To jednak był aksamit, a nie atłas

Obrazek użytkownika Szeremietiew
Kraj

To jednak był aksamit, a nie atłas.
Moje opowiadanie „sylwestrowe” (poprzedni wpis na blogu) pojawiło się na kilku stronach internetowych. Jeden z komentujących łagodnie wytknął mi, że czeską zmianę ustroju nazwano „aksamitną”, a nie „atłasową rewolucją”. Rzeczywiście, pamięć mnie zawiodła. Chodziło o tkaninę inną niż atłas, ale przyznajmy też miłą w dotyku. Poważniejszy zarzut zgłosił prof. Jerzy Przystawa („salon24”). Nie kwestionując moich przypadków więziennych wziął w obronę pensjonariuszy obozu w Jaworzu. Napisał: „Z tych relacji wynika jedynie to, że w więzieniach Jaruzelskiego były warunki bardzo różne. A dlaczego różne, kto o tym decydował itd. itp., to jest zadanie dla historyków stanu wojennego.” Profesor siedział w Nysie, gdzie - jak mówi - nikogo nie pobito i byli nawet tacy, co doktoraty w celach pisali. Regułą więc było traktowanie zamkniętych łagodnie. To przypomina anegdotę o dobroci Lenina. Komsomolca, który coś zbroił, dyktator walnął po głowie. A gdzie tu dobroć Włodzimierza Ilicza? No przecież Lenin mógł go zabić, a tylko uderzył! Pozbawianie ludzi wolności w stanie wojennym było objawem takiej dobroci.
Chcąc oceniać represje władz PRL w czasach schyłkowych reżimu musimy zastanowić się czym był wówczas opór. System polityczny rozpadał się, chwiała się potęga sowiecka i przed ludźmi władzy stawało pytanie, czy nie trzeba będzie ponieść odpowiedzialności za popełnione zbrodnie. Po strajkach sierpniowych 1980 r. i powstaniu „Solidarności” reżim wyraźnie zakreślił granice ustępstw. Można, uznając „kierowniczą rolę partii” reformować i naprawiać gospodarkę PRL, ale nie wolno domagać się dla Polski niepodległości. Zamknięcie nas (kierownictwa KPN) w więzieniu w czasie „karnawału Solidarności” wskazywało, co spotka nieposłusznych. Jednak w wielomilionowym ruchu idea niepodległościowa zyskiwała zwolenników. Władze PRL zdawał sobie sprawę, że trzeba znaleźć jakichś sojuszników w społeczeństwie, aby uniknąć najgorszego. Wtedy po komuszej stronie zaczęły pojawiać się opinie, że nie każdy oponent musi być wrogiem. Analitycy reżimowi bez wątpienia czytali książkę Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog” w której autor ogłosił, że głównym wrogiem „lewicy laickiej” jest „polski nacjonalizm”. W ośrodkach władzy z czasem pojawił się pomysł wykreowania „opozycji konstruktywnej”, z którą będzie można rozmawiać „jak Polak z Polakiem”, aby zapewnić sobie bezpieczne lądowanie. Zaczęło się zacieranie dawnego zasadniczego podziału na polską lewicę niepodległościową (PPS) i agenturalną, komunistyczną (KPP-PPR-PZPR). Jednocześnie przypisywano środowiskom niepodległościowym faszyzm, nacjonalizm, antysemityzm, ciągoty autorytarne. Mimo to KPN, zyskiwała na znaczeniu (np. legitymacje konfederackie miało 12% delegatów na pierwszy zjazd „Solidarności”).

Wydaje się, że obok wielu przyczyn podjęcia decyzji o stanie wojennym była też chęć odwrócenie niekorzystnego dla władzy trendu. Represje stanu wojennego nie mogły jednak być zastosowane, tylko wobec wrogów reżimu PRL. Pozostawienie w spokoju przew. Wałęsy i jego doradców skompromitowałoby ich i uczyniło nieużytecznymi w sterowaniu nastrojami społecznym. Dlatego 13 grudnia 1981 r. zamykano wszystkich, traktując możliwie łagodnie, „aksamitnie” i „atłasowo”, przyszłych partnerów i surowo, „zgodnie z prawem stanu wojennego”, zdeklarowanych wrogów reżimu. To zdaje się powodowało, że w więzieniach Jaruzelskiego były warunki bardzo różne.

Kiedy trafiłem do Barczewa zastanawialiśmy się z Tadeuszem co sprawiło, że wywieziono nas z Rakowieckiej. Byli tu „skazani”: Edmund Bałuka, działacz związkowy jeszcze z grudnia 1970 r. (5 lat), Piotr Bednarz zastępca przew. regionu Dolny Śląsk (4 lata), Władysław Frasyniuk przew. regionu Dolny Śląsk (6 lat), Patrycjusz Kosmowski przew. regionu Podbeskidzie (6 lat), Jerzy Kropiwnicki zastępca przew. regionu Ziemia Łódzka (6 lat), Leszek Moczulski KPN (7 lat), Andrzej Słowik przew. regionu Ziemia Łódzka (6 lat). Tadeusz Stański KPN (5 lat), Romuald Szeremietiew KPN (5 lat). Dlaczego zgromadzono taką grupę w dalekim od stolicy miejscu?

Późną jesienią 1983 r. dotarła za pośrednictwem mojego obrońcy i przyjaciela śp. Jerzego Woźniaka wiadomość, że czerwony rozpoczął poufne rozmowy z wyselekcjonowaną grupą działaczy i doradców „Solidarności” siedzących na Rakowieckiej. W tych kontaktach mieli uczestniczyć przedstawiciele Kościoła, a jakieś rozmowy toczyły się w rządowym pałacyku w Otwocku. To było kiepskie miejsce. W czasach saskich w tym pałacyku spotkali się król August II Mocny, który zlikwidował wojsko Rzeczpospolitej (służyli w nim starcy, brakowało broni i koni - na pułk jazdy przypadał 1 koń!) z carem Piotrem I budującym imperialną potęgę Rosji. Obaj monarchowie snuli wtedy plany rozbioru Polski. Stański zauważył, że teraz w Otwocku też mogą omawiać coś równie paskudnego. Sądził, że wywiezienie nas do Barczewa było elementem przygotowań do tych rozmów. Obecność na Rakowieckiej „barczewskiej grupy” mogło przeszkadzać. Rozważaliśmy, co możemy w związku z tym zrobić. Doszliśmy do przekonania, że trzeba wykorzystać protest, który podejmiemy w związku z zaostrzeniem reżimu więziennego. Jurek Kropiwnicki i Andrzej Słowik podjęli bezterminową głodówkę. Była to bierna formą oporu. Moczulski znając nasze obiekcje w sprawie głodowania zaproponował głodówkę „rotacyjną” – kolejnego dnia miała głodować kolejna cela. Był to protest na niby. Uznaliśmy, że należy podjąć opór czynny, głośny na zewnątrz, aby zepsuć klimat sprzyjający otwockim spotkaniom.

Więzienie jest miejscem, gdzie panuje cisza. Hałas burzy panujący porządek. Postanowiliśmy więc hałasować o różnych porach dnia i nocy. Zostałem przywódcą buntu i ja miałem dawać sygnały do rozpoczynania akcji. Zdawaliśmy sobie sprawę, że władze więzienia zastosują ostre represje.

Poinformowaliśmy o tym planie Kosmowskiego. Bez zastrzeżeń zgodził się uczestniczyć w akcji. Namówiliśmy Frasyniuka, nie wspominając mu o głębszych powodach naszego protestu. Nie udało się porozumieć z Bednarzem, który był w głębokiej depresji. Dopiero później dowiedziałem się, że Piotrowi podawano leki psychotropowe. Przedstawiliśmy koncepcję Moczulskiemu. Nie zgodził się z nami, wolał głodować „rotacyjnie”. Podobnie postapił Bałuka. W efekcie rozpoczęliśmy walkę w czterech i ta grupa została poddana najostrzejszej pacyfikacji. Ciężkie chwile przeżywali też głodujący Słowik i Kropiwnicki. Ich usiłowano karmić siłą stosując brutalne metody.

Zgodnie z naszymi przewidywaniami protest miał swoje reperkusje poza więzieniem. Mimo izolacji byliśmy w stanie przekazywać grypsy z informacjami o stosowanych torturach. Stało się to przedmiotem pytań dziennikarzy zachodnich na konferencjach prasowych rzecznika rządu Urbana. W Polsce zjawiła się delegacja szwajcarskiego Czerwonego Krzyża. Nie wpuszczono jej do Barczewa. Zaczęły się interwencje Kościoła, także Ojca Świętego. W końcu władze nie mogły wytrzymać nacisku i polecono naczelnikowi, aby spełnił nasze żądania. Wywalczyliśmy warunki jakie powinny przysługiwać więźniom polityczny. Wygraliśmy. Na pierwszym spotkaniu z adwokatami dowiedziałem się, że w czasie naszego protestu otwockie rozmowy przerwano.

Należałem do wrogów systemu PRL. Był to mój świadomy wybór. W następstwie podjąłem walkę cywilną z reżimem. Walkę, a to oznaczało, że po przeciwnej stronie nie było partnera do rozmów. Był wróg, którego należało pokonać. Uwiezienia nie traktowałem jako przerwy w walce. To też było „pole bitwy”. Mam dowód, że tak było - w aktach IPN jest opinia na mój temat sporządzona w Barczewie.

..............................................................

„Zachowanie skazanego od samego początku odbywania kary jest niewłaściwe. Nie przestrzega ustalonego porządku dnia i wymogów regulaminu. Odmawia dostosowania się do ogólnie przyjętych wymogów jak: słania łóżka, meldowania się przełożonym (klawiszom – RSz), wstawania na pobudkę i na apel. Twierdzi, że regulamin wykonania kary pozbawienia wolności go nie dotyczy – domaga się przyznania „statutu więźnia politycznego” (chodziło o status, naczelnik nie zrozumiał - RSz). W stosunku do przełożonych (tj. klawiszy – RSz) jest ironiczno - cyniczny. Bezkrytycznie ustosunkowany do popełnionego przestępstwa oraz obecnego postępowania. Popełnił kilkadziesiąt przekroczeń regulaminowych, za które był łącznie kilkanaście razy karany dyscyplinarnie. Skazany był inspiratorem wszelkich wystąpień skazanych z pobudek politycznych przeciwko administracji zakładu karnego, co stanowi groźne niebezpieczeństwo dla bezpieczeństwa zakładu. Za stawianie oporu przy wyjściu z celi na przeszukanie był zastosowany w stosunku do skazanego szczególny środek bezpieczeństwa w postaci siły fizycznej w dniu 7.12.1983 r. Za swoje wysoce naganne zachowanie został decyzją Komisji Penitencjarnej w dniu 28.02.1984 r. zdegradowany do rygoru obostrzonego. W dniu 29.03.1984 r. dopuścił się czynnej napaści na wykonującego obowiązki służbowe funkcjonariusza SW.
Ogólna ocena zachowania – negatywna.”

Zastępca Naczelnika Zakładu Karnego,

podpis nieczytelny. 30.03.1984.

Brak głosów

Komentarze

Gajowy w czasie pobytu w Jaworzu stosował się do regulaminu, przestrzegał rygorów stanu wojennego, zrozumiał swój błąd.
Ba! nawet na herbacianych five o'clock z esbekami deklarował, że jego dotychczasowy opozycjonizm jest bez sensu i obiecał poprawę!
Miał dostęp do książek, dyskutował z Bartoszewskim, a jego Hana Dziadzia vel Rojer vel Dembowska mogła liczyć nawet na przeloty helikopterem.
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#121092

musi być zdyscyplinowany toć nad nim jest lesniczy

tele

Vote up!
0
Vote down!
0

tele

#121149

Odnośnie słów prof. Przystawy o "różnych warunkach w więzieniach Jaruzelskiego". Pozwolę sobie zacytować fragment z mojego blogu na ten temat:

"Tysiące internowanych przetrzymywano przeważnie w zakładach karnych, gdzie obowiązywał ich złagodzony regulamin więzienny.
Istniał jednak jeden „internat” zupełnie inny od wszystkich pozostałych. Mowa tu o miejscu internowania w Wojskowym Ośrodku Wypoczynkowym w Jaworzu na terenie poligonu drawskiego, nad jeziorem Trzebuń.
Tutaj przetrzymywano „opozycjonistów szczególnie groźnych” dla systemu. Wydawałoby się, że tacy powinni przebywać w miejscu o zaostrzonym rygorze, lecz ci w Jaworzu mieli warunki bytowe bez porównania lepsze niż inni (milej miał tylko Najznakomitszy Internowany w Arłamowie).
Internowanych dowieziono helikopterami, by nie musieli tłuc sie wiele godzin w „lodówkach”- więziennych budach
Istnieje książka „Solidarność w Województwie Koszalińskim 1980-1989”(A.Frydrysiak,T. Wołyniec) Oto kilka cytatów z tej książki:

„W chwili przyjazdu do Jaworza nie było wytycznych dotyczących postępowania z internowanymi, zastosowano zatem regulamin ośrodka obowiązujący wczasowiczów podczas turnusu wypoczynkowego.(...)
przywieziono 106 paczek Było w nich pełne wyposażenie, a więc:
ubrania, kosmetyki, żywność, kiążki i notatki. Przywieziono również owoce południowe: pomarańcze, banany, cytryny, ananasy.(...)
„W czasie wolnym internowani prowadzili wykłady(...)
Słuchaczami wykładów byli internowani oraz żołnierze i milicjanci będący po służbie.”
To chyba jedyny wypadek w historii, żeby tolerowano tępienie aparatu represji dopuszczając potencjalną indoktrynację. Widocznie wykłady naszych intelektualistów nie wyrządzaly większych szkód w postawach ideowych milicjantów.
Co niedzielę była msza św. odprawiana przez biskupa przyjeżdżającego specjalnie z Koszalina.
„Dary przywoził również sekretarz episkopatu ks. biskup B.Dąbrowski, z którym znani opozycjoniści byli na ty. W paczkach od osób prywatnych i różnych instytucji przesyłano: warzywa, salami, odzież oraz kosmetyki dla kobiet czy tytoń holenderski do fajki dla Bronisława Geremka”(pamietajmy o ówczesnym zaopatrzeniu sklepów-na półkach znaleźć można było głównie ocet i musztardę).
A oto słowa aktorki Haliny Mikołajskiej, członka KOR-u:
„My nie chcieliśmy by trzymano nas w tak pięknym ośrodku. Chcieliśmy być na Łubiance z klasą robotniczą. Nie życzyliśmy sobie takiego luksusu.”

Ponieważ planowano przejście na gospodarkę rynkową, transformację pierwszej komuny w III RP, potrzebne były kadry „konstruktywnych opozycjonistów”, którym można byłoby „przekazać władzę”
W tym celu w Jaworzu podlegali procesowi uwiarygodniania zdobywając status pokrzywdzonego m.in.:
Wł.Bartoszewski, A.Małachowski, T. Mazowiecki, B.Geremek, St.Niesiołowski, A. Czuma, B.Komorowski, A. Celiński, A. Drawicz, R.Bugaj, A.Szczypiorski, W.Woroszylski, A.Kijowski, H.Mikołajska, G. Kuroń, J.Jedlicki, J.Holzer, St. Amsterdamski, J. Kusnierek, M.Rayzacher, R.Zimand.
Na pierwszy rzut oka widać, że jest tu sporo osób z elity politycznej i kulturalnej III RP, wielu znakomitych szpiclów, a także część osób niewykorzystanych, z którymi prawdopodownie wiązano pewne nadzieje."

Vote up!
0
Vote down!
0

Leopold

#121205

No tak!
RSz

Vote up!
0
Vote down!
0

RSz

#121396

Panie Romualdzie, ja również miałem swój skromny udział w tych zmianach. Udział poprzez strajkiwymuszające na władzy ustępstwa i w końcu, podpisania 21 postulatów. I jeszcze kilka strajków ostrzegawczych do stanu wojennego. Nie było mi dane internowanie, czy jakieś represje, to nie to środowisko i brak aktywnych działaczy, ale myślę, że swoją rolę na tamten czas wypełniłem. Jednak nigdy wtedy, nie przyszło mi do głowy, że to mistyfikacja, że to jakiś plan??? Prawdziwie , ja, moi przyjaciele i znajomi, wierzyliśmy w prawdziwe intencje, byłem wtedy młody??? Wracając, dzisiaj odkryliśmy tyle, wtedy nieznanej wiedzy o tamtych wydarzeniach, że trudno dziś zrozumieć jak to było możliwe. Był czas nie tak dawno, biorąc pod uwagę mijający czas od zamachu w Smoleńsku, bo na krótko przed, podjąłem dyskusję z panem na temat filmu "pod prąd". Tematem była działalnośc Moczulskiego??? Chodzi mi o to, czy dzisiaj, biorąc pod uwagę, wiedzę jaką posiadamy w tym temacie, i jakich nie posiadamy od źródla(szkoda), czy intencje, które przybliżył pan dzisiaj w wtym felietonie, iż zasłyszał pan, będąc w więzieniu, o rozmowach z wybranymi opozycjonistami, o stworzeniu "opozycji kontruktywnej", która bez większych komplikacji przeprowadzi i osłoni zbrodniarzy komunistycznych, podczas grabienia własności państwowej i zamiany sekretarzy w milionerów i właścicieli Polski. Czy dzisiaj, może pan potwierdzić lub zaprzeczyć, że ten plan napisał pan Moczulski w swoim liście "Memoriał" do władz PZPR w 1976 roku??? Trzeba btu przypomnieć, że po zainteresowaniu się władzy tym "Memoriałem", kilku późniejszych działaczy opozycji, uwolniono z prozaicznych dzisiaj powodów, od wpółpracy z SB m.in. Moczulski własnie i Wałęsa, co nie musiało przeszkadzać później, trzymać ich za mordy??? Chcę wiedieć, jaka jest dzisiaj pańska świadomość tamtej mistyfikacji. Dla mnie, byłoby zrozumiałe, że członkowie KPN, z bardzo patriotycznym i radykalnym programem zmian i przejęcia władzy, nie mogli wiedzieć o przewrotności, i prawdziwej roli w tym planie. Czy pan to dzisiaj wie??? Czy dzisiejsza pana postawa polityczna, bierze pod uwagę to doświadczenie i brak pewności??? Proszę nie brać mi za złe, że próbuję rozwiązać tę kwestię, ale od dłuższego już czasu, tzn od kilku lat, od kiedy zapoznałem się z "Memoriałem", który wcześniej, nie był mi znany, nurtuje mnie, prawda o KPN. Przyznam, że wówczas, byłem jej sympatykiem!!! Dzisiaj pan Moczulski milczy, i chyba już nie powie jak było nprawdę, bo kilka faktów z jego prawdy, przyczy jej??? Rozumiem pana, pan wycierpiał, był pan gnębiony, torturowany, bity, dręczony, ale pan Moczulski w "Memoriale", to planował, zgodził się poświęcić, radykalną opozycję dla sprawy, nie pytał pana, nie z panem to planował??? Być może, że intencją Moczulskiego, było przechytrzenie władzy, ale to, już jego tajemnica. Ta, radykalna opozycja, była straszakiem dla społeczeństwa, do manipulacji Solidarnością, straszakiem, który wypełnił swoją rolę??? Pzdr.

Vote up!
0
Vote down!
0
#121209

Jak Pan słusznie zauważa, aby móc powiedzieć kim był Leszek Moczulski trzeba mieć dostęp do źródeł. Nie mam takiego dostępu, a nawet nie wiem, gdzie one się znajdują, jeśli gdzieś takie są. To, że w wielkich procesach historycznych, a takim były przemiany lat 1970-90 działają też różne agentury, które chcą coś ugrać dla swoich mocodawców też jest oczywiste. To jednak nie oznacza, że agent może coś zasadniczego załatwić/zdobyć. Co więcej agent może np. „zerwać się ze smyczy”, może grać własną grę przechytrzając mocodawcę, itp., itd. Prawda też jest, że Konfederacja była naszpikowana agentami, ale nie tylko ona, cała opozycja.

A teraz Moczulski. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że kontakty z czerwonym Leszek miał, „Memoriał” to tylko jeden z dowodów. Kiedy ten tekst powstał Moczulski mi go pokazał z argumentacją, że dzięki temu reżim otworzy furtkę do jawnej działalności, którą z czasem przekształcimy w akcję niepodległościową. Był to więc wg niego chytry zabieg taktyczny. Po przeczytaniu Pańskiego wpisu zajrzałem teraz do „Memoriału”. Oczywiście upływ czasu i okoliczności, gdy to czytam każą mi ostrożnie wyciągać wnioski – w 1976 r. mogłem tekst widzieć inaczej, ale bez wątpienia ma Pan rację – Moczulski proponuje w nim władzom PRL zgodę na funkcjonowanie partnera do „pacyfikowania” spodziewanego buntu (biegun władzy - biegun reform). Bo inaczej nikt na tym nie zapanuje! Przyjęcie tej oferty prowadziło w konsekwencji do „okrągłego stołu”. Bez wątpienia.

Kiedy działaliśmy razem w KPN i siedzieliśmy w więzieniu nie miałem jednak żadnych podejrzeń wobec Leszka. Moje rozstanie z nim wynikało z innych powodów. W Barczewie bylismy w jednej celi miałem okazję rozmawiać o wielu sprawach. Doszło do sporu między nami, gdy on zaczął twierdzić, że nie długo to z nami (KPN), a nie z władzami PRL będą rozmawiać Sowieci. Uważał, że będziemy dla nich partnerem. Twierdziliśmy ze Stańskim, że nic takiego nie będzie, bowiem Sowieci wolą się posługiwać agenturą. Czegoś takiego jak partner nie ma w sowieckiej polityce.

Kiedy zamierzaliśmy z Tadeuszem podjąć nasz bunt Leszek był temu przeciwny. Twierdził, że nic to nie da. Argument, że zablokujemy w ten sposób „otwockie” spotkania też do niego nie docierał. Gdy nasz protest zakończył się sukcesem i mieliśmy ustalić w więzieniem warunki naszego pobytu koledzy oświadczyli, że zrobią to w ich imieniu Kropiwnicki i Szeremietiew. Naczelnik więzienia odparł, że ma być Moczulski, bo z Szeremietiewem to on nie dogada się. Jednak postawa naszej strony sprawiła, że zostałem tym przedstawicielem. W czasie ustalania warunków naczelnik zgadzał się na wszystko i zaparł się, gdy zażądaliśmy, aby cele były cały czas otwarte. Nie chcieliśmy ustąpić. Wtedy naczelnik kazał klawiszowi przyprowadzić Moczulskiego i poprosił go o arbitraż. Leszek, ku mojemu zdziwieniu powiedział, że może być tak jak chce naczelnik. Oczywiście stanęło na naszym bo wyśmialiśmy „arbitra” i naczelnik ustąpił. Kiedy wróciłem do celi zapytałem Moczulskiego co on zrobił usłyszałem: „Moczulski pokazał władzy, że jest zdolny do kompromisu”. Opowiedziałem o tym Stańskiemu, który wówczas był jeszcze w innej celi. Tadeusz zawsze pryncypialny w takich sprawach oświadczył: „nie wiem jak ty, ale ja z nim nie chcę mieć nic wspólnego”. No i po wyjściu w więzienia zaczęliśmy tworzyć Polską Partię Niepodległościową.

W sprawie LM można chyba rozważać dwie skrajne wersje.

1. Optymistyczna: Moczulski toczył grę chcąc oszukać „czerwonego” i odzyskać niepodległość, ale przegrał (KPN w III RP bez znaczenia). W czerwcu 1992 Macierewicz źle zinterpretował realcje LM z SB i wpędzil go do obozu przeciwnego. Później został przez okrągło – stołowych zmarginalizowany..

2. Pesymistyczna: Moczulski był inteligentnym i ambitnym agentem wpływu (nie koniecznie władz PRL), który miał za zadanie wyprowadzić „niepodległościówkę” na bezdroża. I to mu się udało. Aktywna postawa w usuwaniu rządu Olszewskiego to ostatnie zadanie jakie wykonywał. Później nie był już potrzebny do niczego i sam został przez okrągło – stołowych zmarginalizowany.
Osobiście wolałbym wariant optymistyczny, ale... ?
RSz

Vote up!
0
Vote down!
0

RSz

#121416

Kiedy czyta się Pański tekst, trudno nie powiedzieć językiem młodzieży: Komorowski, na drzewo ze swoim kombatanctwem! Prezydenckie chełpienie się własnym losem jest wprost śmieszne!
PS. Nie sądziłem, że Pan tak serio potraktuje moje pytanie o aksamit lub atłas i umieści to w tytule dzisiejszego wpisu. Pozdrawiam serdecznie.

Vote up!
0
Vote down!
0

Jerzy Zerbe

#121242

jeśli chodzi o jego internowanie? Chyba on sam nie wierzy ale jakoś musi kamuflować własne moczenie nóg ciepłej wodzie i wdrapywanie się na żyrandol po cudzych plecach.
Z resztą - teściowie w SB... trzeba być nieskończenie głupim lub kompletnie infantylnym by w te jego bajeczki wierzyć.
Pozdrawiam.
contessa

Vote up!
0
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#121422