lodowce rozpuszczają i wtedy jest woda zamiast lodu, a to gorzej, bo lód światło słoneczne odbija a woda nie odbija, w związku z czym różne złe rzeczy mogą się wydarzyć, takie jak zalanie niektórych miast czy całych państw. Poza tym, jak się robi cieplej, to wiatry wieją jakoś gorzej i w ogóle powstają rozmaite patologie czy anomalie pogodowe. Sprawa jest zatem skomplikowana.

Czytam, że globalne ocieplenie jest faktem potwierdzonym naukowo, gdyż łatwo teraz jest zmierzyć, że średnia temperatura podnosi się. Ta temperatura w minionych iluś tam latach podniosła się o 8,0 stopnia Celsjusza, a grozi nam to, że w ciągu przyszłych iluś tam lat podniesie się o kolejne dwa stopnie. Żeby temu podniesieniu się temperatury zapobiec, człowiek musi ograniczyć emisję gazów cieplarnianych.

Biorąc to wszystko pod uwagę, wychodzi na to, że zwolennicy tezy o antropogenicznym globalnym ociepleniu, stojący przy tym na stanowisku, iż człowiek globalnemu ociepleniu może zapobiec, uważają, iż człowiek jest w stanie  kontrolować temperaturę na naszej planecie i to kontrolować ją z dokładnością do np. 0,8 stopnia, albo 2 stopni, albo 1,4 stopnia.

Dobra. Jedni naukowcy mówią to, drudzy tamto, a jeszcze inni jeszcze co innego. Ale przecież to samo dzieje się w mnóstwie innych dziedzin - naukowcy spierają się, ale media o tych sporach milczą i kierownicy Europy nie zamierzają podpisywać pakietu w kwestii chociażby tego, w którą stronę ma pójść fizyka albo pedagogika (w tym przypadku wydaje się, że taki pakiet jest tylko kwestią czasu) czy jak ma się rozwijać teoria w szachach. A w kwestii globalnego ocieplenia pakiet będą podpisywać, czy raczej przyjmować  (w tv usłyszałem, że niczego podpisywać się nie będzie, natomiast będzie się głosować ale to nie ma istotnego znaczenia). Dlaczego? Wydaje się, że dlatego, iż kwestia globalnego ocieplenia, w przeciwieństwie do mnóstwa innych kwestii, jest kwestią być albo nie być całego rodzaju ludzkiego i w ogóle życia na Ziemi.

Mnie w tym wszystkim najbardziej zastanawia właśnie ten mechanizm, który działa w przypadku pakietu klimatycznego. Dlaczego interesuje mnie ten mechanizm? Ano dlatego, że przyjęcie pakietu będzie miało skutek w postaci podjęcia działań kosztujących podatników w Europie około 850 miliardów eurosów. A także będzie miało inne konsekwencje. Dla poszczególnych ludzi i dla całych gospodarek.

Mechanizm przyjmowania lub nie pakietu klimatycznego jest ciekawy. Oto bowiem decyzję o przyjęciu pakietu lub nie, podejmą politycy. Nie wiem, kto tam będzie głosował nad przyjęciem lub nie pakietu - premierzy, ministrowie czy jeszcze ktoś inny ale to nie jest ważne. Za decyzję odpowiedzialni są Tusk w Polsce, Sarkozy we Francji, Brown w Wielkiej Brytanii itd. Weźmy Tuska. Tusk o globalnym ociepleniu, o klimacie, o gazach cieplarnianych itd. nie ma zielonego pojęcia (podobnie zresztą jak o pedagogice, o ekonomii itd.). Dlatego, jak mniemam, najął różnych ekspertów i zlecił im napisanie opinii. Zapewne jedni eksperci napisali opinie takie, a drudzy owakie. Istotne jest właśnie to, że jedni napisali opinie, z których wynika jednoznacznie wniosek taki: pakiet przyjmować. Drudzy napisali opinie, których konkluzja jest taka: pakietu nie przyjmować. No i teraz Tusk musi podjąć decyzję. Musi rozważyć wszystkie argumenty, przewidzieć wszystkie konsekwencje, wziąć pod uwagę mnóstwo czynników, jednym słowem - musi wykonać niesamowitą robotę, a na koniec, jak mówiłem, musi podjąć decyzję.

Mnie intryguje takie pytanie: czym przy podejmowaniu decyzji będzie, w ostatecznym rozrachunku,  kierował się Tusk, który przecież nie jest ekspertem w, mówiąc najogólniej, dziedzinie globalnego ocieplenia i skutków, jakie może przynieść zarówno przyjęcie, jak i odrzucenie pakietu klimatycznego? Jakim cudem premier Tusk jest w stanie zasadnie uznać, że rację mają ci eksperci, a tamci nie mają lub odwrotnie?

Brak głosów